„Tajemnica dziadka i babci mogła zniszczyć całą naszą rodzinę. Postanowiłam milczeć, by nie rozdrapywać ran”

wnuczka dziadek rozmowa tajemnica fot. fizkes
„Przypadkowe spotkanie z nieznajomą kobietą w domu mojego dziadka mogło zniszczyć naszą rodzinę. Kiedy poznałam tajemnicę babci i dziadka postanowiłam milczeć i stałam się elementem spisku, który trwa już od dziesięcioleci. Prawda nie musi wyjść na jaw, nie chcę rozdrapywać ran i niszczyć tego, co mamy".
/ 07.07.2023 18:30
wnuczka dziadek rozmowa tajemnica fot. fizkes
Kiedy zmarła babcia, dziadek jakby się skurczył, zapadł w sobie i zaczął wymagać opieki. Zdaniem rodziny jako studentka miałam najwięcej czasu, zatem to mnie powierzono to zadanie. Nie protestowałam. 
Śmierć babci wiele zmieniła
Rodzice mieszkali pod miastem, więc bez sensu było, żeby się fatygowali i jechali godzinę w jedną stronę, by zrobić dziadkowi zakupy. Ja mieszkałam kwadrans piechotą od niego, więc codziennie lub co drugi dzień wpadałam do staruszka, żeby sprawdzić, czy wszystko u niego w porządku, czy wziął leki, czy czegoś nie potrzebuje. Trochę sprzątałam, coś mu ugotowałam, ale przede wszystkim rozmawialiśmy.
 

Dla niektórych z mojego pokolenia takie pogawędki to strata czasu, ale nie dla mnie. Dziadek to kopalnia niesamowitych historii o świecie, który minął i już nie wróci. Zdawałam sobie sprawę, że nie zostało nam wiele czasu na te rozmowy, więc korzystałam z okazji i zawsze chętnie słuchałam dziadkowych opowieści, a co ciekawsze nawet zapisywałam. Wcale nie uważałam, że się poświęcam czy robię coś więcej, niż muszę.
 
To była przyjemność, nie obowiązek, spędzać z dziadkiem ten czas, gdy dzielił się ze mną wspomnieniami. Opowiadał mi o dzieciństwie swoim i mojej mamy, o tym, jak bardzo różniło się ono od tego, co ja przeżyłam. O tym, jak było zaraz po wojnie, jak zmieniał się ustrój w naszym kraju, jak bawiły się dzieci lat siedemdziesiątych… 
 

Spotkanie z nieznajomą kobietą

Któregoś dnia zajrzałam do dziadka wcześniej, niż zamierzałam. Odwołali nam zajęcia, a ponieważ telefon jak na złość mi się rozładował, nie mogłam zadzwonić i go uprzedzić. „Przecież to dziadek – pomyślałam – nawet jeśli gdzieś wyszedł, to mam klucze, poczekam na niego, nie obrazi się." Okazało się, że był w domu, ale nie sam. W przedpokoju wisiał damski płaszcz. 
 
– Dzień dobry, dziadziu, to ja – zameldowałam od progu. – Wpadłam dziś wcześniej, bo odwołali mi zajęcia. Dzień dobry – przywitałam się grzecznie z kobietą siedzącą tyłem do mnie, przy stole. – Zrobić pani herbaty albo kawy? – zapytałam – Jestem pewna, że dziadek ma też gdzieś schowane ciasteczka, którymi nie zdążył jeszcze poczęstować.
 
– Nie, dziękuję, już muszę iść. Dziękuję, panie Henryku. Nigdy się panu nie odwdzięczę, a za pana żonę zawsze będę się modlić. 
 
Kobieta mówiła cicho, ale miałam dobry słuch… Co tu się działo? Wstała od stołu i przemknęła obok mnie, żeby włożyć płaszcz. Cały czas kryła swoją twarz, odwracając się ode mnie, jakby się czegoś wstydziła. Różne są dziwactwa, pomyślałam, i wtedy ta kobieta, już z dłonią na klamce drzwi, odwróciła się i spojrzała mi prosto w oczy. Uśmiechnęła się, a pode mną ugięły się nogi. Wyglądała jak starsza wersja mojej mamy. To trwało chwilę - najwyżej trzy, góra pięć sekund… Rany boskie, dziadek zdradził babunię?!
 
Nim się otrząsnęłam z zaskoczenia, kobieta zniknęła za drzwiami. A ja nie mogłam się ruszyć, wmurowało mnie w podłogę. Kiedy w końcu wypadłam na korytarz, tajemniczej nieznajomej już tam nie było. Jak na starszą panią poruszała się niesamowicie szybko. 
 
– Dziadku, kto to był? – spytałam, gdy tylko wróciłam do pokoju. 
 
– Stara znajoma – zbył mnie dziadek.
 
– A dokładniej? – nie ustawałam w ciekawości.
 
– Nos w sos, moja panno. Ja cię nie wypytuję o wszystkich twoich znajomych – pogroził mi żartobliwie palcem, sądząc, że odpuszczę.
 
Jakby mnie nie znał. Byłam ciekawska i uparta jak koza. 
 

Prawda wychodzi na jaw

Niestety, mimo moich podchodów i dociekań, dziadek nie puścił pary z ust. Był dyskretny jak na starą szkołę przystało. Dzisiaj już się tego nie spotyka. Może bym zapomniała o sprawie, ale tamta kobieta wywarła na mnie zbyt duże wrażenie. Wyglądała jak starszy sobowtór mojej mamy. Miała więcej zmarszczek i siwe włosy, ale rysy twarzy… 
 
Nie wiedziałam, jak mam ją odszukać, skoro spotkałyśmy się tylko raz i to przypadkiem, bo zjawiłam się u dziadka bez zapowiedzi. Jedyną nitką, która mnie z nią łączyła, był właśnie dziadek. A on nabrał wody w usta. Posunęłam się więc do kłamstwa i małego szantażu. 
 
– Wiesz, dziadziu, spotkałam dziś tę twoją znajomą na mieście… – zablefowałam, mając nadzieję, że zachowuję pokerową twarz. – Umówiłam się z nią na herbatę, żeby porozmawiać o was i o tym, co was łączy. Więc albo opowiesz mi swoją wersję, albo będę bazować na tym, co usłyszę od niej. 
 
– Boże… – dziadek aż pobladł, a ja się przestraszyłam, że przez moje sztuczki zaraz dostanie zawału.
 
– Co to za sekret, że tak się zdenerwowałeś? – przypadłam do niego i wzięłam go za rękę. 
 
– A nie możesz o tym zapomnieć? – wił się.
 
Miałam dość tych tajemnic i wykrętów. 
 
– Dziadku! – huknęłam. – Dlaczego ona jest tak podobna do mamy i do mnie? Mam prawo wiedzieć!
 
– Już dobrze, powiem ci, ale nikt inny nie może się o tym dowiedzieć. Obiecujesz? - dziadek skapitulował.
 
Niechętnie kiwnęłam głową. 
 
– To ona urodziła twoją mamę. 
 
Nie zszokował mnie, bo podejrzewałam, że taka będzie odpowiedź. Zarazem miałam nadzieję na jakieś inne wytłumaczenie, które nie zrujnuje mojej wiedzy na temat naszej rodziny. Boże drogi! Dziadek miał romans. Zdradzał żonę, tę cudowną, najukochańszą pod słońcem istotę, której wciąż nam brakowało i która… 
 
– To nie tak, jak myślisz – dziadek przerwał moje rozważania. – Słyszę cię, choć nic nie mówisz. Usiądź, nie stój nade mną jak kat nad dobrą duszą.
 
Posłusznie usiadłam przy stole i czekałam na opowieść. Dziadek tymczasem wyciągnął z szafy drewnianą szkatułkę, a z niej plik listów. 
 
– Nigdy nie miałem romansu z Anielą. To nie tak. Ale takie dziewczyny jak ona to była w tamtych czasach szansa na dziecko dla małżeństw takich jak my. Twoja babcia nie mogła mieć dzieci. Albo ja nie mogłem, nie wiem, wtedy tego tak nie badali. Jeśli kobieta nie zachodziła w ciążę, to mówili, że ona nie może i już. Aniela została uwiedziona przez, jak się okazało, żonatego mężczyznę. Obiecywał złote góry, a kiedy zaszła w ciążę, umył ręce. Dziewczyna bez męża, w ciąży... Wtedy to był skandal, wstyd na całą okolicę, hańba dla rodziny. Nie mogła znaleźć pracy, łapała się wszystkiego, byle przeżyć. W końcu trafiła na nas. Miała u nas sprzątać, a dogadaliśmy się, że zaopiekujemy się jej dzieckiem, kiedy urodzi. Dostała pokoik, spokój do końca ciąży… Twoja babcia pod sukienkę wkładała poduszkę i udawała, że chodzi z brzuchem. Po porodzie Aniela jeszcze przez trzy miesiące z nami mieszkała.
 
– I naprawdę nikt niczego nie podejrzewał? Przecież dziecko trzeba zarejestrować w urzędzie, nie sprawdzali jakoś… 
 
– W akcie urodzenia podaliśmy dane moje i babci. To ja rejestrowałem dziecko. Nikt z rodziny Anieli nie wiedział, co się stało, bo czas, kiedy ciąża była widoczna, spędziła u nas. A nas nikt nie wypytywał, gdzie była twoja babcia, kiedy zniknęła na kilka dni. Miała brzuch, a potem nie, więc uznali, że w szpitalu, nie na wczasach… – dziadek mówił powoli, jakby miał coraz mniej siły, ale ja drążyłam dalej. 
 
– No dobrze, Aniela urodziła moją mamę, zostawiła ją wam… Ale dlaczego teraz była u ciebie?
 
– Nie zapomniała o swojej Reni. Co roku, na jej urodziny, pisała do niej list. Robi tak do dzisiaj… Nigdy ich nie pokazałem twojej mamie. Tak się umówiliśmy całą trójką, że się nie dowiecie. Ale nie umiałem wyrzucić tych listów, zachowałem je, choć zdawałem sobie sprawę, że po mojej śmierci prawda pewnie się wyda, jak je znajdziecie. 
 
– Przypadek sprawił, że wydała się wcześniej… – wreszcie dotarło do mnie to, co było skrywane przez lata.
 
– Tak, ale to niczego nie zmienia. Nie powinno. Zawsze was kochaliśmy, całym sercem. Nieważne, kto urodził, ważne, kto wychował – dziadek otarł łzę. – Renatka zawsze była moją ukochaną córeczką, a ty jesteś moją ukochaną wnuczką. Aniela przyszła złożyć mi kondolencje i podziękować za te wszystkie lata opieki nad jej córką. Nigdy żadnych podziękowań nie chciałem, to my z babcią powinniśmy jej dziękować. Bez Anieli nie mielibyśmy was… Nie chcę, byś inaczej na mnie patrzyła. Jestem twoim dziadkiem… 
 
Spojrzał na mnie prosząco, był bardzo poruszony tym, że odkryłam jego sekret. Ujęłam jego pomarszczone dłonie.
 
– Oczywiście, że jesteś moim dziadkiem. Najlepszym na świecie. Tym, który podrzucał mnie pod sufit i uczył łowić ryby. Schowaj listy, nie czas je czytać. 
 
Z jednej strony, chciałam odszukać moją biologiczną babcię i zadać jej mnóstwo pytań, dowiedzieć się czegoś o niej. Z drugiej, chciałam uszanować wolę trzech osób, które kiedyś na coś się umówiły i zachowywały sekret przez blisko pół wieku. Postanowiłam zostawić tę sprawę jej własnemu biegowi. Wyjawienie prawdy mogłoby odsłonić wiele zakrytych dziś kart. Może mama miała rodzeństwo, a ja kuzynów? Mogłoby to rozdrapać wiele zabliźnionych ran, a nawet zadać nowe. Prawda za wszelką cenę? Nie wiem. Dwoje wspólników nadal żyje. Dołączyłam do nich, ale na pewno nic nie powiem. Jestem częścią spisku, ale nie mam prawa nikomu nic mówić. To może zbyt wiele popsuć.
 

Czytaj także:
„W tajemnicy przed żoną zainwestowałem oszczędności w szemrany interes. Mój najlepszy przyjaciel zrobił ze mnie frajera”
„Mamę porzucono w koszyku pod drzwiami klasztoru, ojciec był hulaką. Przed śmiercią odkryłam ich tajemnicę"
„Mama Julii wiązała z nią wielkie plany. Wszystkie runęły jak domek z kart, gdy odkryła, jaką tajemnicę skrywa jej córka”

 

Redakcja poleca

REKLAMA