– Czy tu jest wolne? – spytała Dagmara.
– Tak, jasne, zapraszam! – krzyknąłem.
Chociaż stół, przy którym siedziałem w firmowej stołówce, był pusty, z nadmiaru uprzejmości postanowiłem przesunąć swoje jedzenie. Zamiast tego wywróciłem kubek z sokiem. Próbując go złapać, wsadziłem dłoń w talerz z drugim daniem… A potem to już nawet nie wiem, jak to się stało, że całe moje jedzenie wylądowało na żakiecie Dagmary, plamiąc go bezlitośnie.
Wszyscy ryknęli śmiechem, ja zrobiłem się czerwony, a Dagmara stała bezradnie. Po pierwszym wybuchu wesołości kilku odważnych rzuciło się dziewczynie na pomoc. Oczywiście chodziło im tylko o to, żeby móc choć w ten sposób dotknąć jej cudnych, posągowych kształtów. Gdy chwilę później Dagmara wybiegała do łazienki, wszelkie moje nadzieje na zainteresowanie z jej strony ulotniły się jak kamfora.
Zamieniałem się w pokrakę
Była naszą firmową pięknością, na jej widok wszyscy mężczyźni wciągali brzuszki i prężyli muskuły. Kilku przystojnych kolegów zabiegało o jej względy, ale bezskutecznie. Krążyła opinia, że Dagmara jest po prostu zarozumiała i czeka na księcia z bajki. Jaką więc ja, zwykły szary facet, mogłem mieć nadzieję? Ale pomarzyć zawsze wolno. Więc marzyłem, nieszczęsny, wodząc za nią wzrokiem.
Niestety, ilekroć zechciała obdarzyć mnie choćby spojrzeniem, natychmiast zamieniałem się w ostatnią pokrakę i niezdarę: potykałem się na równej drodze, gubiłem papiery, wszystko leciało mi z rąk. A po tym, co stało się w kafeterii, wolałem się jej w ogóle nie pokazywać na oczy. Udawało mi się to przez tydzień, może dwa, lecz któregoś dnia usłyszałem pukanie do drzwi mojej biurowej kanciapy.
– Proszę! – odezwałem się, niechętnie odrywając wzrok od ekranu komputera.
W drzwiach stanęła Dagmara. Nie miałem jak i gdzie uciekać, więc przełknąłem tylko głośno ślinę i zapytałem:
– W czym mogę ci pomóc?
– Daniel, czy ty mnie nie lubisz? – zapytała, zamykając drzwi.
Na moment, przyznam, normalnie mnie zamurowało.
– Nie rozumiem – w końcu odzyskałem rezon i poderwałem się od biurka, no i oczywiście większość leżących na nim dokumentów wylądowała na podłodze.
Rzuciłem się na kolana, by je pozbierać. Dagmara uklękła obok i zaczęła mi pomagać.
– Bo wiesz, mam wrażenie że mnie unikasz – odezwała się cicho. – Szczególnie od tego wydarzenia w stołówce.
– Eee… No bo…
„Rany! Czy ja już nigdy nie będę przy niej normalny?!” – pomyślałem w panice.
– To ja cię tak peszę? – spytała.
– Nie, nie! Ja tak mam! – zapewniłem ją z ogniem.
– Kłamiesz. Słyszałam kilka twoich rozmów z klientami. Jesteś elokwentny, błyskotliwy, uprzejmy. A przy mnie wypowiadasz się monosylabami – spojrzała na mnie uważnie, a ja znów się spłoszyłem.
Byliśmy jak dwie połówki jabłka
Odebrałem od niej papiery i położyłem je z powrotem na biurku. Wtedy dotarło do mnie, że być może stoi przede mną jedyna szansa, aby powiedzieć Dagmarze o swoich uczuciach. Dlatego wziąłem bardzo głęboki oddech i wyrzuciłem z siebie:
– No bo ty mi się niesamowicie podobasz!
– To dlaczego mi tego nie powiedziałeś? – uśmiechnęła się.
– A jak miałem to zrobić, kiedy przy tobie zapominam języka w gębie! – krzyknąłem, czując, jak czerwienieję ze wstydu.
– Zawsze mogłeś to pokazać paluszkiem – wyciągnęła do góry palec wskazujący swojej prawej ręki i filuternie zaczęła go zginać, jakby mnie przywoływała.
– Po co, przecież ty… Ja nie mam szans… Bo ty… – i tu ostatecznie się zawiesiłem.
– Co ja? – zdenerwowała się. – Nic o mnie nie wiesz, a z góry osądzasz. Jak wszyscy, co myślą, że zadzieram nosa!
Chciała wyjść, ale chwyciłem ją za rękę i po prostu przygarnąłem do siebie. Rany, ależ ona miała aksamitnie miękkie usta!
Od tego dnia Dagmara bardzo często wpadała do mojego pokoju. Z każdym dniem dowiadywałem się o niej więcej i z każdym dniem coraz bardziej mi się podobała. Okazało się, że i ona dawno zwróciła na mnie uwagę. Twierdziła, że zauroczyłem ją swoją nieśmiałością – tym, że w przeciwieństwie do reszty facetów, nie próbowałem jej od razu poderwać. No a później okazało się, że pasujemy do siebie jak dwie połówki jabłka…
Oczywiście w firmie w końcu zaczęli o nas gadać. Najpierw z niedowierzaniem, bo jak taka piękność mogła zainteresować się takim zwyczajnym szarakiem jak ja! Potem zaczęły krążyć plotki, że dostałem ogromny spadek… W sumie jest w tym trochę prawdy, bo przy takiej dziewczynie czuję się bogaty jak krezus i piękny jak książę!
Czytaj także:
„Na wyjeździe eksmąż zamiast gór, badał kształty krągłej brunetki. Obiecałam sobie, że bawidamek mocno tego pożałuje”
„Ukochany przez 6 miesięcy ukrywał, że ma dziecko. Zostawił ciężarną dziewczynę i nie chciał uznać syna”
„Rutyna zmieniła nas w hieny, które skaczą sobie z mężem do gardeł. Jeszcze chwila i zamieniłabym go na nowszy model”