„Od zawsze miałem chrapkę na żonę przyjaciela. Gdy tylko się rozwiedli, Nina wpadła w moje sidła”

Mężczyzna, który uwodzi żonę kolegi fot. Adobe Stock, dusanpetkovic1
„Dopóki była żoną przyjaciela, trzymałem się karbach. Nie myślałem o niej jako o kobiecie, z którą mogłoby mnie coś łączyć. I teraz z pewnością też nie powinienem. Ale co miałem zrobić. Patrzyła na mnie, a w jej oczach dostrzegłem coś więcej niż sympatię”.
/ 27.03.2022 05:04
Mężczyzna, który uwodzi żonę kolegi fot. Adobe Stock, dusanpetkovic1

Dopóki Nina była żoną mojego kolegi, nie śmiałem o niej marzyć. Ale jakiś czas temu rozeszli się. Nie mogłem zmarnować szansy. Muszę powiedzieć, że ucieszyłem się, kiedy Nina pozbierała się wreszcie po rozwodzie i zaczęła coś robić ze swoim życiem. Zarówno ona, jak i Leszek przyjaźnili się ze mną, dlatego ich rozstanie było dla mnie sporym przeżyciem.

On jakoś nie miał problemów z ułożeniem sobie życia, może dlatego, że odszedł po prostu do innej kobiety. Natomiast Nina została sama z synem. Początkowo unikała nawet spotkań ze mną, bo pewnie przypominałem jej o zrujnowanym małżeństwie. Poza tym być może sądziła, że będę po stronie jej eksmęża na zasadzie tak zwanej solidarności plemników.

Myliła się. Z Leszkiem widywałem się od czasu do czasu, ale zawsze gdzieś na mieście. Nie miałem jakoś ochoty poznawać bliżej jego nowej partnerki. Ale rozumiałem Ninę doskonale. Po moim rozstaniu z Elżbietą też zerwałem kontakty z wszystkimi jej koleżankami, nawet tymi, z którymi znaliśmy się jeszcze z czasów liceum. Ale pewnego dnia zadzwonił telefon.

– Robert, mam prośbę – powiedziała Nina, kiedy wymieniliśmy uprzejmości.

– Słucham.

– Potrzebuję pomocy.

– Co tylko zechcesz! – zaśmiałem się. – To u kogo trzeba złamać nogę?

To był nasz dowcip z dawnych czasów, czytelny tylko dla wąskiego grona znajomych, i wcale nie oznaczał stosowania przemocy. Powiem tylko, że chodziło o nogę od stołu, dlatego pytanie brzmiało niegramatycznie: „u kogo”, zamiast „komu”.

– U mnie – odparła, a w jej głosie usłyszałem rozbawienie, więc najwyraźniej dochodziła powoli do siebie. – Zakładam interes, taki trochę większy kiosk z różnym badziewiem. Potrzebuję męskiej ręki.

Nie musiała dwa razy prosić

Dwa dni później, w piątkowe popołudnie, zgłosiłem się pod wskazany adres. Rzeczywiście, stał tam kiosk, czy raczej niewielki pawilonik, bo nie była to budka podobna do „Ruchu” – lada, małe zaplecze i kawałek miejsca dla klientów. Moja praca miała polegać na umocowaniu półek i przeniesieniu co cięższych rzeczy. Na szczęście większość urządzeń była na miejscu, bo Nina przejęła ten interes po kimś, komu nie wyszło.

– Hej! – uśmiechnęła się na mój widok.

Znów uderzyło mnie, jaka to atrakcyjna kobieta, i znów zacząłem się dziwić Leszkowi, że ją zostawił. Ale cóż, facet po czterdziestce przeżywa często drugą młodość, wiek równie cielęcy jak w okresie szkoły. Odwróciłem zaraz spojrzenie, bo Nina chyba dostrzegła, że się na nią zbyt długo gapię. Co tu dużo gadać, nie miałem stałej partnerki; jak to mówią – byłem wyposzczony, zatem tym większe wrażenie uczyniła na mnie uroda eksżony przyjaciela.

– Bierzemy się do roboty – oznajmiłem energicznie, żeby pokryć niezręczne milczenie, a przede wszystkim moje zmieszanie.

– Jasne – również się ożywiła. – Dziękuję.

– Cześć, wujku – z zaplecza wyszedł jej siedemnastoletni syn, Czarek.

Przywitałem się z nim. Zawsze lubiłem tego chłopaka i nawet się za nim stęskniłem. Popołudnie i wieczór minęły mi na przykręcaniu półek, przenoszeniu gratów, przesuwaniu lady w różne miejsca, żeby pomieszczenie zaczęło przypominać kiosk. Ale i tak zostało sporo na następny dzień.

– Przyjdziesz koło szesnastej? – spytała Nina. – Wiem, że jest sobota i to trochę późno, ale wcześniej muszę pozałatwiać parę spraw w hurtowniach.

Kiedy zjawiłem się o umówionej porze, oczekiwałem, że będzie czekać na mnie sterta paczek. Okazało się jednak, że lżejsze wnieśli już wcześniej razem z Czarkiem. Mnie zostały tylko te najcięższe.

– A gdzie młody? – spytałem.

– Idzie na imprezę – wyjaśniła. – Zaczął się sezon „osiemnastek”. Co tydzień znika.

Wziąłem się do roboty. Nie było jej zresztą zbyt wiele, tyle że nie na damskie rączki czy kręgosłup młodego człowieka. No i jeszcze to przesuwanie lady… Czarek wpadł koło osiemnastej odmeldować się. Pół godziny później ustawiłem ostatnie ciężkie rzeczy na swoich miejscach i nagle zdałem sobie sprawę, że zostaliśmy sami. Ja i Nina.

Właśnie schylała się, żeby uporządkować coś na dolnej półce, a ja mimowolnie wpatrzyłem się w jej kształtne, zgrabne pośladki, opięte jasnymi dżinsami. Poczułem uderzenie gorąca i odwróciłem wzrok, ale już po chwili złapałem się na tym, że znów ją obserwuję.

Dopóki była żoną przyjaciela, trzymałem się karbach. Nie myślałem o niej jako o kobiecie, z którą mogłoby mnie coś łączyć. I teraz z pewnością też nie powinienem. Nagle odwróciła głowę i spojrzała na mnie. Chyba się zaczerwieniłem… Miałem tylko nadzieję, że nie było tego widać w tym świetle. Na jej twarzy zagościło coś jakby domyślny uśmiech. Zrobiło mi się głupio.

– Możesz mi pomoc? – spytała.

Stanęła przy ścianie, z rękami wyciągniętymi w stronę półek w kącie pokoju. Podszedłem od tyłu, żeby wziąć od niej plik czasopism i położyć je na samej górze. Wtedy przywarła do mnie plecami i tymi boskimi pośladeczkami… Myślałem, że po prostu straciła równowagę, ale opierała się o mnie trochę zbyt długo, a i ja nie spieszyłem się, żeby odejść. Staliśmy tak kilka sekund, aż zaczęło się robić trochę niezręcznie. Żałowałem, że ta chwila zaraz minie.

Położyłem więc gazety i zamierzałem się cofnąć. Ale wtedy Nina nagle odwróciła się tak, że znaleźliśmy się w bardzo... intymnej pozie. Patrzyła na mnie, a w jej oczach dostrzegłem coś więcej niż sympatię.

Więcej sygnałów nie potrzebowałem. Opuściłem ręce, obejmując ją. Czułem się zarazem głupio i wspaniale.

Działo się coś, o czym nie śmiałbym nawet marzyć!

– Od dawna miałeś na to ochotę, prawda? – powiedziała zmysłowym głosem.

Nie odpowiedziałem. Nie byłem w stanie wydobyć słowa… Rzuciłem tylko okiem na okna kiosku. Na szczęście były już zasłonięte roletami. A Nina zmrużyła lekko oczy, uśmiechając się domyślnie. Pierwszy pocałunek był nieśmiały, stanowił rozpoznanie. Jej usta smakowały delikatnie owocowym błyszczykiem. Złączyliśmy wargi po raz drugi, teraz już namiętnie, napierając na siebie nawzajem językami.

Pachniała oszałamiająco. Pomyślałem przelotnie, że chyba to sobie zaplanowała, ale to była tylko taka refleksja na krawędzi świadomości. W danej chwili nieistotna. Rozpiąłem jej dżinsy, najpierw pasek, później guzik, i rozsunąłem zamek. Przez cały czas obawiałem się, że w pewnej chwili Nina przerwie tę wspaniałą grę, ale musiałem przecież iść za ciosem! 

– Chodź ze mną.

Poprowadziłem ją w stronę lady.

– Drzwi – wyszeptała.

Natychmiast skoczyłem i przekręciłem blokadę pod klamką. Wróciłem do Niny. Czekała, oparta swobodnie o ladę, ze zmysłowym uśmiechem i zamglonymi oczami.

– Powiedz – zamruczała. – Myślałeś o tym?

Teraz dopiero uświadomiłem sobie, że od chwili mojego rozwodu rzeczywiście myślałem o Ninie częściej, niż powinienem. Wypierałem to wtedy z umysłu, ale teraz…

– Tak – szepnąłem jej prosto do ucha. – Marzyłem o tobie od dawna.

Odwróciłem ją tyłem, a ona oparła się rękami o ladę. Chwyciłem ją mocno za biodra i zaczęliśmy podróż w krainę ekstazy. To było niesamowite. Nigdy przedtem nie miałem okazji kochać się w ten sposób. Czułem się jak bohater niegrzecznego filmu, a to mnie podniecało jeszcze bardziej.

Powiedzieć, że była to eksplozja rozkoszy, to jak nie powiedzieć nic. Było bosko! A potem pojechaliśmy do mnie, żeby kontynuować tak miło rozpoczęty wieczór. I tak staliśmy się parą. W tej chwili za wcześnie mówić, czy przerodzi się to w coś poważnego, jednak szczerze mówiąc, mam taką nadzieję.

Bo przecież nie łączy nas tylko upojny seks, ale również długoletnia znajomość. Chyba byłoby dobrze mieć taką partnerkę, a może nawet... żonę?

Czytaj także:
„Żona Tomasza, gdy dowiedziała się, że ma kochankę, ukarała męża. Wtedy ostatni raz widział miłość swojego życia”
„Po śmierci żony szukałem pocieszenia w butelce i nie zauważyłem, jak mój syn się stacza. To przeze mnie sięgnął dna”
„Po pierwszym dniu pracy nauczyciela chciałem iść na emeryturę. Na samą myśl, że będę musiał wrócić, robiło mi się słabo”

Redakcja poleca

REKLAMA