„Moją żonę wygrałem w zakładzie z kolegami. Czasami zamiast wielkiego uczucia potrzeba zwykłego szczęścia i sprytu”

facet fot. iStock by Getty Images, AaronAmat
„Muszę być przy Oldze, gdy jej wybranek ją zostawi. Byłem przekonany, że tak się stanie. Dlatego na kolejną imprezę przyprowadziłem ze sobą koleżankę, która jest modelką. Wyglądała oszałamiająco”.
/ 12.01.2025 22:00
facet fot. iStock by Getty Images, AaronAmat

W dłoniach trzymałem niewielką wiązankę kupioną tuż przed wejściem na cmentarz. Siatkę wypełniały natomiast znicze. Od razu zwróciłem uwagę, że grób jest zadbany – ktoś dokładnie posprzątał zarówno płytę, jak i otaczającą ją trawę. Na nagrobku dostrzegłem dogasający znicz. Mogłem wywnioskować, że ktoś pojawił się tutaj poprzedniego dnia. Położyłem swoją wiązankę koło przygasającego światełka.

Oszukiwałem siebie

Minęło już wiele lat, odkąd straciłem żonę, ale nasze życie wciąż wydaje się tak świeże w pamięci, jakby to było wczoraj. Nie potrafię dokładnie określić, kiedy się poznaliśmy. Pod koniec wspólnego życia nienawidziłem jednak swojej żony. Dopiero stojąc przy grobie Olgi, zdałem sobie sprawę, że nie mogę dłużej unikać konfrontacji z rzeczywistością.

Zastanawiam się czasem, czy moje uczucia do niej były autentyczne. Z perspektywy lat widzę, że mam sporą umiejętność oszukiwania samego siebie. Zastanawiam się, czy dokładnie to samo działo się z moimi uczuciami do żony. Z tym szalonym, obsesyjnym zakochaniem, podczas którego wmówiłem sobie, że to musi być ta wyjątkowa miłość.

Wiosną 1978 roku razem z ekipą okupowaliśmy jeden z ogródków restauracyjnych. Siedzieliśmy, gadając o pierdołach. Czuliśmy się wtedy jak królowie świata. W pewnym momencie któryś z kumpli zauważył znajomą studentkę z młodszego rocznika. Było w niej coś szczególnego. Nagle poczułem szturchnięcie w bok.

– Ej, powiedz, jak ci się podoba? – spytał kolega.

To był zakład

Akurat wtedy kompletnie odpłynąłem myślami. Zastanawiałem się, czy kasa od ojca pozwoli mi sfinansować wakacyjną podróż z moją obecną dziewczyną. Byliśmy parą zaledwie od dwóch miesięcy. 

– Słuchaj – kumpel solidnie szturchnął mnie w bok. – Pytam, czy nie chciałbyś mieć takiej dziewczyny?

Zbagatelizowałem jego pytanie gestem.

– Po co w ogóle oglądać się za dziewczynami? – Rzuciłem. – Jak któraś wpadnie mi w oko, po prostu do niej uderzam.

– Myślisz, że jesteś takim uwodzicielem? – Prychnął kolega.

– Nie wiesz, na co mnie stać – odparłem bez wahania.

–  No to bierz się za nią. Dam ci trochę czasu. Powiedzmy… sześć miesięcy.

Zauważyłem kpiący wyraz twarzy kolegi. Wszyscy siedzący dookoła wbijali we mnie wzrok, wyczekując, co odpowiem. Rozsądek podpowiadał, żeby odmówić. Tym bardziej że ona kompletnie nie trafiała w moje gusta. Niestety, jako szczeniak nie mogłem znieść, że ktoś podważa moją męskość.

Chciałem wygrać

– Wchodzę w to!

– O co się zakładamy?

– Jeśli uda mi się pójść z nią do łóżka, fundujesz chłopakom pięćdziesiąt browarów. Jak mi nie wypali, wyłożę kasę na setkę – rzuciłem od niechcenia.

Dziewczyna zwróciła uwagę na zachowanie moich kolegów i wtedy nasze oczy się spotkały. Puściłem do niej oczko, ale udała, że tego nie widzi.

Nigdy bym nie pomyślał, że będzie tak trudno ją zdobyć. W końcu wyglądałem całkiem nieźle, nie brakowało mi inteligencji, dotychczas żadna dziewczyna nie potrafiła mi się oprzeć. Wydawało mi się, że kilka dni wystarczy, by zawrócić jej w głowie. Wszystko się jednak skomplikowało, gdy na horyzoncie pojawił się Sławek, krzyżując moje plany.

Wydawało mi się, że nie mam żadnych szans w starciu z kimś, kto tak łatwo szasta kasą. Kolejne tygodnie mijały, a ja wciąż nie widziałem sposobu, żeby odciągnąć od niego Olgę. W końcu postanowiłem popytać ludzi na uczelni, kim właściwie jest ten Sławek. Najwięcej dowiedziałem się od jego byłych dziewczyn – był dwa lata starszy ode mnie i żadnej z nich nie traktował poważnie.

Był podrywaczem

– Myślałam, że coś do mnie czuje – szlochała jedna, która zdecydowała się podzielić swoją historią. – A wiesz, co powiedział mi na koniec? Że podrywanie dziewczyn ma we krwi! Oddałabym wszystko, żeby zobaczyć, jak w końcu płaci za swoje okropne postępowanie – powiedziała ze złością.

Kiedy wysłuchałem jej historii, wpadłem na pomysł. Muszę być przy Oldze, gdy jej wybranek ją zostawi. Byłem przekonany, że tak się stanie. Dlatego na kolejną imprezę przyprowadziłem ze sobą koleżankę, która jest modelką. Wyglądała oszałamiająco. Fakt, musiałem jej zapłacić. Ale zdecydowanie się opłaciło.

Gdy tylko Sławek ją zobaczył, totalnie oszalał. Czułem się winny jej cierpienia, ale strasznie mi zależało, by ten zakład wygrać. Kiedy dotarło do mnie, że będę powtarzał rok, od razu zacząłem kombinować, jak dostać się do grupy, w której była Olga. Moja determinacja przyniosła efekty. Byłem obok, gdy ten Sławek rzucił ją dla modelki, którą sam podstawiłem.

Wygrałem zakład

Nie było go w miejscu, gdzie zawsze na nią czekał. Zaproponowałem więc, że ją odprowadzę. Spojrzała na mnie z góry, jakbym był jakimś wybrakowanym towarem. Ale po sekundzie zauważyłem, jak w jej wzroku pojawia się chęć odegrania się. To była dokładnie ta reakcja, na którą liczyłem.

Oczywiście udało mi się wygrać ten zakład, i to na tydzień przed końcem terminu. Kilka tygodni później zakończyła nasz związek i wróciła do Sławka. Na początku próbowałem o tym zapomnieć i ruszyć dalej. Ale coś we mnie pękło – męska duma nie pozwalała znieść tego odrzucenia.

Zdecydowałem, że muszę ją odzyskać. Historia ze Sławkiem trwała równe dwa miesiące. Tym razem nie musiałem nawet nic robić – sam stracił nią zainteresowanie.

Jakiś czas później znów związałem się z Olgą, która zgodziła się zostać moją żoną. Głównym powodem jej decyzji była chęć zemsty na Sławku – pragnęła pokazać mu, co stracił. Sprawa była jednak nieco bardziej skomplikowana, bo Olga spodziewała się już wtedy dziecka.

Zastanawiam się, czy właśnie wtedy próbowałem wmówić sobie, że to uczucie. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że widziała we mnie tylko gwaranta bezpiecznej przyszłości dla siebie i swojego dziecka.

Było nam wygodnie

Nocne harce w sypialni, a w ciągu dnia przesadnie słodkie słowa, którym towarzyszyło puste spojrzenie lub szyderczy grymas – wszystko było jasne. Ten układ po prostu odpowiadał nam obojgu.

Może jednak coś między nami było. Kochaliśmy się tak, jak potrafiliśmy, bo lepiej nie umieliśmy. Byliśmy razem blisko trzy dekady. Mamy wspólne dziecko. Codziennie się do siebie uśmiechaliśmy i graliśmy rolę szczęśliwej pary.

Przez długi czas kompletnie nie rozumiałem, co ludzie mają na myśli, mówiąc o miłości. Nie wiedziałem, jak to jest czuć takie prawdziwe, głębokie uczucie. Nigdy nie doświadczyłem tego specyficznego stanu, gdy brak drugiej osoby fizycznie wykręca wnętrzności, a pragnienie spotkania jest nie do zniesienia.

Ta część mojego życia dobiegła końca. Olga odeszła, a ja zostałem z mnóstwem pytań, które nadal krążą mi po głowie. Ale teraz to już nie ma znaczenia – nareszcie czuję, że spadł mi kamień z serca. Tęsknię za nią, to prawda, ale przynajmniej nie muszę już oszukiwać samego siebie.

Mirosław, 65 lat

Czytaj także:
„Mąż był w wiecznej delegacji, a syna pomagał mi wychowywać szwagier. Nikt nie wierzył, że nie mamy romansu”
„Brat odstraszał wszystkich moich chłopaków. Bałam się, że zostanę starą panną przez jego chore gierki”
„Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu i ja to potwierdzam na 100%. Mam ochotę podrzeć wszystkie fotografie”

Redakcja poleca

REKLAMA