„Obcy facet zaczepił mnie i zaoferował pomoc. Od tego momentu zaczęły się dziać dziwne rzeczy, aż musiałem iść do spowiedzi”

przerażony mężczyzna fot. Adobe Stock, Bettencourt/peopleimages.com
„Zastanowiłem się chwilę… I doszedłem do wniosku, że nie mam nic do stracenia. Może facet jest po prostu dziwny i rozdaje ludziom losowe cyfry na ulicy? Kto go tam wie! W takim razie lepiej chyba wziąć i nie drażnić wariata. Facet wciąż się uśmiechał, gdy wchodziłem do kolektury i puszczałem jego cyfry”.
/ 27.08.2023 11:15
przerażony mężczyzna fot. Adobe Stock, Bettencourt/peopleimages.com

Lubię sobie od czasu do czasu zagrać w totolotka. Nie przejmuję się ludzkim gadaniem – że jestem naiwny, że to podatek od głupoty, że wszystko jest od początku ustawione. Ja jestem optymistą i zawsze mam nadzieję na zmianę na lepsze. Tym bardziej że to dla mnie jedyna szansa na prawdziwe pieniądze.

Sam nigdy się nie dorobiłem

Nie miałem głowy do nauki, po zawodówce trafiłem do fabryki i pracowałem tam sumiennie wiele lat. Aż do kryzysu, kiedy komuna upadła, fabrykę zamknięto i nadeszły dla mnie, mojej żony i dzieci ciężkie czasy. Imałem się różnych zajęć. Pracowałem na budowie, w magazynie, w końcu zostałem zawodowym kierowcą i tak jakoś dociągnąłem do emerytury.

Przez cały ten czas, nawet gdy bywało krucho z pieniędzmi, grałem w totka. Gram od samego początku, odkąd tylko skapowałem, że coś takiego istnieje. Żona się śmieje, że teraz, jak jesteśmy starzy, to już nam te miliony niepotrzebne.

Ale ja to robię dla dzieci i wnuków, żeby im się lepiej wiodło, żeby miały lepszy start.Tylko co z tego, skoro nadal nie wygrywam? Tyle lat i wszystko na marne!

Pamiętam, że tamtego dnia poszedłem do kolektury

Chciałem sprawdzić kupon. Przegapiłem losowanie w telewizji, a z internetem radzę sobie średnio. Niestety – jak zwykle nic. I wtedy w końcu coś we mnie pękło. Wychodząc ze sklepiku, podarłem kupon, wołając:

– A niech to cholera! Tyle lat gram i nigdy nic nie trafiłem, nawet głupiej trójki! Raz w życiu mogłoby mi się poszczęścić, to nie! Do diabła z tym interesem, niech czort porwie cały ten totalizator!

Nieźle się wkurzyłem, więc nic dziwnego, że zwrócił na mnie uwagę jakiś facet, który z kapturem naciągniętym na twarz stał pod sklepikiem i palił papierosa.

Nie ma pan farta, co? – odezwał się i uśmiechnął do mnie szeroko. Zwróciłem uwagę, że zęby miał wyjątkowo białe i jakby… ostre? – Bo widzi pan, to trzeba grać systemem, inaczej nie ma szans – poradził. Zawahał się na moment, po czym wyciągnął do mnie rękę. Zobaczyłem na jego dłoni mały kartonik z zapisanymi cyframi. – Proszę, niech pan z tymi spróbuje.

– Ale jak to? Co to? Skąd pan to ma? – poczułem się zdezorientowany, bo jednak rzadko się zdarza, żeby obcy człowiek tak po prostu podawał komuś swoje szczęśliwe liczby. – A pan nie gra?

– Ja już mam wszystko, czego chciałem – zaśmiał się nieznajomy. – Jestem matematykiem i pochwalę się nieskromnie, że za pomocą wyliczeń udało mi się złamać system. Teraz pomagam innym złapać szczęście za ogon…

„Aha, i wszystko jasne!” – pomyślałem

„Chce mi sprzedać jakiś cudowny patent na totolotka, słyszałem o takich przekrętach”.

– Ja nic nie zapłacę – zastrzegłem. – Nie mam pieniędzy.

– Oczywiście, że pan nie ma! – gość wyszczerzył się do mnie tymi wielkimi zębiskami, których miał chyba za dużo w paszczy. – Dlatego pan gra, prawda? A ja pomogę panu całkiem za darmo, z dobroci serca. Co pan na to?

Zastanowiłem się chwilę… I doszedłem do wniosku, że nie mam nic do stracenia. Może facet jest po prostu dziwny i rozdaje ludziom losowe cyfry na ulicy? Kto go tam wie! W takim razie lepiej chyba wziąć i nie drażnić wariata.

– No dobra, dawaj pan! – rzuciłem.

Facet wciąż się uśmiechał, gdy wchodziłem do kolektury i puszczałem jego cyfry, jednak gdy wyszedłem, już go nie było. Rozejrzałem się wokół, ale gość jakby się rozpłynął.

„Dziwak”, pomyślałem i sam również poszedłem do domu.

Jeszcze tego samego wieczoru podczas losowania trafiłem piątkę! Pierwszy raz w życiu coś wygrałem – i to od razu sześć tysięcy złotych! Może dla niektórych to śmieszna kasa, ale dla mnie to cała fortuna.

Żona aż się wystraszyła, że z tej radości dostanę zawału

– Mieciu, spokojnie – mówiła, ale ja nie mogłem się opanować.

– Cudowne liczby! – całowałem kupon.

– A jakie tym razem puściłeś? – zainteresowała się Dorota. – Moją datę urodzenia, jak zwykle?

– Nie, zupełnie nowe.

Pokazałem jej kupon i pokrótce opowiedziałem o spotkaniu z nieznajomym. Moja żona długo wpatrywała się w karteczkę z kolektury, a potem rzuciła mi poważne spojrzenie.

– Mieciu, a nie uważasz, że one są jakieś dziwne? No zobacz, same szóstki… – powiedziała cicho.
Teraz ja również przyjrzałem się liczbom: 6, 9, 16, 26, 36, 46. No, może szóstek rzeczywiście za dużo.

A wiadomo, jak złą opinią cieszą się szóstki – szatańska cyfra i tak dalej. Ale z drugiej strony… Liczby jak liczby.

– Nie tylko szóstki – wzruszyłem ramionami. – Zobacz, jest też dziewiątka!

Dorota spojrzała na mnie z politowaniem.

– Dziewiątka to odwrócona szóstka – pouczyła mnie. – I jeszcze te sześć tysięcy nagrody… Oj, Mieciu, coś ty najlepszego zrobił? – zaczęła lamentować.

Pomyślałem, że przemawia przez nią stres z powodu nagłego przypływu gotówki i dałem jej trochę czasu na uspokojenie. Przecież powinniśmy się cieszyć! Jakiś facet z uprzejmości dał nam dobre liczby. Nie ma sensu zaraz dopatrywać się w tym ręki Złego.

Myślałem rozsądnie, a jednak z jakiegoś powodu nie mogłem się zmusić, żeby pójść do kolektury i odebrać swoją wygraną.

Za każdym razem coś mi przeszkadzało

A to pralka się zepsuła i zalała pół mieszkania, więc musiałem na szybko ją naprawić, a to żona się nagle rozchorowała i zatrzymała mnie w domu, a jeszcze innym razem kupon gdzieś mi się zawieruszył i znalazłem go dopiero późnym wieczorem.

– Dosyć – powiedziałem sobie w końcu. – Jutro idę, i basta!

I prawie się udało…

Jednak w nocy miałem dziwny sen. Śnił mi się ten nieznajomy mężczyzna, który podał mi numery. Uśmiechał się, a we śnie jego zęby były jeszcze większe, dłuższe i ostrzejsze. Palił przy tym papierosa, a ten żarzył się, rzucając wokół niepokojący, ognisty blask. Dym snuł się wokół niego jak upiorna mgła.

– Mam to, czego chciałem – mówił. – Twoją duszę. Sprzedałeś duszę za głupie numerki totolotka.

– Nie! – broniłem się w tej dziwnej wizji, która wydawała się zbyt realistyczna, by być tylko snem. – Ja nic nie sprzedawałem. Zresztą, sześć tysięcy za moją duszę? To za mało!

– Trzeba było wcześniej negocjować. Twoja dusza jest moja i wkrótce po nią przyjdę.

Obudziłem się zmęczony i zlany potem

Jeżeli jeszcze miałem jakieś wątpliwości, czy przypadkiem spotkałem genialnego i bardzo uczynnego matematyka, czy demona z piekła rodem – rozwiały się teraz jak sen złoty.

„Tylko co ja mam zrobić?” – zastanawiałem się, leżąc z otwartymi oczami aż do rana.

W pierwszej chwili chciałem podrzeć kupon i zapomnieć o całej sprawie. Ale pieniędzy trochę szkoda… I duszy też! W końcu, po długich i ciężkich rozważaniach znalazłem idealne rozwiązanie.
Odebrałem nagrodę, owszem.

A gdy tylko to zrobiłem, poszedłem prosto do kościoła i oddałem jedną trzecią całej kwoty (bo wiadomo – Trójca Święta) na zbożny cel. Następnie przystąpiłem do spowiedzi i, jąkając się, opowiedziałem księdzu moją przygodę.

Kapłan pocieszył mnie wprawdzie, że szansa, iż ot tak sobie spotkałem na ulicy samego diabła, jest raczej minimalna, ale lepiej dmuchać na zimne. Zalecił, żebym codziennie odmawiał modlitwę do św. Michała Archanioła i częściej uczestniczył we mszy (do tej pory, gdy żona suszyła mi o to głowę, zawsze się wykręcałem).

Gdybym jednak nadal miał wątpliwości natury demonologicznej czy też złe sny, ksiądz obiecał skontaktować mnie z egzorcystą.

Na szczęście spowiedź, modlitwa i ofiara zupełnie wystarczyły. Nie spotkałem więcej nieznajomego faceta – ani w snach, ani na żywo.

Nadal od czasu do czasu grywam w totolotka, ale używam tylko własnych, sprawdzonych liczb.
Muszę się pochwalić, że ostatnio nawet trafiłem trójkę – padła data urodzin mojej żony!

Czytaj także:
„Teść całe życie działał pod przykrywką. Gdy teściowa zmarła, pokazał oblicze babiarza. Biuściasta blondyna mi świadkiem”
„Musiałam być najlepsza we wszystkim. W niszczeniu swojego zdrowia i życia też. Oprzytomniałam w ostatniej chwili”
„Mój facet mnie zdradza, a jego kochanka robi ze mnie prostytutkę w sieci. A ja myślałam, że to miłość”

Redakcja poleca

REKLAMA