„Od 6. roku życia wychowywałam córkę partnera jak własną. Gdy ten drań odszedł do innej baby, zabronił mi z nią kontaktu”

macocha z córką fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„– Co ty sobie wyobrażasz?! – ryknął na mnie bez wstępów. – Mieszasz w głowie mojej córce! Już nie jesteśmy razem i nie powinnyście mieć kontaktu! Jeśli masz coś do mnie, to powiedz mnie, a nie używaj mojej córki jako pośrednika”.
/ 13.03.2023 14:30
macocha z córką fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

W domu panował nieopisany bałagan. Tomek od dwóch dni był w delegacji, więc to nie on był sprawcą tego chaosu.

– Kaja! – krzyknęłam, lawirując pomiędzy porozrzucanymi butami, ubraniami i kosmetykami. – Co tu się dzieje?!

– Pakuję się! – odpowiedziała. – Ale teraz jestem w łazience!

Została w tej łazience jeszcze przez godzinę, a kiedy się wyłoniła, zaniemówiłam.

Co masz na głowie? – zapytałam po chwili oszołomienia.

Okazało się, że kolor wybrany przez córkę mojego partnera miał być – jak zapowiadała nazwa na pudełku – „turkusową falą”, ale wyszedł bardziej jak „jesienny trawnik”. Coś między zielonym, szarym a kolorem psich… No właśnie!

Kaja była załamana. Nie dość, że ojciec nie miał pojęcia, że ona wybiera się na obóz z nowym kolorem włosów, to jeszcze ten kolor daleko odbiegał od jej zamierzeń. W pierwszej kolejności zajęłam się pocieszaniem jej, że farba w formie pianki na pewno niedługo zejdzie. W drugiej – zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, fryzjerki, żeby zapytać jak można uratować sytuację.

– Dobra, jedziemy do Bebe – oznajmiłam. – Mówi, że zobaczy, co się da z tym  zrobić.

Bebe, niestety, nie udało się zmienić koloru zgniłych liści w elektryzujący turkus, ale po wyjściu z jej salonu, Kaja wyglądała nieco mniej żałośnie. W rudym też było jej do twarzy.

Dorastanie to naprawdę trudna sprawa

Wyjeżdżała następnego dnia wcześnie rano. Tomek wracał dopiero wieczorem, więc to ja miałam ją odwieźć. Po drodze na miejsce zbiórki musiałam pięć razy obiecać, że nic nie powiem jej ojcu.

– I tak się dowie, jak wrócisz – przypomniałam.

– Powiem mu, że koleżanki zrobiły mi żart i ufarbowały mnie, kiedy spałam. Tata nie ma pojęcia, jak się farbuje włosy, więc to kupi – odpowiedziała.

Pokręciłam głową, bo to było grubymi nićmi szyte. Ale Kaja miała wiele racji: Tomek, chociaż wychowywał ją, po śmierci żony, od trzeciego roku życia, miał marne pojęcie o sprawach kobiecych. A już na pewno nie rozumiał świata trzynastolatki, która z całej siły starała się wyglądać na starszą, niż była, a jednocześnie potrzebowała uwagi i miłości jak małe dziecko.

Mój mężczyzna uważał, że jego obowiązkiem jest zapewnienie córce godnego poziomu życia, pomoc w edukacji i sprawianie jej od czasu do czasu drobnych przyjemności. O zawiłościach kobiecej i dziewczęcej psychiki wiedział tyle co ja o fizyce kwantowej.

Kiedy ją odwoziłam na zbiórkę przed wyjazdem, Kaja była mocno zestresowana. Bała się, że nie znajdzie koleżanek, że ktoś będzie jej dokuczał, że będzie tęsknić za mną i tatą. Zapewniłam ją, że może do mnie dzwonić o każdej porze.

Zadzwoniła już następnego dnia. Miała problem ze współlokatorkami, któraś ze starszych dziewczynek zabrała jej waniliowy żel pod prysznic, inna nazwała ją idiotką, bo Kaja nie chciała się wymknąć nocą do innego pokoju. Spędziłam czterdzieści minut, tłumacząc mojej przyszywanej córce, jak ma się zachowywać w trudnych sytuacjach. Kaja w którymś momencie się rozpłakała, było mi jej ogromnie żal. Dorastanie to naprawdę trudna sprawa.

– Daj mi ją na moment! – Pod koniec rozmowy do pokoju wszedł Tomek i oddałam mu telefon. – No, córcia, jak ci tam? A, to dobrze. Czyli: jest super, tak? Cieszę się! No, na razie, mała!

To było typowe. Kaja przy mnie się rozklejała, ale kiedy ojciec pytał, co u niej, odpowiedź zawsze brzmiała, że świetnie.

Kilka tygodni po powrocie z obozu, Kaja dostała pierwszej miesiączki. Na szczęście była przeze mnie gruntownie przygotowana na te zmiany. Byłyśmy razem po podpaski, wszystko jej wytłumaczyłam, a kiedy bolał ją brzuch, nauczyłam ją korzystać z termoforu i przyniosłam jej czekoladę z orzechami.

– W szkole nie mówili nam o czekoladzie i termoforze – wyznała spod koca, pod którym się kuliła. – Skąd to wiedziałaś, jak byłaś w moim wieku?

– Od mamy – powiedziałam, zgodnie z prawdą i nagle zdałam sobie sprawę, co właśnie powiedziałam.

Ale Kaja nie wyglądała na smutną. Nie pamiętała swojej mamy, a od szóstego roku życia codziennie przebywała ze mną. Chociaż miałam wrażenie, że traktuje mnie bardziej jak przyjaciółkę niż macochę. Dużo rozmawiałyśmy – o babskich sprawach, o chłopakach, o wrednych koleżankach i tym, co Kaja chciała robić w przyszłości. Raz powiedziała do mnie:

– Jakby tata cię nie poznał, to chybabym się załamała.

Uznałam to za największy komplement z ust nastolatki. Niestety, jej tata chyba przestawał już tak myśleć. Wyczuwałam z jego strony coraz większą obojętność i dystans. Nie chciał spędzać ze mną czasu, a kiedy nawet to robił, wydawał się być myślami gdzie indziej.

Traktowałam jego córkę jak własne dziecko

W końcu doszło do poważnej rozmowy, podczas której stwierdził, że już nic do mnie nie czuje, że nasz związek się wypalił i on potrzebuje przestrzeni.

Chcesz się rozstać? – Nie mogłam w to uwierzyć. – Ale przecież możemy jeszcze…

– Daj spokój, Edyta! – przerwał mi ze zniecierpliwieniem. – Staram się to zrobić z klasą, ale nie przeciągaj tego, proszę cię. Nic z tego nie będzie.

Bardzo przeżyłam to rozstanie. Przywiązałam się do myśli, że będziemy razem już zawsze, traktowałam Kaję jak swoją córkę. Właśnie, Kaja…

Dziewczyna miała wtedy piętnaście lat i nasze rozstanie ją załamało. Wiedziałam, że ojciec w ramach pocieszenia zabrał ją na wakacje do Maroka, ale na zdjęciach na Facebooku ani razu się tam nie uśmiechnęła. Potem wrzuciła post, że ma szczeniaka. Przez następne pół roku zamieszczała wyłącznie fotografie swojego psa.

Domyśliłam się, że ojciec wrócił do dawnych zwyczajów i nie miał dla niej czasu. Kiedy zobaczyłam, że w dniu swoich szesnastych urodzin wstawiła zdjęcie jej Bonga w urodzinowej czapeczce i podpisała jej „Z całej rodziny tylko on życzył mi stu lat”, nieomal pękło mi serce.

Wiedziałam, że Tomek by sobie tego nie życzył, mimo to zadzwoniłam do Kai. Chciałam jej tylko złożyć życzenia, ale rozmowa trwała nieco dłużej.

– Tata nie ma czasu na takie bzdury jak moje urodziny… – rzuciła smętnie. – Ma nową dziewczynę. Jest miła, ale… nie wiem… po prostu czuję się przy niej obco. Nie mieszka z nami, więc ojciec ciągle do niej jeździ. Dzisiaj też z nią siedzi. Chyba po to mi dał psa, żebym nie była w domu sama…

Nie zastanawiałam się długo. Po prostu zaproponowałam Kai, żeby przyjechała do mnie. Razem z psem. Nim dojechała, pobiegłam po torcik do cukierni i udekorowałam go szesnastoma świeczkami. Wyjęłam też moje złote kolczyki z perełkami, których od dawna nie nosiłam. Pamiętałam, że Kaja uwielbia perły.

Spędziłyśmy przemiły wieczór. Dziewczyna miała łzy w oczach kiedy zobaczyła tort i kolczyki. Ja cieszyłam się, że mogłam sprawić jej radość tym prezentem. Niestety, następnego dnia zadzwonił do mnie jej ojciec.

– Co ty sobie wyobrażasz?! – ryknął na mnie bez wstępów. – Mieszasz w głowie mojej córce! Już nie jesteśmy razem i nie powinnyście mieć kontaktu! Jeśli masz coś do mnie, to powiedz mnie, a nie używaj mojej córki jako pośrednika.

Czyś ty upadł na głowę?! – Nie wytrzymałam. – Myślisz, że zawsze chodzi o ciebie?! Kaja miała wczoraj urodziny, o czym ty zapomniałeś, czuła się samotna i nieszczęśliwa, więc kupiłam dla niej tort!

No i się zaczęło. Tomek natychmiast zareagował defensywnie na zarzut, że zaniedbuje córkę. Zaczął krzyczeć, że to nie moja sprawa i mam się odczepić od jego rodziny. Ja na to, że Kaja była przez siedem lat moją rodziną i wtedy mu to zupełnie nie przeszkadzało, on, że to jego córka i on będzie decydował, z kim się spotyka i tak dalej w tym stylu.

Nie chciałam kontaktować się z Kają potajemnie

Rozłączyłam się wściekła. Czułam się skrzywdzona. Przecież nie chciałam zrobić nic złego! Naprawdę nie chodziło mi o niego! Prawdę powiedziawszy, w ogóle o nim nie myślałam. Kaja była dla mnie nadal ważną osobą, za którą w dalszym ciągu czułam się trochę odpowiedzialna i dla której chciałam jak najlepiej. Ale czasami dobre chęci nie są mile widziane. Zwłaszcza przez faceta, który ma nową partnerkę, a ta partnerka poczuła się zagrożona. To wyjaśniła mi już sama Kaja, która zadzwoniła do mnie wbrew zakazowi ojca.

– Ojciec dał mi tablet, a Ewa złoty pierścionek – zrelacjonowała mi. – Szkoda, że ten pierścionek jest kompletnie nie w moim stylu i do tego o wiele za duży. Ale tata kazał mi okazać jej wdzięczność, bo ona się stara. Bez sensu… jak dla mnie, to może się wcale nie starać. Niech sobie bierze tatę, ale nie próbuje być moją przyjaciółką, bo to tak nie działa.

Opowiedziałam jej wtedy o kłótni z jej ojcem z powodu naszego spotkania. Zrobiłam to po to, by jej wytłumaczyć, że nie powinna do mnie więcej dzwonić. Wtedy się rozpłakała. Nie miałam serca zrywać z nią kontaktu. Przecież to nie była jej wina, że dorośli, których obdarzyła zaufaniem, się rozstali. Nie chciałam jednak kontaktować się z Kają za plecami Tomka. Nie uważałam, bym robiła coś złego, poza tym ona miała już szesnaście lat. Nie dzwoniła do mnie, jako do byłej dziewczyny ojca, tylko starszej przyjaciółki. Szkoda, że mój Tomek nie chciał tego zrozumieć.

Raz zdarzyło się, że Kaja poprosiła mnie o spotkanie. Miała problemy z chłopakiem – on nalegał na seks, ona nie była gotowa. Jednocześnie nie chciała go stracić.

– Co mam zrobić? – zapytała, kuląc się na moim fotelu. – Chciałabym iść do ginekologa po jakieś środki antykoncepcyjne, ale nie mogę bez taty. A przecież jemu nie powiem… Możesz udawać moją mamę i powiedzieć, że zgadzasz się na badanie?

Powiedziałam jej, że nie ma takiej możliwości, bo nie jestem jej opiekunem prawnym. Tylko ojciec mógł z nią pójść do lekarza, niestety – do ginekologa także.

To, co mogłam zrobić, to z nią poważnie porozmawiać. Przekonywałam ją, żeby zaczekała z seksem, aż sama będzie tego chcieć, bo jej ciało nie ma być „prezentem” dla chłopaka. Odpowiadałam na jej pytania dotyczące współżycia, metod antykoncepcji i innych intymnych spraw. Byłam zdziwiona, jak „zielona” jest Kaja w temacie edukacji seksualnej. Cieszyłam się, że mogłyśmy porozmawiać, bo ona była przekonana, że „za pierwszym razem nie zachodzi się w ciążę” . Mało brakowało, a zrobiłaby to ze swoim chłopakiem tylko po to, żeby nie był na nią zły.

– Szkoda, że nie jesteś moją prawdziwą mamą – powiedziała, żegnając się ze mną. – Wszystko byłoby prostsze.

Spodziewałam się krzyków i pretensji…

Ciężko mi opisać, jak przeżyłam te słowa. Bo mi też było bardzo trudno w tej sytuacji. Przez kilka lat wychowywałam Kaję jak własne dziecko. Tomek i ja nie planowaliśmy kolejnych dzieci i pogodziłam się z tym. A potem wszystko runęło, a ja straciłam prawo do kontaktów z dziewczynką, którą kochałam.

Po naszym spotkaniu Tomek nie zadzwonił z awanturą, więc domyśliłam się, że Kaja nie powiedziała mu o naszym spotkaniu. Później co jakiś czas wymieniałyśmy SMS-y, a ja starałam się zachowywać dystans. Aż do nocy, kiedy dziewczyna zjawiła się u mnie na progu, roztrzęsiona i na granicy histerii.

– Uciekłam z domu! Nie wrócę tam! Chcę zamieszkać z tobą! – powtarzała, dygocząc.

Opowiedziała mi, że poszło o tego jej chłopaka. Tomek uznał, że on ma na nią zły wpływ i zabronił im się spotykać. Ona oczywiście nie posłuchała i spotykali się potajemnie. Żeby zrobić ojcu na złość – tak, nastolatki tak właśnie rozumują – poszła z chłopakiem do łóżka, ale w ostatniej chwili się rozmyśliła i uciekła. Kiedy wróciła do domu, ojciec zauważył, że ma bluzkę na lewej stronie, wyciągnął odpowiednie wnioski i urządził jej karczemną awanturę, że się łajdaczy i jak zajdzie w ciążę, to on i Ewa nie będą niańczyć jej dzieciaka. Więc uciekła z domu.

Otuliłam ją kocem i dałam gorącej czekolady, a potem zadzwoniłam do Tomka. Spodziewałam się krzyków i pretensji, ale on powiedział tylko:

– Dobrze, że jest bezpieczna – A potem dodał – słuchaj, Edyta, dałem ciała… Nie mam pojęcia, jak z nią rozmawiać, jak się nią opiekować… Boję się, że ktoś ją skrzywdzi, albo że naprawdę zajdzie w ciążę… Myślałem, że Ewa złapie z nią kontakt, ale…

Niemal widziałam jak bezradnie wzrusza ramionami. Tym razem go nie krytykowałam. Wysłuchałam spokojnie, zapewniłam, że wszystkie nastolatki przechodzą przez trudny okres dojrzewania. I zapytałam, jak mogę pomóc w tej sytuacji

– Po prostu… – czułam, że ciężko mu to z siebie wykrztusić – bądź jej przyjaciółką. Byłem kretynem, że tak wtedy zareagowałem. To, że Kaja ma do ciebie zaufanie, to dobra rzecz. Nie ma matki, a ja… nie daję sobie rady z młodą kobietą… Pomożesz nam?

– Pomogę Kai – odpowiedziałam. – Jeśli chcesz wiedzieć, to ona jest dla mnie tak samo ważna teraz jak przez te wszystkie lata. Tego się nie da po prostu wyłączyć. I rzeczywiście, jestem jej przyjaciółką. A ona moją – uśmiechnęłam się bardziej do siebie niż do telefonu. – Wystarczy, że tego nie zepsujesz. Aha, i idź z nią do ginekologa. Nie musisz przecież być przy badaniu, wystarczy, że podpiszesz zgodę w przychodni.

Kaja wróciła do domu następnego dnia. Mamy stały kontakt. Wiem o wszystkich ważnych rzeczach w jej życiu, ona wie, że zaczęłam nowy związek. Rozmawiamy o miłości, relacjach, seksie i życiowych wyborach. Powoli nasza relacja się zmienia – jestem dla niej już nie tylko starszą przyjaciółką. Staję się po prostu przyjaciółką. I mam nadzieję, że ta przyjaźń przetrwa wiele lat.

Czytaj także:
„Kochanica męża chce ukraść mi córkę. Zosia ubóstwia >>drugą mamę<<, a ja cierpię, bo Daria odbiera mi córkę”
„Z partnerką wychowywałem jej córkę z pierwszego małżeństwa. Po jej śmierci biologiczny ojciec zabrał mi Anię”
„Po śmierci męża teściowa chciała odebrać mi córkę. Zaproponowała nawet, że mi za nią zapłaci”

Redakcja poleca

REKLAMA