„Pozwoliłam mężowi odejść do kochanki, bo nie chciałam być jak własna matka. Ona zrobiła z mego ojca pantoflarza”

smutna zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Pomyślałam o jej spojrzeniu, którym obrzuca tatę – jest w nim obojętność, czasem drwina. Jej ton, którym się do niego zwraca, jest pełen lekceważenia. I to jego bezsilne spojrzenie. Zrozumiałam, że mama pokochała niezależnego, pełnego fantazji mężczyznę, po czym go zniszczyła”.
/ 11.10.2023 13:15
smutna zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

To mój ojciec kiedyś nie był pantoflarzem? Chadzał swoimi ścieżkami, lubił zabawę, przygody? Co go więc odmieniło, podcięło skrzydła?! Próbowałam dociec prawdy o moich rodzicach, przy okazji nie rujnując swojego życia.

Życie mi się waliło

Kilka lat temu byłam w okropnym stanie psychicznym. Wcześniej całymi miesiącami obserwowałam, jak krok po kroku tracę najbliższych mi ludzi. Otóż mój mąż, Radek, zakochiwał się w mojej najlepszej przyjaciółce, Jagodzie. Oczywiście to nie było tak, że to widziałam i nic nie robiłam, cierpiąc w milczeniu.

Tak naprawdę tego nie widziałam wtedy, gdy się to działo. Ale kiedy już się zorientowałam, potrafiłam godzinami sięgać pamięcią w przeszłość, by nowym okiem spojrzeć na pewne wydarzenia, ocenić gesty, zrozumieć podtekst słów czy uśmiechów. I gdy wreszcie dostrzegałam, co się działo, cierpiałam. I byłam na siebie zła za ślepotę.

Prawie od tego zwariowałam, bo nie spałam, nie mogłam pracować, tylko na okrągło mieliłam przeszłość. W końcu nie dałam rady sama i zwierzyłam się mamie.

– Ty i tata jesteście razem od czterdziestu lat, więc tego nie rozumiesz – zakończyłam swoje użalanie się. – Ale to okropne uczucie, kiedy się wie, że myśli ukochanego nie koncentrują się na tobie, tylko na kimś innym.

– Zdradził cię już? – spytała mama ponuro.

– Cały czas mnie zdradza, przecież mówię.

– Pytam, czy fizycznie cię już zdradził – mama spojrzała na mnie z irytacją.

To, że ślini się na widok baby to pół biedy…

– Nie sądzę…

– …źle będzie, jak zrobi ten krok. Musisz temu zapobiec.

Moja mama to silna kobieta, która zazwyczaj dostaje to, co chce. Ale nie można jej nazwać istotą wrażliwą, kierującą się czymś tak ulotnym i nielogicznym jak emocje. Tym razem jednak nie ufałam jej ocenie, bo przecież ona nigdy nie znalazła się w mojej sytuacji.

– To niby co mam zrobić? Radek to nie pięciolatek, że zamknę go w pokoju. Myślę, że on też cierpi. Przecież wie, że Asia zostanie ze mną. Pewnie wciąż mnie kocha, ale ta fascynacja Jagodą miesza mu w sercu i głowie – wyszeptałam, załamana.

Mama patrzyła na mnie twardo.

– Jeśli chcesz uratować swoją miłość i nie stracić męża, zrobisz, co ci powiem. Dziękować będziesz mi później.

Takiej rady się nie spodziewałam

Osłupiałam, kiedy usłyszałam maminą radę. Otóż miałam jechać trzysta kilometrów do jakiejś zapadłej wsi, gdzie żyła kobieta, która mogła mi pomóc. Da mi coś, co sprawi, że mój mąż zapomni o miłości do innej kobiety.

– To znaczy co? – próbowałam się dowiedzieć. – Skalpel, żebym zrobiła Radkowi lobotomię?

Mama napisała na kartce adres kobiety i wyciągnęła ją w moją stronę.

– Wszystkiego dowiesz się na miejscu. Więc jak. Jedziesz? – patrzyła na mnie z wyzwaniem. I ponaglająco.

Ufałam mamie, nigdy nie rzucała słów na wiatr, jak coś twierdziła, to dlatego, że wiedziała na pewno. Może nie była czuła, ale była dla mnie opoką i autorytetem. Wzięłam kartkę.

– Zastanowię się – powiedziałam.

Tego wieczoru zajrzałam do pokoju sześcioletniej córki. Radek siedział przy łóżeczku małej i czytał jej bajkę. Podniósł na mnie wzrok. Nie umiem powiedzieć, co wyrażało jego spojrzenie, ale w jakiś sposób było przejmujące. Zrozumiałam, że jeśli jeszcze nie poszedł z Jagodą do łóżka, to niedługo do tego dojdzie.

Ale kiedy godzinę później brałam prysznic, a Radek wszedł do łazienki i zaraz wyszedł, mówiąc: „Przepraszam”, dotarło do mnie, że to już się stało. A on szykuje się, by powiedzieć mi, że odchodzi. Policzyłam, i wyszło mi, że ostatni raz kochaliśmy się trzy miesiące wcześniej. A potem on robił uniki. Czyli to było wtedy. Byłam tego pewna, bo nie był z tych mężczyzn, którzy mają kochankę, ale jakby nigdy nic kochają się z żoną. Był uczciwy, chociaż na tyle.

Nie wyobrażałam sobie życia bez niego

Moje serce krwawiło. Zrobiłabym wszystko, by go nie stracić. Dlatego wzięłam trzy dni wolnego, Radkowi powiedziałam, że mam delegację, i pojechałam w kaszubskie lasy. Znachorka mieszkała w murowanym domu.

Pewnie w lecie było tu pięknie, ale październik ogołocił drzewa z liści, wymroził kwiaty w ogrodzie. Było smutno i szaro. Kiedy jednak weszłam do chaty, jesień zniknęła. W środku było ciepło, przytulnie, swojsko. Poczułam się jak w domu.

Pani Wera nie była stara. Trochę po sześćdziesiątce, w wieku mojej mamy. Pełna życia. W modnie obciętych ciemnych włosach pobłyskiwały pasma siwizny. Błękitne dżinsy i gładka flanelowa koszulka w kolorze fuksji dopełniały obrazu nowoczesnej wiedźmy. Tak pomyślałam. Od razu ją polubiłam. Emanujący z niej spokój i wewnętrzna pewność siebie wzbudzały zaufanie.

Znachorka wysłuchała mojej historii, pokiwała głową.

– Mama mówiła, że może pani sprawić, że mój mąż nie odejdzie – powiedziałam na koniec. – Nie bardzo wiem, co to znaczy, ale jestem zdesperowana.

– Mama, mówisz… – pani Wera przyglądała mi się bystrymi oczami. – Tak myślałam, że jesteś mi znajoma. Podobna do matki, prawda?

Skinęłam głową.

– Twoja mama wie, co mówi. W końcu od niej mąż nie odszedł.

Chciałam zaprotestować, że nigdy nie chciał, ale nagle zrozumiałam, co ona powiedziała. Niemożliwe…

– Mój tata chciał? Ale przecież…

W głowie mi się nie mieściło. Mój cichy, uprzejmy tata, dla którego mama zawsze była centrum świata – kiedyś chciał od niej odejść?

Wiele dowiedziałam się o matce

Pani Wera ujęła moje dłonie w swoje, obróciła je wnętrzem do góry i wpatrzyła się w nie, zapewne odczytując linie. Nie sądziłam, by linie na dłoni cokolwiek mówiły o mnie i o mojej przyszłości, ale mimo to poczułam dreszcz niepokoju i nadziei.

– Twoja mama miała podobny układ znaków – powiedziała cicho znachorka. – Spotkałyśmy się w sanatorium, to było bodajże trzydzieści pięć lat temu. Pracowałam tam jako masażystka, ona była kuracjuszką. Pamiętam ją doskonale, bo była pierwszą, której tak… pomogłam – to słowo powiedziała z lekkim wahaniem, jakby nie była pewna, czy jest właściwe. – Była kobietą dość w sobie zamkniętą, o nieufnym sercu.

– Wciąż taka jest – wtrąciłam się. Znachorka skinęła głową.

– Ale pod wpływem masażu i aromaterapii ludzie się otwierają, jak gdyby moje dłonie rozluźniały nie tylko spięte mięśnie, ale i rozplątywały supły duszy. A ona była spięta jak mało kto. Cały czas w gotowości obronnej przed niebezpieczeństwami, jakie niesie świat. Kiedy napięcie odpuściło, zaczęła opowiadać o sobie, swoich marzeniach, o małej córeczce i o mężu, który szykował się, by je opuścić. Mówiła, że kocha go, bo jest niezależny i pełen fantazji. Ale te cechy właśnie sprawiały, że on męczył się w ich związku. I że postanowił odejść, by żyć po swojemu.

Ojciec zabawowy i pełen fantazji? Od kiedy pamiętam, nigdy taki nie był. Wręcz przeciwnie…

– Ale przecież kochała go. Mieli dziecko. No i przysięgał podczas ślubu. A co ona zrobi, kiedy mąż ją zostawi? Jak pokaże się ludziom w pracy, rodzina będzie plotkować – na twarzy Wery odbił się smutek. Spojrzała na mnie jakby wstydliwie. – Byłam wtedy jeszcze dość młoda. Niedoświadczona. Niewiele wiedziałam o zakamarkach ludzkich dusz i zasadach energii. Przyznałam rację twojej mamie, że mężczyzna powinien dotrzymywać słowa. Że skoro wybrał kobietę, powinien być jej wierny. Pomogłam jej sprawić, by swoje życie widział jedynie u boku żony.

– Co pani zrobiła? – spytałam cicho.

– To już sekret warsztatu – znachorka wykrzywiła wargi. – I tak nie zrozumiesz. To praca z energiami. Powiedz – spojrzała na mnie bystro – udało się twojej mamie zatrzymać miłość?

Z pewnością udało się jej zatrzymać ojca, pomyślałam. Ale czy to był ten sam mężczyzna, którego pokochała? Pomyślałam o jej spojrzeniu, którym obrzuca tatę – jest w nim obojętność, czasem drwina. Jej ton, którym się do niego zwraca, jest pełen lekceważenia. I to jego bezsilne spojrzenie. Zawsze sądziłam, że on po prostu boi się mamy. I czasami się zastanawiałam, dlaczego mama w ogóle go poślubiła.

Ogarnęło mnie przerażenie. Zrozumiałam, że mama pokochała niezależnego, pełnego fantazji mężczyznę, po czym go zniszczyła. Człowieka, który powstał po tym, co zrobiła za radą wiedźmy, kochać już nie umiała.

Nie byłam pewna czy tego chcę

A teraz historia miała się powtórzyć. Mogłam sprawić, by mąż przy mnie został. Zapomniał o kochance. Ale czy tylko o jego obecność przy mnie mi chodziło? Czy jest mi obojętne, że jest ze mną, bo tego chce, czy że po prostu nie ma wyjścia? I historia się powtórzy. Bo miłości nie można rozkazywać.

Zrozumiałam, że nie chcę tego zrobić mojemu mężowi. Ani sobie. Wyjechałam następnego dnia. Pani Wera przenocowała mnie w swoim domu. Rano dostałam śniadanie, kilka doniczek z ziołami i radę:

– Pamiętaj, że miłość rozkwita, gdy nic jej nie krępuje. A obowiązek staje się przyjemnością, gdy tylko ty go od siebie wymagasz.

Dopiero po kilku miesiącach zrozumiałam, co chciała mi powiedzieć. Radek odszedł tydzień po moim powrocie od znachorki. Prosił o wybaczenie, mówił, że miłość nie wybiera. Wysłuchałam i powiedziałam:

– Rozumiem. Ja wciąż cię kocham, i dlatego chcę, byś był szczęśliwy. Tu nadal jest twój dom, twoja córka.

Kiwnął głową, przeprosił i odszedł. Nie wystąpił o rozwód, ja też nie. Przez kolejny rok widywaliśmy się często, bo przychodził do Asi. Czasem, gdy go uprosiła, zostawał na noc. Rozmawialiśmy. Wspominaliśmy nasze początki. Dobre i złe chwile. Śmialiśmy się.

I pewnego dnia po prostu został. Bo chciał.

Czytaj także:
„Spokojny spacer w sadzie zakończył się atakiem z bronią. Myślałam tylko o dwuletniej Marysi i moim cennym skarbie”
„Pomogłam ciężarnej autostopowiczce. Przed oczami błysnęła mi jej bransoletka, którą kupił mi kiedyś mój mąż”
„Szukałam synowi narzeczonej, bo dość miałam latawic, z którymi się prowadzał. Wiem, co dla niego najlepsze”

Redakcja poleca

REKLAMA