„Nie wyszłam za mąż z miłości, tylko dla dobrobytu. Odzyskałam rezon, gdy mąż stracił swój na wieczność”

załamana kobieta fot. iStock, kasto80
„Nie kochałam go. Tego nie da się ukryć. Jestem pewna, że to, co nas łączyło, nie było miłością. Owszem, w sypialni potrafiliśmy rozgrzać się wzajemnie do czerwoności. Nie żyliśmy jak pies z kotem. Ale miłość? Tego u nas nie było”.
/ 15.11.2023 21:09
załamana kobieta fot. iStock, kasto80

Trzymałam w rękach znicz, który delikatnie się iskrzył i oddawał ciepło moim zmarzniętym dłoniom. Szybkim ruchem podmieniłam zwiędnięte kwiaty i strzepnęłam kurz z nagrobka. Chyba nikt poza mną tutaj nie zaglądał. Postawiłam znicz obok złocistych chryzantem i złożyłam ręce do modlitwy. Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie ma go z nami na świecie. Miał zaledwie 45 lat. To zdecydowanie za wcześnie, żeby brać się na tamten świat. Niestety, śmierć zbiera swoje żniwa

Nie była to przyjemna wizyta. Wspomnienia wspólnych lat wróciły. Były na tyle wyraźne, że można było zapomnieć, że mąż zmarł przed 10 laty. W uszach wciąż rozbrzmiewał jego śmiech, wciąż czułam zapach jego wody kolońskiej, a gdy zamknęłam oczy, bez cienia wątpliwości mogłam opisać jego sylwetkę. Był niezapomniany... z wielu przyczyn. 

Poznałam 20 lat temu, na jednej z parapetówek moich znajomych. Z pozoru zwyczajna noc przemieniła się w coś, co na dobre spieprzyło mi życie. Tak, dokładnie tak. Przez 10 lat małżeństwa oszukiwałam samą siebie. Patrzyłam w lustro i nie widziałam szczęśliwej mężatki, tylko chytrą żmiję, która złapała faceta na dziecko. Musiało minąć 10 lat od śmierci Janusza, żebym w końcu spojrzała prawdzie w oczy. 

Byłam wtedy samotna

Nie kochałam go. Tego nie da się ukryć. Jestem pewna, że to, co nas łączyło, nie było miłością. Owszem, w sypialni potrafiliśmy rozgrzać się wzajemnie do czerwoności. Nie skakaliśmy też sobie do gardeł. Ale miłość? Tego u nas nie było. 

Pojawia się zatem pytanie – po co to wszystko? Nie znam jednoznacznej odpowiedzi. Być może bałam się być sama? Prawdopodobnie nie chciałam przyznać się sama przed sobą, że dokonałam złego wyboru? Trwałam w marazmie, byle się nie zdradzić. Oszukiwałam, kłamałam, zwodziłam tak długo, że w pewnym momencie potrafiłam sama w to uwierzyć. 

Pamiętam dzień, w którym dostrzegłam go pierwszy raz. Przyszedł jako osoba towarzysząca na parapetówkę, o której wcześniej wspominałam. Byłam wtedy samotna, a jego ułożone na żelu włosy i mięśnie przebijające przez cienki T-shirt od razu przykuły moją uwagę. 

No dawaj Maryśka. Przecież widzę, jak się ślinisz na widok tego faceta. Idź i zagadaj – odezwała się Jola, moja najlepsze przyjaciółka. 

– Zwariowałaś? Przecież on przyszedł z Anką, tą laską, za którą obracają się wszyscy chłopcy. Co prawda, gdybym chciała, to bez problemu bym ją przegoniła. W końcu dziewczyna nie ściana – da się przesunąć... hahaha. 

– Tak? To udowodnij mi, że jest w tobie tyle seksapilu, że dasz radę go wyrwać. 

– Dobra, ale nie za darmo. Nie zrobię z siebie pośmiewiska bez zabezpieczenia. Jeśli wygram, dajesz mi 1000 zł, jeśli przegram, to ja wypłacę taką samą nagrodę tobie. Potrzebuję miesiąc, żeby go zdobyć i wskoczyć mu do łóżka – uśmiechnęłam się tajemniczo. – Stoi?

– No jasne!

Wypiłam kilka kieliszków swojskiego wina mojej przyjaciółki i ruszyłam na łowy. Chłopak był onieśmielający i prawdopodobnie, gdyby nie zakład z Jolką, nigdy nie odważyłabym się do niego podejść. Musiałam wypić piwo, którego sobie nawarzyłam. 

Byłam niebrzydką kobietą. Może nie przyciągałam wzroku każdego faceta tak jak Anka, ale dawałam radę. Aspekty wizualne podkręcał mój cięty dowcip, mądrość i to, że potrafiłam manipulować ludźmi. Czułam, że mam tę wygraną w kieszeni. 

Mam plan

– Cześć. Jestem Marysia, napijesz się czegoś? Pomagam organizatorce dbać o gości. Taki facet jak ty potrzebuje szczególnej opieki – mój głos brzmiał kusicielsko. 

– Hej, jestem Janusz. Dziękuję, moja dziewczyna właśnie poszła zrobić nam drinki. Miło cię poznać.

Poczułam, że policzki zaczynają mi się czerwienić, lecz nie dałam się tak łatwo spławić. 

– Nie masz przypadkiem ochoty wyjść na dwór zapalić? Poszukuję kompana. 

– Właściwie, czemu nie. 

– Świetnie, to idź już, zaraz do ciebie dołączę, tylko wezmę torebkę.

Gdy Janusz oddalił się na kilka kroków, podeszłam do mojego dobrego przyjaciela i powierzyłam mu misję.

– Mam plan, jesteś mi do niego potrzebny – ściszyłam głos, żeby nikt przypadkiem niczego nie usłyszał. – Znasz Ankę, prawda? Widziałam, że wypiła już kilka drinków. Zaprowadź ją do kuchni i uruchom kilka swoich najlepszych tekstów na podryw. Spraw, by dziś wróciła na noc do twojego łóżka. Wiem, że potrafisz. 

– Maryśka, coś ty znowu wymyśliła... ale umowa stoi. Pokażę jej, jak smakuje prawdziwy facet. 

To był bardzo prosty plan. Ja zajmę się swoim przystojniakiem, a Krystian dostanie w spadku jego panienkę. Jak wymyśliłam, tak się stało. Wracając z papierosa, zupełnie przypadkiem zahaczyliśmy o kuchnie, gdzie na blacie tuż obok sałatki jarzynowej Krystian i Anka wymieniali nawzajem płyny ustrojowe.

Gdy Janusz zobaczył, że jego dziewczyna namiętnie całuje się z jakimś facetem, wcale nie wpadł w szał. Widziałam, że jego serce pękło. To był idealny moment, by posklejał je plasterkiem o imieniu „Marysia”.

Byłam najsłodszą wersja siebie. Dzwoniłam, pisałam, przytulałam, całowałam. Robiłam wszystko, żeby Janusz zobaczył we mnie nie tylko koleżankę do pocieszania, ale kobietę, którą warto docenić i sowicie wynagrodzić. Niestety nieprędko to się wydarzyło. 

Musiałam go odzyskać

Anka po zakrapianej imprezie zrobiła maślane oczka i Janusz postanowił jej wybaczyć. Poczułam się zdradzona i bałam się, że przez tę wstrętną jędzę mogę przegrać zakład. Musiałam go zdobyć, by odzyskać honor!

Szczęście w nieszczęściu, Anka okazała się bardziej przebiegła, niż myślałam. Odkryłam, że potajemnie wciąż spotyka się z Krystianem, dokładnie tym, któremu wsadziła język do buzi na parapetówce. Nie mogłam obejść się smakiem i lojalnie doniosłam o tym mojemu przyszłemu mężowi. 

Było tak, jak przewidywałam. Janusz w końcu docenił mój trud i wpadł prosto w moje sidła. Skosztowałam zakazanego owocu i wygrałam zakład. Wtedy nie wiedziałam jeszcze, że to nie koniec naszej przygody. 

Spotykałam się z Januszem, lecz to już nie było to samo. Jak dla mnie łączył nas już tylko seks. Niby wyskakiwał mi z kwiatami, deklaracjami, ale nie doceniałam tego. Sytuacja się zmieniła, gdy miesiączka zaczęła się spóźniać, a test ciążowy pokazał 2 kreski. Wtedy zmieniłam front. 

Wiedziałam, że to dziecko Janusza. Wymusiłam na nim oświadczyny, zanim zdążył się zorientować, że jestem w ciąży. O tym powiedziałam mu dopiero kilka tygodni później. Zgodziłam się na szybki ślub, bo jakby inaczej? Musiałam zapewnić sobie i mojemu dziecku godny byt. Bez Janusza nie miałabym kasy na utrzymanie córki. 

Z biegiem lat widziałam po nim, że nie jest ze mną szczęśliwy, lecz przysięgę składaną przed ołtarzem traktował bardzo poważnie. W sumie, jak można być szczęśliwym z kimś, kto potraktował cię jak zdobycz?

Nie znam miłości

–Wiesz kochanie – powiedziałam w stronę zimnego nagrobka. – Dziś pluję sobie w twarz, że byłam taka głupia. Nie chciałam cię puścić. Nie chciałam być sama. Czułam, że bez ciebie sobie nie poradzę, że należysz się mnie i tylko mnie. W końcu wygrałam cię w zakładzie, prawda? Czy nie tak wygląda miłość? Nie walczyliśmy ze sobą, nieszczęśliwie egzystowaliśmy w tym samym miejscu na kuli ziemskiej, choć w ramionach innych osób, mogliśmy dostrzec prawdziwe szczęście. A może nie chcieliśmy? Może to było jedyne uczucie, na które było nas stać? Może tak właśnie wyglądała nasza miłość? 

Sama nie wierzę w to, co mowie. Nie znam miłości. Nigdy nie znałam, lecz to, co przeżyłam z mężem, na pewno nią nie było. To był układ, który niestety działał przez wiele lat. Boli mnie serce, gdy myślę o tym, że zostałam wdową, jednak, czy jest mi smutno? Nie... To przeszłość. W końcu mogę oddychać pełną piersią bez wyrzutów sumienia.

Czytaj także:
„Zdradziłem żonę, bo pragnąłem jędrnych przygód. Po rozwodzie Kasia wypiękniała i schudła, a ja marzę, by do niej wrócić”
„Po rozwodzie Jan obudził we mnie kobietę. Tylko zamiast kochanki zrobił ze mnie babcię, bo zdradził mnie z moją córką”
„Skrycie podkochiwałam się w teściu. W końcu go uwiodłam i spróbowałam, jak smakuje ten zakazany owoc”
 

 

Redakcja poleca

REKLAMA