Ola od zawsze była w centrum uwagi. Jako zakompleksiona nastolatka, byłam dumna z tego, że należę do jej grupy znajomych. Zaskoczyło mnie jednak, gdy po latach zadzwoniła i poprosiła, żebym została jej świadkową. Byłam w wielkim szoku i od razu się zgodziłam. Szybko okazało się, że Ola nie potrzebowała świadkowej, tylko darmowej siły roboczej.
Gdy byłam nastolatką, miałam bardzo duże kompleksy. Nie stać mnie było na modne ubrania i kosmetyki, dlatego wyglądałam dość przeciętnie. Moim przeciwieństwem była Ola, która zawsze prezentowała się jak milion dolarów. Mieszkałyśmy dość blisko siebie, dlatego często trzymałyśmy się razem. Czułam się onieśmielona jej pewnością siebie, ale z drugiej stronie byłam bardzo dumna, że mimo jej rosnącej popularności, nadal jestem w gronie jej bliskich znajomych. Wtedy nazwałabym to przyjaźnią, ale z wiekiem zdawałam sobie już sprawę, że była to raczej zwykła znajomość szkolna.
Chyba nie planowała mnie zaprosić...
Ola nie traktowała mnie źle, ale nie zwracała też na mnie większej uwagi. Błąkałam się więc gdzieś za tymi wszystkimi dziewczynami, które otaczały ją wianuszkiem adoracji. I z podziwem patrzyłam, jak zagadują do niej kolejni chłopcy. W liceum nasze drogi się rozeszły i choć widywałam ją od czasu do czasu, to powoli zapominałam o jej istnieniu. Ola przestała być częścią mojego życia na wiele lat.
Dlatego byłam bardzo zdziwiona, gdy pewnego wieczoru odebrałam telefon od nieznanego numeru i usłyszałam jej głos. Zapytała, co u mnie, opowiedziała o planowanym ślubie i nagle zadała pytanie, którego w życiu bym się nie spodziewała usłyszeć.
— Zosia, a zostaniesz moją świadkową? — zapytała Ola, a mi odjęło na chwilę mowę.
— Ja? Serio? Przecież nie widziałyśmy się od lat — odparłam w końcu.
— No tak, ale ciebie znam od najmłodszych lat i traktowałam cię niemal jak siostrę. A moja przyjaciółka nie da rady przylecieć z Anglii, więc pomyślałam o tobie — tłumaczyła Ola.
— Na pewno nie chcesz poprosić kogoś z rodziny albo znajomych? — dopytywałam.
— Nie, nikt nie nadaje na takich samych falach, co ja. Proszę cię, zgódź się kochana! — zachęcała.
— No dobra, jeśli tak ci na tym zależy — wydukałam, nadal będąc w wielkim szoku.
— Super! Zaraz prześlę ci wszystkie szczegóły i nasz plan działania, żebyś była na bieżąco. Bardzo się cieszę — dodała.
Kiedy skończyłam z nią rozmawiać i powiedziałam mojemu chłopakowi, co się właśnie stało, zaczął się śmiać. Nie mógł uwierzyć, że zgodziłam się być świadkową na ślubie niemal obcej osoby. A ja byłam po prostu w szoku. I chyba przez chwilę znów poczułam się jak ta nastolatka, wybrana przez popularną dziewczynę. Im więcej o tym myślałam, tym większe targały mną wątpliwości, ale słowo się rzekło, więc nie było odwrotu.
Ola przysłała mi bardzo szczegółowo rozpisane zadania do wykonania. Chyba nie da się tego nazwać inaczej. To była po prostu lista rzeczy, za które byłam odpowiedzialna. I nie należała do najkrótszych. Trochę się przestraszyłam, zwłaszcza gdy uświadomiłam sobie, że ślub jest dokładnie za miesiąc. Zrozumiałam, że Olka musiała być pod ścianą, gdy poprosiła mnie o tę przysługę. A ja nawet nie byłam wcześniej na liście gości, bo przecież nie dostałam zaproszenia na ślub. Byłam na siebie wściekła, ale poczucie obowiązku jak zwykle zwyciężyło. Skoro obiecałam, to muszę jej pomóc.
Przez kolejne trzy tygodnie biegałam po mieście, załatwiając kolejne sprawy z listy. Dopinałam wszystko u florystki, dekoratorki, fotografa i kamerzysty, a nawet u księdza. Próbowałam też jakimś cudem załatwić wymarzony samochód Olki, którym miała przemieszczać się para młoda. Niestety ostatecznie mi się nie udało, a kiedy napisałam o tym koleżance, zadzwoniła do mnie z pretensjami.
Traktowała mnie jak swoją niewolnicę
— Czy ty jesteś aż tak głupia, żeby nie ogarnąć samochodu? — krzyczała, gdy odebrałam.
— Co proszę? Skoro mówię, że się nie dało, to znaczy, że tak było. Jest trochę za późno, wszystkie auta są już zarezerwowane w tym terminie — odpowiedziałam nad wyraz spokojnie.
— Zośka, nie obchodzi mnie to! Weź się do roboty, zamiast szukać wymówek — Ola nie przestawała krzyczeć.
— Hej, trochę grzeczniej, nie jestem twoim niewolnikiem — próbowała ją uspokoić.
— Jak widać, na świadkową też się nie nadajesz — odparła i się rozłączyła.
Po chwili dostałam wiadomość, w której koleżanka przepraszała mnie za swoje zachowanie, tłumacząc to oczywiście stresem. A ja jak zwykle jej uwierzyłam i wróciłam do swoich obowiązków. Olka wjechała mi na ambicję i spędziłam cały dzień na wydzieraniu tego auta spod ziemi. Kiedy w końcu jakimś cudem udało mi się przekonać jakąś parę do zamiany samochodów, czułam się jak zwycięzca. Od razu napisałam o tym Oli, na co ona odpisała tylko „OK”. Byłam wściekła, ale kolejny raz przyjęłam to na klatę i udawałam, że wszystko jest w porządku.
Mój chłopak cały czas powtarzał, żebym dała sobie z tym wszystkim spokój, ale jego argumenty do mnie nie docierały. Wykorzystałam mnóstwo dni wolnych w pracy, żeby załatwić wszystko, o co prosiła mnie Ola. A ona czasem nie miała nawet czasu, żeby do mnie zadzwonić. W sumie kontaktowała się ze mną tylko wtedy, gdy chciała coś dodać do mojej listy spraw do załatwienia. Mimo to nigdy nie pomyślałabym, że wystawi mnie do wiatru w tak bezczelny sposób.
Tydzień przed ślubem, moja lista była już praktycznie pusta. Mogłam więc spokojnie przygotowywać się do wielkiej uroczystości. Kiedy zadzwoniła do mnie Ola, obawiałam się, że może pojawił się jakiś nowy problem do rozwiązania. Trudno było uwierzyć w to, co miała mi do powiedzenia.
— Słuchaj kochana, strasznie cię przepraszam, ale jednak nie będziesz moją świadkową — wypaliła bez ogródek.
— Co? Nie rozumiem — znów byłam w wielkim szoku.
— Wiesz, okazało się, że Tamara jednak da radę się wyrwać z Londynu i przyjedzie na ślub. A mi bardzo zależy, żeby to właśnie ona była moją świadkową. Chyba rozumiesz? — mówiła słodkim głosem Olka.
— Żartujesz sobie ze mnie? To jakiś głupi kawał? Bo nie jest w ogóle śmieszny — nie wierzyłam w to, co usłyszałam.
— No co ty Zośka, przecież to nic takiego. Dalej jesteś oczywiście zaproszona na ślub, więc jeśli masz ochotę, to możesz przyjść... — Olka była bezczelna.
— Nie wiem, czy jesteś aż tak podła, czy po prostu głupia — powiedziałam bez ogródek.
— Przestań Zośka, nie unoś się bez potrzeby. Tak się ułożyło, nic na to nie poradzę, ale dzięki za pomoc — kontynuowała swoim słodkim, niewinnym głosem.
— Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj! — odparłam i natychmiast się rozłączyłam.
Mam nadzieję, że dostała nauczkę
Zaraz potem po prostu się poryczałam. Mój chłopak nie wiedział, co się dzieje i mocno się przestraszył. Kiedy w końcu wydukałam przez łzy, co powiedziała mi Olka, bardzo się wkurzył. Przytulił mnie i próbował uspokoić. Kiedy w końcu doszłam do siebie, Szymon oznajmił mi, że tak tego nie zostawimy. Nie wiedziałam, co ma na myśli, a on przyniósł moją listę zadań od Olki i powiedział, że jeszcze możemy się odegrać.
— Wiem, że nie jesteś osobą, która lubi się mścić, ale niech ta idiotka ma to, na co zasłużyła — mówił wściekły Szymon.
— Ale co ty właściwie chcesz teraz zrobić? — nie do końca byłam do tego wszystkiego przekonana.
— Masz kontakt z wieloma usługodawcami, więc możesz jeszcze coś odwołać albo zmienić — uśmiechnął się Szymon.
— Nie wiem, czy jestem do tego zdolna — biłam się z myślami.
— Olka nie miałaby takich wyrzutów sumienia — namawiał mnie Szymon.
Po chwili wahania chwyciłam za telefon i zaczęłam dzwonić. Na początek po raz kolejny zmieniłam wynajmowany do ślubu samochód, na taki, który z pewnością nie spodoba się pannie młodej. Dokonałam jeszcze zmian w godzinach dostarczenia kwiatów i dekoracji, żeby Olka martwiła się do ostatniej chwili, czy zdążą. Ogólnie mówiąc, mocno namieszałam, ale w taki sposób, aby ostatecznie wszystko było na swoim miejscu.
Dzień po ślubie, na który oczywiście nie poszłam, dostałam mnóstwo wiadomości od wściekłej Olki. Wielokrotnie próbowała się też do mnie dodzwonić, ale w końcu zablokowałam jej numer. Mam nadzieję, że dostała nauczkę, aby nie traktować ludzi, jak swoich niewolników. I liczę na to, że już nigdy nie spotkam jej na swojej drodze.
Czytaj także:
„Będę świadkową na ślubie przyjaciółki i faceta, z którym mam romans. Z nią planował zaręczyny, ze mną lądował w łóżku”
„Przyjaciółka nie zaprosiła mnie na ślub, bo się mnie wstydzi. Bogaczce nie przystoi gadać ze zwykłą kurą domową”
„Przyjaciółka stale mnie wykorzystywała, a na koniec próbowała jeszcze odbić mi męża. W końcu pogoniła ją moja córka”