„Poświęciłam 12 lat życia alkoholikowi, który na koniec jeszcze mnie okradł. Zapłaciłam wysoką cenę za to małżeństwo”

Małżeństwo pozbawiło mnie radości życia fot. Adobe Stock, aletia2011
„Długo zajęło mi dojście do siebie po rozwodzie. Odcięłam się od przyjaciół, zaniedbałam hobby... Bałam się gdziekolwiek wyjeżdżać, bo dopiero od niedawna w domu zaczęłam czuć się bezpiecznie. Hania miała więcej szczęścia w życiu niż ja, przeżyła 28 lat z cudownym mężczyzną, miała dorosłe dzieci. Nie to, co ja...”.
/ 06.07.2022 06:30
Małżeństwo pozbawiło mnie radości życia fot. Adobe Stock, aletia2011

Uffff! Zdjęłam kolano z mojej wysłużonej szarej walizki i dosunęłam zamek. Wreszcie się dopięła. Nie mam pojęcia, czy spakowałam wszystkie niezbędne rzeczy na taki wyjazd, no bo skąd mam wiedzieć, czego tak naprawdę będę potrzebowała w sanatorium. Poza tym nie wyjeżdżałam nigdzie od lat. Mój mąż był alkoholikiem, znęcał się nade mną. Długo zajęło mi dojście do siebie po rozwodzie. Odcięłam się od przyjaciół, zaniedbałam hobby... Bałam się gdziekolwiek wyjeżdżać, bo dopiero od niedawna w domu zaczęłam czuć się bezpiecznie. Jedyna koleżanka, jaką miałam, odeszła 3 lata temu. Powalił ją zawał. Byłyśmy z jednego roku, miała 64 lata. 

Nigdy nie byłam w takim miejscu...

Moja pani doktor pierwszego kontaktu jest lekarzem z powołania. Zupełnym wyjątkiem. Ciepłą osobą, która potrafi rozmawiać z pacjentem. Jej jedynej opowiedziałam, jak bardzo brakuje mi Krysi. I to pani doktor wymyśliła sanatorium.

Jestem przekonana, że właśnie to jest pani potrzebne – powiedziała. – Proszę mi wierzyć. Po pierwsze, najważniejsze, podreperuje pani swój kręgosłup, naprawdę dobrze mu to zrobi. A pani dobrze zrobi zmiana klimatu i otoczenia. To zawsze jest na plus. Zwłaszcza na smutki. Widząc moją spłoszoną minę, dodała:

– Pani Walerio, to chwilę potrwa, a właściwie długą chwilę. Na skierowanie do sanatorium będzie pani czekała 2 lata, zdąży się pani oswoić z tą myślą – uśmiechnęła się do mnie. – Wypełnimy razem wszystkie potrzebne dokumenty, bez pośpiechu zrobi pani wymagane badania – dokończyła.

Wróciłam do domu, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Omiotłam wzrokiem malutkie mieszkanie, które od dawna już błagało o remont.

„Może to wcale nie jest taki głupi pomysł, może ten wyjazd dobrze mi zrobi – pomyślałam. – Nikt i nic mnie przecież tu nie trzyma. Pojadę, co ma być, to będzie”.

Autokar zatrzymał się i ludzie powoli zaczęli wstawać z miejsc. Ja też się podniosłam. Przełknęłam ślinę. Byłam lekko zdenerwowana, ale też podekscytowana. Na zewnątrz oblepiło mnie ciepłe, wilgotne powietrze. Dobrze że autokar był klimatyzowany – droga byłaby koszmarem.

Od lat nie było tak upalnego lata

Odebrałam walizkę i rozejrzałam się bezradnie dokoła.

– Przepraszam, pani może też do sanatorium? Mogłybyśmy razem wziąć taksówkę – kobieta, zdecydowanie młodsza ode mnie, przyglądała mi się z dużym zainteresowaniem.

– Tak, do sanatorium. Skąd pani wie? – zapytałam zaciekawiona.

– Jest pani w odpowiednim wieku, walizka wygląda na wypakowaną, poza tym ja mam intuicję – roześmiała się.

– Ach tak… Nie wiedziałam. Jestem tu pierwszy raz. W ogóle jestem pierwszy raz w sanatorium – wyrzuciłam z siebie.

– Naprawdę? – spojrzała na mnie z niedowierzaniem. – Dlaczego? Ja jeżdżę od lat. Tak często, jak mi się należy, czyli średnio co 2 lata.

– Sama nie wiem – przyznałam się. – Jakoś tak się nie składało. Poza tym nie lubię ruszać się z domu.

Kobieta wciąż mi się przyglądała. Wreszcie wyciągnęła do mnie dłoń.

– Jestem Hanka – przedstawiła się.

– Waleria…

– Zobaczysz, że ci się spodoba, Walerio. Odprężające zabiegi, spacery, czas na czytanie, zero gotowania, zmywania i sprzątania. Żyć nie umierać. Sanatorium to naprawdę fajna sprawa. I uzależnia. Jak raz zaczniesz jeździć, to nie będziesz chciała przestać – puściła do mnie oko.

Miała rację! Zamieszkałyśmy razem w pokoju. Hanna okazała się nie tylko świetnym przewodnikiem sanatoryjnego życia, ale też fantastyczną koleżanką. Zachwyciła mnie też Kudowa-Zdrój. Przepięknie położona w dolinie na pograniczu Gór Stołowych i Pogórza Orlickiego była idealnym punktem wypadowym dla jednodniowych wycieczek. Hanna namówiła mnie na pierwszą, a potem już sama wyrywałam się na szlaki turystyczne. Poznałam kilkoro sympatycznych pensjonariuszy, ale tak naprawdę najwięcej czasu spędzałam z Hanną.

Czułam się przy niej tak jak kiedyś w towarzystwie Krysi

Swobodnie i bezpiecznie. Już pierwszej nocy wiedziałyśmy o sobie wszystko. Hania miała więcej szczęścia w życiu niż ja, przeżyła 28 lat z cudownym mężczyzną, miała dorosłe dzieci. Nie mogła uwierzyć, że ja poświęciłam 12 lat pijakowi, który na koniec jeszcze mnie okradł. Nasze kręgosłupy zdrowiały, a my korzystałyśmy z wolnego czasu, o który w domu trudno, bo zawsze jest coś do zrobienia. Tu nie musiałyśmy robić nic.

Pod koniec tygodnia wybrałyśmy się na wycieczkę do Pragi. Pierwszy raz byłam za granicą i od razu w takim miejscu! Na przepięknym kamiennym moście Karola płakałam jak bóbr ze wzruszenia. Tak jak później, gdy rozstawałam się z Hanią. Bo tak naprawdę, ona odmieniła moje życie. Na szczęście nie mieszkamy daleko od siebie. Dzieli nas jedynie 120 kilometrów. To nie jest droga nie do pokonania, istnieją pociągi, autobusy...

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA