Mój mąż, Antoni, mocno mnie zaskoczył, gdy zażądał rozwodu. Nie uważałam, żeby było nam ze sobą jakoś źle – ot żyliśmy obok siebie i nikt nikomu nie wadził. Przyzwyczaiłam się zresztą do jego towarzystwa. Spędziliśmy razem 20 lat, a on chciał to tak po prostu przekreślić? Nagle zrozumiał, że mnie nie kocha?
Minęło jednak kilka dni, zanim dotarło do mnie, że on nie żartował. Naprawdę uznał, że nic już między nami nie ma, że nic do mnie nie czuje i nie warto tego wszystkiego ciągnąć. Doszedł do wniosku, że nasze dzieci są już przecież dorosłe, w związku z czym nie trzeba odstawiać tego teatrzyku dalej. Jak się okazało, był mną nie tylko znudzony, ale i najwyraźniej mu nie wystarczałam. Już dwa lata wcześniej ponoć znalazł sobie kochankę, która w odpowiedni sposób umilała mu czas. Oczywiście to, jak ja się czułam, nie miało żadnego znaczenia. Antoni uważał, że sobie poradzę. Popłaczę trochę i zapomnę.
Po rozwodzie nie potrafiłam pozbierać myśli. Wszystko mi się mieszało i nie wiedziałam za bardzo, jak dalej żyć. Wcześniej ani przez chwilę nie podejrzewałam, że moje małżeństwo się rozpadnie. Kompletnie nie byłam przygotowana na taką ewentualność. Nie miałam na siebie żadnego pomysłu. Zupełnie.
A jednak kogoś poznałam
Nie szukałam kontaktu z innymi. Spotykałam się tylko z dziećmi: Mają i Krystianem, którzy teraz wpadali do mnie znacznie częściej. Moja córka wyprowadziła się dopiero pół roku wcześniej i zastanawiała się, czy w obecnej sytuacji nie wrócić. Wybiłam jej jednak z głowy ten pomysł. Nie chciałam, żeby się dla mnie poświęcała tylko dlatego, że ich ojciec okazał się nieczułym draniem.
Poza pracą nie miałam właściwie dokąd wychodzić. Regularnie odwiedzałam tylko bibliotekę, skąd pożyczałam książki. W końcu musiałam czymś zająć myśli, gdy siadałam wieczorami sama, w kącie sypialni. To tam przypadkiem wpadłam na Jana. Jak się okazało, równie często pojawiał się w bibliotece i wypożyczał książki z tego samego gatunku.
Z początku wymienialiśmy poglądy na temat konkretnych pozycji i podsuwaliśmy sobie nawzajem co ciekawsze tytuły. Któregoś razu zaprosił mnie do kina, a ja się zgodziłam. Jan był dla mnie zawsze bardzo miły. Przy nim czułam się bardzo kobieco, co stanowiło w moim przypadku niemałą nowość. Antoni nigdy nie zdobywał się na czułe słówka. Twardo stąpał po ziemi i nie przekonywał mnie o swojej miłości. Teraz już wiedziałam, że całe to jego uczucie do mnie po prostu sobie wymyśliłam. Z Janem było zupełnie inaczej.
Szybko przedstawiłam go rodzinie
Błyskawicznie się do siebie zbliżyliśmy. Połączyło nas to samo hobby, ale i wiele pokrewnych tematów. Z czasem doszło do tego, że spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Było lato, więc chętnie chodziliśmy do pobliskiego parku. Długie spacery w towarzystwie Jana wydawały mi się takie romantyczne. Widziałam też zresztą, jak na mnie patrzy. Robiło mi się gorąco za każdym razem, gdy o tym pomyślałam.
Wreszcie zaczęłam się zastanawiać nad tym, czy między nami mogłoby być coś naprawdę poważnego. Z tego powodu przedstawiłam go dzieciom. Nie uważałam tego za nic niestosownego – w końcu Antoni sam zdecydował, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, a ja nie zamierzałam rozpaczać za nim do końca świata.
Krystian coś tam marudził, ale on z reguły nie ufał obcym. Patrzył na Jana podejrzliwie, i to do tego stopnia, że mnie samej zrobiło się jakoś nieswojo. Potem wyjaśnił mi, że po prostu się o mnie martwi.
– Nie chciałbym, żeby znowu skrzywdził cię jakiś facet, mamo ‒ powiedział poważnie. – Dopiero co masz za sobą rozwód. Może warto trochę zaczekać? Dać temu jeszcze odrobinę czasu?
Był rozczulający z tą swoją troską, ale jednocześnie martwiłam się, że przez tę jego zachowawczość nie znajdą z Janem wspólnego języka. Świetnie z moim przyjacielem dogadywała się natomiast Maja. Podobało mi się to, jak szybko złapali ze sobą kontakt. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że nie powinnam się z tego cieszyć.
Świata poza nim nie wiedziałam
Wkrótce Jan stał się dla mnie najważniejszą osobą. To o nim myślałam, budząc się rano i zasypiając wieczorem. Chodziłam szczęśliwa, bo czułam, że mocno się do siebie zbliżamy. Antoniego już w ogóle nie wspominałam, choć jeszcze do niedawna nachodziły mnie różne głupie myśli. Wtedy zaczęłam nowy rozdział, a to, co było wcześniej, oddzieliłam stanowczo grubą kreską.
Cieszyłam się, że mam z kim spędzać wolne chwile, a rozpierający mnie entuzjazm sprawił, że przypomniałam sobie też o koleżankach, które porzuciłam w chwili rozwodu. Irytowało mnie jednak, że wszystkie zgodnie uważały, że coś z tym moim Janem musi być nie tak.
– Nie ma facetów idealnych, Róża – mówiła z przekonaniem Danka. ‒ Powinnaś uważać.
– No – zawtórowała jej Karolina. – Coś za dobry ten twój przyjaciel, kochana. Żebyś się potem nie rozczarowała!
Uważałam, że mówią tak, bo same miały niezbyt dobre relacje ze swoimi mężami. U nich przynajmniej nie doszło jednak do rozwodu. Podejrzewałam wtedy, że zwyczajnie mi zazdroszczą, bo przecież na pewno spotkałam miłość swojego życia. Tłumaczyłam sobie, że Antoni to było tylko potknięcie – moje prawdziwe życie natomiast miało się dopiero zacząć. A że Jan nie spieszył się do spraw łóżkowych? Tym lepiej. Szanował mnie, a nie fizyczne zbliżenie przecież było w tym wszystkim najważniejsze.
Coś się działo z córką
Dzieci zwykle zjawiały się u mnie na sobotnim obiedzie. I właśnie wtedy, któregoś razu zauważyłam, że Maja jest jakaś mocno nie w sosie. Wyglądała, jakby wciąż płakała, oczy miała napuchnięte i nie potrafiła skupić się na żadnym poruszanym przez nas temacie. Rozmowę przy stole właściwie podtrzymywała tylko dziewczyna Krystiana, Basia. Zawsze zresztą nadrabiała małomówność mojego syna.
To od niego z początku próbowałam wyciągnąć, co dzieje się z córką. Krystian jednak tylko wzruszył ramionami. Wyglądał zresztą tak, jakby rzeczywiście nie wiedział, o co chodzi. Postanowiłam więc porozmawiać bezpośrednio z Mają.
– Majeczko, co się dzieje? – spytałam ją. – Widzę, że jesteś jakaś zdenerwowana…
Skuliła się, jakby chciała zniknąć.
– Nie chcesz wiedzieć – szepnęła.
– No co ty mówisz! ‒ oburzyłam się. – Oczywiście, że chcę! Jesteś moją córką i możesz mi powiedzieć o wszystkim.
Dłuższą chwilę milczała, wpatrując się w swoje dłonie, złożone na kolanach.
– Jestem w ciąży – powiedziała wreszcie.
– Tak? – aż przyklasnęłam uradowana.
Uznałam, że dziecko to zawsze wielkie szczęście. Co prawda nie wiedziałam, co za faceta ma teraz moja córka, ale pewnie wszystko dało się jakoś wyjaśnić. Nawet jeśli nie znała ojca albo nie chciała z nim być, co z tego? Przecież miała być matką! A ja uznałam, że chętnie jej pomogę.
– Kochanie, to cudownie! Będę babcią!
– Ty nic nie rozumiesz, mamo – stwierdziła z ewidentną rozpaczą. – Będziesz babcią, to prawda, ale… nie ma w tym nic dobrego. – Pociągnęła nosem, a potem odwróciła wzrok, jakby nie chciała patrzeć mi dłużej w oczy. – Ojcem będzie Jan. Twój Jan.
Nie potrafię się pozbierać
Nadal do końca nie dowierzam w to, co się stało. Jan naprawdę to zrobił. Zbliżył się do Mai, namącił jej w głowie, a potem wykorzystał. Ona z kolei tłumaczyła mi to chwilą słabości, ale nie bardzo chciałam tego słuchać. Czułam się zdradzona i oszukana przez dwie z najbliższych mi osób.
Mężczyzna, którego z miejsca pokochałam, który powoli wdzierał się do mojego serca, zdobywając je z coraz większą mocą, będzie miał dziecko z moją córką. A ja mam być babcią. Taką rolę widocznie wymyślili mi najbliżsi. Tyle że ja nie mam zamiaru uczestniczyć w tym przedstawieniu – ani przez chwilę. Jeszcze nie wiem, co z tym zrobię, ale na pewno nie zamierzam się z tym pogodzić.
Czytaj także: „Moje synowe zrobiły sobie z mojego domu przedszkole. Mam dość traktowania mnie jak niańkę i kucharkę, niech mi płacą”
„Wredne sąsiadki plotkowały o moim synu. Zamknęły paszcze, dopiero gdy uratował przed pożarem grupę przedszkolaków”
„Chciałam spać na kasie, a przez chciwość prawie skończyłam na bruku. Przypadek ocalił mnie przed katastrofą”