„Na widok siostrzeńca mojego szefa, przeszedł mnie dreszcz rozkoszy. Liczyłam na gorący romans, a on zmył się bez słowa"

Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, AboutLife
„Przyjemna, męska dłoń, wzbudzająca zaufanie i… niestosowną chęć, by poczuć ją na innych częściach ciała. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przymknęłam oczy. Dlaczego tak reagowałem? Co mnie napadło? Przecież to normalny mężczyzna. Przystojny, z boskim uśmiechem, oczami jak leśne jeziorka, ale jednak zwykły gość”.
/ 31.08.2022 10:30
Zakochana kobieta fot. Adobe Stock, AboutLife

Zostało jeszcze ostatnie mieszkanie do posprzątania. Tam lubiłam najbardziej pracować. Z prostej przyczyny – mieszkanie najczęściej było puste. Właściciel pojawiał się z reguły tylko raz w miesiącu, kiedy należało uregulować płatności. Miły, starszy pan, który z uśmiechem płacił tyle, ile się należało. Nigdy nie wybrzydzał, nie marudził, że po myciu okien cena była wyższa. Pełna kultura. No i ten spokój. Nie stał nade mną jak kat nad dobrą duszą i nie sprawdzał, czy nie ominęłam jakiegoś pyłku.

Podeszłam do drzwi i wsunęłam klucz

Niektórzy potrafili być pod tym względem naprawdę upierdliwi. Na przykład pani Jasińska. Nigdy nie opuszczała domu podczas sprzątania. Na początku sądziłam, że pilnuje, bym czegoś nie ukradła, ale z czasem doszłam do wniosku, że nie w tym rzecz. Ona po prostu zawsze musiała mieć jakieś „ale”. Może czuła się w ten sposób ważniejsza, lepsza? Nie wiem. Po kilku wizytach przestałam się nią przejmować i po prostu robiłam swoje, nie zważając na jej obecność i zjadliwe uwagi. Natomiast pan Marian nigdy mi nie przeszkadzał.

Jedna próba, druga… Rany, drzwi były otwarte! Szybko zastanowiłam się, który dzisiaj mamy. Środek miesiąca, a pan Marian w domu? Może coś się stało! Bez zastanowienia nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Prawie wbiegłam do salonu, wypełnionego regałami z książkami. Z mopem pod pachą stanęłam jak wryta.

Na tapczanie siedział jakiś facet. Oderwał się od laptopa i spojrzał na mnie, unosząc brwi. Soczysta zieleń jego oczu współgrała z kolorem tureckiego dywanu, leżącego na podłodze.

– Dzień dobry… – wydukałam.

Widok obcego mężczyzny zupełnie mnie zaskoczył. Czy na pewno trafiłam do właściwego mieszkania? Rozejrzałam się nerwowo. Z pewnością byłam tam, gdzie powinnam. Zatem kim jest ten facet, u diabła?

– Dzień dobry – usłyszałam wreszcie. – Pewnie przyszła pani posprzątać. Wujek mówił, że dzisiaj mogę się pani spodziewać.

– Tak – bąknęłam.

– Jestem Adam M. Syn siostry pana Mariana.– uśmiechnął się, a ja stałam jak zaczarowana.

Boże, co za uśmiech…

– Anka. Znaczy Anna Cz.

– Miło mi.

Nadal stałam jak kołek. Cholera, przecież nie mogę gapić się na niego, jakbym w życiu faceta nie widziała.

– Rozumiem, że mam się przenieść, żeby nie przeszkadzać? – Adam próbował nawiązać ze mną kontakt.

– Tak. Znaczy nie. Nie trzeba! Zacznę w sypialni, proszę sobie nie przeszkadzać – wreszcie oprzytomniałam.

Dlaczego tak reagowałem? Co mnie napadło? Przecież to normalny mężczyzna. Przystojny, z boskim uśmiechem, oczami jak leśne jeziorka, ale jednak zwykły gość…

Szybko pozbierałam sprzęty i zamknęłam się w drugim pokoju. Cicho usiadłam na łóżku. Siostrzeniec pana Mariana. Ile mógł mieć lat? Trzydzieści pięć, góra. Przymknęłam oczy, żeby odtworzyć jego twarz… Na próżno. Dziwne, widziałam faceta raptem dziesięć sekund temu, a pamiętałam tylko uśmiech i oczy.

Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.

– Może się pani czegoś napije? – uchylił drzwi.

Westchnęłam ciężko.

– Nie, nie, muszę pracować.

– Nalegam – nie ustępował. – Piętnaście minut pani nie zbawi, a mnie przyda się mała przerwa.

Przełknęłam ślinę.

– No dobrze – zgodziłam się.

Chyba zwariowałam! Przecież to nieprofesjonalne, jestem w pracy!

On zaczął ze mną flirtować! Czemu nie?

– Chwila przerwy jeszcze nikomu nie zaszkodziła – dodałam.

Odłożyłam ścierkę, umyłam szybko ręce i weszłam do salonu. Herbata stała już na stole. Musiał być pewien, że się skuszę. Uśmiechnęłam się bezwiednie.

– Coś nie tak? – zapytał.

– Wszystko w najlepszym porządku.

Wsypałam do kubka łyżeczkę cukru.

– Nigdy tu pana wcześniej nie widziałam… – mruknęłam.

– Może lepiej przejdźmy na ty, dobrze? – zaproponował.

– Oczywiście. Ania – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku.

– Adam – jego uścisk był zdecydowany i mocny, ale nie za mocny.

Przyjemna, męska dłoń, wzbudzająca zaufanie i… niestosowną chęć, by poczuć ją na innych częściach ciała. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że przymknęłam oczy.

– Miło mi. Mieszkasz teraz u wujka?

– Czy mieszkam? Nie… chyba nie można tak tego nazwać – uśmiechnął się.

– Aha – nie wiedziałam, co mówić.

Wyręczył mnie.

– A ty co porabiasz w życiu? Bo zakładam, że taka dziewczyna jak ty nie skupia się wyłącznie na sprzątaniu domów.

Spojrzałam na niego ostro. Miał rację, sprzątanie cudzych mieszkań było jedynie dodatkiem, wspomaganiem podczas utrzymywania się na studiach doktoranckich, ale przecież on tego nie wiedział. Mogłam zajmować się sprzątaniem na pełny etat. I co wtedy? Jakbym się poczuła? Jak ktoś gorszej kategorii? A od kiedy praca hańbi?

– A jeśli tylko sprzątam, to co? – mój ton chyba zdradzał irytację, bo spojrzał na mnie nieco zmieszany.

– Przepraszam. Racja, źle to zabrzmiało, po prostu wujek powiedział, że dorabia u niego doktorantka. Dlatego pozwoliłem sobie na taką uwagę, chyba nie wypadło zbyt fortunnie.

No tak, kochany pan Marian, chwalił się mną. Uśmiechnęłam się lekko.

– Sorry, może to ja za ostro zareagowałam. Finanse, studiuję finanse.

Jego zielone oczy rozbłysły.

– Super, zatem jesteś moją pokrewną duszą! – zawołał wesoło.

– Być może – flirtowałam z nim.

Potem rozmowa potoczyła się gładko

W krótkim czasie dowiedziałam się o Adamie więc niż o ludziach, których znałam całe lata. Mieliśmy mnóstwo wspólnego. Czułam, jakby był kimś, kogo zawsze miałam spotkać. Na kogo nieświadomie czekałam. Miłość od pierwszego wejrzenia? Dotąd uważałam to za totalne bzdury, ale tamtego dnia moje pojmowanie świata uległo całkowitej przemianie. Nagle zerwałam się, przypomniawszy sobie o obowiązkach.

– Rany, miło się gada, ale muszę się brać do roboty!

– Trochę zawróciłem ci w głowie… – Adam zaśmiał się cicho, intymnie.

Rzuciłam mu zalotne spojrzenie.

– Trochę – odpowiedziałam.

– Ale robota się sama nie zrobi.

– Oczywiście.

Podszedł i chwycił moją dłoń.

– Aniu, bardzo mi było miło cię poznać. Jeszcze z nikim tak szybko nie złapałem kontaktu, świetnie nam się rozmawiało, naprawdę.

– Zatem musimy to powtórzyć – rzuciłam bez zastanowienia i speszyłam się, kiedy dotarło do mnie, że zaproponowałam mu kolejne spotkanie.

– Koniecznie – opowiedział cicho.

I nic więcej, żadnych konkretów. Nie wiem, jakim cudem udało mi się dokończyć sprzątnie i przeżyć kolejne trzy dni. Myślałam tylko o tym, kiedy znowu pójdę do pana Mariana.
Może Adam zostawił dla mnie numer telefonu? Albo jakąś wiadomość?

Byłam przekonana, że zechce się ze mną w jakiś sposób skontaktować. Przecież dla niego nasze spotkanie i rozmowa też były czymś wyjątkowym, widziałam to w jego oczach!

W końcu nadszedł czwartek. Szybko wbiegłam po schodach. Wsunęłam klucz do zamka i z nieukrywaną radością odkryłam, że drzwi znowu są otwarte! Wpadłam do mieszkania i skierowałam się prosto do salonu.

– Ooo, Anusia, już jesteś! – pan Marian spojrzał na mnie z uśmiechem.

– Pan w domu?

– No widzisz, odwoziłem siostrzeńca na samolot. Był w Warszawie, przejazdem, odwiedził starego wujka…

– Przejazdem? – przerwałam mu.

– No tak, Adaś na stałe mieszka w Stanach. Leciał na jakąś konferencję w Moskwie i postanowił zrobić mi niespodziankę. Ale czy ty go przypadkiem nie poznałaś ostatnio?

Czyżby wyczuł, jak się poczułam?

Nie usłyszałam pytania. W uszach dźwięczało mi tylko jedno zdanie. Mieszka na stałe w Stanach…

– Anuś, dobrze się czujesz, dziecko?

– Słucham, co? Tak, tak, dobrze… Czyli więcej go tutaj nie będzie?

Pan Marian spojrzał na mnie uważniej, poprawił okulary.

– No nie, niestety. Też żałuję. Adam bardzo rzadko bywa w Polsce.

– Aha…

Spojrzałam w okno. W moich oczach powoli zbierały się łzy. Facet z zielonymi oczami wyjechał. Właściwie można powiedzieć, że nigdy go nie było. Pojawił się i zniknął.

– Może coś dla mnie zostawił? – spytałam, choć wiedziałam, że to desperacja z mojej strony.

– Przykro mi, nic o tym nie wiem. – starszy pan przyglądał mi się z niepokojem. – Może… może dzisiaj podarujesz sobie sprzątanie?

Chciał mi jakoś pomóc. Czyżby wiedział, czyżby czuł, że te dwie godziny z jego siostrzeńcem, z niby całkiem obcym człowiekiem, były dla mnie tak ważne? Że zakochałam się bez pamięci i zostałam z niczym.

– Nie, nie – uśmiechnęłam się z przymusem. – Praca musi być zrobiona.

Odwróciłam się szybko i poszłam nalewać wody do wiadra. Boże, tak bardzo się rozczarowałam…

Czytaj także:
„Z ust moich rodziców wydobywał się tylko krzyk i obelgi. Mama po latach wyjaśniła mi, że tak wygląda ich miłość”
„Rok po ślubie odkryłem tajemnicę żony. Przez sen powtarzała imię swojego lowelasa! Byłem pewien, że przyprawiła mi rogi"
„Córka, która była moim powodem do dumy, przyniosła nam wstyd na całą wioskę. Ludzie na ulicy wytykają nas palcami"

Redakcja poleca

REKLAMA