„Nie wiem, dlaczego jeszcze toleruję Marzenę. Obraża każdego, krytykuje wszystko. Jest zwykłą starą zrzędą. Mam tego dość”

zrzędliwa kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com
„– Rany, kto jeszcze używa takich filiżanek! Nie stać cię na porcelanę? Te przezroczyste dobre są najwyżej na działkę – Marzena z obrzydzeniem odsunęła kawę na skraj stołu. – Słyszałaś już o Renacie? Zaszła w ciążę z byłym facetem i ponownie się zeszli! Ja bym kijem nie tknęła takiego gościa, ale ona zawsze była zdesperowana”.
/ 12.05.2023 14:30
zrzędliwa kobieta fot. Adobe Stock, Krakenimages.com

Majowy wieczór zaczął się niewinnie, nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Na umówione babskie spotkanie Marzena przyszła punktualnie, już w progu podając mi butelkę hiszpańskiego wina.

– Kupiłam takie z wyższej półki – zaznaczyła wyniosłym tonem. – Po tym tanim, które ostatnio piłyśmy u ciebie, dwa dni bolała mnie głowa.

Z godnością przyjęłam zniewagę

Znałam Marzenę wystarczająco długo, by wiedzieć, że kocha wszystko krytykować.

– To jest ten nowy kolor ścian? – wyraziła zainteresowanie, ze skwaszoną miną rozglądając się po moim przedpokoju.

– Tak, bo co? – mruknęłam od niechcenia i poszłam do kuchni.

– W sumie nic – wzruszyła ramionami. – Nie w moim guście.

„Jak wszystko” – pomyślałam. Tymczasem ona rozsiadła się w kuchni i omiotła wzrokiem stół, ściany, okno i nowy kwiatek, który ustawiłam na parapecie.

– Różowy storczyk? Wybacz, kochana, ale trąci wiochą – prychnęła. – Beżowe są o wiele bardziej eleganckie.

Nie skomentowałam, w milczeniu stawiając wodę na kawę.

– Nie mów, że używasz jeszcze tego starego ekspresu? Dziewczyno, on chyba Gomułkę pamięta! Ja sobie kupiłam…

– Z cukrem i śmietanką? – weszłam jej w słowo, wyjmując z kredensu filiżanki.

Guzik mnie obchodziło, co sobie kupiła

A ten ekspres dostałam lata temu od znajomego mojego brata, który specjalnie dla mnie przywiózł go z Rzymu. Moja koleżanka może sobie paplać, co jej ślina na język przyniesie, ale ekspres wciąż działa i w dodatku robi wyśmienitą kawę.

– Czarną, gorzką – mruknęła, po czym dodała, patrząc na mnie z politowaniem: – Też powinnaś sobie darować dodatkowe kalorie, przytyło ci się ostatnio...

Spojrzałam na nią spode łba. Chyba się zreflektowała, bo szybko zmieniła temat. Na… jeszcze bardziej wkurzający.

– Słyszałaś może, z kim spotyka się twój były mąż? – wypaliła. – Z jakąś ekspedientką, wyobraź sobie! Młodsza od niego ponad dwadzieścia lat, blondyna! No, nie powiem, niczego sobie laska…

Zawsze szlag mnie trafiał na samą wzmiankę o tym draniu, Marzena doskonale o tym wiedziała. Zacisnęłam jednak zęby i postawiłam przed nią kawę.

– Rany, kto jeszcze używa takich filiżanek! Nie stać cię na porcelanę? Te przezroczyste dobre są najwyżej na działkę – Marzena z obrzydzeniem odsunęła kawę na skraj stołu. – Słyszałaś już o Renacie? Zaszła w ciążę z byłym facetem i ponownie się zeszli! Ja bym kijem nie tknęła takiego gościa, ale ona zawsze była zdesperowana. Brzydka jak noc, to się chwyta każdej okazji!

Milczałam. Za to Marzena wbiła wzrok w wiszące na ścianie obrazki.

– Kiedy kupiłaś te bohomazy? – skrzywiła się.

– Tydzień temu. I niech zgadnę, nie podobają ci się? – mruknęłam.

– Paskudne, ale to nieważne. Więc wracając do Renaty…

Przerwał jej dzwonek do drzwi

– Nie otwieraj! – syknęła Marzena, jednak ja byłam już w przedpokoju.

W progu stała sąsiadka z góry, z którą od paru lat się przyjaźniłam.

Wejdź, Alinko – uśmiechnęłam się, zapraszając ją do środka. – Jest u mnie przyjaciółka – dodałam, choć sama nie wiem, czemu Marzenę tak nazwałam.

Na pewno nie zasługiwała na to miano. Była po prostu znajomą, z którą kiedyś pracowałam, i chociaż strasznie mnie denerwowało to jej krytykanctwo, spotykałyśmy się od czasu do czasu. Może dlatego, że obie byłyśmy w podobnej sytuacji – koło pięćdziesiątki, samotne…

Alina weszła do kuchni, przywitała się z Marzeną i usiadła przy stole. Zrobiłam jej herbaty; zapytałam, co słychać.

– Prawdę mówiąc, nic dobrego – uśmiechnęła się blado. – Syn znowu wagaruje, wychowawczyni straszy, że nie zaliczy semestru… Ale ja nie o tym. Słuchaj, pożyczyłabyś mi tak ze trzy stówki? Oddam, jak tylko dostanę wypłatę – szepnęła wyraźnie zawstydzona.

Jasne, że tak. Nie ma problemu – powiedziałam, wyjmując z torebki portfel.

Podziękowała mi wylewnie i speszona szybko nas pożegnała.

– Ależ ty masz sąsiadki! Kochana, to jakaś wiocha! – syknęła zdegustowana Marzena, kiedy tylko za Aliną zamknęły się drzwi. – Kto się jeszcze tak ubiera? Widziałaś tę jej podomkę? Moja matka za głębokiej komuny takie nosiła! A odrosty?! Nie stać ją na fryzjera, to niech się sama ufarbuje, a nie ludzi straszy!

Pomyślałam o życiu Aliny

Absolutnie nikt by jej nie pozazdrościł. Mąż sąsiadki po wypadku w fabryce rozpił się i teraz zalega na kanapie, całymi dniami żłopiąc piwo. Najstarszy syn wpadł w nieciekawe towarzystwo, średni ledwo przechodzi z klasy do klasy, a córka cierpi na porażenie mózgowe.

Do tego Alina opiekuje się mieszkającą z nimi teściową, która przeszła wylew.

– Ja bym na twoim miejscu tej kasy jej nie pożyczała! – oznajmiła mi Marzena. – Od razu widać, że to jakieś szemrane towarzystwo! Pewnie na wódkę wyda…

Nagle poczułam złość. Czemu ta baba wtrąca się w nie swoje sprawy?! Nic nie wie, a gada! Nigdy nie byłam złośliwa i złośliwych ludzi nie lubię, jednak siedząca przy stole jędza aż się prosiła o przytyk.

– A co tam u twojego byłego męża słychać, Marzenko? – zapytałam zjadliwym tonem. – Wiesz, wpadłam na niego niedawno w centrum. Był z tą swoją nową miłością. Szczęśliwy jak nigdy, odmłodzony, prawie w euforii. Powiem ci, że dawniej nie wyglądał tak dobrze…

Marzena posłała mi pełne wściekłości spojrzenie, wyjmując z torebki papierosy.

– Wybacz, ale odkąd pomalowałam ściany na ten tandetny, według ciebie, kolor, nie palę w domu – rzuciłam.

– Co cię ugryzło? Jesteś taka niemiła – burknęła Marzena, wstając. – Pójdę już. Muszę przejechać pół miasta tramwajem, bo mi samochód padł… Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka hołota jeździ tramwajami – nawijała, wkładając płaszcz.

– Z bazaru? – zapytałam złośliwie, przyglądając się kiczowatej lamówce.

– Mój płaszcz? Oszalałaś chyba! Kosztował prawie pięć stówek! – obruszyła się, po czym podeszła do drzwi.

– Serio? – zawołałam, udając zdziwienie. – A zupełnie nie wygląda…

Prawdę mówiąc, byłam pewna, że Marzena obrazi się na amen i nigdy więcej się do mnie nie odezwie. O dziwo, dwa tygodnie później koleżanka napisała mi SMS-a z zaproszeniem na kawę.
Długo wpatrywałam się w telefon i w końcu zdecydowałam, że nic nie odpiszę.

Latami wysłuchiwałam, jak opluwa innych. Obgaduje, znieważa, krytykuje… Dosyć tego, miarka się przebrała.

Czytaj także:
„Uroczy, szarmancki starszy pan wynajął mi mieszkanie za bezcen. Pozory mylą, a ja dałem się oszukać tej wyrachowanej świni”
„Jakiś typ chciał mi podebrać ostatnie pudełko lodów czekoladowych. Zrugałam go, ale potem zaczęłam mieć wyrzuty sumienia”
„Nie wierzyłam, że moja 14-letnia córka wygra casting do serialu i miałam rację. A jednak nie przybyłyśmy tam na marne”

Redakcja poleca

REKLAMA