Nasza córka, Dominika, wyjechała pół roku temu do pracy, do Niemiec. Nie chcieliśmy jej z mężem puścić, ale się uparła. Twierdziła, że w naszym miasteczku nie ma żadnej przyszłości, szans na pracę, godne życie. A tam? Nie dość, że na siebie zarobi, to jeszcze nam pomoże. Więc w końcu się zgodziliśmy. Zresztą nie jechała w ciemno, tylko do przyjaciółki i miała już zaklepane miejsce w fabryce.
Na początku wszystko szło świetnie
Dominisia była zachwycona pracą. Jak mi powiedziała przez telefon, ile zarabia, to mi się w głowie zakręciło. Nie wydawała wszystkiego na siebie. Tak jak obiecała, przysyłała nam co miesiąc po dwieście euro. „Dobrze wychowaliście córkę, nie zapomniała o rodzicach. Tylko pozazdrościć” – mówili sąsiedzi i znajomi.
Gdy to słyszałam, pękałam z dumy. Cieszyłam się, że mam dobre dziecko. Nawet mi do głowy nie przyszło, że to dziecko narobi nam wstydu! To było w ostatnią niedzielę. Jak zwykle poszliśmy z mężem do kościoła na 10.00. Lubiliśmy msze o tej godzinie, bo przychodziło na nie mnóstwo ludzi. Po wszystkim gromadziliśmy się na chwilę przed wejściem i wymienialiśmy między sobą ploteczki. To był nasz miejscowy zwyczaj.
Msza przebiegała jak zwykle. Modliliśmy się, śpiewaliśmy religijne pieśni. Aż w końcu ksiądz zaczął czytać ogłoszenia parafialne. Zapowiedział śluby, chrzciny, poinformował o spotkaniach dla dzieci przystępujących do pierwszej komunii. Myślałam, że to już koniec, bo zamknął zeszyt z notatkami, ale nie. W pewnym momencie wziął głęboki oddech i wypalił:
– Mam do przekazania jeszcze jedną, bardzo przykrą wiadomość…
Ludzie nadstawili uszu.
– Otóż oświadczam, że Dominika Sz., córka Aleksandry i Wiktora, wyrzekła się wiary katolickiej. Dlatego z dniem dzisiejszym zostaje ekskomunikowana… – ryknął.
Słabo mi się zrobiło
Dobrze, że siedziałam, bo chyba upadłabym na ziemię. Spojrzałam na męża przerażona. Był blady jak ściana. Chyba tak jak ja nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał. Wreszcie wstał.
– To chyba jakaś pomyłka – powiedział. – Dominika jest gorliwą katoliczką.
Ksiądz zmarszczył brwi.
– Niestety, dotarła do nas wiadomość, że państwa córka przed urzędnikiem w Niemczech podpisała oświadczenie, że odstępuje od wiary katolickiej. A skoro tak, to zostaje ona wykreślona z księgi chrztu, nie może bez zezwolenia wziąć ślubu katolickiego, a w przyszłości posłać dzieci do komunii… – wyliczał.
Zrobiło się cicho jak na pogrzebie. Ludzie słuchali tego, co mówił ksiądz, i patrzyli na nas z oburzeniem i pogardą. Nie potrafiłam tego znieść. Mąż też spuścił głowę. Pociągnęłam go za rękaw i czym prędzej uciekliśmy z kościoła. Nawet na błogosławieństwo nie poczekaliśmy.
– No to już wiem, o czym wszyscy dzisiaj po mszy będą gadać – wykrztusiłam, gdy byliśmy już na zewnątrz, a mąż tylko zacisnął zęby.
Po powrocie do domu od razu zadzwoniłam do córki. Łudziłam się, że to pomyłka. Ale nie. Gdy zapytałam o oświadczenie, nie zaprzeczyła…
Od rozmowy z córka minęły 2 dni
– Oj mamo, pewnie że podpisałam. Wielu Polaków tak robi. Ale to tylko na niby, żeby podatku kościelnego nie płacić. Bo tutaj jest taki obowiązek. A jak się złoży oświadczenie, pieniądze zostają w kieszeni – powiedziała.
– Ależ dziecko! Jakie „na niby”?! Ksiądz na mszy o tym powiedział i ekskomuniką cię obłożył! Wszyscy słyszeli. Jak przyjedziesz do nas na Wielkanoc, to cię pewnie do kościoła nie wpuszczą.
– Eee tam, przesadzasz. Do kościoła może wejść każdy. Tutaj też chodzę, choć podatku nie płacę – prychnęła.
– Ale Niemcy to nie nasza miejscowość. Już zapomniałaś? U nas ludzie nie są tacy tolerancyjni. Najlepiej więc idź tam, gdzie złożyłaś to oświadczenie i zapytaj, czy nie można tego jakoś cofnąć. Bo inaczej ludzie nam żyć nie dadzą. I tak ze wstydu omal z ojcem pod ziemię się nie zapadliśmy! – zażądałam.
– Nigdzie nie pójdę! Co mnie obchodzi czyjeś gadanie? A jak się będą was czepiać, to zwalcie wszystko na mnie – odparła i się rozłączyła.
Od rozmowy z córka minęły dwa dni. A ja nie wyszłam nawet za próg. Nie mam odwagi ludziom w oczy spojrzeć. Mąż też siedzi w domu, pije i zarzeka się, że wyklnie Dominikę, jeśli tego wszystkiego natychmiast nie odkręci.
Nie wiem już, co robić. Nie mogę przecież do końca życia siedzieć w chałupie. Chyba pójdę wieczorem na plebanię i spróbuję pogadać z księdzem. Może da się to załatwić?
Czytaj także:
„Ojciec pije ze strachu przed starością. Wszyscy o tym wiedzą, ale udają głupich. Po co coś mówić, skoro i tak nie posłucha?”
„Córka rzuciła studia, by sprzątać cudze domy. Przykro patrzeć, jak moje jedyne dziecko poświęca życie na szorowanie ubikacji"
„Po ślubie mąż zrzucił maskę romantyka i pokazał swoje prawdziwe oblicze. Rozliczał mnie, co do grosza i kontrolował każdy krok”