„Odkąd mąż przeszedł na emeryturę, tylko mi przeszkadza. Stał się stetryczałym dziadkiem i nie wie, co ma ze sobą zrobić”

Mąż stetryczał po emeryturze fot. Adobe Stock, rh2010
„Jutro wtorek, rano chodzę zawsze do biblioteki, w środę na gimnastykę do Domu Kultury, w czwartki robię zakupy na cały tydzień, w piątek planowałam jechać na basen z Aśką… Mam teraz ze wszystkiego zrezygnować, żeby niańczyć ponad 60-letniego chłopa?!”.
/ 29.06.2022 16:15
Mąż stetryczał po emeryturze fot. Adobe Stock, rh2010

Ja zdążyłam się już przyzwyczaić do życia emerytki, ale mojemu mężowi chyba jednak nie przyjdzie to z taką łatwością. Nudzi się w domu jak dziecko! Czując przez sen, że Wiesiek wychodzi z łóżka, wykorzystałam okazję, żeby owinąć się całą kołdrą. Zasnęłam błogo, aż tu nagle jak mnie ktoś nie szarpnie za ramię…

Lilianka! Co ja mam robić? Lila, no obudź się! – prosił mój mąż.

Usiadłam i otworzyłam oczy. Wiesiek siedział na skraju łóżka w swoim wełnianym płaszczu, na wełnianej tkaninie skrzyły się jeszcze gwiazdki śniegu.

Gapił się na mnie z jakąś dziwną, zagubioną miną

– Co jest? – spytałam zaniepokojona.

– Przecież ja jestem na emeryturze – bąknął Wiesiek.– Nie muszę dziś iść do pracy. Dopiero koło garażu się zorientowałem, wiesz?

Jezu, myślałam, że rura pękła albo gaz się ulatnia – zwaliłam się z powrotem na poduszkę. – Rozbierz się, człowieku, i śpij, okej? Przecież całe życie sobie to obiecywałeś.

Co za wariat! Polazł do roboty, chociaż już nie musi tego robić! Obudziłam się znów koło 9, jak zwykle. Wiesiek leżał obok, pochrapując, najwyraźniej posłuchał mojej rady. Zaparzyłam sobie kawę w kuchni, wsypałam Benkowi psich chrupek do miski, bo już kręcił się niespokojnie, popatrując w stronę drzwi wyjściowych.

– Zjedz coś najpierw – poradziłam mu i pies grzecznie potruchtał do żarcia.

Wyjrzałam przez okno, na dworze sypał śnieg, przykrywając wszystko białą pierzynką… Swoją drogą, ciekawe, co teraz będzie. Chłop w domu, może w końcu doczekam się naprawienia kontaktów, bo większość wisi już na jednej nitce. Wyszliśmy na dwór z Beniem, zachwycony był, ja trochę mniej, bo jednak zimno aż szczypało w policzki.

Kiedy wróciłam, Wiesiek już się krzątał

Minę miał nietęgą i w ogóle jakoś tak plątał się pod nogami. Już mnie zaczynał denerwować. Chciałam ogarnąć kuchnię, zaczął robić śniadanie; poszłam z odkurzaczem do sypialni – włączył telewizor. Cholery można dostać z tym chłopem!

– Lilianka… – rzucił wreszcie. – Jak ty poszłaś na emeryturę, to co?

– A bo ja pamiętam? To już z 5 lat minęło! Chyba akurat urodziła się Marcysia i zajmowałam się wnuczką. W każdym razie nie przypominałam sobie, żebym łaziła jak potłuczony pies. Korzystałam z wolności – zbyłam go.

– Ale jak?

Mam mu zorganizować zajęcia? O to chodzi? Wzięłam chłopa za rękę i pokazałam mu gniazdka do naprawy, potem odpływ z pralki, który się zepsuł jakiś czas temu, pokazałam brudne tapety w sypialni. No, jak na mój gust, roboty było tyle, że wystarczy mu do lata!  Usiadł w kuchni i zapisywał wszystko w punktach w notesie. Planował, jakby szykował desant na Normandię! Wreszcie zabrał się za dokręcanie gniazdek. Wsadzałam właśnie kurczaka do piekarnika, gdy wysiadły korki.

– Wiesiek! Żyjesz? – rzuciłam brytfankę i pognałam do przedpokoju.

– Żyję, żyję… Zapomniałem cię uprzedzić – wyłączam prąd.

Oj, dużo lepiej mi było bez Wieśka, tylko przeszkadza!

W dodatku Benek już zdążył dobrać się do kurczaka! Przegoniłam psisko ścierką i zaczęłam przekładać mięso na patelnię.

– Szlag by nagły trafił! – usłyszałam ryk męża z przedpokoju. – Przecież to wszystko się w rękach rozsypuje!

Ale Amerykę odkrył…

– Lila!

– Nie mam czasu – odkrzyknęłam.

Robiłam swoje i starałam się odizolować od wrzasków Wieśka.

Nic się nie da zrobić – przyczłapał wreszcie do kuchni. – Lepiej nie używaj tych gniazdek, dopóki nie kupię nowych puszek. Teraz może zrobię ten odpływ…

– Zaraz obiad – powstrzymałam go.

W sumie ciekawe takie obserwacje. Zjedliśmy obiad i Wiesiek nawet nie spojrzał na notes, tylko jak co dnia o tej porze wyciągnął się przed telewizorem. Cóż, dotarliśmy do momentu, w którym mógł już spokojnie popaść w rutynę. I najwyższy czas, bo przecież nie mogę go pilnować jak dziecka!

– Gdzie idziesz? – ocknął się, widząc, że wkładam futerko.

– Na spacer z koleżanką – wyjaśniłam. – Zawsze o tej porze chodzimy. Biorę psa.

– Z jaką koleżanką? – spytał czujnie.

Mało nie zaśmiałam mu się w nos. Czy ten stary wariat jest zazdrosny?

– Wiesiu, odpocznij sobie – poradziłam, nie dodając, że pewnie musi być wykończony po obróceniu domu w perzynę. – Idę z Aśką, znasz ją. To ta, co ma spaniela.

– Taka wypindrzona blondyna?

„Wypindrzona czy nie, ale przynajmniej mam koleżankę” – miałam mu odpowiedzieć, odpuściłam jednak.

Dziś pierwszy dzień na emeryturze, daruję mu

Byle tylko szybko wziął się w garść, bo dłużej z nim nie wytrzymam. Czy to już tak zostanie, że co rano będę musiała grać rolę majstra, który szykuje mu front robót?

– Cholera, Benek! – fuknęłam na psa, gdy zaplątał mi się pod nogami. – Przynajmniej ty trochę myśl! Skoro twojemu panu mózg wysiada…

Jutro wtorek, rano chodzę zawsze do biblioteki, w środę na gimnastykę do Domu Kultury, w czwartki robię zakupy na cały tydzień, w piątek planowałam jechać na basen z Aśką… Mam teraz ze wszystkiego zrezygnować, żeby niańczyć ponad 60-letniego chłopa?!

Poirytowana zaszłam po drodze do córki. Pomyślałam, że może ona mi coś doradzi...

– Mamo, tata znajduje się teraz w trudnej sytuacji – przeszedł na emeryturę i, jak sama widzisz, nie bardzo wie, czym wypełnić nadmiar wolnego czasu, która się przed nim otwiera. Możesz, rzecz jasna, zostawić go samego z tym problemem, ale czy nie lepiej poświęcić mu trochę uwagi, wesprzeć go, a tym samym zainwestować we wspólną przyszłość? – powiedziała.

Faktycznie, mężczyzna z reguły dużo bardziej realizuje się w pracy niż w domu, toteż Wieśkowi ciężej niż mnie kiedyś przywyknąć do emerytury... Może nie powinnam krytykować prób remontu w mieszkaniu, a raczej chwalić męża za pomysły i wszystko, co uda mu się zdziałać. I dlaczego właściwie nie miałby od czasu do czasu uczestniczyć w moich wyjściach? Jeszcze tyle przed nami, warto zadbać o to, aby coraz więcej was łączyło – lepiej spędzić resztę życia razem niż obok siebie...

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA