Gdy zakończyłam związek z Patrykiem, moi bliscy poczuli się niezwykle rozczarowani. Niespodziewanie wyszło na jaw, że moja mama i babcia niemalże organizowały już nam ślub!
– Tak cudowny facet, a ty pozwoliłaś mu odejść! – biadoliła babcia.
– Wielka szkoda, szczerze wierzyłam, że będziecie razem – mama ze smutkiem pokiwała głową.
Robił karierę w dużej firmie
Nie da się ukryć, że podjęłam decyzję o rozstaniu z facetem, który owszem, był uroczy, robił karierę w dużej firmie i wszystko wskazywało na to, że czeka go wspaniałe życie, ale zupełnie nie potrafił pojąć, czego tak naprawdę mi trzeba. Myślał, że moje przygnębienie i rozterki może zawsze załagodzić, kupując mi kolejną drogą rzecz.
Kiedy zakończyłam związek z kierownikiem działu handlowego, moje życie stało się może mniej wystawne, ale za to poczułam pewną ulgę. Wreszcie mogłam przestać kreować się na osobę, u której wszystko gra, ciągle dbać o linię, wędkować i ćwiczyć jogę na obozach dla wegan, a także chwalić się naszym cudownym życiem na portalach społecznościowych typu Facebook czy Instagram.
Moje życie z Patrykiem wyglądało właśnie w ten sposób – nawet jeśli przed wyjściem do znajomych dochodziło między nami do potwornej awantury, to na spotkaniu oboje udawaliśmy zadowoloną parę, która odniosła sukces i ma świetną relację. Identycznie było, gdy pojawiliśmy się u mojej babci i mamy, które razem mieszkały i w zasadzie całkowicie angażowały się w moje sprawy.
Mama była zadowolona, że miałam więcej szczęścia od niej.
– Facet powinien być ostoją. Oparciem dla swojej kobiety – wyjaśniała mi mama. – Mój tata taki właśnie był. Każdy z nas miał pewność, że przy nim nic złego nam się nie stanie, nieważne, w jakiej bylibyśmy sytuacji. Mąż i ojciec to ważna funkcja, chłop musi sprostać takiemu zadaniu. Twój tata niestety nie podołał tej roli...
Cóż, nie da się ukryć, że mój tata był naprawdę troskliwym i opiekuńczym rodzicem, ale to mama musiała trzymać rękę na pulsie w ich związku. Harowała jak wół na dwóch posadach, podczas gdy ojciec szukał angażu jako muzykant, ona opłacała wszystkie rachunki i fundowała nam wakacje na obozie, kiedy tata przepadał na długie dni, bo koncertował z kapelą w całej Polsce.
Znacznie różnił się od ojca
Gdy wyrzucili go z zespołu, dorabiał sobie, przygrywając gościom w restauracjach i na różnych eventach. Kasa z tego była kiepska, dlatego starzy w końcu zdecydowali pozbyć się mieszkania. Razem z matką i bratem wylądowaliśmy u babci, a ojciec wynajął dla siebie pokój gdzieś na obrzeżach miasta, bo tak wychodziło najtaniej.
Formalnie rzecz biorąc, rodzice nigdy nie wzięli rozwodu, ale w praktyce ich związek już wtedy dobiegł końca. Mój wybór partnera był zatem podyktowany rozumem, nie emocjami.
Marzyłam o tym, by mieć przy sobie faceta, który będzie dla mnie opoką. Kogoś na wzór mojego dziadka. Obydwoje dobrze zarabialiśmy, więc nie trapiliśmy się tym, co przyniesie jutro. W pięć miesięcy od zerwania z Patrykiem los postawił na mojej drodze Arkadiusza. Już przy drugim spotkaniu jasno określiłam swoje oczekiwania wobec mężczyzny. Nie chodziło mi nawet o to, żeby przynosił do domu worki z forsą, ale o to, by był zaradny, odpowiedzialny i bym mogła na nim polegać.
Arek był zatrudniony w banku, a ja najwyraźniej przepadam za facetami w eleganckich marynarkach. Zarabiał niezłe pieniądze i podchodził do życia z powagą. Ale co najistotniejsze, akceptował mnie w stu procentach taką, jaka jestem. Nie oczekiwał, abym była kimś innym, pozwalał mi pozostać sobą i czułam, że odnalazłam życiowego partnera. To on marzył o ślubie, ja niekoniecznie wyobrażałam sobie siebie w białej sukni ślubnej. Ale byłam szczęśliwa, że mamy podobną wizję przyszłości. Mieszkanie na kredyt, ślub w urzędzie stanu cywilnego, potomstwo – to były nasze wspólne plany.
Na początek wzięliśmy kredyt. Arek miał świetną sytuację finansową, dzięki czemu udało nam się nabyć przestronne, trzypokojowe mieszkanie w samym sercu miasta. Koszty rat dzieliliśmy sprawiedliwie na pół, bo ja również przynosiłam do domu niezłe pieniądze, pracując jako specjalista od zarządzania danymi. Moja mama i babcia po raz kolejny zaczęły snuć wizje mojego przyszłego ślubu i małżeństwa.
Nagle został zwolniony
Dwa banki postanowiły się połączyć, przez co musieli zredukować etaty. Niestety, Arka też to spotkało i wylądował na bezrobociu.
– Nie martw się, kochanie, jesteś świetny w tym, co robisz. Na pewno niedługo znajdziesz nową posadę – starałam się podnieść go na duchu, widząc, jak bardzo to przeżywa.
Myślałam, że Arek bez problemu zmieni pracę i zatrudni się w innym banku. Kompletnie nie spodziewałam się, że będzie miał kłopoty z jej znalezieniem. Wysyłał CV, ale nikt się do niego nie odzywał. Ciągle przesiadywał w mieszkaniu, a kiedy dzwoniłam do niego przed lunchem z biura, odbierał zaspany. Powoli traciłam cierpliwość do jego przedłużającego się bezrobocia.
– Wybacz... – ciągle powtarzał te same słowa. – Daję z siebie wszystko, ale... – w połowie urywał zdanie, zapominając je skończyć.
Musiałam spłacać niemałe raty kredytu, opłacać mieszkanie i zapewniać byt nam obojgu. Kiedy wyznałam to babci, niesamowicie się zbulwersowała.
– Jak to w ogóle wygląda, żebyś ty łożyła na dorosłego faceta?! On nie powinien się nad sobą użalać, tylko znaleźć jakąkolwiek robotę! – mówiła stanowczo. – Twój dziadek w życiu by nie dopuścił, abym ja opłacała wszystkie rachunki! Prawdziwy chłop nie pieści się ze sobą, tylko w razie potrzeby podwija rękawy i idzie tyrać choćby na budowie, byle tylko zapewnić byt rodzinie.
Moja mama podzielała tę opinię. Irytowało ją, że Arek ciągle się nad sobą rozczula, tak to określała.
– Mało tego, że jest bezrobotny, to jeszcze cię przytłacza psychicznie – prychnęła z niezadowoleniem. – Powiedz mi, córuś, co to za chłop?
Zaczynałam mieć coraz większe obawy w tej kwestii. Zastanawiałam się, czy faktycznie moim zadaniem było spłacanie kredytu i łożenie na życie nas obojga. Byłam o krok od zakończenia związku z Arkadiuszem, mimo że był mi niesamowicie bliski. Owszem, kochałam go, ale marzyłam o kimś, kto będzie prawdziwym facetem.
Nigdy nie zapomnę jego słów
Pewnego poranka, gdy mój partner jak zwykle wylegiwał się w łóżku, a ja akurat pracowałam z domu, straciłam cierpliwość. Chwyciłam swój komputer i ruszyłam do pobliskiej kafejki. Podczas jazdy zadzwonił mój ojciec, więc szczerze mu wyznałam, że mam dość mieszkania pod jednym dachem z leniwym facetem, który nie ma pracy. Tata zaproponował, że wpadnie do mnie na małe spotkanie przy kawie.
Tatuś od zawsze widział we mnie swoją małą księżniczkę. Dlatego miałam nadzieję, że gdy będę się skarżyć na zachowanie Arka, stanie po mojej stronie i przyzna mi rację, że powinnam być z kimś bardziej wartościowym. Bardzo mnie zaskoczyło, gdy po moim długim narzekaniu zapytał wprost:
– Myślisz, że on cię kocha?
Przytaknęłam, a tata chwycił mnie za dłoń i powiedział mi coś, czego nigdy nie zapomnę:
– Twierdzisz, że go kochasz. Uważasz, że on cię kocha. Czemu zatem nie dostrzeżesz w nim osoby, która przejściowo straciła panowanie nad swoim życiem i potrzebuje twojego wsparcia? Faceci nie są wykuci z kamienia, skarbie. Nam również zdarza się odczuwać lęk, niepokój, wstyd czy wyrzuty sumienia, gdy nie sprostamy wymaganiom naszych partnerek.
Słuchaj, to przypomina mi objawy depresji. Arek nie umiał poradzić sobie z emocjami po zwolnieniu z pracy i utracie statusu. Takie rzeczy się zdarzają, ale można go wesprzeć. I kto inny mógłby się nim zająć, jak nie jego partnerka? Wspominasz, że oczekujesz od niego oparcia, ale moim zdaniem w dojrzałej relacji liczy się wzajemne wsparcie. Tak właśnie powinno być – pomagacie sobie nawzajem.
Byłam poruszona naszą rozmową
Ojciec wspomniał, że również zmagał się z depresją, ale trzy dekady wstecz nikt jej nie diagnozował, a faceci nie przyznawali się do tego, że nie dają sobie rady. Mówił o poczuciu osamotnienia w związku małżeńskim i o tym, że zawsze wydawało mu się, że nie dorasta do oczekiwań mojej mamy. Nadal ją kochał, ale zdawał sobie sprawę, że nie potrafi dać jej szczęścia, więc pozwolił jej odejść.
Wróciłam do domu poruszona tą rozmową. Popatrzyłam na Arka i dostrzegłam faceta przygniecionego przegraną, zawstydzonego brakiem zaradności, obawiającego się odtrącenia przez ukochaną osobę.
– Skarbie… – zbliżyłam się do niego.
Następnie odbyliśmy szczerą rozmowę na temat jego emocji i tego, jak bardzo jest mu trudno. Dyskutowaliśmy o psychoterapii oraz o tym, że ja będę nas utrzymywać do momentu, aż on znajdzie zatrudnienie odpowiadające jego kwalifikacjom i potencjałowi. Powiedziałam mu, że to żaden kłopot, bo od tego właśnie ma się kochającą partnerkę. A moja miłość do niego jest przecież ogromna.
Po kilku tygodniach mój ukochany otrzymał posadę w jednym z funduszy inwestycyjnych. Ponownie odnosi sukcesy zawodowe. Rezygnujemy ze ślubu cywilnego na rzecz ceremonii kościelnej, aby w pełni celebrować nasze uczucie. Teraz już wiem, że ta miłość jest trwała i autentyczna.
Nasza relacja jest wyjątkowa i wzajemna. Mogę polegać na Arku, ale on też może na mnie liczyć. Mam pewność, że niezależnie od okoliczności będziemy się wspierać i trwać u swego boku. Arek to facet z krwi i kości, a ja kobieta z prawdziwego zdarzenia, ale najważniejsze jest to, że jesteśmy autentyczni – mamy swoje wzloty i upadki, słabości i chwile, kiedy potrzebujemy troski ukochanej osoby. To jest właśnie szczere i naturalne. I to teraz tak bardzo doceniam.
Aleksandra, 29 lat
Czytaj także:
„Gorąca noc z kolegą z pracy skończyła się zimnym prysznicem. Myślał, że ma mnie w garści, ale byłam sprytniejsza”
„Żona wymyślała setki powodów, żeby nie iść ze mną do łóżka. Sama jest sobie winna, że wpadła mi w oko inna kobieta”
„Mąż wyjechał zagranicę szukać funtów i przy okazji znalazł nową rodzinę. Z dziećmi i długami mam sobie radzić sama”