Paweł spojrzał na rachunki, które leżały na stole. Od kilku tygodni widziałam ten sam obraz: frustrację i zmęczenie. Nasza codzienność była pełna napięć, rozmowy sprowadzały się do tego, jak przeżyć do pierwszego. Od lat żyliśmy w takim rytmie, ale ja znalazłam sposób, by choć na chwilę poczuć się bezpiecznie.
Ciągle brakowało kasy
Oszczędności. Moje małe ubezpieczenie na życie. Konto, o którym nikt nie wiedział. Nie przypuszczałam, że ten sekret stanie się początkiem czegoś, co rozbije naszą rodzinę na kawałki.
Któregoś dnia syn zażądał opłacenia mu drogiego wyjazdu na ferie.
– Mamo, wszyscy jadą! – Tomek wbiegł do kuchni. – To jedyna okazja, żeby zobaczyć Alpy, a nie tylko Gorce!
Westchnęłam. Tomek czasem wydawał mi się kompletnie oderwany od rzeczywistości. Wycieczka za tysiąc złotych? W sytuacji, w której ledwo wiązaliśmy koniec z końcem?
– Mówiłam ci już – odłożyłam łyżkę na bok. – Nie stać nas.
Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Nie stać nas, czy po prostu nie chce ci się wydać tych pieniędzy? – spytał z nutą gniewu w głosie.
– Synku, zrozum, to za drogie – powtórzyłam, tym razem ostrzejszym tonem. – Myślisz, że nie chciałabym, żebyś pojechał? Ale są rzeczy ważniejsze niż wycieczki.
Zacisnął usta. W jego oczach pojawiły się łzy, których starał się nie pokazać.
– Ty po prostu nie chcesz mi pomóc – wyszeptał, odwracając się na pięcie. – I pewnie nawet nie wiesz, co to znaczy coś dla kogoś zrobić.
Nakrył mnie
Byłam pewna, że postępuję słusznie. Tomek nie wiedział, ile wysiłku kosztowało mnie odkładanie każdej złotówki. Te pieniądze miały nas zabezpieczyć – w razie choroby, jakiegoś kryzysu. Czy wycieczka naprawdę była tego warta?
W sobotę byłam zajęta porządkowaniem kuchni. Tomek siedział w swoim pokoju, cisza była podejrzana, ale postanowiłam dać mu przestrzeń. Weszłam do pokoju, żeby sprawdzić, czy odrobił zadania, ale zamiast tego zastałam go z moim telefonem w ręku.
– Tomek, co ty robisz? – spytałam, zaskoczona i zła jednocześnie.
Podskoczył i nerwowo odłożył telefon na biurko.
– Nic! Po prostu sprawdzałem pogodę – odpowiedział szybko.
– Nie zaglądaj mi w telefon bez pozwolenia! – rzuciłam ostro.
Tomek podniósł na mnie wzrok, ale tym razem jego spojrzenie nie było pełne skruchy. Wręcz przeciwnie – widziałam w nim coś na kształt triumfu.
– Dlaczego nie powiedziałaś, że masz oszczędności? – zapytał z wyrzutem.
Zamarłam. Moje serce zaczęło bić jak szalone.
– Co ty wygadujesz? – próbowałam się wykręcić, udając spokój.
– Nie udawaj, mamo. Wiem o twoim koncie – przerwał mi, wyciągając z kieszeni kawałek papieru. – Tu jest saldo. Trzydzieści tysięcy złotych. Trzymałaś to wszystko w tajemnicy, a mi mówisz, że nie mamy na wycieczkę?
Miał pretensje
Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.
– To są pieniądze na czarną godzinę – powiedziałam drżącym głosem. – Nie rozumiesz, ile wyrzeczeń mnie kosztowało ich zgromadzenie. Nie mogę ich tak po prostu wydać.
Tomek patrzył na mnie ze złością.
– Czarna godzina? Wiesz, jak się czułem, kiedy odmówiłaś mi wycieczki?!
– Synku, to nie tak… – zaczęłam, ale Tomek podniósł dłoń, żeby mnie uciszyć.
– Powiem o tym tacie.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, wybiegł z pokoju, zostawiając mnie z poczuciem, że cała moja ostrożność właśnie obróciła się w ruinę.
Paweł wrócił do domu kilka godzin później. Po jego minie wiedziałam, że Tomek zdążył już powiedzieć mu wszystko.
– Odpowiedz mi, czy to prawda! – W jego głosie zabrzmiała furia, której nie słyszałam od lat.
Zacisnęłam dłonie na brzegu stołu. Nie miałam wyboru.
– Tak – przyznałam cicho.
– Tak?! – Uniósł brwi w niedowierzaniu. – Więc przez cały ten czas, kiedy my walczyliśmy, żeby opłacić rachunki, kiedy odmawialiśmy sobie wszystkiego, ty odkładałaś sobie pieniądze na boku?!
– Oszczędzałam, bo musiałam. Nie wiesz, jak bardzo bałam się, że coś się stanie i nie będziemy mieli niczego, co mogłoby nas zabezpieczyć!
Obwiniali mnie
Paweł patrzył na mnie, a jego twarz była kamienna.
– Trzydzieści tysięcy – powiedział powoli. – Siedemdziesiąt tysięcy złotych, Ewa. Przez ile lat to ukrywałaś?
Milczałam, bo nie miałam na to odpowiedzi.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał, ale tym razem jego głos brzmiał cicho, jakby zmęczony.
– Bo wiedziałam, że nigdy byś tego nie zrozumiał – odpowiedziałam, z trudem panując nad łzami. – Ty zawsze patrzysz na to, co jest tu i teraz, a ja musiałam myśleć o przyszłości.
– Przyszłości?! – Wybuchnął. – Jakiej przyszłości, skoro twoje tajemnice rozwalają naszą rodzinę już teraz?!
W tym momencie w drzwiach pojawił się Tomek. Stał, patrząc na nas z napięciem.
– Tata ma rację – powiedział cicho, ale stanowczo. – Nie możesz mówić, że nas kochasz, skoro wolisz pieniądze od nas.
Paweł podniósł się od stołu i rzucił mi zimne spojrzenie.
– Porozmawiamy później – powiedział, po czym wyszedł, zamykając drzwi tak delikatnie, że ten gest wydawał się bardziej złowieszczy niż trzask.
Nie ufali mi już
Następnego dnia Paweł wrócił z pracy później niż zwykle. Zjedliśmy kolację w ciszy, a Tomek po kilku kęsach zamknął się w swoim pokoju. Czułam w powietrzu napięcie, które narastało z każdą minutą.
– Musimy ustalić, co dalej – powiedział mój mąż. – Bo dla mnie ta sytuacja jest nie do zaakceptowania.
– Czy możesz przestać traktować mnie jak złodziejkę? – W moim głosie pojawiła się nuta desperacji. – Nie zrobiłam tego, żeby cię zranić. Robiłam to, żebyśmy wszyscy mieli zabezpieczenie.
– Zabezpieczenie?! – rzucił z ironią. – Kiedy my ledwo dawaliśmy radę płacić za gaz i prąd? Kiedy Tomek musiał rezygnować z rzeczy, które inni mają na wyciągnięcie ręki? Jakim cudem uważasz, że to było w porządku?!
– Bo ty każdą złotówkę wydawałeś na bieżące potrzeby, a ja chciałam mieć pewność, że gdy coś się stanie, nie zostaniemy z niczym!
Paweł zacisnął pięści i spojrzał na mnie z wyraźną wściekłością.
– I dlatego postanowiłaś chować te pieniądze? Jakbyśmy nie mieli prawa do decyzji, co z nimi zrobić?
– Przestań – przerwałam mu. – To nie była decyzja przeciwko tobie. Chciałam tylko nas ochronić.
– Ochronić? – wybuchł. – Nie ochraniasz rodziny kłamstwami! Rozwalasz ją nimi!
Zostałam z tym sama
Chciałam coś powiedzieć, ale w tej chwili usłyszeliśmy skrzypnięcie drzwi. Tomek stał w progu, jego twarz była czerwona ze złości.
– Możecie przestać?! – Krzyknął. – Może zamiast się kłócić, zaczniecie się zachowywać jak rodzina?
Paweł spojrzał na niego, a potem znów na mnie.
– Widzisz, do czego doprowadziły twoje sekrety? Nawet Tomek musi to oglądać.
– To nie ja tu krzyczę – odparłam.
Paweł pokręcił głową, jakby chciał strząsnąć z siebie gniew.
– Wiesz co? Nie wiem, czy chcę jeszcze tak żyć – powiedział cicho, ale z naciskiem. – Jeśli nie potrafimy być wobec siebie uczciwi, to nie wiem, jaki to ma sens.
Zostałam sama. Mój świat, który miał być zabezpieczony, rozsypywał się na kawałki. Paweł nie wrócił tamtej nocy. Ani kolejnej. Z każdą godziną stawało się jasne, że ta cisza będzie trwała dłużej.
Tomek zamknął się w sobie. Nie rozmawiał ze mną, wychodził do szkoły bez słowa, wracał równie milczący. Próbowałam zagadywać, nawiązać choć nić kontaktu, ale za każdym razem natrafiałam na mur.
– Tomek, moglibyśmy… – zaczęłam jednego wieczoru, ale spojrzał na mnie z takim chłodem, że zamilkłam.
– Nie ma o czym gadać – rzucił krótko i zamknął się w swoim pokoju.
Czułam, że straciłam jego zaufanie. Z dnia na dzień moja rola jako matki została zredukowana do karmienia, prania i przygotowywania jedzenia. Ale nie mogłam się poddać. Nie teraz.
To był koniec
– Musimy to zakończyć – powiedział Paweł dwa tygodnie później. – Nie potrafię już ci ufać – powiedział spokojnie. – Nie po tym, co się wydarzyło. Przez te wszystkie lata myślałem, że jesteśmy w tym razem, a ty przez cały czas działałaś za moimi plecami.
– A Tomek? – Spytałam cicho. – Co z nim?
– Będę dla niego ojcem, jak zawsze – powiedział twardo. – Ale między nami nie widzę szans.
Kilka miesięcy później rozwód stał się faktem. Paweł wyprowadził się do wynajętego mieszkania, a Tomek częściej bywał u niego niż w naszym domu.
– Nie winię cię – powiedział mi pewnego razu, kiedy odbierałam go po weekendzie u Pawła.
– Za co? – spytałam, choć doskonale wiedziałam, o co mu chodzi.
– Za rozwód. Ale winię cię za to, że nie byłaś szczera – odparł.
Jego słowa zabolały bardziej niż jakiekolwiek oskarżenie, które mogłabym usłyszeć od Pawła.
W tamtym momencie wiedziałam już, że straciłam nie tylko małżeństwo, ale i więź z synem, którą budowałam przez czternaście lat.
Ewa, 42 lata
Czytaj także:
„Skończyłam 43 lata i zaszłam w ciążę. Bardzo się cieszyłam, ale moja pobożna teściowa prawie wysłała mnie do piekła”
„Moją żonę wygrałem w zakładzie z kolegami. Czasami zamiast wielkiego uczucia potrzeba zwykłego szczęścia i sprytu”
„Mąż na emeryturze został pajacem w internecie. Wszyscy widzą, jak jem szlam z jarmużu, a on liczy złotówki”