Moja córka zawsze miała więcej szczęścia do facetów, niż ja. Z jej ojcem tak naprawdę niewiele mnie łączy, ale nadal jesteśmy małżeństwem – żadne z nas nie ma odwagi podjąć decyzji o rozwodzie. Kiedy Justyna przedstawiła nam swego narzeczonego, nogi się pode mną ugięły. Bardzo przystojny i przy kasie – czego chcieć więcej?
Córka dobrze trafiła
Justyna poznała Marka dzięki pracy, która wiąże się z częstymi wyjazdami. Ich drogi skrzyżowały się podczas jakiegoś spotkania biznesowego. Od razu między nimi zaiskrzyło. Z dumą muszę przyznać, że moja córka dba o siebie. Jest piękna, wysportowana, zdrowo się odżywia, nie pali i nie pije alkoholu. Nic dziwnego, że działa na mężczyzn niczym lep na muchy. Marek nie był wyjątkiem.
Po ponad roku randkowania postanowili razem zamieszkać. Minął kolejny rok i Justynka miała już na palcu wspaniały pierścionek zaręczynowy z okazałym brylantem. Widać było, że oboje bardzo się kochają. Wesele było wydarzeniem z prawdziwą pompą. Po cichu zazdrościłam własnej córce, bo moje życie uczuciowe było jedną wielką katastrofą. Poza tym nie ukrywam, że zięć mi się podobał i miałam na niego chrapkę. Zresztą, jaką kobieta nie chciałaby pofiglować z mężczyzną, który wygląda jak amant filmowy i śpi na pieniądzach?
Zięć śnił mi się po nocach
Justyna i Marek dość często nas odwiedzali. Każda ich wizyta była dla mnie istną katorgą. Musiałam się bardzo pilnować, żeby nieustannie nie gapić się na zięcia. Często sobie wyobrażałam, jak się kochamy. Nie dość, że prezentował się po prostu zabójczo, to na dodatek był czarujący i miał klasę. Nigdy nie spotkałam tak atrakcyjnego mężczyzny. Zawsze dostawałam od niego kwiaty. Chętnie podkreślał, że ma najlepszą teściową na świecie, bo dała mu fantastyczną żonę. Przy mnie i moim mężu nie szczędził Justynie czułych gestów. To sprawiało, że w jego obecności totalnie się rozpływałam.
Adam mnie tak nie traktował nawet na początku naszego związku, gdy byliśmy w sobie szaleńczo zakochani. Nie mam bladego pojęcia, co stało się z tą miłością. W każdym razie to nie o swoim mężu fantazjowałam. Pragnęłam Marka. Nie mogłam uwolnić się od brudnych myśli na jego temat.
Byłam kokietką
Dwa dni temu zachciało mi się generalnych porządków, więc przytaszczyłam z piwnicy drabinę, żeby powycierać kurze na wiszących szafkach. Drabina się jednak zacięła i nie mogłam jej otworzyć. Prosiłam o to Adama, ale oczywiście nie byłam w stanie się doprosić. Na szczęście wpadła Justyna z Markiem. Tak się akurat złożyło, że zostałam w kuchni sam na sam z zięciem.
– Och, jak dobrze, że tu jesteś, pomożesz mi z tym cholerstwem.
– Niech się mama nie martwi, zaraz coś zaradzimy – uśmiechnął się, a pode mną się nogi ugięły.
– Daj spokój z tą mamą – posłałam mu zalotne spojrzenie. – Mów mi po imieniu.
– Jak sobie życzysz. Oczywiście z przyjemnością.
Udałam, że się potknęłam. Zareagował błyskawicznie. Chwycił mnie za ramię, chroniąc przed upadkiem. Poczułam jego dotyk i przeszły mnie dreszcze.
– Mój Boże, ty to chyba z siłowni nie wychodzisz – nie kryłam podziwu.
– To fakt, sporo trenuję – roześmiał się promiennie
– Chciałabym mieć takiego trenera, może w końcu wzięłabym się za siebie – próbowałam go kokietować.
– Zdziwiłabyś się, ile dojrzałych kobiet teraz ćwiczy – odparł swoim miękkim, aksamitnym głosem.
– Nie wiem, czy to dla mnie – machnęłam ręką.
– Powinnaś spróbować.
Miałam powiedzieć coś w stylu, że moglibyśmy razem się wybrać, ale do kuchni weszli Justyna i Adam. Starałam się korzystać z każdej okazji, aby poflirtować z Marcinem. Naprawdę chciałam go uwieść. W ogóle nie zawracałam sobie głowy moją córką.
Puściły mi hamulce
Z okazji pierwszej rocznicy ślubu Justyna i Marcin zaplanowali wieczór w teatrze, a po przedstawieniu uroczystą kolację w drogiej restauracji. Postarałam się o to, żeby świetnie wyglądać. Chyba osiągnęłam odpowiedni rezultat, bo usłyszałam mnóstwo komplementów – w tym od zięcia. Jego rodzice również nam towarzyszyli.
W restauracji czekał na nas wspaniale przygotowany duży, okrągły stół. Przyznać trzeba, że Marek wszystko świetnie zorganizował. Usadowiłam się obok niego. Pragnęłam być jak najbliżej, wdychać oszałamiający zapach jego perfum i niby przypadkowo ocierać się o umięśnione ramię. Wieczór był niezwykle udany. Do domu wracaliśmy taksówką. Justyna i Marcin pojechali ze mną i Adamem. Zaprosiliśmy młodych na lampkę wina. Zaproszenie przyjęli, ale oboje poprosili o herbatę. Alkohol przyjemnie szumiał mi w głowie. Nie szczędziłam zięciowi maślanych spojrzeń. Hamulce mi nieco puściły, co było zasługą procentowych trunków. Pozwoliłam sobie nawet na uwagi dotyczące wyglądu Marka i zasobności jego portfela, ale wtedy wcale się tym nie przejmowałam.
Córka była na mnie wściekła
Na drugi dzień zadzwoniła do mnie Justyna.
– Mamo, musimy porozmawiać – brzmiało to bardzo poważnie.
– Kochanie, czy coś się stało? – od razu się zaniepokoiłam.
– Właściwie to tak – odparła stanowczo córka. – Niedługo u ciebie będę.
Miałam nadzieję, że przyjedzie z Markiem, lecz pojawiła się sama. Nie była w dobrym nastroju. Z miejsca przeszła do rzeczy, bez owijania w bawełnę.
– Co ty odwalasz? Uwodzisz mojego męża? Chyba do reszty oszalałaś.
– Kochanie – byłam zaskoczona – co ty wygadujesz?
– Daj spokój, przecież widać, jak się do niego migdalisz. Mówił o paru akcjach.
– A może ja też mu się podobam? – wypaliłam jak idiotka, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
– Daj spokój – Justyna wymownie puknęła się w czoło. – Głupio mu było zwrócić uwagę własnej teściowej, ale wczoraj przegięłaś.
– Przecież do niczego nie doszło – usiłowałam się bronić, ale z marnym skutkiem.
– Zapewniam cię, że by nie doszło. Dla odmiany zajmij się może swoim małżeństwem, zamiast wtrącać nosa w nie swoje sprawy.
Czułam się jak skończona kretynka. W jednej sekundzie dotarło do mnie, że pociąg do atrakcyjnego zięcia przełożyłam ponad szczęście i dobro córki, mając za nic jej uczucia. Kilka dni później przeprosiłam ją.
Od tamtej chwili minęły trzy miesiące. Justyna nie chce ze mną rozmawiać, chociaż niejednokrotnie prosiłam ją o wybaczenie. Jej zdaniem jestem żałosną desperatką, która ma nierówno pod sufitem. Nie potrafię opisać, jak strasznie wstyd mi za moje zachowanie – oby córka to zrozumiała.
Maria, 54 lata
Czytaj także: „Kurier bywa w naszym domu częściej niż mąż. Sąsiedzi plotkują, że mam romans, ale prawda jest inna”
„Przez remont domu po babci skrzywdziłam siostrę. Mogła nie wysyłać mi swojego męża do pomocy”
„W sanatorium chciałem pobrykać z inną kobietą, ale to był błąd. Nie sądziłem, że szybko zatęsknię za zrzędzącą żoną”