„Nie wierzyłam córce, że syn sąsiadów się do niej dobierał. To złote dziecko i wcielony aniołek, a nie żaden rozbójnik”

Kobieta, która nie wierzy córce fot. Adobe Stock, JackF
„Nie da się ukryć, że nasze stosunki uległy ochłodzeniu. Rozumiem, że Jurek nie chciał skrzywdzić Marzeny, on tylko nie wiedział, jak sobie poradzić z problemem. To w sumie nie jego wina. Mam jednak żal do Kasi, że nie powiedziała mi o tym i naraziła moją córkę”.
/ 03.07.2022 06:30
Kobieta, która nie wierzy córce fot. Adobe Stock, JackF

– Cześć, jest taka ładna pogoda, może wpadniecie całą rodziną na grilla wieczorem? – zadzwoniła do mnie sąsiadka.

– To jest bardzo dobry pomysł – szczerze się ucieszyłam. – Powiem Marzenie i Markowi.

– Super, to widzimy się o 18. Jurek się bardzo ucieszy, że przyjdzie Marzenka – w głosie Kasi usłyszałam uśmiech i w duchu westchnęłam.

Przyjaźnimy się z Kasią i jej mężem od lat, jesteśmy sąsiadami i zawsze możemy na siebie liczyć. Nasze dzieci też znają się od dawna i lubią, ale choć są w podobnym wieku, bardzo się różnią. Jurek jest cztery lata starszy od Marzeny, ale tylko fizycznie, bo psychicznie zatrzymał się na poziomie rozwoju ośmiolatka. To uroczy chłopiec, choć jest coś smutnego w widoku rosłego młodego mężczyzny, który zachowuje się jak kilkulatek.

Pamiętam jak Kasi i Tomkowi było ciężko, gdy Jurek się urodził. Jak biegali po lekarzach, początkowo szukając ratunku, a później po prostu najlepszej rehabilitacji. Naprawdę wiele przeszli, ale zawsze z podziwem patrzyłam na to, jak sobie z tym radzą.

Kiedyś kochała go jak brata 

Jurek nie był łatwym dzieckiem, prócz niepełnosprawności intelektualnej dotknęło go jeszcze kilka innych schorzeń, w efekcie do dzisiaj powłóczy lewą nogą i dość niewyraźnie mówi. Moja przyjaciółka jednak od zawsze toczyła heroiczną walkę o jego sprawność.

Niestety, chłopiec nigdy nie miał zbyt wielu przyjaciół, dzieci zawsze się go bały, pewnie dlatego, że był inny i nie zawsze go rozumiały. Gdy zaszłam w ciążę, wiedziałam, że nie będę chronić swojego dziecka przed Jurkiem. Przeciwnie, będę chciała, by wiedziało, że na świecie są różni ludzie i wszyscy są tak samo wartościowi.

Gdy urodziła się Marzenka, wprowadziłam swój plan w życie. Nie było to trudne, bo gdy była mała, Jurek był nią zachwycony, a gdy tylko trochę podrosła, bardzo się polubili i chętnie razem dokazywali.

Dla Marzenki Jurek był jak brat, nie widziała nic przerażającego czy śmiesznego w jego wymowie czy kłopotach z chodzeniem. Miałam wrażenie, że po prostu go pokochała, i byłam z niej bardzo dumna. Gdy dorosła na tyle, żeby zrozumieć, że jej kolega różni się od innych dzieci, stała się jego najgorliwszym obrońcą. Nawet kiedy stała się nastolatką, nie zaniedbywała swojego kolegi i poświęcała mu czas.

Dobierał się do niej? To niemożliwe!

Tak było do niedawna. Ostatnio jednak coś się zmieniło. Marzena unikała Jurka, nie chciała spędzać z nim czasu, a on wyraźnie za nią tęsknił.

Nie chodziła do niego po szkole, migała się też od wspólnych odwiedzin. Starałam się to zrozumieć, miała swój świat, swoje grono znajomych i przyjaciół. Nie oczekiwałam, że każdą wolną chwilę będzie spędzać z niepełnosprawnym przyjacielem, ale nie chciałam też, by całkiem go odrzucała.

Zależało mi na tym, żeby zachowała swoją wrażliwość i empatię. Byłam więc zaniepokojona tym, jak zmienił się ton, jakim mówiła o Jurku. Czasem miałam wrażenie, że już nie akceptuje go bezwarunkowo albo nawet się go obawia. 

– Słuchajcie, sąsiedzi zapraszają nas na grilla – powiedziałam przy obiedzie i już wiedziałam, że na entuzjazm ze strony Marzenki nie mam co liczyć.

– Ja nie idę – powiedziała od razu.

– Dziecko, zlituj się. Pójdziesz chociaż na chwilę. Jurek się ucieszy, tęskni za tobą. On nie rozumie, dlaczego go unikasz, ja zresztą też nie.

– Mówiłam ci dlaczego. Jest ostatnio dziwny, nie podoba mi się, jak się zachowuje, ma jakieś agresywne jazdy.

– Przecież to jest anioł, nie dziecko. Nigdy nie miałaś problemów z akceptowaniem go, nie wiem, co w ciebie wstąpiło.

– Mamo, on ostatnio chciał mnie rozebrać – spojrzała na mnie ze złością.

– Głupstwa opowiadasz. Poza tym w takiej sytuacji musisz mu stanowczo powiedzieć, że nie wolno tego robić, i po problemie – wzruszyłam ramionami.

Faktycznie córka raz poskarżyła mi się, że Jurek zachowywał się wobec niej co najmniej niestosownie. Zaniepokoiłam się i od razu porozmawiałam o tym z Kasią, ale potem zrobiło mi się głupio.

Czułam się, jakbym ją ukarała

– Beata, daj spokój. On ma umysł dziecka, jego „te sprawy” w ogóle nie interesują. To musiało być nieporozumienie – stwierdziła z uśmiechem, a ja przytakiwałam. W sumie Jurek faktycznie był uosobieniem niewinności. Tłumaczyłam to potem córce, ale nie wydała się przekonana.

– Chodź z nami na tego grilla, miej serce dla tego chłopaka. Posiedzisz z nim godzinę, a potem możesz wrócić do domu – powiedziałam w końcu ugodowo.

– Marzenka, wiesz, jak z nim jest. On nie ma zbyt wielu przyjaciół – dodał Zbyszek, a moja córka spojrzała na nas z rezygnacją i westchnęła.

– Okej, pójdę – powiedziała wreszcie.

Tłumaczyłam sobie, że krzywda jej się nie dzieje. Nie miałam pojęcia, że jestem w błędzie… Poszliśmy na tego grilla i sąsiedzi przywitali nas w radosnych nastrojach.

Jurkowi zaświeciły się oczy, gdy zobaczył Marzenkę. Od razu rzucił się, żeby ją uściskać, i zrobił to z taką radością, że i jej przeszły wszystkie fochy. Odetchnęłam z ulgą.

Wieczór mijał w bardzo dobrej atmosferze, było dobre jedzenie, dużo plotek i śmiechu. Nawet nie wiem, kiedy Marzenka i Jurek poszli na spacer.  W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk. To bez wątpienia była Marzenka!

Poczułam wściekłość

Wszyscy rzuciliśmy się biegiem do miejsca, skąd dochodził jej krzyk. Byłam przerażona! To, co zastaliśmy na tyłach ich domu, zostanie mi przed oczami na długo. Jurek trzymał Marzenę w żelaznym uścisku, był rozebrany do połowy i to samo usiłował zrobić mojej córce!

Wpadł przy tym w taki szał, że i Tomek i Zbyszek nie mogli go od niej odciągnąć. To był koszmar. Jurek nie rozumiał, dlaczego wszyscy są źli, Marzena płakała wniebogłosy, a ja miałam ochotę płakać z nią.

– Cicho, córeńko, idziemy do domu. Przepraszam, że cię naraziłam – szeptałam, głaszcząc ją po głowie, kiedy udało się ją oswobodzić, a ona wczepiła się we mnie jak mała zagubiona dziewczynka.

Mówiłam mu, że nie wolno, ale nie słuchał – łkała. – W końcu się na mnie rzucił.

W całym tym zamieszaniu usłyszałam tylko, jak Tomek mówi do Kasi:

– Już dawno ci mówiłem, że musimy coś z tym zrobić!

Czyli to jednak nie było tak, że Jurek zupełnie nie interesuje się seksem… Do domu wróciliśmy w milczeniu. Wszyscy byliśmy bardzo zdenerwowani. Nie chciałam nawet myśleć, co by było, gdybyśmy nie zdążyli na czas. Przecież Marzenka tyle razy była z Jurkiem sama!

Długo przepraszaliśmy córkę za zlekceważenie jej obaw, bo jak się okazało, były one bardzo uzasadnione… Do Kasi nie odzywałam się kilka dni. Byłam na nią wściekła.

Mam do nich ogromny żal

W końcu jednak ona przyszła do mnie.

– Musimy pogadać – szepnęła. – Nie wiem, co robić. Mój syn ma umysł dziecka, ale zaczynają się w nim budzić potrzeby młodego mężczyzny. W dodatku jakiś kolega pokazał mu filmy dla dorosłych… Myślałam, że jeśli zignoruję temat, to mu przejdzie. Nie przyszło mi na myśl, że…

– Mówiłam ci już, że próbował się dobierać do Marzeny, ale stwierdziłaś, że to niemożliwe, bo jego te sprawy nie interesują. Uwierzyłam ci – wycedziłam. – A przez swój wstyd i nieporadność naraziłaś moje dziecko na niebezpieczeństwo – dodałam.

– Nie wiem, jak cię przepraszać. Przerosła mnie ta sytuacja. Przyzwyczaiłam się do myśli, że Jurek to wieczne dziecko. Jak ja mam z nim rozmawiać o seksie? Co robić? – zapytała ze łzami w oczach.

– Nie wiem, ale Marzeny więcej do was nie puszczę – powiedziałam zimno, spojrzałam jednak na nią i zrobiło mi się jej szkoda. – Może powinnaś pogadać z psychologiem? Albo psychiatrą? Jurek zresztą też. Chyba musicie stawić temu czoło. Ja rozumiem, że to trudne, i pewnie nawet nie wyobrażam sobie, jak bardzo, ale na Boga, on nie może stwarzać zagrożenia. Musi zrozumieć, że nie wolno mu zrobić nic bez zgody drugiej strony – dodałam łagodniej.

Nie da się ukryć, że nasze stosunki uległy ochłodzeniu. Rozumiem, że Jurek nie chciał skrzywdzić Marzeny, on tylko nie wiedział, jak sobie poradzić ze swoim popędem. To w sumie nie jego wina. Mam jednak żal do Kasi, że nie powiedziała mi o tym i naraziła moją córkę

Podobno nasi sąsiedzi zasięgnęli porady specjalistów i ich syn jest pod fachową opieką. Mam nadzieję, że to jakoś im pomoże w tej trudnej sytuacji.

Czytaj także:
„Latami chowałam się w swojej skorupie, nie wierzyłam, że mogę się komuś podobać. Z kompleksów uleczyła mnie... miłość”
„Mąż dosłownie oszalał na punkcie naszej córki. Bałam się, że przez nadopiekuńczość wychowa ją na bezwolne ciele”
„Butelka była moją jedyną przyjaciółką i lekarstwem na smutki. W porę zrozumiałam, że staczam się na samo dno"

Redakcja poleca

REKLAMA