Zawsze myślałem, że jestem typem faceta, który trzyma się zasad, wierzy w sprawiedliwość i nie przekracza granic. I faktycznie tak było – do momentu, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Martę, kobietę, która wszystko przewróciła do góry nogami.
Oszołomiła mnie
Przedstawił mi ją Michał, przyjaciel z czasów studiów. Przyszli zaprosić mnie na swój ślub. Kiedy pierwszy raz na nią spojrzałem wiedziałem, że chcę więcej. Miała w sobie tę nieuchwytną aurę, która przyciąga i intryguje. Nie pamietam, gdzie Michał ją poznał, zresztą to nieważne. Nie mogłem o niej zapomnieć.
Jakiś czas po ślubie spotkaliśmy się w większej paczce znajomych ze studiów. Niektórzy przyszli ze swoimi drugimi połówkami. Michał przyszedł wtedy z Martą. Był zajęty rozmową z dawnymi kumplami, a ona stała sama, bo nie znała nikogo z tego towarzystwa.
Zobaczyłem, że uśmiecha się nieśmiało w moją stronę. Postanowiłem podejść i od tego wszystko się zaczęło. Rozmowa z Martą była jak wykwintny deser. Miałem wrażenie, że znamy się od lat i ona chyba też to czuła.
Parę dni później przypadkiem wpadliśmy na siebie na ulicy. Okazało się, że jej biuro mieści się zaledwie dwie ulice od mojego. Kolejnego dnia umówiliśmy się na wspólny lancz. Potem poszło już z górki. Uśmiechy, spojrzenia, rozmowy, podczas których czułem, że rozumiem ją lepiej niż ktokolwiek. Z czasem te spotkania stawały się coraz bardziej intensywne, aż nastał dzień, w którym zdałem sobie sprawę, że choć Marta jest żoną Michała, należy do mnie. Wierzyłem, że nasza miłość jest wyjątkowa.
Marzyłem o niej
W końcu umówiliśmy się po pracy. Popołudnie przeciągnęło się w wieczór. Wędrowaliśmy razem po mieście, jakby czas przestał mieć znaczenie. Nie myślałem wtedy ani o Michale, ani o moich własnych moralnych granicach. Była tylko ona i ten nieuchwytny magnetyzm, który kazał mi wierzyć, że to wszystko jest warte grzechu. Wylądowaliśmy wtedy u mnie w domu. I nie poprzestaliśmy na tym jednym wieczorze.
Tydzień później spotkałem się z moim najlepszym kumplem Piotrkiem. Czułem wewnętrzną presję, żeby mu się pochwalić romansem.
– Stary, z Martą? – Piotrek patrzył na mnie z niedowierzaniem. – Przecież ona jest mężatką.
– Była – poprawiłem go. – Przynajmniej w swoim sercu.
– Ty naprawdę wierzysz, że rozwalić komuś życie to nic? Michał to twój kumpel.
– Był moim kumplem – odpowiedziałem. – A poza tym oni i tak by się rozeszli. Widziałem to.
Piotrek chyba nie był przekonany. Zawsze miał dar chłodnej oceny sytuacji.
– Jesteś pewien, że Marta myśli o tobie tak samo jak ty o niej? Teraz może się wydawać inaczej, ale po czasie… sam zobaczysz.
– Co zobaczę? Ona chce ze mną być. Dla mnie zostawi Michała. A ty, zamiast cieszyć się, że znalazłem kogoś wyjątkowego, próbujesz mnie straszyć.
Westchnął, ale nie odpowiedział. Wiedziałem, że nikt nie zrozumie tego, co czułem przy Marcie. Wierzyłem, że ona zna mnie lepiej niż ja sam. Rozumiała każdy mój ruch, przewidywała każde słowo.
Było jak w bajce
Dwa miesiące później Marta wprowadziła się do mnie. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Żyliśmy w moim gniazdku jak nowożeńcy. Myślałem, że dostąpiłem bram raju. Kontakt z Michałem urwał się zupełnie, zresztą o czym miałbym gadać z kumplem, któremu odbiłem żonę?
Po pewnym jednak czasie zacząłem dostrzegać w zachowaniu Marty drobne zmiany. Częściej wydawała się zamyślona, nie słuchała co do niej mówię. Nasza namiętność wyraźnie osłabła.
Początkowo nie zwracałem na to uwagi, bo przecież każdy ma prawo do słabszych momentów. Ale potem zdarzyło się kilka sytuacji, które dały mi do myślenia na serio. Marta przestała odpisywać na wiadomości tak szybko jak wcześniej. Nie spotykaliśmy się też już podczas lanczu, bo zawsze miała jakieś wymówki. Wieczorami była zmęczona i szybko kładła się spać. Zdawała się być gdzieś daleko, jakby zamknięta w świecie, do którego nie miałem wstępu.
W końcu postanowiłem, że nie mogę tego dłużej tolerować. Drażniło mnie że mimo iż siedzieliśmy razem na kanapie, próbując oglądać film, ona wpatrywała się w ekran telefonu, odpisując komuś z wyraźnym zainteresowaniem.
– Marta… – zacząłem ostrożnie, ale nawet nie podniosła wzroku. – Wszystko w porządku?
– Tak, jasne – rzuciła szybko, przesuwając palcem po ekranie.
– Wracasz coraz później.
– Praca, przecież wiesz. Czasem po prostu muszę dłużej zostać, żeby wszystko dopiąć.
– Czuję, że ostatnio coś jest nie tak.
– Chyba trochę wyolbrzymiasz, nic się nie dzieje.
– Wyolbrzymiam? – Wybuchłem. – Widzę, że jesteś zupełnie gdzie indziej.
– Naprawdę nie rozumiem, czego ty ode mnie oczekujesz.
Zaskoczył mnie
Poczułem, jak wzbiera we mnie fala gniewu. Stało się jasne, że nie była gotowa na szczerość, a może po prostu już nie zależało jej tak jak wcześniej.
– Wiesz co? Przez chwilę myślałem, że naprawdę jesteśmy sobie pisani. Że mogę ci dać coś, czego nigdy nie dostałaś. Teraz czuję, jakbym patrzył na obcą osobę.
Odpowiedziała tylko ciszą. Czułem, że coś we mnie pękło. Wyszedłem wtedy z domu, żeby chłodne jesienne powietrze trochę mnie otrzeźwiło. Od tamtej pory jednak Marta stała się jeszcze bardziej nieuchwytna. Jej powroty do domu były nieregularne. Wciąć jednak było w niej coś, co przyciągało mnie, a jednocześnie powodowało, że czułem się coraz bardziej zagubiony.
Postanowiłem, że tym razem nie odpuszczę. Po tygodniu pełnym urywanych rozmów, wieczorów spędzonych w samotności i martwienia się o to, co robi, doszło do momentu, w którym musiałem podjąć jakieś kroki. Postanowiłem ją śledzić.
Wyszedłem z pracy trochę wcześniej, by zaczaić się w pobliżu jej biura tak, by mnie nie widziała. Zobaczyłem jak wychodzi z budynku i wsiada do samochodu. Pojechałem za nią. W ten sposób trafiłem do kawiarni w centrum.
To, co zobaczyłem, sprawiło, że o mało nie padłem. Przy stoliku siedział… Michał. Przywitali się czule i przez całe spotkanie trzymali się za ręce. Nie mogłem tego znieść. Wreszcie Marta wstała i wyszła, a Michał jeszcze chwilę został przy stoliku.
Było mi głupio
Nie wahałem się długo. Nie miałem nic do stracenia. Podszedłem do niego i bez słowa usiadłem naprzeciwko. Na jego twarzy pojawił się uśmiech który mówił mi więcej, niż bym chciał wiedzieć.
– Cześć – powiedział, kręcąc głową.
– Przyszedłem, bo chcę wiedzieć, co się stało z Martą.
Michał patrzył na mnie z ironią. Jego oczy błyszczały jak oczy drapieżnika, który właśnie złapał ofiarę.
– Naprawdę chcesz wiedzieć? Powiem ci jedno. Marta jest… specyficzna. Myślałem, że znam ją na wylot, że skoro przysięgała mi miłość, to znaczy, że nigdy nie zawiedzie. Ale ona ma swoje potrzeby. Wie, jak się uśmiechać, żebyś był gotowy zrobić dla niej wszystko. Ale to nigdy nie trwa długo. W końcu zawsze wraca do mnie.
– Chcesz powiedzieć, że to nie była jednorazowa zdrada? Że Marta…
– Myślisz, że dla ciebie zrobiła wyjątek? – przerwał mi z gorzkim uśmiechem. – Marta nie robi wyjątków. Nie zrozum mnie źle, ona nie jest w stanie obdarzyć cię uczuciem. To tylko chwilowa emocja. A potem pojawia się ktoś inny.
Próbowałem poukładać to, co właśnie usłyszałem. Michał wyprostował się, spojrzał mi w oczy i powiedział, na koniec już bardziej spokojnym tonem:
– Nie mówię ci tego, żeby cię zranić. Mówię ci bo wiem, przez co przechodzisz. Na początku myślałem, że to ja zrobiłem coś źle. Że się nie starałem, że powinienem być kimś innym. Ale teraz wiem, że to zawsze było coś, co ona ma w sobie. Coś, czego nigdy nie zrozumiesz.
Wyszedł, zostawiając mnie sam na sam z tymi słowami i dziwnym uczuciem pustki, które czułem już od kilku tygodni. Nigdy nie chciałem przyznać przed sobą, że mogłem popełnić błąd. Ale teraz, po odejściu Marty, patrząc na to wszystko z dystansu, mam nieodparte wrażenie, że byłem tylko kolejnym pionkiem w jej grze.
Adam, 33 lata
Czytaj także:
„Chciałam olśnić gości na weselu córki. Zamiast jak księżna, wyglądałam jak słowiański upiór”
„Jestem samotną matką i żyję jak chomik w kołowrotku. Zamiast wpajać córce zasady, przelewałam na nią własne ambicje”
„Syn wyjechał na studia i był typowym spłukanym słoikiem. Przypadkiem odkryłam, jak wywołać deszcz pieniędzy”