Dziewczyny, zdejmujcie buty! – do pokoju wpadła roześmiana Renata. – Najwyższa pora przekonać się, która pierwsza wyjdzie za mąż.
– No proszę, kto by pomyślał, że moja przyszłość zależy od butów – uśmiechnęła się do mnie Monika i dopiła drinka.
A potem zsunęła ze stóp ładne, ciemnobordowe czółenka.
– Mają długie czubki, to ci da przewagę nad nami – zauważyłam, zeskakując z oparcia fotela, na którym siedziałam.
– Nooo… Przecież wiesz, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone! – roześmiała się Monia i ustawiła pierwszy ze swoich butów w formującym się szeregu.
Między naszymi czarnymi pantoflami jej eleganckie czółenka zdecydowanie się wyróżniały kolorem i szykiem.
– Fajne! – oceniły dziewczyny.
– Widziałam takie na wystawie modnego butiku... Jeśli dobrze pamiętam, kosztowały ponad sześć stów! Obrabowałaś bank czy co, że cię na nie stać? – spytała Renata.
Monika w odpowiedzi tylko się tajemniczo uśmiechnęła. Kilka minut później jedno z jej czółenek faktycznie jako pierwsze przekroczyło próg mieszkania.
– Widzisz, mówiłam, że zostawisz nas w tyle – żartowałam, gdy po zabawie wracałyśmy już do domu. – A tak na serio, gdzie kupiłaś te buty? Są naprawdę super.
– Nie kupiłam, nie są moje – przyznała się Monika bez szczególnych oporów. – Pamiętasz
Hankę, tę moją koleżankę z pracy? Ona mi je pożyczyła. Wiedziała, że straszne mi się podobały, jak w nich przyszła do pracy. Więc kiedy zaczęłam jęczeć, że nie mam się w co ubrać na dzisiejszy wieczór, bo żadne moje buty nie pasują do nowej sukienki, po prostu mi je przyniosła.
– Monika, no co ty?! W takim razie to Hanka zamiast ciebie wyjdzie pierwsza za mąż, skoro to jej buty, a nie twoje wyszły pierwsze przez próg! – roześmiałam się jak z najlepszego dowcipu.
– Ona już jest mężatką – Monia wzruszyła ramionami. – Ten jej mąż to jakaś grubsza szycha w korporacji. Myślisz, że dlaczego ją stać na takie wypasione czółenka? Renata miała rację, kosztowały z sześć stów.– To może nie trzeba było z nimi wchodzić w andrzejkową wróżbę…– A tam, to tylko gusła i zabobony! – tylko machnęła ręką ze śmiechem.
Mojej przyjaciółki nie opuszczał świetny humor
Od kilku miesięcy miała nowego chłopaka i twierdziła, że tym razem to naprawdę miłość na całe życie. Życzyłam jej tego z całego serca. Minęło kilka miesięcy i okazało się jednak, że niestety kolejny związek Moniki nie wytrzymał próby czasu. Ze Sławkiem była sielanka tak długo, jak spotykali się kilka razy w tygodniu. Jednak gdy postanowili razem zamieszać, szybko okazało się, że jemu potrzebna jest bardziej kucharka i sprzątaczka niż partnerka, przyjaciółka i kochanka.
– Co wieczór ganiał mnie po piwo, jak mu zabrakło, a potem zasypiał odwrócony plecami – skarżyła się Monika.
Myślę, że wiele by zniosła „w imię miłości”, gdyby nie to, że w końcu Sławek sam z nią zerwał. Bo nie umiała smażyć takich naleśników, jakie robiła mu mama.
Moja przyjaciółka znowu została sama i niemal się załamała. Naprawdę jej współczułam i starałam się dotrzymywać jej towarzystwa w tym trudnym okresie. Pewnego dnia umówiłyśmy się, że wpadnę po nią po pracy i pójdziemy razem na kawę i do kina.
Kiedy szłyśmy na parking pod biurowcem Moniki, zobaczyłam znajomą postać. Młoda kobieta o rozjaśnionej radością twarzy przemknęła obok mnie, skinąwszy mi głową, a potem wsiadła do jakiegoś auta. Było wyraźnie stare, karoserię miało przeżartą przez rdzę, a kiedy kierowca odpalił silnik, z rury wydechowej buchnął czarny dym. Parzyłam przez chwilę za tym zjawiskiem, aż zdałam sobie sprawę z tego, kim była ta dziewczyna. To Hanka!
– To jej mąż, ten niby dyrektor, jeździ takim gruchotem?! – roześmiałam się do Moniki, gdy tylko się pojawiła. – A może wywalili go z pracy?...
– Nic z tych rzeczy! Nie uwierzysz, ale Hanka się z nim rozstała! Po pięciu latach małżeństwa! Ponoć od dawna ją zdradzał, no i nie chciał mieć dzieci – moja przyjaciółka nie kryła ekscytacji. – A kiedy składała papiery rozwodowe, poznała w sądzie aplikanta i… to z nim Hanka się teraz spotyka. Jest już po rozwodzie, skończyło się na jednej rozprawie.
– No proszę! – byłam szczerze poruszona tą historią. – To niesamowite!
Hanka i jej nowy ukochany biorą ślub
Jednak nie bardzo wierzyłam w to, że Hanka będzie długo ze swoim nowym facetem, skoro wcześniej przywykła do luksusu. Aplikant sądowy nie zarabia przecież wiele.
– Nie masz racji, ona go naprawdę kocha! – zapewniła mnie Monika. No tak, właściwie aż biło w oczy, że Hanka rzeczywiście jest szczęśliwa. Nie mogłam tego nie zauważyć. Kilka tygodni po spotkaniu na parkingu moja przyjaciółka oznajmiła mi, że Hanka i jej nowy ukochany biorą ślub.
– Tak szybko? Po pół roku znajomości? – zdumiałam się.
– Powiedzieli, że skoro są pewni swojej miłości, to nie ma na co czekać. A poza tym, wiesz, Hania jest w ciąży – wyjawiła mi sekret Monika. – Boże, jak jej zazdroszczę! A ja ciągle nie mogę sobie znaleźć fajnego chłopaka... – dodała ze smutkiem.
Zamyśliłam się.
– A nie widzisz tu związku z tamtymi andrzejkami? – zapytałam ją w końcu. – Bo ja widzę. Ale, Moniu, jeszcze nic straconego! W tym roku robimy andrzejki u mnie. Tylko koniecznie przyjdź we własnych butach!
Czytaj także:
„Moje wesele było pokazem kiczu i obciachu. Sprośne zabawy i obsceniczne komentarze to jedyne co zapamiętam z tego dnia”
„Rodzicom kradłem drogocenne pamiątki, a żonie biżuterię. Sprzedałbym rodzinę, by móc dalej grać w kasynie”
„Burmistrz miał drugą twarz, o której nie wiedzieliśmy. Niektórych dziwiło, że jego żona nosi długie rękawy latem”