„Oddałam syna, bo nie chciałam babrać się w pieluchach. Zrobiłam mu przysługę, to dzięki mnie wyszedł na ludzi”

Dumna kobieta fot. iStock, Westend61
„Próbowałam oswoić się z myślą, że zostanę matką w tak młodym wieku, ale bezskutecznie. Odczuwałam jedynie przerażenie i wstręt do samej siebie. Nie zamierzałam marnować życia na babranie się w pieluchach”.
/ 01.09.2023 22:26
Dumna kobieta fot. iStock, Westend61

Wiadomość o ciąży spadła na mnie niczym grom z jasnego nieba. Przecież to była to niewinna impreza – jedna z wielu, na które chętnie chodziłam, będąc w szkole średniej.

Próbowałam oswoić się z myślą, że zostanę matką w tak młodym wieku, ale bezskutecznie. Odczuwałam jedynie przerażenie i wstręt do samej siebie. Nie zamierzałam marnować życia na babranie się w pieluchach.

To popołudnie odmieniło moje życie

To było popołudnie, jakich wiele. Po pracy umówiłam się z Izą, moją serdeczną przyjaciółką. Z racji na obowiązki zawodowe nie spotykałyśmy się tak często, jak byśmy sobie tego życzyły. Postanowiłyśmy wybrać się do nowo otwartej kawiarni, która pomimo krótkiego stażu zdążyła już zebrać sporo fantastycznych recenzji. Było sporo ludzi, ale na szczęście znalazł się wolny stolik – w sam raz dla nas.

– Fajnie tu jest – stwierdziła Iza, a ja jej przytaknęłam.

Rzeczywiście, miejsce było bardzo przyjemne. Wystrój w stylu glamour, który zawsze niezmiernie mi się podobał. Rozsiadłyśmy się w wygodnych fotelach i skupiły na przeglądaniu karty. Po chwili do stolika podszedł kelner, żeby przyjąć zamówienie. Od razu zwróciłam na niego uwagę. Był bardzo młody, przystojny i… No właśnie… Kogoś mi przypominał.

Te same rysy twarzy, te same oczy, nawet głos ten sam… Nie, to niemożliwe! W mojej głowie zaczęło się nagle kłębić tysiąc różnych myśli – aż dostałam wypieków na twarzy. Ręce mi się trzęsły, kiedy odkładałam kartę na blat.

– Wszystko w porządku? – zapytała zaniepokojona Iza, kątem oka zerkając na oddającego się kelnera.

– Tak – skłamałam.

– Ładniutki ten chłopaczek, co? – Iza uśmiechnęła się zadziornie. – Szkoda, że za stare dla niego jesteśmy.

– Ano szkoda – westchnęłam, starając się, aby wypadło to jak najbardziej naturalnie.

Kiedy młodzian przyniósł nam kawę, miałam okazję przyjrzeć mu się dokładniej. Serce zabiło mi szybciej. Nie mogło być mowy o pomyłce. Byłam prawie na sto procent pewna, że to mój syn. Syn, którego zostawiałam w szpitalu 20 lat temu i którego istnienie pragnęłam wymazać ze swojej pamięci.

Przed oczami miałam jego twarz

Nie potrafiłam wyrzucić z głowy myśli o kelnerze z kawiarni. Uczepiła się mnie niczym rzep psiego ogona. Cały czas miałam przed oczami twarz tego młodego mężczyzny. Przypominała mi chłopaka, w którym strasznie kochałam się w liceum i z którym przespałam się na tamtej imprezie. To on był ojcem dziecka, które porzuciłam, bo nie chciałam marnować sobie życia.

– Kochanie, wszystko w porządku? – pytał zatroskany Jacek, mój mąż.

– Tak, najdroższy, nie masz się o co martwić – odpowiadałam.

Jacek nie wiedział o tym, że mam, a właściwie miałam, dziecko. Sami zdecydowaliśmy, że nie chcemy potomstwa, ale nie miałam odwagi zdobyć się wobec niego na szczere wyznanie o mojej przeszłości. Bałam się, że mnie zostawi, bo – jak by nie patrzeć – oszukiwałam go. Nie było mi z tym dobrze, ale jakie miałam wyjście? Nie mogłam przecież przewidzieć, że przeszłość dopadnie mnie w najmniej spodziewanym momencie.

Kilka dni później ponownie wybrałam się do tej kawiarni, po cichu licząc na to, że ten chłopak tam będzie. Niestety, nie zastałam go. Postanowiłam jednak dowiedzieć się czegokolwiek na jego temat.

– Zapewne chodzi pani o Kubę – usłyszałam od obsługującego mnie kelnera, który, jak się okazało, był również kierownikiem zmiany.

– Nie wiem niestety, jak ma na imię – rozłożyłam ręce w geście bezradności. – Ale możliwie, że to należy do niego.

Wręczyłam kelnerowi mały notesik, który kupiłam w drodze do kawiarni. Potrzebowałam jakiegoś pretekstu do rozpoczęcia rozmowy – może to i głupie było, ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy.

– W porządku, przekażę mu – kelner uśmiechnął się życzliwie.

– Dziękuję. Mogłabym jeszcze o coś zapytać? – przecież nie powiem wprost, o co konkretnie mi chodzi.

– Oczywiście.

– Mam córkę, która studiuje – łgałam jak z nut. – Czy przyjmujecie do pracy dziennie studiujące osoby?

– Tak – przytaknął kelner. – Kuba jest tego świetnym przykładem.

– Och! – wyrwało mi się. – To cudowne, że wspieracie młodych ludzi.

– To pracowity chłopak, sporo przeszedł w życiu.

– Dziękuję bardzo – język aż mnie świerzbił, ale z trudem się w niego ugryzłam. – Dłużej już pana nie zatrzymuję, miłego dnia.

– Wzajemnie – kelner okazał mi mnóstwo życzliwości.

Piłam swoją kawę w zadumie i zastanawiałam się, co robić. Czy w ogóle jest sens podejmowania jakichkolwiek działań? Targały mną wątpliwości, a dodatkowo pesymizmem napawał mnie fakt, że w tym wszystkim byłam całkowicie sama.

Musiałam z kimś porozmawiać 

Myśli o Kubie stały się moją obsesją. Nie miałam pojęcia, jak je przegonić – w końcu zrozumiałam, że to się mija z celem. O tym, że będąc nastolatką, urodziłam dziecko, wiedziałam obecnie tylko ja. Moja mama i babcia zabrały ten sekret do grobu.

To one mnie wychowywały. Taty nie znałam. Zginął w wypadku samochodowym, kiedy miałam niecałe 2 lata. Obawiałam się, że matka każe się mi wynieść z domu, gdy powiem jej i babci o ciąży. Musiałam to uczynić, bo przecież w końcu i tak prawda wyszłaby na jaw wraz z rosnącym brzuchem. Przyjęły to spokojnie i namawiały mnie, żebym wychowała dziecko. Obiecywały, że mi w tym pomogą.

Wiem, że dotrzymałyby słowa. Zastanawiałam się, jak by to wyglądało, gdybym nie zostawiła syna w szpitalu. Ani lekarze, ani pielęgniarki nie komentowali mojej decyzji. Przed przyjęciem na oddział wystarczyło jedynie podpisać wstępne oświadczenie o zrzeczeniu się praw do dziecka, a reszta była już w rękach sądu.

Wtedy ani przez sekundę nie żałowałam tego, co uczyniłam. W tamtym czasie nie widziałam siebie w roli matki. Poza mama i babcią nikt z rodziny nie wiedział o tym, że byłam w ciąży. Bardzo zależało mi na utrzymaniu wizerunku panienki z dobrego domu, która znakomicie się uczy i pragnie pójść na studia.

To się udało, niemniej sumienie nie zamierzało dać mi spokoju. Bóg mi świadkiem, że nie było dnia, abym nie myślała o moim synku. Niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym, jak wygląda jego życie beze mnie. Modliłam się o to, żeby trafił na dobrych ludzi, którzy zapewnią mu godne i szczęśliwe życie.

– Iza, chcę ci o czymś powiedzieć. Właściwie to muszę, bo nie dam rady już dłużej tego w sobie dusić – oznajmiłam, patrząc przyjaciółce prosto w oczy.

– Jezus Maria, zaczynam się bać – dostrzegłam zdenerwowanie na twarzy Izy.

– To co ja mam powiedzieć? – czułam się tak, jakby za chwilę niebo miało mi runąć na głowę.

Wyznałam przyjaciółce swój skrywany przez lata sekret. Nie pominęłam niczego. Na koniec poprosiłam tylko o zapewnienie, że mogę liczyć na jej dyskrecję. Uznała to za pytanie retoryczne.

– Nie zamierzam cię oceniać – te słowa dodały mi otuchy. – Nie wiem, jak bym postąpiła na twoim miejscu, ale chyba przyznałabym się mężowi.

– Masz rację – przychyliłam się do jej wypowiedzi. – Jacek nie zasłużył na to, żebym go okłamywała.

– No dokładnie – Iza chwyciła moją dłoń, chcąc w ten sposób okazać wsparcie.

– On odejdzie, jak się dowie – głos mi się łamał.

– Nie bój nic – przytuliła mnie mocno. – Będzie dobrze. Pamiętaj, że Jacek bardzo cię kocha.

Nie mam prawa mieszać mu w głowie

Wyznanie prawdy mężowi było jedną z najtrudniejszych rzeczy, jakie przyszło mi w życiu zrobić. Byłam gotowa ponieść konsekwencje. Tymczasem reakcja Jacka okazała się zaskoczeniem – w pozytywnym tych słów znaczeniu. Powiedział, że jest mu strasznie przykro i jest rozczarowany, ale mnie rozumie.

– Kochanie, zastanów się dobrze, czy chcesz robić chłopakowi bałagan w głowie – oznajmił łagodnie. – Może on wcale nie chce cię poznać? Może nawet cię nie szukał? A co, jeśli cię nienawidzi?

– Prawda… – dopadł mnie smutek, ale Jacek mówił rozsądnie.

– Bez względu na to, co postanowisz, będę przy tobie.

Cały czas biję się z myślami. Kilka razy odwiedziłam kawiarnię, w której pracuje Kuba. Chyba jednak faktycznie bez sensu jest wprowadzanie do jego życia chaosu. Najważniejsze przecież jest, aby zachował spokój – nie zasłużył na to, żeby płacić za mój błąd.

Czytaj także:
„Rodzina biadoliła, że nie mam męża. Nie chciałam czekać na pierścionek i sama oświadczyłam się ukochanemu”
„Miałam być świadkową, ale panna młoda zrobiła ze mnie swojego parobka. Moja zemsta była słodka”
„Mój ojciec i teść prowadzą wojnę. Liczyłam, że na czas wesela zawieszą broń. Zamiast tego urządzili nam walkę byków”

Redakcja poleca

REKLAMA