Po śmierci mamy wychowała mnie siostra. Ależ to były czasy… Ojca prawie nie widywaliśmy: pracował w fabryce, popołudniami trzepał fuchy, a kiedy nareszcie wracał, nadawał się tylko do łóżka. Nawet gdy próbowałem go zagadywać, oczy mu się kleiły, odpowiadał na odczepnego i w końcu przeganiał mnie jak uprzykrzoną muchę. Kim byłbym dziś, gdyby nie Dorota i ta namiastka normalności, którą potrafiła stworzyć w naszym ponurym domu? Pewnie przykleiłbym się jak rzep do pierwszego człowieka, który spojrzałby na mnie z zainteresowaniem, i pewnie byłby to jakiś łobuz, których na naszym blokowisku nie brakowało!
Przypomniałem sobie zabawy z siostrą, to, jak uczyła mnie robić ryż z jabłkami, jak pomagała przy odrabianiu lekcji, i pomyślałem, że oddaliliśmy się od siebie. Nie fizycznie, bo czymże jest 20 kilometrów w dzisiejszych czasach, lecz mentalnie… Kiedy to się stało?
I proszę – Dorota zadzwoniła akurat w tym momencie, jakbym ją wywołał z nicości! Cała w skowronkach, aż mi się ciepło na sercu robiło. Widać, że w końcu zaczęło jej się w życiu układać. Mówiła o nowej pracy, że została nareszcie doceniona, są szanse, że wygra jakiś konkurs na projekt, a wtedy, wiadomo, awans, podwyżka. Koniec siedmiu lat chudych!
Zgodziłem się bez wahania
– Ale najlepsze, Rysiu – ciągnęła podekscytowana – że znalazłam się na liście zaproszonych ze współmałżonkami na ekskluzywne przyjęcie dla elit! Szef co roku organizuje imprezę dla wybranych. To wielki zaszczyt!
– Gratuluję, Dorotko – powiedziałem szczerze. – Tak się cieszę, że karta nareszcie się odwróciła. Baw się dobrze.
– Też bym chciała, Rysiu, ale jest problem… Zaopiekujecie się naszą Blanką, co? Wy i tak siedzicie w weekend domu, przecież Mela jest w ciąży.
Faktycznie, nigdzie się nie wybieraliśmy, a siostrzenica to miłe i grzeczne dziecko. Skoro mogłem odwdzięczyć za dobro, które dała mi siostra, zgodziłem się, to przecież nic wielkiego.
Wróciłem do domu i podzieliłem się nowiną z Melą.
A ona co? Aż poczerwieniała ze złości, a potem uderzyła w płacz i wybiegła do sypialni. Słowo daję, niechby już urodziła, bo szalejące hormony robią z niej kompletną wariatkę! Albo się cieszy byle czym, albo bez powodu dostaje spazmów. Tym razem też tak było. Po godzinie wystawania pod zamkniętymi drzwiami dowiedziałem się jednego: wcale jej nie kocham i mam gdzieś nasze dziecko, które ona nosi pod sercem!
Kocham Melkę, ale tak zupełnie prywatnie i w tajemnicy uważam, że ludy prymitywne wiedzą, co robią, izolując kobiety w ciąży od reszty społeczności… Przecież taka bomba hormonalna zagraża pokojowi na świecie!
Żona w końcu raczyła wyjść i poinformowała mnie, że natychmiast mam zadzwonić do siostry i odkręcić sprawę, albowiem nie ma takiej opcji, żeby Blanka spędziła u nas weekend. No naprawdę, to już przesada! Wiedziałem, że nie przepada za Dorotą, ale myślałem, że do małej nic nie ma. Zawsze była dla niej miła!
– Jestem miła, ale nie zamierzam zajmować się pięciolatką, zwłaszcza gdy chwycą mnie bóle porodowe – wyjaśniła zimno. – Zamierzam się wtedy zajmować sobą i oczekuję od ciebie tego samego, Ryszard.
Gdy już zwracała się do mnie per Ryszard, miałem, delikatnie mówiąc, przegwizdane. Wiedząc doskonale, że stąpam po kruchym lodzie, najdelikatniej jak umiałem, przypomniałem jej, że dzieciak ma zostać u nas tylko na jedną noc, nie cały tydzień. A termin porodu wypada siódmego.
– A dał ci ktoś gwarancję, że nie wcześniej? – zapytała zjadliwie Mela i czułem, że aż się gotuje w środku. – Pan Bóg? Albo chociaż lekarz?!
Wyszła z niej prawdziwa jędza
I nagle – jak nie ryknie… Że Dorota jest naprawdę bezczelna, składając taką propozycję, i to komu? Mnie?! A ona, Melka, to niby co, meblem tu jest? Nie mogła chociaż poprosić, żebym najpierw spytał żonę, czy się zgadza? A ja, dlaczego ja nie powiedziałem, że muszę najpierw skonsultować się w domu?
Teraz powinna powiedzieć, że Dorota zawsze mnie wykorzystuje i jestem przy niej jak marionetka czuła na każde dotknięcie sznurka… Aż się skuliłem, ale Mela wyhamowała i powtórzyła raz jeszcze, że Blanka absolutnie nie może u nas zostać. A to dlatego, że ona nie wie, jak się zachowa, kiedy jej odejdą wody.
– Niewykluczone, że spanikuję – oznajmiła. – Będę płakać albo nawet wrzeszczeć. Nie licz na to, że się skulę w kąciku, żeby nie przestraszyć twojej siostrzenicy. Mowy nie ma.
Że też moja żona ma zawsze pod ręką jakiś czarny scenariusz! To jakieś kompletne wariactwo! Telenowele powinna pisać, żylibyśmy jak królowie…
– Kochanie, jakby coś takiego się działo, to zadzwonię po siostrę, żeby ją zabrała.
– Tak, a ja będę czekać, aż twoja siostrunia znajdzie kogoś trzeźwego, żeby ją przywiózł! – parsknęła Mela. – Bo niewątpliwie jej mąż będzie już ululany.
– Oj, to zaprowadzi się małą do sąsiadów – żachnąłem się.
– Na pewno będą zachwyceni! Wiesz, zrobimy inaczej: ty się zajmiesz Blanką, a ja pojadę sama do szpitala, na pewno złapię jakąś taksówkę… Urodzę nasze dziecko w raz-dwa i wrócę, żeby wam usmażyć rano jajecznicę. Pasuje?
Nie cierpię, jak jest zła, jednak kiedy popada w szyderstwo, to zdarza mi się zapominać, dlaczego się z nią w ogóle ożeniłem. Jędza taka z niej wychodzi, że tylko brać nogi za pas! Cel jednak osiągnęła. Zacząłem wątpić, czy słusznie postąpiłem. No bo faktycznie – co będzie, jak ona zacznie rodzić? Dziecka nie zostawię, żony też absolutnie nie mogę… Przecież się nie rozerwę!
Hola, ale właściwie po coś chyba ustalają te terminy? Dużo bardziej prawdopodobne jest to, że posiedzimy spokojnie przed telewizorem, pogramy w scrabble, o północy wypijemy toast noworoczny lemoniadą i pójdziemy w kimono. Miło, spokojnie i bezpiecznie. Szkoda, że takiej możliwości Melka nie bierze pod uwagę.
Poprosiłem, żeby się przespała z tą myślą i łaskawie się zgodziła, zapowiadając jednoczenie, że zdania nie zmieni. I co ja mam teraz zrobić? Nie wyobrażam sobie, żebym miał zostawić siostrę na lodzie, kiedy mnie potrzebuje!
Czytaj także:
„Mąż bez pytania spakował moje rzeczy i wyrzucił je na śmietnik. Przez jego durne widzimisię straciłam lata wspomnień”
„Mój brat totalnie oszalał. Porzucił żonę dla wypacykowanej lali, której uczucie kupił drogimi prezentami”
„Rodzice wyrzucili mnie z domu, gdy zaszłam w ciążę. Najważniejszy był ich synek, który wypiął się na nich na starość”