Dziwne, ale nijak nie mogłem się przyzwyczaić, że dziewczyna ma na imię Basia. Za każdym razem, gdy się widzieliśmy, mówiłem do niej Natalia. Nie wiem dlaczego. Mówiłem: „Cześć, Natalia”, a potem się orientowałem, że to przecież nie jej imię. Przepraszałem, poprawiałem się.
Nie wiem, skąd się to brało
Gdy jednak tylko traciłem czujność, znów wracałem do Natalii. Basia patrzyła na mnie zdziwiona. Po jakimś czasie, nie mogąc tej Natalii wyplenić, w ogóle przestałem się do niej zwracać po imieniu.
– Może od razu powiedz mi, kim była Natalia? – poprosiła któregoś razu.
Wyszliśmy z zebrania, na którym przydzielano projekty. Ona specjalizowała się w akcjach społecznych, ja w zegarkach. Pracowaliśmy w jednej agencji reklamowej, tak dużej, że czasem nie spotykaliśmy się przez kilka dni. Oboje byliśmy tak zwani kreatywni. Wymyślaliśmy chwytliwe hasła.
Natalia… przepraszam, Basia, pracowała tu już od kilku miesięcy. Nie podobała mi się. Długie włosy prosiły się o fryzjera. Wkładała buty sportowe nawet do sukienek, a jesienią zamieniała je na takie do chodzenia po górach. Swetry, ortaliony, chusty i obowiązkowo plecak. Ja lubiłem eleganckie kobiety pachnące drogimi perfumami. Ona pachniała miastem – od ciągłej jazdy na rowerze. Nie zwróciłbym na nią uwagi, gdyby nie jej zmysłowy głos, no i to… niepasujące do niej imię.
– Gdybym to ja wiedział – wzruszyłem ramionami. – Nie było w moim życiu żadnej Natalii. Ty jesteś pierwsza.
– Też nie, bo ja jestem Basia.
– No właśnie – ciężko westchnąłem.
Szliśmy długim korytarzem, z jednej strony całkowicie przeszklonym, z widokiem na centrum miasta, z drugiej znajdowały się otwarte pokoje biurowe. Siedzieli w nich accounci, czyli pracownicy odpowiedzialni za kontakt z klientem. Wszyscy gadali przez telefony, więc panował tam szum jak w ulu podczas inspekcji królowej.
– To jeśli nie było Natalii, to może kluczem jest Basia. Skoro starasz się nie używać tego imienia, jakaś Basia musiała ci nieźle zaleźć za skórę – roześmiała się.
Miło mi się słuchało jej głosu. Kiedy nie widziałem jej workowatej sukienki i butów sportowych, mogłem sobie wyobrazić, że jest superlaską.
– Jedną znam. To moja ciotka. Bardzo fajna kobitka, Watsonie – zażartowałem.
– To może z jakichś powodów nie chcesz, żebym była twoją ciocią? – powiedziała to lekkim tonem, ale zrobiło mi się gorąco.
To była dla mnie zagadka
Wyczułem propozycję bliższej relacji. Spojrzałem na nią. Uśmiechała się od ucha do ucha. Dopiero teraz zauważyłem, że ma zielone oczy z niebieskimi plamkami. Błyszczały, ale może dlatego, że na krótką chwilę przez gęste chmury przebiło się słońce i oświetliło nas przez szyby. Doszliśmy do mojego pokoju, ona powiedziała cześć i skręciła do wind. Pracowała dwa piętra wyżej.
No nie, nie musiałem nadawać lasce innego imienia, żeby się z nią przespać. Jeśli mi się podobała, po prostu to robiliśmy. Bez Freuda… Może jednak Basia miała rację, że klucz do zagadki tkwi w imieniu. Zadzwoniłem do domu. Mama bardzo się ucieszyła, że wreszcie się odzywam.
– Kiedy wracasz?
Wyprowadziłem się z domu prawie trzy lata temu, a ona uważała, że lada dzień wrócę. Dla niej wielkie miasto to było samo zło. Wciąż się bała, że zacznę brać narkotyki, poznam złą kobietę i wyląduję w więzieniu. Jestem jedynakiem wychowywanym przez samotną matkę, ona przelała na mnie wszystkie swoje uczucia. Czasem czułem się tym przytłoczony.
– Na razie nie wracam, mamo. Mam pytanie, czy… kojarzysz jakąś Natalię?
Po drugiej stronie zapadła długa cisza, nawet oddechu mamy nie słyszałem.
– Mamo?
– Znalazła cię – stwierdziła nagle smutnym tonem i znów zamilkła.
– Kto? Kto mnie znalazł, mamo?
– Muszę kończyć…
– Mamo, powiedz mi, proszę, wszystko.
Długo milczała.
– To nie na telefon – i rozłączyła się.
Nigdy się tak nie zachowywała. Mieliśmy dobry kontakt, wydawało mi się, że nie ma przede mną tajemnic. Wręcz przeciwnie, wydawało mi się, że za dużo mi mówi. Nie obchodzili mnie jej faceci, koleżanki i życiowe rozterki. W dzieciństwie powiedziała mi o moim ojcu, z którym poznała się na wakacjach. To była przelotna znajomość. Nigdy się już potem nie spotkali. On nawet nie wiedział o moim istnieniu.
Gdy mnie w dzieciństwie ktoś o niego pytał, zmyślałem, że wyemigrował do Australii, mieszka w buszu i je na śniadanie strusie jaja. Okazało się to niezwykłym lepem na dziewczyny. Fascynowała je smutna historia porzuconego syna, bardzo chciały mnie pocieszać. W podstawówce i liceum dostałem tyle miłości, że wyrosłem na pewnego siebie przystojniaka. Jak miałem dwadzieścia parę lat, przestałem już tym pogrywać.
Byłem nawet wdzięczny nieobecnemu tacie, że dał mi dobre geny, bo przecież radziłem sobie w życiu. Jakoś nie wiązałem tego z mamą. Wydawała mi się raczej bezradna. Gdy skończyła pięćdziesiąt lat, przestała romansować i wszystkie swoje uczucia przelała na mnie. Czyżby Natalia była moją przyrodnią siostrą, która mnie od lat szukała? Tylko dlaczego mama ją ukrywała? A jeśli nie przyrodnia siostra, to kto?
Nie chciała mi nic powiedzieć
Do mamy pojechałem dopiero w weekend. Mieszka na małym osiedlu czteropiętrowych budynków z ciasnymi klatkami. Za to podwórko jest tam ogromne, ze starymi drzewami, zarośniętymi klombami i dużymi ławkami starego typu. Na środku są skrzypiąca karuzela i piaskownica, w której kiedyś budowałem zamki dla moich żołnierzyków. Nasze miasto z niczego nie słynie, chociaż mama podkreślała, że w czasach PRL-u produkowano tu na eksport lalkę fajniejszą od Barbie.
Już w drzwiach spytałem, kim jest „Natalia, która mnie znalazła”, ale mama powiedziała, że zaczniemy rozmawiać, dopiero jak włożę kapcie i zjem obiad. Oczywiście. No więc włożyłem kapcie, zjadłem gołąbki i co usłyszałem?
– Nie znam żadnej Natalii.
– Ale przez telefon…
– Powiedziałam tak, żeby cię zwabić do domu. I udało się. Chcesz dokładkę?
– Byłaś bardzo wiarygodna – podejrzewałem, że nie mówi prawdy.
– Dziękuję.
– Mamo…
Co mogłem powiedzieć? Że mamy nie oszukują? Zabrzmiałoby to dziecinnie.
– Lepiej mi powiedz, dlaczego pytałeś mnie o jakąś Natalię?
Opowiedziałem o koleżance z pracy. Mama słuchała uważnie, dopytywała. Wydawała się bardzo spokojna, tylko że wyczuwałem w niej silne napięcie. Swoich gołąbków nawet nie tknęła.
– Lubisz ją?
– Zupełnie nie jest w moim typie.
– Hm… – popatrzyła smutno.
Dopiero teraz zobaczyłem, jakie ma piękne niebieskie oczy. To znaczy, oczywiście wiedziałem, że moja mama ma niebieskie oczy, ale dopiero teraz tak naprawdę je zauważyłem. Poprawiła włosy spadające jej na czoło. Miała gęste, lekko falujące włosy układające się po swojemu. Kiedyś ciemne, dziś prawie całkowicie siwe.
Ścinała je, gdy tylko zaczynały sięgać ramion. Musiała się kiedyś podobać facetom, pewnie nadal się podobała. Dlaczego jest sama? Dlaczego wszyscy ci jej partnerzy byli co najwyżej na chwilę? Czy kochała jeszcze mojego ojca? Może nie był tylko pięknym chłopcem spotkanym nad morzem?
– Czy Natalia zna mojego ojca?
– Nie – roześmiała się. – Już ci mówiłam, nie było żadnej Natalii.
Nie patrzyła mi jednak w oczy. Próbowałem jeszcze ją podpytywać, ale trzymała się swojej wersji. I po raz pierwszy wyglądała na zadowoloną, kiedy wyjeżdżałem.
Starałem się to zrozumieć
Na nudnym zebraniu podsumowującym półrocze, wyszeptałem Basi vel Natalii swoje podejrzenia, że mama nie mówi mi prawdy i zna jakąś tajemniczą Natalię. Dział marketingu przedstawiał nowe metody dotarcia do klienta, a my szeptaliśmy.
– Dlaczego twoja mama boi się, że jakaś Natalia cię znajdzie
– Nie wiem, czy się boi.
– W każdym razie nie chce ci o niej powiedzieć – zamyśliła się. – Może to twoja biologiczna mama? Może zostałeś adoptowany? Nic o tym nie wiesz?
– Jestem dość podobny do mojej mamy.
– Adoptowane dzieci upodabniają się do swoich nowych rodziców.
– Powiedziałaby mi chyba… Albo ktoś z rodziny, na przykład ciotka Baśka. Ona zresztą wciąż lamentuje, że mama tak dziwnie sobie ułożyła życie.
Opowiedziałem Basi swoją historię.
– Nigdy nie szukałeś ojca?
– Mama znała tylko jego imię. Mariusz. Poznali się przy ognisku nad morzem. Spędzili razem noc, a rano się rozstali. Był przystojnym blondynem, miał piękny głos. Tylko tyle o nim wiem.
– Nie wierzę w tę historię.
– Nie rozumiem. Dlaczego?– powiedziałem do niej; za głośno.
– Czego nie rozumiesz, Łukasz? – zwrócił się do mnie nasz szef.
Patrzyło na mnie prawie pięćdziesiąt osób. Cholera! Kompletnie nie słuchałem kolejnego prelegenta. To był wysoki, źle ubrany facet, chyba był z działu finansowego. Poczułem się jak uczniak przyłapany na bujaniu w obłokach.
– Nie rozumiem dlaczego… – zawiesiłem głos i zerknąłem w bok.
Basia szybko coś napisała i pokazała mi długopisem zdanie: „Dlaczego nasza firma zarabia tak mało?”. Powiedziałem je na głos. Szef chwilę patrzył na mnie. Już myślałem, że będzie po mnie, bo nasz szef nie znał się na żartach, ale on klasnął w dłonie.
– Dokładnie! Brawo, Łukasz! Chcę, żeby wszyscy zadali sobie to pytanie!
– Dziękuję, Natalia – szepnąłem.
– Basia…
– Dlaczego nie wierzysz w historię mojej mamy? – zaszeptałem do niej po chwili.
– Nie wiem, ale pomogę ci rozwiązać tę zagadkę. Musisz mi jednak więcej opowiedzieć o swojej mamie. Do jakiej szkoły chodziła, gdzie pracowała, i tak dalej…
Pomogła mi poskładać puzzle
Umówiliśmy się po pracy na ostatnim piętrze. Na dachu był taras z widokiem na miasto. Nałogowcy zrobili sobie tu nielegalną palarnię. Przyszedłem pierwszy. Było ciepłe popołudnie. Słońce świeciło jeszcze mocno, ale ja czułem lekki chłód, taki od wewnątrz, jakbym się czegoś bał. Usiadłem na ławeczce pod daszkiem. Na parapecie, w słoiku po majonezie pływały dziesiątki petów, odsunąłem go jak najdalej.
Basia spóźniała się. „A może lepiej zostawić całą tę historię? Może nie dowiem się niczego dobrego?” – zastanawiałem się. Wreszcie przyszła Basia.
– Zobacz – powiedziała i od razu otworzyła swój laptop.
Na ekranie zobaczyłem poblakłe kolorowe zdjęcie klasowe. Szalone lata osiemdziesiąte. Uczniowie wyglądali na pełnoletnich, dziewczyny ze strasznymi trwałymi, chłopcy z pierwszym wąsem. Wychowawczyni w wełnianej spódnicy za kolano i w za dużym swetrze. Fotograf ustawił towarzystwo na szkolnym korytarzu. Na pierwszym planie stała moja mama. Znałem to zdjęcie, było w jednym z albumów w domu. Basia wskazała palcem postać w ostatnim rzędzie.
– O jaaa… – patrzyłem na kopię Basi vel Natalii, szczupłą chłopczycę w kraciastej koszuli.
– Ma na imię Natalia. Po liceum pracowała w Domu Kultury w twoim miasteczku, a potem wyjechała do Australii – powiedziała Basia.
– Do Australii, naprawdę… – zamyśliłem się. – Skąd wiesz?
– W internecie jest wszystko. Także i to, że wróciła niedawno do Polski. I pracuje… kilka przystanków stąd.
Koleżanka mamy pracowała w osiedlowej bibliotece. Zdążyłem tuż przed zamknięciem. Zza regałów z książkami wyłoniła się szczupła pięćdziesięciolatka ubrana na sportowo. Krótko obcięte włosy, opalona twarz, zero makijażu. Pewnie to jej rower stał przed wejściem. Spojrzała na mnie zza szkieł w kolorowej oprawce.
– Dzień dobry… – z trudem opanowywałem się, żeby się do niej nie przytulić.
Była przecież obcą kobietą. A może nie? Może naprawdę była moją mamą?
– Tak?
– Jestem synem Iwony S.
Przez jej twarz przeszła cała gama emocji.
– Łukasz. Znalazłeś mnie – uśmiechnęła się szeroko i teraz wyglądała zupełnie jak moja koleżanka Basia-Natalia.
– Znalazłem – przepełniło mnie dziwne szczęście. – Ale poza tym nic nie wiem. Nie mam pojęcia, kim pani… kim jesteś.
To musiało się w końcu wydać
Mama siedziała na ławeczce przed blokiem i rozmawiała z dwiema sąsiadkami. Kapryśne w tym roku słońce raziło je, ale łapały jego promienie, zanim znowu zniknie na parę dni. W pierwszej chwili mnie nie rozpoznała, dopiero gdy zrobiła daszek z dłoni… Wstała i ruszyła mi na spotkanie.
Dzieliło nas kilkanaście metrów spękanego chodnika. Szliśmy dziwnie powoli. Przez ten czas pomyślałem sobie, że wszystkie tajemnice wcześniej czy później muszą wyjść na jaw. Ta wybrała sobie dość zawiłą drogę. Koleżanka mamy nie wszystko chciała mi powiedzieć, ale po sklejeniu różnych informacji, które miałem z tyłu głowy, w sumie ułożył się pełen obraz.
Zakochały się w sobie w liceum. Mama nie akceptowała tej miłości, walczyła z uczuciem, stąd wakacyjny romans i moje pojawienie się na świecie. Uczucie jednak przetrwało i to. Zamieszkały razem. Natalia wychowywała mnie do trzeciego roku życia. Miałem po prostu dwie mamy. Oczywiście chwaliłem się tym w przedszkolu. Średnie wtedy było zrozumienie dla takich związków, zresztą teraz też nie jest największe.
Mama przestraszyła się, że będą mi dokuczać albo nawet wykluczą. Dlatego rozstała się z Natalią. Ona wyjechała do Australii, my zostaliśmy. Podobno strasznie za nią tęskniłem. Czy nadal się kochały? Dlatego jedna i druga wciąż były same?
– Mogłabyś zaprosić Natalię na niedzielny obiad? – spytałem, gdy w końcu do siebie doszliśmy.
– Którą Natalię?
– Jest tylko jedna, ta druga to Basia.
– Synku…
– Chcę, żebyś wiedziała, że jestem szczęśliwy, że ją znalazłem. Brakowało mi jej, chociaż nawet o tym nie wiedziałem.
– Minęło tyle czasu, Boże… Obawiam się, że ona nie chce mnie znać. Okazałam się strasznym tchórzem.
– Chroniłaś mnie.
– Bardziej siebie.
– Po prostu się spotkajcie – poprosiłem.
Wziąłem ją delikatnie pod ramię i poszliśmy do domu.
Tydzień później odwiedziła nas Natalia. Ona i mama długo rozmawiały, płakały. Teraz budują swój związek od nowa. Co do Basi, to przyjaźnimy się. Mnie naprawdę podoba się inny typ kobiet.
Czytaj także:
„Tajemnica dziadka i babci mogła zniszczyć całą naszą rodzinę. Postanowiłam milczeć, by nie rozdrapywać ran”
„Gdy dowiedziałam się prawdy o swojej rodzinie, musiałam uciekać z domu. Ta tajemnica nie powinna ujrzeć światła dziennego”
„Moja mama odnalazła siostrę po niemal 80 latach. Przez wojenną tajemnicę nawet nie wiedziała o jej istnieniu”