„Byłam pewna, że wyjeżdżam do pracy do Szwecji. Jednak nieznajomy przystojniak przewrócił moje życie do góry nogami”

Wyjazd do pracy zagranicą fot. Adobe Stock
Postanowiłam wyjechać do Szwecji. Znalazłam tam szpital, który potrzebował pielęgniarek, a tutaj już nic dobrego mnie nie czekało. Wszystko się zmieniło, gdy poznałam Roberta. Teraz już nigdzie się nie wybieram. Zostaję…
/ 21.09.2021 06:09
Wyjazd do pracy zagranicą fot. Adobe Stock

Płatki śniegu wirowały w świetle ulicznych lamp. Wysunęłam język, aby pochwycić kilka nich. Nie miały smaku, co zawsze było rozczarowujące. Lubiłam swoje samotne wieczorne spacery, kiedy wokoło nie było żywego ducha. Mogłam w spokoju przemyśleć sobie kilka ważnych spraw. Na przykład, czy powinnam teraz wyjechać do Szwecji…?

Wszystko było już zaplanowane

Moja koleżanka, która zrobiła to trzy lata temu, zadzwoniła do mnie z informacją, że jej szpital potrzebuje pielęgniarek.
– Nie będziesz żałowała. Nic cię przecież nie trzyma w kraju, a tutaj zarobki są o niebo wyższe – kusiła.
Zrobiłam więc sobie listę. Wypisałam za i przeciw.

W rubryce „przeciw” znalazło się jednak niewiele punktów. Rodzice, którzy i tak mieszkają daleko ode mnie, nadal bardzo sprawni i zajęci sobą. Kawalerka, którą kupiłam trzy lata temu i nadal spłacałam kredyt. Ale ją przecież mogę wynająć. Co do przyjaciół, to nie mam ich w Polsce za wielu, a moja najbliższa przyjaciółka mieszka we Francji i kontaktujemy się na co dzień przez skype’a.

Za to rubryka „za” była zapełniona do końca kartki. Przede wszystkim w Szwecji na pewno zapomnę o moim nieudanym związku z Pawłem. Nasze rozstanie po trzech latach było burzliwe. Skąd mogłam wiedzieć, że ma jednocześnie kilka kobiet?

Do tego doszły niskie zarobki, takie sobie warunki pracy i niepewność jutra… „Nic dobrego mnie tutaj nie czeka”… – napisałam na dole kartki z przekonaniem. Następnego dnia szłam do pracy w domu spokojnej starości. Miałam może dwieście metrów do furtki, kiedy zobaczyłam panią Gertrudę. Ostrożnie stąpała w filcowych bamboszach po oblodzonym chodniku. Miała na sobie tylko szlafrok, w którym całkowicie ginęła jej drobna sylwetka.

Pani Gertruda wymagała pomocy

Znowu uciekła! Wymknęła się przez furtkę z energią nastolatki, chociaż miała już 98 lat! Robiła to średnio raz na miesiąc, w przebiegły sposób wyprowadzając w pole nas, pielęgniarki i przysypiającego portiera… Przyspieszyłam kroku i dogoniłam staruszkę. Obejrzała się zdezorientowana, na jej siwiuteńkich włosach błyszczały gwiazdki śniegu.

– Dzień dobry, pani Geniu, ładny dzisiaj dzień… – zagadnęłam, biorąc ją delikatnie pod ramię i zawracając w kierunku domu. Złapała moją rękę swoją kościstą, drobną dłonią.
– Idę do Andzi…
– Pójdziemy razem… – zapewniłam ją ze ściśniętym sercem. Do staruszki nie docierało, że jej córka zmarła dwa lata temu.

Zaprowadziłam panią Genowefę do jej pokoju, zmieniłam przemoczone kapcie i szlafrok, po czym dałam na rozgrzewkę ciepłej herbaty i na wszelki wypadek aspirynę. Następnie poszłam szukać swojej szefowej, aby powiedzieć jej o mojej rezygnacji.
– Zadzwoniła, że się źle czuje, to pewnie grypa… – poinformowała mnie koleżanka. – Nie będzie jej w pracy do końca miesiąca. „No cóż… Co się odwlecze, to nie uciecze…” – pomyślałam.

Kilka godzin później do mojej dyżurki zajrzał przystojny mężczyzna.
– Podobno to pani znalazła dzisiaj moją prababcię. Dziękuję, że się pani nią zaopiekowała – powiedział.
– To moja praca – odparłam skromnie.
– Wiem, ale… Ona chyba sprawia państwu sporo kłopotu.
– Jak wszyscy starsi ludzie, którzy żyją we własnym świecie. Dla niej być może wcale dzisiaj nie padał śnieg, tylko była pełnia lata – uśmiechnęłam się i dodałam: – Wszystkich nas to kiedyś czeka, obyśmy tylko dożyli tak pięknego wieku, jak ona…

Odpowiedział mi uśmiechem.
– W każdym razie jeszcze raz dziękuję – odparł i wyszedł, mijając się w drzwiach z moją koleżanką.
– Fajny facet – stwierdziła. – Podobno niegłupi, ktoś mi powiedział, że jest doradcą finansowym.
– Dla mnie jest ważne to, że ma serce – odparłam. – Przychodzi regularnie do tej staruszki…
– No, i za każdym razem znajduje jakiś pretekst, żeby z tobą porozmawiać
– Klaudia puściła do mnie oko.

Kolejne dni mijały mi na rutynowych pracach i doglądaniu pensjonariuszy. Moja szefowa rozchorowała się na dobre i wszystko wskazywało na to, że będzie długo na zwolnieniu, co zmusiło mnie do odłożenia wyjazdu. Nigdy bym sobie bowiem nie pozwoliła na odejście bez rozmowy z nią, za dużo jej zawdzięczałam.

Robert okazał się wyjątkowy 

Jakoś tak po dwóch tygodniach dostałam po południu telefon.
– Przyjdź do pracy, proszę! – w głosie Klaudii pobrzmiewała panika. – Pani Gertruda znowu uciekła i nie możemy jej znaleźć! Jej prawnuk też już do nas jedzie!

Gdy przyjechałam na miejsce, cały personel był w stanie najwyższej gotowości.
– Rozdzielmy się i sprawdźmy najbliższe ulice. Jeśli jej nie znajdziemy w ciągu godziny, zawiadomimy policję – zadecydował prawnuk, po czym pociągnął mnie za sobą.
– Mogła już do tej pory przemarznąć na kość! – denerwowałam się.
Szliśmy ulicami, rozglądając się na boki.
– Może my też się rozdzielimy? – wskazałam dwa podwórka między blokami.
– Dobrze, tylko pozostańmy w zasięgu wzroku – zgodził się pan Robert.

Doszłam do ośnieżonych huśtawek, gdy od strony jednego ze śmietników dobiegły mnie ciche jęki. Pędem ruszyłam w tamtą stronę. Wciśnięta między pojemniki na śmieci siedziała pani Gertruda.
Cała drżała, więc zdjęłam błyskawicznie swój  płaszcz i owinęłam ją, wołając przy tym jej prawnuka.
– Babciu… – wyszeptał czule.

Zobaczył, że jestem w samym swetrze, więc zarzucił mi na ramiona swoją kurtkę. Po czym wziął staruszkę na ręce jak dziecko i wróciliśmy do ośrodka. Była wprawdzie wyziębiona, ale w dość dobrej formie. Od razu zajął się nią wezwany lekarz. Szybko zasnęła, wyczerpana swoją wyprawą.

Zaczęłam zbierać się do domu.
– Odwiozę panią – zaproponował pan Robert.
Nie protestowałam. Kiedy podjechaliśmy pod mój dom i miałam wysiąść, nagle pochylił się w moją stronę i pocałował mnie w policzek. Zmieszałam się…
– Przepraszam, to był impuls. Nie powinienem był… – on także poczerwieniał.
– Nie, dlaczego… To było nawet miłe
– pozbierałam się jakoś i wysiadłam.

„Muszę o nim zapomnieć, to nie ma sensu! – myślałam. – Podjęłam już przecież decyzję, że wyjeżdżam! Poza tym, co ja o nim wiem. Tylko tyle, że kocha swoją prababcię i zajmuje się finansami…”.

Kiedy następnego ranka wychodziłam do pracy, zaskoczył mnie widok znajomego auta stojącego pod klatką.
– Stał pan tutaj całą noc? – spytałam.
– Nie… Fizycznie nie, ale myślami tak – uśmiechnął się. – Pani Asiu, znalazłem wczoraj to. Musiało pani wypaść, kiedy wyjmowała pani z kieszeni rękawiczki – podał mi kartkę z moimi za i przeciw.
– I ja właśnie w tej sprawie. Wiem, że nie mam prawa wpływać na pani zawodowe i prywatne sprawy, ale… Czy mogłaby pani jeszcze zmienić zdanie i nie wyjeżdżać?

– Ale dlaczego? Pana prababcia ma przecież dobrą opiekę… – zaczęłam.
– Pani dobrze wie, że nie o nią tutaj chodzi! – przerwał mi łagodnie i wziął mnie za rękę. – Ja… No cóż, nie jest chyba tajemnicą, że bardzo mi się pani podoba. Dlatego chciałbym panią prosić, aby dała mi pani szansę…

Przymknęłam na chwilę oczy i wsłuchałam się w siebie.
– Dobrze… – wyszeptałam w końcu i wtedy poczułam na swoich wargach jego ciepłe usta. Już nigdzie mi się nie śpieszyło.

Więcej prawdziwych historii:
„Wyjechałem na urlop z miłą i skromną dziewczyną. Godzinę później wracałem z narzekającym, rozwydrzonym babsztylem”
„Miałam wszystko, ale zostawiłam kochającego męża dla kochanka, bo mnie nudził. Teraz zmieniłam zdanie i chcę wrócić”
„Mąż nagle zaczął dawać mi drogie prezenty i stał się wyjątkowo czuły. Dziad mnie zdradza - jestem tego pewna”
„Podczas imprezy firmowej wdałam się we flirt z klientem. Zupełnie zapomniałam, że w domu czeka na mnie mąż”

Redakcja poleca

REKLAMA