Majowy wieczór zaczął się niewinnie, nic nie zapowiadało nadchodzącej katastrofy. Na umówione babskie spotkanie Marzena przyszła punktualnie, już w progu podając mi butelkę hiszpańskiego wina.
– Kupiłam takie z wyższej półki – zaznaczyła wyniosłym tonem. – Po tym tanim, które ostatnio piłyśmy u ciebie, dwa dni bolała mnie głowa.
Z godnością przyjęłam zniewagę
Znałam Marzenę wystarczająco długo, by wiedzieć, że kocha wszystko krytykować.
– To jest ten nowy kolor ścian? – wyraziła zainteresowanie, ze skwaszoną miną rozglądając się po moim przedpokoju.
– Tak, bo co? – mruknęłam od niechcenia i poszłam do kuchni.
– W sumie nic – wzruszyła ramionami. – Nie w moim guście.
„Jak wszystko” – pomyślałam. Tymczasem ona rozsiadła się w kuchni i omiotła wzrokiem stół, ściany, okno i nowy kwiatek, który ustawiłam na parapecie.
– Różowy storczyk? Wybacz, kochana, ale trąci wiochą – prychnęła. – Beżowe są o wiele bardziej eleganckie.
Nie skomentowałam, w milczeniu stawiając wodę na kawę.
– Nie mów, że używasz jeszcze tego starego ekspresu? Dziewczyno, on chyba Gomułkę pamięta! Ja sobie kupiłam…
– Z cukrem i śmietanką? – weszłam jej w słowo, wyjmując z kredensu filiżanki.
Guzik mnie obchodziło, co sobie kupiła
A ten ekspres dostałam lata temu od znajomego mojego brata, który specjalnie dla mnie przywiózł go z Rzymu. Moja koleżanka może sobie paplać, co jej ślina na język przyniesie, ale ekspres wciąż działa i w dodatku robi wyśmienitą kawę.
– Czarną, gorzką – mruknęła, po czym dodała, patrząc na mnie z politowaniem: – Też powinnaś sobie darować dodatkowe kalorie, przytyło ci się ostatnio...
Spojrzałam na nią spode łba. Chyba się zreflektowała, bo szybko zmieniła temat. Na… jeszcze bardziej wkurzający.
– Słyszałaś może, z kim spotyka się twój były mąż? – wypaliła. – Z jakąś ekspedientką, wyobraź sobie! Młodsza od niego ponad dwadzieścia lat, blondyna! No, nie powiem, niczego sobie laska…
Zawsze szlag mnie trafiał na samą wzmiankę o tym draniu, Marzena doskonale o tym wiedziała. Zacisnęłam jednak zęby i postawiłam przed nią kawę.
– Rany, kto jeszcze używa takich filiżanek! Nie stać cię na porcelanę? Te przezroczyste dobre są najwyżej na działkę – Marzena z obrzydzeniem odsunęła kawę na skraj stołu. – Słyszałaś już o Renacie? Zaszła w ciążę z byłym facetem i ponownie się zeszli! Ja bym kijem nie tknęła takiego gościa, ale ona zawsze była zdesperowana. Brzydka jak noc, to się chwyta każdej okazji!
Milczałam. Za to Marzena wbiła wzrok w wiszące na ścianie obrazki.
– Kiedy kupiłaś te bohomazy? – skrzywiła się.
– Tydzień temu. I niech zgadnę, nie podobają ci się? – mruknęłam.
– Paskudne, ale to nieważne. Więc wracając do Renaty…
Przerwał jej dzwonek do drzwi
– Nie otwieraj! – syknęła Marzena, jednak ja byłam już w przedpokoju.
W progu stała sąsiadka z góry, z którą od paru lat się przyjaźniłam.
– Wejdź, Alinko – uśmiechnęłam się, zapraszając ją do środka. – Jest u mnie przyjaciółka – dodałam, choć sama nie wiem, czemu Marzenę tak nazwałam.
Na pewno nie zasługiwała na to miano. Była po prostu znajomą, z którą kiedyś pracowałam, i chociaż strasznie mnie denerwowało to jej krytykanctwo, spotykałyśmy się od czasu do czasu. Może dlatego, że obie byłyśmy w podobnej sytuacji – koło pięćdziesiątki, samotne…
Alina weszła do kuchni, przywitała się z Marzeną i usiadła przy stole. Zrobiłam jej herbaty; zapytałam, co słychać.
– Prawdę mówiąc, nic dobrego – uśmiechnęła się blado. – Syn znowu wagaruje, wychowawczyni straszy, że nie zaliczy semestru… Ale ja nie o tym. Słuchaj, pożyczyłabyś mi tak ze trzy stówki? Oddam, jak tylko dostanę wypłatę – szepnęła wyraźnie zawstydzona.
– Jasne, że tak. Nie ma problemu – powiedziałam, wyjmując z torebki portfel.
Podziękowała mi wylewnie i speszona szybko nas pożegnała.
– Ależ ty masz sąsiadki! Kochana, to jakaś wiocha! – syknęła zdegustowana Marzena, kiedy tylko za Aliną zamknęły się drzwi. – Kto się jeszcze tak ubiera? Widziałaś tę jej podomkę? Moja matka za głębokiej komuny takie nosiła! A odrosty?! Nie stać ją na fryzjera, to niech się sama ufarbuje, a nie ludzi straszy!
Pomyślałam o życiu Aliny
Absolutnie nikt by jej nie pozazdrościł. Mąż sąsiadki po wypadku w fabryce rozpił się i teraz zalega na kanapie, całymi dniami żłopiąc piwo. Najstarszy syn wpadł w nieciekawe towarzystwo, średni ledwo przechodzi z klasy do klasy, a córka cierpi na porażenie mózgowe.
Do tego Alina opiekuje się mieszkającą z nimi teściową, która przeszła wylew.
– Ja bym na twoim miejscu tej kasy jej nie pożyczała! – oznajmiła mi Marzena. – Od razu widać, że to jakieś szemrane towarzystwo! Pewnie na wódkę wyda…
Nagle poczułam złość. Czemu ta baba wtrąca się w nie swoje sprawy?! Nic nie wie, a gada! Nigdy nie byłam złośliwa i złośliwych ludzi nie lubię, jednak siedząca przy stole jędza aż się prosiła o przytyk.
– A co tam u twojego byłego męża słychać, Marzenko? – zapytałam zjadliwym tonem. – Wiesz, wpadłam na niego niedawno w centrum. Był z tą swoją nową miłością. Szczęśliwy jak nigdy, odmłodzony, prawie w euforii. Powiem ci, że dawniej nie wyglądał tak dobrze…
Marzena posłała mi pełne wściekłości spojrzenie, wyjmując z torebki papierosy.
– Wybacz, ale odkąd pomalowałam ściany na ten tandetny, według ciebie, kolor, nie palę w domu – rzuciłam.
– Co cię ugryzło? Jesteś taka niemiła – burknęła Marzena, wstając. – Pójdę już. Muszę przejechać pół miasta tramwajem, bo mi samochód padł… Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka hołota jeździ tramwajami – nawijała, wkładając płaszcz.
– Z bazaru? – zapytałam złośliwie, przyglądając się kiczowatej lamówce.
– Mój płaszcz? Oszalałaś chyba! Kosztował prawie pięć stówek! – obruszyła się, po czym podeszła do drzwi.
– Serio? – zawołałam, udając zdziwienie. – A zupełnie nie wygląda…
Prawdę mówiąc, byłam pewna, że Marzena obrazi się na amen i nigdy więcej się do mnie nie odezwie. O dziwo, dwa tygodnie później koleżanka napisała mi SMS-a z zaproszeniem na kawę.
Długo wpatrywałam się w telefon i w końcu zdecydowałam, że nic nie odpiszę.
Latami wysłuchiwałam, jak opluwa innych. Obgaduje, znieważa, krytykuje… Dosyć tego, miarka się przebrała.
Czytaj także:
„Uroczy, szarmancki starszy pan wynajął mi mieszkanie za bezcen. Pozory mylą, a ja dałem się oszukać tej wyrachowanej świni”
„Jakiś typ chciał mi podebrać ostatnie pudełko lodów czekoladowych. Zrugałam go, ale potem zaczęłam mieć wyrzuty sumienia”
„Nie wierzyłam, że moja 14-letnia córka wygra casting do serialu i miałam rację. A jednak nie przybyłyśmy tam na marne”