„Nikt nie chciał zmieniać dziadkowi pampersów, ale spadek chcieli wszyscy. Dał im nauczkę w testamencie”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, spaxiax
„Nie wiedziałam, od czego zacząć. Leki? Jedzenie? Higiena? Kiedy zorientowałam się, że dziadek potrzebuje zmiany pampersa, poczułam, jak coś ściska mnie w żołądku. Wiedziałam, że muszę to zrobić, ale jego zawstydzenie sprawiło, że czułam się fatalnie”.
/ 07.01.2025 17:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, spaxiax

Dziadek Stefan siedział przy oknie, wpatrując się w deszcz, który bębnił o szyby. Jeszcze niedawno to on był głową naszej rodziny, zawsze pełen energii, z dowcipem na każdą okazję. Teraz, kiedy choroba odebrała mu siły, stał się cieniem samego siebie. Przychodziłam tu codziennie, bo czułam, że on tego potrzebuje. Nie rozmów, nie wielkich gestów. Po prostu obecności.

Wszyscy mieli go gdzieś

Nie mogłam jednak nie zauważyć, jak bardzo reszta rodziny trzymała się z daleka. Mama? Zawsze miała na wszystko wymówkę – a to praca, a to zakupy. Wujek Piotr? Przyjeżdżał tylko na urodziny i święta, z żoną Barbarą, która najczęściej marudziła, że muszą "przeżyć ten cyrk". Kiedy zaproponowano, żebym zajęła się dziadkiem na stałe, nie powiem – zabolało. Bo czemu ja?

– Magda, jesteś najmłodsza, masz najwięcej czasu – stwierdziła mama, jakby to wszystko było oczywiste. 

A ty? To twój ojciec – odparłam, a w środku aż się we mnie gotowało. 

Spojrzała na mnie z wyrzutem, jakbym to ja była tą niewdzięczną.

Musiałam mu pomóc

Decyzja o przeprowadzce do dziadka była trudna, ale rzeczywistość okazała się jeszcze trudniejsza. Spakowałam się w jeden wieczór, wrzucając do walizki kilka ubrań i laptopa, choć wiedziałam, że teraz moje życie zmieni się diametralnie. Kiedy weszłam do domu dziadka, przywitał mnie zapach stęchlizny i coś jeszcze – zapach starości, z którym nigdy wcześniej nie miałam do czynienia. Dziadek siedział w fotelu, skinął głową na powitanie i westchnął. 

– Nie musiałaś, Magda. Powinnaś być w pracy, a nie tutaj. – Jego głos był słaby, jakby zmęczony samą rozmową. 

– Musiałam – odparłam krótko, bo wiedziałam, że nie mam siły na dłuższe wyjaśnienia.

Byłam przerażona

Pierwszy dzień był chaosem. Nie wiedziałam, od czego zacząć. Leki? Jedzenie? Higiena? Kiedy zorientowałam się, że dziadek potrzebuje zmiany pampersa, poczułam, jak coś ściska mnie w żołądku. Wiedziałam, że muszę to zrobić, ale jego zawstydzenie sprawiło, że czułam się fatalnie.

– Magda… Może… zadzwonisz do pielęgniarki? – zaproponował cicho, patrząc gdzieś w bok. 

– Dziadku, dam radę – odpowiedziałam, choć wcale nie byłam tego pewna.

Z każdym kolejnym ruchem moje ręce trzęsły się coraz bardziej. Zrozumiałam, jak bardzo musiał się czuć upokorzony, zależny ode mnie w tej najbardziej intymnej kwestii. Starałam się mówić do niego spokojnym głosem: 

– Wszystko w porządku. Naprawdę, nie musisz się krępować. To tylko kwestia praktyki – sama nie wiem, czy próbowałam go pocieszyć, czy raczej siebie.

Wieczorem, kiedy wszystko ucichło, usiadłam w kuchni, patrząc na swój telefon. Wiadomość od mamy: „Jak tam? Dajesz radę?”. Wpatrywałam się w ekran, myśląc, że tak wyglądało ich „wsparcie”. Tylko ja i dziadek, w jego cichym, dusznym domu, z kolejnym dniem pełnym wyzwań czekającym na mnie.

Musiałam się wiele nauczyć

Codzienność z dziadkiem była jak układanie puzzli, gdzie brakowało kilku kluczowych elementów. Poranki zaczynały się od zmiany pampersa i próby przekonania go, żeby zjadł coś więcej niż jedną kromkę chleba. Czasem się upierał: 

– Magda, nie musisz się tak starać. Nie jestem dzieckiem – a jednak byłam jedyną osobą, która mogła go do czegoś zmusić. 

Jednego dnia wzięłam się za sprzątanie jego pokoju. Kurz osiadał na wszystkim, a stosy gazet przypominały mi, jak bardzo dziadek lubił być na bieżąco z wiadomościami. Teraz leżały nieczytane. Podczas porządków znalazłam jego stary notes. W środku były skrzętnie zapisane numery telefonów do rodziny, listy zakupów, a na końcu kilka stron pełnych notatek. Jedna z nich przykuła moją uwagę: „Nie zapomnij powiedzieć Magdzie, że jest najlepsza”.

Wieczorem próbowałam z nim porozmawiać, ale był zmęczony. Po kąpieli, która zawsze była małą bitwą – bo nie chciał, żebym pomagała – usiadłam przy jego łóżku i trzymałam go za rękę. 

– Dziadku, dlaczego nigdy nikogo nie prosisz o pomoc? – spytałam. 

Całe życie radziłem sobie sam. Nie chcę, żebyś myślała, że jestem ciężarem – odpowiedział cicho. 

Nie wiedziałam, jak mu wyjaśnić, że dla mnie nigdy nim nie był. Nawet jeśli zmęczenie coraz częściej odbierało mi siły, wiedziałam, że każda chwila z nim była tego warta.

Rodzina się nie interesowała 

Rodzinne telefony stały się rzadkością, a ich treść jeszcze bardziej przygnębiająca. Piotr dzwonił raz na tydzień, ale zawsze w biegu, jakby chciał szybko odbębnić swoją powinność. Barbara zwykle w tle rzucała jakieś uwagi: 

– Piotrek, spytaj, czy dziadek ma wszystko, bo potem będą pretensje. – Oczywiście, żadnych pretensji nigdy nie było. 

Mama zjawiała się raz na dwa tygodnie, z torbą zakupów, w której znajdowały się mało potrzebne rzeczy. Dziadek czuł ich obojętność, choć nigdy tego nie powiedział wprost. Kiedyś, po jednej z takich wizyt mamy, westchnął i spojrzał na mnie: 

– Nie oczekuj za wiele od ludzi, Magda. Niektórzy po prostu nie potrafią dać więcej, niż mają. 

Najtrudniejsze były weekendy. Byłam wtedy sama z jego chorobą, zmęczeniem i cichym domem, który zdawał się krzyczeć, że to nie powinno tak wyglądać. W soboty Barbara wrzucała na media społecznościowe zdjęcia z rodzinnych obiadów, a Piotr lubił chwalić się weekendowymi wypadami z dziećmi. Ani razu nie pomyśleli, żeby zaprosić nas. Dziadek udawał, że to go nie obchodzi, ale wiedziałam, że patrzył na te zdjęcia, kiedy myślał, że nie widzę.

Kiedyś było inaczej, Magda – powiedział pewnego wieczoru, patrząc w sufit. – Rodzina była blisko. Teraz to takie… wygodne. Zapomnieć. Ale nie myśl, że to twoja wina. Jesteś jedyną, która o mnie pamięta. 

Czułam, jak jego słowa wbijają się we mnie, z jednej strony jak podziękowanie, z drugiej jak przypomnienie, że ciężar, który dźwigam, spoczywa tylko na moich barkach. Reszta rodziny żyła tak, jakby dziadek już dawno przestał istnieć.

Byłam przy dziadku, gdy umierał

Śmierć dziadka była czymś, na co niby byłam przygotowana, a jednak zupełnie mnie zaskoczyła. Przez ostatnie dni jego stan znacznie się pogorszył. Zaczął tracić siły, rzadziej mówił, a kiedy już to robił, jego głos był cichy, jakby życie powoli ulatywało z niego z każdym kolejnym słowem.

– Magda, nie martw się o mnie – powiedział któregoś wieczoru, gdy zmieniałam mu pościel. – Zrobiłaś więcej, niż ktokolwiek mógłby zrobić. 

Uśmiechnął się wtedy delikatnie, a ja poczułam, że mówił to bardziej dla mnie niż dla siebie. Jakby chciał mnie przygotować na to, co nadchodzi. 

Ostatnią noc spędziłam przy jego łóżku. Trzymałam go za rękę, czując, jak staje się coraz chłodniejsza. Jego oddech był płytki, nierówny. Kiedy w końcu ustał, czas jakby na chwilę się zatrzymał. Nie płakałam od razu. Siedziałam w ciszy, patrząc na jego spokojną twarz, jakby zasnął po raz ostatni. 

Nikt się o mnie nie troszczył

Rano zaczęłam dzwonić po rodzinie. Mama odebrała pierwsza. 

– Magda… – jej głos drżał. – Jak się trzymasz? Dziękuję, że byłaś przy nim. Ja… ja nie potrafiłabym. 

Piotr zjawił się z Barbarą późnym popołudniem. Barbara zapytała, jakby od niechcenia: 

Wszystko załatwiłaś? Pogrzeb, kwiaty? To takie przytłaczające sprawy… 

Nikt nie zapytał, jak ja się czuję. Ich oczy unikały mojego spojrzenia, a rozmowy brzmiały, jakby rozmawiali o obcym człowieku. Dziadek był dla nich obowiązkiem, który teraz zniknął, a dla mnie – częścią mojego świata, której już nigdy nie odzyskam.

Nic nie dostali w spadku

Odczytanie testamentu odbyło się tydzień po pogrzebie. Notariusz, poważny starszy pan w okularach, poprosił nas, byśmy zasiedli przy długim stole w jego biurze. Czułam, jak atmosfera gęstnieje z każdą chwilą. Mama siedziała obok mnie, patrząc w podłogę. Piotr i Barbara, ubrani zbyt elegancko na taką okazję, rozmawiali szeptem, jakby już dzielili majątek. 

Notariusz otworzył kopertę i zaczął czytać. Najpierw formalności: opis domu, działki, oszczędności. A potem przyszedł kluczowy moment. 

Cały swój majątek przekazuję mojej wnuczce Magdalenie, w podziękowaniu za jej poświęcenie i opiekę, gdy najbardziej tego potrzebowałem” – przeczytał spokojnie, jakby nic szczególnego się nie stało. 

Cisza, która zapadła, była ogłuszająca. Barbara wpatrywała się w notariusza, jakby nie rozumiała, co właśnie usłyszała. 

– Że co? – w końcu wyrzuciła z siebie, z głosem pełnym niedowierzania. – To jakiś żart, prawda? 

Piotr zmarszczył brwi, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. 

– To niemożliwe – dodał. – Dziadek nie był sobą w ostatnich miesiącach. To musiała być… manipulacja

Mama milczała, ale jej spojrzenie mówiło wszystko – była zaskoczona, ale gdzieś głęboko czułam, że nie uważała tego za niesprawiedliwe. 

– Magda – Barbara zwróciła się do mnie ostro. – Ty coś o tym wiedziałaś, prawda? Namówiłaś go? Jak mogłaś?! 

– Nie zrobiłam niczego. – Mój głos był cichy, ale stanowczy. – Byłam przy dziadku, kiedy wy wszyscy mieliście ważniejsze sprawy. To była jego decyzja

Piotr zerwał się z miejsca. 

– Nie zostawię tego tak. Podważymy ten testament. Dziadek był chory, mógł nie wiedzieć, co podpisuje. To nie jest sprawiedliwe! 

Nie odpowiedziałam. Nie musiałam. W ich oczach nie byłam wnuczką, która przez ostatnie miesiące oddała swoje życie dla dziadka. Byłam złodziejką, która zabrała to, co im należało się. Wyszłam z biura pierwsza, nie patrząc na nikogo. Na zewnątrz wzięłam głęboki oddech. Moje życie miało się zmienić, ale w głębi serca wiedziałam, że to, co naprawdę cenne, straciłam wraz z dziadkiem.  

Magda, 26 lat

Czytaj także: „Żona od stycznia chodzi na siłownię. Naiwnie wierzyłem, że wracała spocona tylko z tego powodu”
„Znalazłam na korytarzu męski, pachnący perfumami szalik. Nie sądziłam, że to przynęta na naiwne sąsiadki”
„Brat zadzwonił do mnie z grobowymi wieściami. Gdy dokopałam się do prawdy, miałam ochotę wypisać się z tej rodziny”

 

Redakcja poleca

REKLAMA