„Od 5 lat sąsiadka pastwi się nad moją rodziną. Córkę wyzywa od latawic, syna od brudasów. Nawet pozew nic nie dał”

kobieta, którą dręczy sąsiadka fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro
„Męża nie ma w domu? Na pewno wdał się w romans i udaje przede mną zajętego, tylko ja, biedna żoneczka, nie zdaję sobie z tego sprawy. Dominika leczy złamane serce? Przecież wszyscy wiedzą, że to mała puszczalska”.
/ 21.12.2021 10:45
kobieta, którą dręczy sąsiadka fot. Adobe Stock, WavebreakmediaMicro

Poczułam, jak uchodzi ze mnie powietrze. Ile lat to już trwa? Pięć?  A tak się cieszyłam, kiedy wprowadzali się do naszego bloku. Sądziłam, że zyskam sprzymierzeńców w zmaganiach ze starszym pokoleniem lokatorów, którzy krzywo patrzyli na młode rodziny z dziećmi wykupujące mieszkania na dawnym profesorskim osiedlu. 

Mimo że sami często byli już dziadkami, a nawet pradziadkami, nie kryli niechęci wobec naszych dzieci. Wystarczyło, że spóźniły się z powitaniem, a już nazywali je rozkapryszonymi bachorami. Wzywali straż miejską, jeśli tylko zdarzyło im się w wakacje zasiedzieć na ławkach przy placu zabaw czy puścić nieco głośniej muzykę. Nam, ich rodzicom, psuli krew, wzywając służby porządkowe do każdej włączonej wiertarki czy wystawionej na chwilę na korytarz szafki.

– Spróbujemy coś z tym zrobić – Matylda puściła do mnie oko, dając do zrozumienia, że wie, na jakie osiedle wprowadza się z mężem i synem.

Następnego dnia, siedząc na kartonach w jej mieszkaniu i popijając kawę, snułyśmy plany przyszłych zmian. Rewitalizacja zapuszczonych skwerów, nasadzenia nowych drzew, wymiana altanek śmietnikowych, wynajem nieużywanych pomieszczeń gospodarczych na sklepiki i kawiarnie – wszystko to miało przekształcić podupadające osiedle w zieloną, nowoczesną, tętniącą życiem oazę.

Polubiłam Matyldę za jej bezpośredniość i entuzjazm

Niczego nie odkładała na później, realizowała każdy pomysł, ale musiało minąć sporo czasu, nim zorientowałam się, że mylę jej energiczność z permanentną rywalizacją. Ciągle komuś czegoś zazdrościła. Pierwsza zauważała nowy samochód sąsiada, wymianę mebli czy telewizora lub zmianę przyzwyczajeń, i w miarę swoich możliwości finansowych, starała się nadrobić swoje braki.

Wymieniła meble pół roku po tym, jak zrobiła to nasza wspólna znajoma. Potem wzięła w leasing samochód o klasę lepszy od naszego nowo zakupionego kombi, zmieniła styl ubierania, gdy okazało się, że w nowej pracy koleżanki kupują ciuchy w innych sklepach niż sieciówki, dotąd jej ulubione. Nie zamierzałam rozmawiać z nią na ten temat. Co z tego, że miałam inne zdanie, skoro ona i tak obstawała przy swoim.

Wyczerpana naszymi spotkaniami, coraz częściej myślałam o tym, że chętnie zakończyłabym naszą znajomość, ale lubiłam widzieć w ludziach dobre strony, a Matylda mimo zawiści była także niezwykle uczynna. Gdy tylko komuś przytrafiało się coś złego, ruszała z pomocą. Użyczyła pokoju koleżance uciekającej przed mężem damskim bokserem. Wspierała czasami obiadami sąsiadów, którym się nie przelewało. Podrzucała ubrania po synu i mężu mniej zamożnym znajomym. Potrafiła nawet zorganizować zbiórkę na leczenie jednego z chorych uczniów, kiedy nasze dzieci chodziły jeszcze do liceum.

Niestety, po każdej takiej akcji i tak komentowała to po swojemu. Bita koleżanka się rozwiodła, ale co z tego, skoro potem poszła z byłym mężem na terapię, aby chociaż starał się być dobrym ojcem.

– Skończona idiotka! Powinna puścić drania z torbami i pozbawić go praw! – grzmiała Matylda.

Myślałam, że jako dobra znajoma jestem przez nią traktowana inaczej. Myliłam się. Prawdopodobnie zaczęła mnie obrabiać tuż po tym, gdy mój mąż otrzymał lepsze stanowisko. Po trzech próbnych miesiącach nie tylko dostał podwyżkę, ale i nadzieję na awans. O tym, że Matylda wymyśla na nasz temat niestworzone historie, dowiedziałam się jednak dopiero, gdy nasza starsza córka zaczęła spotykać się z synem właściciela hotelu i SPA. To była jedynie letnia miłość, którą zresztą Dominika bardzo odchorowała, ale Matyldzie to wystarczyło, żeby eksplodować wściekłością.

Przede mną wciąż udawała oddaną znajomą, ale za moimi plecami każde moje zwierzenie stawało się dla niej pożywką dla niestworzonych historii. Mąż dostał podwyżkę, ale częściej nie ma go w domu? Na pewno w nowej pracy wcale nie jest tak różowo, jak opowiadam, albo wdał się w romans i udaje przede mną zajętego, tylko ja, biedna żoneczka, nie zdaję sobie z tego sprawy. Dominika leczy złamane serce? Bo sypia z byle kim, a potem żałuje, przecież wszyscy wiedzą, że to mała puszczalska.

Dowiedziałam się, jakie głupoty wygaduje na nasz temat

Przeżyłam szok. Zwłaszcza że Matylda wciąż bez skrępowania wpraszała się do nas na kolacje lub ciasto i swoje tradycyjne pogaduchy. Zabolał mnie zwłaszcza atak na dzieci, bo oprócz Dominiki nie oszczędziła też i młodszego syna, któremu zarzuciła bycie brudasem. Wściekła zapukałam do Matyldy i przy jej bliskich zażądałam, żeby publicznie odwołała swoje oszczerstwa, ale ta najpierw wyparła się wszystkiego, udając szczerze zaskoczoną, a gdy nie ustąpiłam i przypomniałam jej inne „grzeszki”, zaczęła tak wrzeszczeć, wyzywając od najgorszych, że czym prędzej uciekłam do siebie.

– Jeśli ty nie zapanujesz nad swoją żoną, to ja to zrobię – nie wytrzymał wówczas mój mąż, zwracając się z wściekłością do jej małżonka.

Niestety osiągnął jedynie tyle, że Matylda, mimo protestów swojej drugiej połówki, wezwała policję, twierdząc, że grozimy jej pozbawieniem życia. Funkcjonariusze po wysłuchaniu nas wycofali się rakiem, ale wpis w aktach pozostał i zgłoszona interwencja również. Niestety to nie ostudziło zapału Matyldy. Jakby mało było plotek, które rozsiewała o nas, zaczęła także zarzucać nam, że nie sprzątamy swojej części klatki schodowej, urządzamy u siebie głośne libacje i prowadzimy się nieobyczajnie, cokolwiek miałoby to według niej znaczyć.

Teraz już bez skrępowania wykorzystywała moje dotychczasowe zwierzenia przeciwko mnie, skłócając mnie przy tym z połową znajomych i rodziny. Ja poczułam się jak osaczone zwierzę, ale mąż założył jej w sądzie sprawę o zniesławienie, która ku naszej rozpaczy została umorzona z braku dowodów winy, choć sąd zarzucił Matyldzie pieniactwo.

Mnie upomnienie sądu z pewnością dałoby do myślenia, ale nie jej. Niedawno zagroziła, że zacznie nas nagrywać i choć formalnie nie ma do tego prawa, to jestem przekonana, że dotrzyma słowa. Nie wiem, jak skończy się nasza wojna, ale jestem u kresu wytrzymałości. 

Czytaj także:
„Szwagier wyzywał mnie od chłoptasiów, bo zamiast opijać pępkowe, pojechałam wspierać żonę na porodówkę”
„Mąż bił mnie i gwałcił, a ja przez lata nie potrafiłam o siebie zawalczyć. To była kara za to, że go nie kochałam”
„Żona nie dopuściła, bym wpadł w alkoholizm. Potem to ja stałem za nią murem, gdy walczyła z rakiem”

Redakcja poleca

REKLAMA