– Kobiecie nie dogodzisz, choćbyś na głowie stawał. Już nie mam do tego siły, pani doktor.
Rafał spojrzał na mnie tak, jakbym była jego wrogiem.
– Nie wiem, co tu robię – rozłożył ręce – naprawdę nie mam czasu na duperele, przyszedłem na terapię tylko dla Inki, ale czy ją to zadowoliło? No, jesteś w końcu szczęśliwa? – zwrócił się bezpośrednio do żony agresywnym tonem.
Skuliła się na kozetce, chcąc zająć jak najmniej miejsca. Bała się męża?
– Chwileczkę, niech mi pan da szansę zrozumieć – powiedziałam pojednawczo. – Widzę, że macie państwo problemy, ale ich nie znam. Jeśli mam pomóc, muszę dowiedzieć się…
– Zaraz się pani dowie. Ze szczegółami, wystarczy zapytać żonę – przerwał mi kąśliwie Rafał. – Ja słucham tego od roku, teraz pani kolej. Za coś przecież płacę.
Inka milczała, ale wyraźnie widziałam, że jej bezradność szybko znika, podbudowana solidną furią. Kobieta była bliska wybuchu, a Rafał wciąż judził.
– Tak jest na co dzień? – zaryzykowałam, zwracając się wprost do Inki.
– Skądże. Zwykle to ona ciosa mi kołki na głowie, a ja słucham. Tak się dzisiaj rozgadałem, wyjątkowo. Nerwy mi puściły – odpowiedział za nią Rafał.
– Pani Inko?
– Mąż nie lubi awantur, jest bardzo zrównoważony. Rzeczywiście, to ja się złoszczę, ale mam powody – odpowiedziała cicho. – Nie lubię się kłócić, wolałabym żyć spokojnie – dodała.
Spojrzałam na Rafała. Złość z niego powoli uchodziła, przysunął się do żony, zaszemrał ugodowym tonem:
– Dajmy temu spokój, źle ci ze mną?
Podniosła na niego wzrok.
– Wiesz, o co mi chodzi. Tyle było problemów ze ślubem, myślałam, że jak w końcu się pobierzemy, zaczniemy żyć… Jak inni. I co? Sam wiesz najlepiej. Noszę obrączkę, ale to niczego nie zmieniło. Czuję się jak kochanka, jestem wciąż na drugim planie.
– Chodzi o to, że dużo pracuję – rzucił wyjaśniająco Rafał.
– Wiesz, że nie. Nie jestem nastolatką, która pragnie mieć mężczyznę na własność. Chodzi o twój drugi dom… pierwszy.
– Niepotrzebnie się tym zadręczasz, znasz sytuację…
– Prosiłabym od początku, bo trochę się pogubiłam – wyznałam, przerywając im rozmowę. – Żona, która czuje się jak kochanka, drugi dom, to brzmi intrygująco. Wolałabym się nie domyślać, tylko usłyszeć od państwa, co to oznacza.
– Poznałam Rafała, kiedy jeszcze był żonaty z Iwoną. Rozwiódł się dla mnie i nadal jest żonaty z Iwoną. To tyle, w największym skrócie – wzruszyła ramionami Inka.
– A gdyby trochę rozwinąć temat? – rzuciłam zachęcająco.
– Nie lubię wracać do tych czasów, przeszłam dla niego przez pole minowe, zostałam przez znajomych osądzona i ukarana, potem znów przywrócona do łask. Wolałabym o tym zapomnieć.
– Inka ma rację, to nieprzyjemne wspomnienia – poparł ją Rafał. – Początki naszej znajomości były cudowne, kiedy poznałem Inkę, znów poczułem, że żyję. Nie jestem babiarzem, nigdy wcześniej nie zdradziłem żony, ale w Ince zwyczajnie się zakochałem. Chciałem z nią być i tyle. Trochę się opierała, ale ona też to czuła, prawda, kochanie?
– Tak się zaczęło – przyświadczyła Inka. – Wdałam się w romans z żonatym facetem. Od początku wiedziałam, że stoję na straconej pozycji, żona to żona, a kochanka to kochanka. Ta trzecia, gorsza i odsądzana od czci i wiary. Kochanka zabiera żonie męża, ojca dzieciom i jest złą, bezwzględną kobietą, która po trupach idzie do celu. Tak się mówi, prawda? O mnie też tak gadano, przeszłam przez piekło. Wiele osób zerwało ze mną znajomość, jedna przyjaciółka wykrzyczała mi w twarz, że przez takie jak ja ona też ma złamane życie. Bo jej mąż odszedł do innej. Ja ją nawet rozumiem, być może, będąc na jej miejscu, reagowałabym podobnie, ale co ja miałam wspólnego z jej nieszczęściem? Wszyscy się wtrącali, mieli wiele do powiedzenia, głównie za moimi plecami. Rafała nikt nie osądzał. Wiadomo, jaki jest facet, poleci za byle spódniczką. To kobieta jest od tego, żeby sterować jego moralnością. Tak więc w oczach społeczeństwa ponosiłam wyłączną odpowiedzialność za romans z Rafałem, za uwiedzenie żonatego faceta.
– Inka chciała się wycofać, nie mogła tego znieść. Nie pozwoliłem na to – powiedział cicho Rafał. – Nie wyobrażałem sobie bez niej życia, powiedziałem o wszystkim żonie. Wie pani, co mi odpowiedziała?
– Hm?
– „A firma? Jak sobie to wyobrażasz?”.
– Słucham?
– Poniekąd miała rację, tylko zdziwiłem się, że pomyślała o tym najpierw. Myślałem, że zarzuci mi niewierność, nieodpowiedzialność wobec rodziny i dzieci, brak miłości, takie tam. Nawet miałaby rację. A ona o firmie. Zawsze była praktyczną kobietą i miała głowę na karku, to właśnie najbardziej w niej podziwiałem.
Inka chrząknęła znacząco. Jej mąż zamilkł.
– Rafał mówi dobrze o swojej żonie, pierwszej żonie. To właśnie w nim podziwiam – powiedziała lekko żartobliwym tonem.
– Ineczko, chyba nie wolałabyś…
– Mówię poważnie, uważam, że jesteś przyzwoitym człowiekiem. Dbasz o dzieci, tę cholerną firmę i nawet o żonę, to znaczy byłą żonę, Iwonę. Widzi pani? Ciągle nie mogę się przyzwyczaić do nowej godności – obróciła obrączkę na palcu. – A Rafał mi tego nie ułatwia, wciąż jest w dawnym domu. Wraca późnym wieczorem, kradnie czas przeznaczony dla nas, dla mnie, jak dawniej, kiedy byliśmy kochankami. Namówiłam go na terapię, bo chciałam, żeby ktoś obiektywnie ocenił, jakie mamy szanse na normalne życie.
– Państwo pozwolą, że podsumuję. Pan Rafał spędza większość dnia w domu byłej żony, wracając do pani dopiero wieczorem? Dlaczego? Czy chodzi o dzieci?
– Ja tam pracuję, prowadzę rodzinną firmę, którą założył ojciec Iwony. Kiedy się pobraliśmy, wprowadził mnie do interesu, a ja go rozkręciłem i nim zarządzam. Biuro firmy mieści się w domu, to znaczy w domu Iwony i dzieci – poprawił się szybko.
Inka spojrzała na niego z ukosa. Pomieszanie z poplątaniem, Rafał miał dwie żony i dwa domy, żył jak bigamista… A według prawa był mężem Inki.
– Kiedy poprosiłem Iwonę o rozwód, od razu wypłynęła sprawa firmy. Żona, znaczy była żona, nie chciała słyszeć o podziale majątku, w ramach zemsty za zdradę zaplanowała puszczenie mnie w samych skarpetkach. Obiecała mi to i pewnie by tak zrobiła, bo firma była jej wyłączną własnością, Iwona dostała ją w spadku po ojcu. Dla mnie oznaczało to, że będę musiał znaleźć inną pracę, być może się przekwalifikować, bo od lat zajmowałem się wyłącznie rodzinnym biznesem żony. Znaczy Iwony.
Inka tym razem wzruszyła z rezygnacją ramionami. Żona czy była żona, co za różnica
Rafał był tak czy inaczej uwikłany w relację z dwiema kobietami, z którymi łączyły go skomplikowane układy uczuciowe i zawodowe.
– Dla Inki byłem jednak gotowy na wszystko, zgodziłem się na warunki Iwony, zrezygnowałem z prowadzenia firmy i przekazałem jej wszystkie pełnomocnictwa. Rozwiedliśmy się, a ja ożeniłem się z Inką…
– Ale na tym się nie skończyło?
– Już po trzech miesiącach Iwona zaproponowała mi powrót na stanowisko prezesa firmy.
– Ona cię po prostu zaszantażowała – poprawiła męża Inka.
– Nie musiała, zrobiłem to dla dobra dzieci, bałem się, że Iwona doprowadzi firmę do bankructwa i straci źródło dochodu. Nie potrafiła jej prowadzić. Poza tym, co tu gadać, firma była dla mnie jak trzecie dziecko.
– Albo trzecia żona – mruknęła Inka, ale Rafał chyba jej nie usłyszał.
– Dbałem o firmę tyle lat, doprowadziłem do rozkwitu, więc trudno się dziwić, że przyjąłem propozycję Iwony. Pomyślałem też, że pracując w domu, to jest w domu Iwony, będę bliżej dzieci.
– Ale nie pomyślałeś o mnie – powiedziała z wyrzutem Inka.
– Nie przyszło mi do głowy, że będziesz miała coś przeciw temu, przecież ja tam zarabiam. Praca jak każda inna. Ty również czerpiesz z niej korzyści.
– O, przepraszam, to nie fair. Nie potrzebuję pieniędzy Iwony, mam własne.
Inka wstała z kozetki i skierowała się do wyjścia. Położyła rękę na klamce i odwróciła się do męża.
– Czuję się uwikłana, zależna od twojej byłej żony. Nie wiem, co mam robić, ale nie chcę tak żyć. Dostałam cię w pakiecie z firmą i całą rodziną, bo rozwód był tylko formalnością. Spędzasz z Iwoną więcej czasu niż ze mną, macie wiele wspólnych spraw. Rodzinne przedsiębiorstwo, dzieci, drobne naprawy. Ty wzywasz hydraulika, jeżeli cieknie u niej kran, wynosisz Iwonie rower z piwnicy, bo cię o to prosi, czasem nawet robisz zakupy.
– Dla dzieci, nie dla Iwony.
– Dla mnie bez różnicy. Ja musiałabym sama wymieniać armaturę i szarpać się z ciężarami. Tak to wygląda.
– Inuś, dokąd idziesz?
Rafał wstał z kozetki.
– Do domu, do mojego domu.
Wyszła. Rafał zrobił dwa kroki za nią i wrócił
– I co pani na to? – zapytał. – Słyszałem, że jest pani dobra w rozwiązywaniu małżeńskich problemów, czy nasz się kwalifikuje? Spotkała się pani z takim galimatiasem? Co mam zrobić?
Musiałam dać mu nadzieję, i chociaż moja praca nie polega na dawaniu rad, tym razem odstąpiłam od reguły.
– Panie Rafale, musi pan zdecydować, na czym bardziej panu zależy, na obecnej żonie czy firmie.
– To nie takie proste, moja rodzina, to jest moje dzieci, polegają na mnie. Dziewczynki są w prywatnej szkole, zarabiam na ich czesne i utrzymanie. Nie mogę ich zawieść i zająć się wyłącznie Inką. Jeśli zrezygnuję z prowadzenia firmy, czarno widzę przyszłość moich dzieci.
– Nikt pana nie może zastąpić?
Rafał opadł na kozetkę, jakby nagle zabrakło mu sił.
– Myślałem o tym, ale to nie takie łatwe. Nawet rozmawiałem z Iwoną o zatrudnieniu kogoś na moje miejsce, ale się nie zgodziła. Ona ma głos decydujący, jest właścicielką przedsiębiorstwa, ja tam tylko pracuję. Gdyby nie dziewczynki, rzuciłbym w diabły tę robotę, ale już mówiłem, dlaczego nie mogę tak zrobić.
– No to ma pan problem – przyznałam.
– Właśnie dlatego przyszliśmy na terapię. Nic mi pani nie doradzi?
Znów spojrzał na mnie, jakbym była jego wrogiem. Czekałam aż wspomni o pieniądzach, ale dał spokój.
– Mogę tylko powiedzieć, że pani Inka ma sporo racji. Ożenił się pan z nią, ale ciągle tkwi w poprzednim małżeństwie, nie budując nowego związku.
– Robię to wyłącznie dla dzieci!
– I trochę dla siebie. To wygodny układ. Ma pan dobrą pracę, uczestniczy w życiu dziewczynek, egzystuje, jakby nigdy nie rozwiódł się z ich matką. A na noc ściąga pan do domu i żony. Mówiąc wprost, żyje pan z jedną kobietą, a sypia z drugą.
– Zarzuca mi pani, że za dużo przebywam z dziećmi? To jest akurat dla nich dobre! – podniósł głos.
– Nie przeczę, dzieci zawsze cierpią z powodu rozstania rodziców, nawet jeśli ci bardzo się starają im tego oszczędzić.
– Nie pomaga mi pani. Na razie nie usłyszałem żadnej sensownej rady.
– Terapia nie polega na doradzaniu, raczej na uświadomieniu małżonkom, jakie błędy popełniają i jak mogą zmienić swoje postępowanie.
– No to co mam robić?
Rafał się uparł, widziałam, że nie wyjdzie, dopóki nie dopnie swego.
– Słyszał pan o węźle gordyjskim?
– Coś mi się o uszy obiło, chodzi o problem nie do rozwiązania? Taki jak mój?
– Według starego podania Aleksander Wielki miał rozsupłać kunsztownie splecioną linę, co, jak wierzono, da mu władzę nad Azją Mniejszą. Nie potrafił tego zrobić, więc przeciął węzeł mieczem.
– I podbił Azję.
– No właśnie. Są węzły, których nie da się rozwiązać, zachowując linę w całości, trzeba sięgnąć po radykalne rozwiązania. Rozumie mnie pan?
– Poszukać kogoś na moje miejsce?
– Albo zostawić wszystko tak jak jest, może pani Inka się przyzwyczai. Pan musi podjąć decyzję.
Rafał wstał gwałtownie z kozetki.
– Będę leciał, muszę złapać żonę, zanim pomyśli, że ją opuściłem.
– I co pan zrobi?
– Na początek ograniczę czas spędzany w firmie, zacznę wprowadzać Iwonę w funkcjonowanie przedsiębiorstwa, tak żeby mogła mnie w razie czego zastąpić. Pani wybaczy, ale nie mam miecza i nie jestem Aleksandrem Macedońskim. Spróbuję przeprowadzić rzecz łagodnie i zachować linę całą.
Pożegnał się i wyszedł, nie wiedziałam, czy jeszcze ich zobaczę
Nie potrafiłam im pomóc, tak jak tego oczekiwali, może się zrazili? Ale nie, przyszli na kolejne spotkanie i zgodnie zasiedli na kozetce.
– Rafał zaczął działać, rozmawiał z Iwoną i nie pozwolił się spławić – opowiadała z ożywieniem Inka. – Nabrałam nadziei, że wszystko się ułoży.
Twarz jej męża nic nie wyrażała, jakby Rafał starał się kontrolować emocje. Podejrzewałam, że nie jest mu łatwo.
– Iwona nie ma głowy do prowadzenia firmy, stara się, ale nic z tego nie wychodzi – przyznał. – Wprowadzanie jej do biznesu idzie jak po grudzie.
– Bo nie próbuje się postarać, udaje głupią, wygodnie jej z tobą. Przestań się z nią cackać – prychnęła ze złością Inka.
– To nie takie proste – powtórzył bezradnie Rafał.
Naprawdę mu współczułam – bywają małżeństwa tak splecione za sobą rozmaitymi powinnościami i interesami, że nawet rozwód nie jest w stanie ich naruszyć, a węzeł gordyjski Aleksandra jest przy nich zabawką dla przedszkolaka. Rafał głęboko tkwił w układzie, z którego nie umiał się wydostać. Byłam ciekawa, czy naprawdę tego pragnął.
Dużo później od znajomej dowiedziałam się, że Inka odeszła od Rafała – zaproponowała separację, dając mu czas na przemyślenie, czy ich związek ma sens. Zasupłany węzeł nadal mocno trzymał.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
Moja przyjaciółka zakochała się w psychopacie
Nie wiem, czy dam radę być samotną matką
Wujek chciał oddać babcię do domu starców