Żyłam naiwnymi mrzonkami o wielkiej i romantycznej miłości. Nie słuchałam rozsądniejszych od siebie i przyszło mi za to zapłacić.
Zawsze marzyłam o księciu
Wiem, że kiedyś byłam niepoprawną romantyczką. Jeszcze na studiach marzyłam o długiej, pięknej miłości aż po grób. Czekałam na swojego księcia z bajki, rozglądając się uważnie, ale nie zgrywając desperatki. Miałam świadomość swojej atrakcyjności i tego, że raczej podobałam się mężczyznom, więc myślałam, że odnalezienie kogoś takiego, to tylko kwestia czasu.
Inni, gdy wspominałam, że czekam na tego jedynego, tylko się uśmiechali. Pewnie uważali mnie za głupią i nawiną. W sumie mieli rację, choć wtedy nie dopuszczałam tego do wiadomości. Naoglądałam się setek romantycznych filmów, naczytałam romansów, w których bohaterowie zawsze żyli długo i szczęśliwie, więc byłam przekonana, że i mnie się to uda. W końcu, dlaczego miałam nie znaleźć tego, kto jest mi pisany?
Na studiach poznałam Filipa, który szybko stał się moim przyjacielem, taką bratnią duszą, jak lubiłam mawiać. Nigdy nie myślałam o nim jako o kimś, z kim mogłabym się związać. Wtedy byłam też przekonana, że i jemu nic takiego nie chodzi po głowie. W końcu ani razu nie poruszył tego tematu, a nasze rozmowy były zawsze czysto koleżeńskie.
To właśnie Filip hamował mnie, gdy za bardzo się na coś nakręcałam. To dzięki niemu nie poszłam do łóżka z przystojnym Przemkiem, który chciał mnie po prostu zaliczyć, a bajeczkę o miłości jak grom z jasnego nieba wcisnął mi przy okazji. Zwykle byłam mu za to wdzięczna, bo bardzo łatwo ulegałam porywom serca, a rozsądek zostawiałam na drugim miejscu. To, ile razy musiał mnie ratować z opałów, sprawiło, że stał mi się naprawdę bliski. Nie przypuszczałam nawet, że pewne wydarzenie może to prędko zmienić.
Chwila była romantyczna
W któryś weekend wybrałam się z mamą do jednej z nadmorskich miejscowości. Ona miała tam coś za załatwienia, a ja czekałam na nią, spacerując po plaży. Była przyjemna pogoda, wiatr prawie ustał. Wpatrywałam się w horyzont, gdy niespodziewanie poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś mężczyznę. W ręce ściskał aparat fotograficzny.
– Przepraszam, że tak się pani przyglądam, ale pięknie by pani wyglądała na zdjęciu. – pokazał mi aparat. – Mogę?
Oszołomiona, machinalnie przytaknęłam. Zrobił mi kilka zdjęć, a potem pokazał, co wyszło. Rzeczywiście, miał talent, ale jak mi powiedział, fotografowanie było tylko jego hobby po godzinach. Tak naprawdę był właścicielem jakiejś ogromnej hurtowni owoców i warzyw. Kiedy moja mama do nas dołączyła, spacerowaliśmy w najlepsze. Potem okazało się, że mój nowy towarzysz, Cyprian, mieszka w tej samej miejscowości, co my, więc zaproponował, że odwiezie mnie i mamę.
Zatkało mnie na widok jego auta. Nie znam się na markach, ale to był na pewno jakiś drogi model, który wyglądał, jakby dopiero co zjechał z taśmy produkcyjnej. Od razu zwracał na siebie uwagę czerwonym lakierem. Dałam się oczarować nie tylko temu, ale i uroczej powierzchowności Cypriana. Zwłaszcza że wyraźnie robił wszystko, żeby mi zaimponować.
Mamił mnie kasą i obietnicami
Wkrótce potem zaczęliśmy się spotykać. Cyprian od razu powiedział mi, że ma żonę, ale nic już do niej nie czuje. Związek z nią go przytłaczał, wysysał z niego całą energię, której potrzebował do prowadzenia biznesu, a także do zajmowania się swoją pasją. Miał wkrótce złożyć pozew o rozwód i się od niej uwolnić. A ja po cichu liczyłam, że ją zastąpię. On co prawda był jakieś dziesięć lat starszy ode mnie, ale to nie miało większego znaczenia. Przecież wiek nie mógł stanąć nam na przeszkodzie.
Przy nim było mi naprawdę jak w bajce. Nieustannie obsypywał mnie prezentami, zabierał do drogich restauracji i pozwalał robić zakupy na kwoty, o jakich wcześniej nie śmiałam marzyć. Zaczął mi też z czasem obiecywać wspólne życie. Miał zostawić dotychczasowy dom żonie, żeby się za bardzo nie rzucała podczas rozwodu, a samemu wybudować nowy, w którym mielibyśmy zamieszkać razem. Opowiadał też o tym, jak będziemy podróżować w każdej wolnej chwili i że jako jego żona będę miała miesiąc miodowy jak ze snów.
To wszystko nie podobało się Filipowi. Któregoś razu zatrzymał mnie na ulicy i nie dał iść dalej, chociaż mówiłam, że się śpieszę.
– Co ty wyprawiasz, Majka? – zapytał szczerze zmartwiony. – Umawiasz się z żonatym facetem i wydaje ci się, że to najlepsze, co możesz zrobić?
Prychnęłam wtedy z irytacją.
– A co, zazdrościsz, że ja sobie kogoś znalazłam, a ty nie? – rzuciłam napastliwie.
Zamrugał.
– Poważnie? – pokręcił głową z niedowierzaniem. – Usiłuję ci powiedzieć, że pakujesz się w niezłe bagno. Zasługujesz na kogoś lepszego.
– A co ty możesz o tym wiedzieć?! – wybuchłam. – Tobie się nawet żadna dziewczyna nie podoba!
Spojrzał mi w oczy.
– Skoro tak uważasz, to rzeczywiście nie mamy o czym ze sobą gadać – powiedział cicho, z jakimś dziwnym smutkiem w głosie.
I wtedy zrozumiałam, że przez te wszystkie lata oszukiwał z tą przyjaźnią. Bo to… nie była tylko przyjaźń.
Miał dla mnie coraz mniej czasu
Wtedy to był ostatni raz, kiedy widziałam Filipa. Przyjaciel więcej się do mnie nie odezwał. Nie przejęłam się tym wówczas, bo i tak byłam za bardzo skupiona na Cyprianie. Zakochałam się. Beznadziejnie i bez pamięci. Mogłam myśleć tylko i wyłącznie o moim obecnym… partnerze, bo tak chciałam go nazywać, niezależnie od tego, czy miał jeszcze żonę, czy nie.
Martwiłam się tylko, bo ostatnio dość rzadko się spotykaliśmy. Ciągle wypadały mu jakieś spotkania biznesowe, nieustannie podróżował między miastami, a ja siedziałam sama w domu. Oczywiście dzwonił za każdym razem, żeby się usprawiedliwić, ale praktycznie nigdzie już nie wychodziliśmy. Ostatecznie zadzwonił do mnie któregoś wieczoru i obiecał, że już niebawem wszystko mi wynagrodzi. Uspokojona, czekałam więc na kolejne wiadomości od niego.
Cyprian rzeczywiście umówił się ze mną w kolejnym tygodniu. Na miejsce spotkania wybrał moją ulubioną restaurację – tę, do której zabierał mnie najczęściej. Cieszyłam się, że spędzimy miło czas, że może później zabierze mnie do pokoju w tym luksusowym hotelu nieopodal i spędzimy kolejną upojną noc.
Kiedy jednak przybyłam na miejsce, odkryłam, że coś jest nie tak. Cyprian wydawał mi się dziwnie zasadniczy. Unikał mojego wzroku, nie uśmiechał się, gdy go zagadywałam i nie zaproponował nawet żadnego deseru. W końcu, trochę już zdezorientowana, postanowiłam zapytać:
– Czy… coś się stało, kochanie?
Skrzywił się z niesmakiem.
– Coś… z żoną? – drążyłam.
– Między nami koniec – stwierdził Cyprian, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Na próżno też szukałam w nim śladów tego czarującego mężczyzny, w którym się przecież zakochałam. Dla którego zrezygnowałam z obiecującej przyjaźni!
– Ta zabawa już mi się znudziła, Majka. Fajnie było, ale nie dzwoń więcej.
Nie wierzyłam, że byłam tak głupia
Cyprian naprawdę mnie zostawił. Wolał wrócić do swojej żony i wygodnego życia. Niewykluczone, że miał już niejedną taką jak ja – młodą, chętną, bardziej przebojową niż ta, z którą związał się na całe życie. Nie podejrzewałam, by w ogóle myślał o mnie na poważnie. A ja przez niego wszystko straciłam. Choć gwałtowne rozstanie było bolesne, najbardziej żałowałam utraconej przyjaźni.
Filip wciąż nie odbiera moich telefonów i nie odpisuje na esemesy. Próbowałam go odwiedzić w domu, ale w ogóle mnie nie wpuścił. Przepraszałam go milion razy, nagrywałam się na pocztę, ale on pozostaje nieugięty. Nie sądziłam, że potrafi być taki stanowczy i bezwzględny.
Od naszych wspólnych znajomych wiem, że podobno znalazł sobie dziewczynę i zupełnie przewartościował swoje życie. Cóż, mam to wszystko na własne życzenie. Teraz nie zaufam już tak łatwo żadnemu mężczyźnie, a jeśli nawet spróbuję się z kimś związać, na pewno nie będzie żonaty.
Czytaj także:
„Mąż zgubił naszą córeczkę w lesie. Byłam przerażona i wiedziałam, że jeśli coś się jej stanie, nigdy mu nie wybaczę”
„Pozwoliłam mężowi odejść do kochanki, bo nie chciałam być jak własna matka. Ona zrobiła z mego ojca pantoflarza”
„Żyję w strachu, bo ktoś wziął pożyczkę na moje dane. Nie mam zamiaru spłacać długów jakiegoś oszusta”