„Nie wiedziałam, że jestem piątą żoną mojego męża. Odkryłam, że wszystkie nie żyją i bałam się, że będę następna”

wystraszona kobieta fot. Adobe Stock, Liubomir
„Byliśmy małżeństwem zaledwie od miesiąca, a już zaczął się o wszystko czepiać. Wszędzie chciał mi towarzyszyć – twierdził, że mąż i żona zawsze powinni pokazywać się razem, a mężatce nie przystoi włóczyć się gdzieś samodzielnie. Stawał się coraz bardziej zaborczy i zazdrosny o drobiazgi, które nie miały znaczenia”.
/ 28.09.2023 22:00
wystraszona kobieta fot. Adobe Stock, Liubomir

Kiedy poznałam Jarka, od razu poczułam, że jest to facet, z którym chcę spędzić resztę życia. Zabawny, przystojny, czarujący – z miejsca zdobył moje serce. Nie przeszkadzało mi, że jest młodszy – różnica wieku między nami wynosiła 10 lat. „Uważaj na niego, jest jakiś dziwny” – ostrzegała mnie przyjaciółka, ale jej nie słuchałam. Byłam zakochana na zabój.

Czułam się samotna

Właścicielka świetnie prosperującej firmy, przebojowa i atrakcyjna – tak postrzegało mnie otoczenie. Na niwie zawodowej uważałam siebie za kobietę sukcesu. Niestety, w życiu prywatnym nie wiodło mi się już tak dobrze. Miałam za sobą nieudane małżeństwo oraz kilka przelotnych znajomości. Żadna z nich nie przerodziła się w związek. Doskwierała mi samotność. Pustkę wypełniały moje ukochane psiaki – bez nich bym zwariowała, siedząc wieczorami w czterech ścianach. Przynajmniej miałam do kogo buzię otworzyć.

Zdążyłam się przekonać, że mężczyźni nie przepadają za silnymi kobietami mocno stąpającymi po ziemi i w pełni świadomymi swej wartości. Nie miałam jednak najmniejszego zamiaru zmieniać się w uległą owieczkę tylko po to, żeby kogoś zadowolić i mieć dla kogo przygotować poranną kawę.

Pojawił się i szybko oświadczył

Kiedy na mej drodze pojawił się Jarek, mur, którym się otoczyłam, szybko runął. Poznaliśmy się w teatrze, gdzie lubiłam bywać, jeśli tylko czas mi na to pozwalał. Finał rozmowy o sztuce miał miejsce w kawiarni, a potem poszło już gładko. Zaczęliśmy spotykać się regularnie. Wpadłam niczym śliwka w kompot.

– Nigdy nie poznałem kogoś takiego, jak ty – słowa te często padały z jego ust. – Jesteś niesamowitą kobietą, mam niewiarygodne szczęście.

– No chyba tak – uśmiechałam się, a on mocno się przytulał.

Naprawdę czułam, że wreszcie spotkałam właściwego mężczyznę. Miałam wrażenie, że u jego boku staję się lepszym człowiekiem. Pierwszy raz czegoś takiego doświadczałam i było to fantastyczne. W głowie snułam plany dotyczące wspólnej przyszłości. Po trzech miesiącach Jarek się oświadczył.

– Będę zaszczycony, jeżeli zechcesz zostać moją żoną – wyznał, wręczając mi piękny pierścionek z diamentem.

– Mój Boże, oczywiście, że chcę – rozpłakałam się ze wzruszenia.

Przyjaciółka mu nie ufała

Oczywiście nie omieszkałam pochwalić się Zuzie, ale ona nie podzielała mojego entuzjazmu. Zresztą, wcale nie kryła się z tym, że za Jarkiem nie przepada.

– Mówię ci, on jest zbyt idealny – powtarzała, lecz puszczałam jej uwagi koło uszu. – Proszę cię, bądź ostrożna.

– Nie martw się o mnie – akurat na ostrożność było już w moim przypadku za późno.

– To nie jest facet dla ciebie, z nim coś jest nie tak – nie dawała za wygraną.

– Daj spokój, jestem szczęśliwa.

– Pamiętaj tylko, że się ostrzegałam – Zuza była uparta. – Mam nadzieję, że spiszesz intercyzę.

– A po co? – obruszyłam się, bo zaproponowane przez przyjaciółkę rozwiązanie wydawało mi się niedorzeczne.

– Wszystkiego się sama dorobiłaś, więc nie pozwól, żeby ktoś ci to odebrał – skwitowała Zuza.

Niby po co mnie i Jarkowi rozdzielność majątkowa? Przecież to nie jest facet, który by kogoś oszukał. Muchy by nie skrzywdził. Poza tym uważałam intercyzę za przejaw braku zaufania, a to w małżeństwie absolutna podstawa. Do dziś żałuję, że nie posłuchałam wtedy przyjaciółki, lecz jeśli ktoś jest zaślepiony miłością, nie potrafi niestety myśleć racjonalnie.

Po ślubie stał się zaborczy

– Naprawdę zamierzasz wyjść w tym z domu? – zapytał Jarek, gdy szykowałam się do wyjścia na babski wieczór.

– Tak, a co? – popatrzyłam na niego zdziwiona.

Dotychczas nie przeszkadzały mu obcisłe sukienki, które chętnie zakładałam. Zawsze zachwycał się moją figurą i podkreślał, jak fantastycznie wyglądam. Zmiana w jego zachowaniu mocno mnie zaskoczyła.

Byliśmy małżeństwem zaledwie od miesiąca, a już zaczął się czepiać o zbyt mocny makijaż, za wysokie szpilki, zbyt wydekoltowaną bluzkę, wyzywającą fryzurę. Krzywo patrzył na moje spotkania z koleżankami, nie wspominając o biznesowych rozmowach, które zazwyczaj prowadziłam z mężczyznami. Wszędzie chciał mi towarzyszyć – twierdził, że mąż i żona zawsze powinni pokazywać się razem, a mężatce nie przystoi włóczyć się gdzieś samodzielnie. Stawał się coraz bardziej zaborczy i zazdrosny o drobiazgi, które nie miały znaczenia.

– Uciekaj dziewczyno, póki nie jest za późno – Zuza szczerze się o mnie martwiła i była zaniepokojona takim rozwojem sytuacji.

– Kocham go, może ma jakieś problemy w pracy – tłumaczyłam go.

– A ty w ogóle wiesz, gdzie on pracuje i czym się zajmuje? – zagadnęła Zuza.

– Ma firmę budowlaną – odparłam, ale słowa przyjaciółki dały mi sporo do myślenia.

To był chyba ten moment, w którym z mojego nosa spadły różowe okulary. W gruncie rzeczy niewiele o Jarku wiedziałam. Nigdy nie opowiadał o swojej pracy. Nie miałam pojęcia, skąd bierze pieniądze i gdzie czasami znika wieczorami. Nie wypytywałam, bo nie chciałam wyjść na wścibską babę.

Byłam w szoku

Któregoś razu, kiedy Jarek wybrał się pod prysznic, wzięłam jego telefon. Odkryłam wiadomości, których treść mnie zszokowała. Zdziwiłam się, że ich nie usunął. „Kiedy w końcu pozbędziesz się problemu?”, „Ile można czekać na pieniądze?”. W pierwszej chwili pomyślałam, że ktoś szantażuje mojego męża, ale okazało się, że to nie tak.

Jarek był w zmowie z jakąś kobietą, o czym dobitnie świadczyły kolejne wiadomości. Nie dało się jednak wywnioskować, kim ona jest. W każdym razie na pewno chodziło o moje pieniądze, a problemem byłam ja. Przestraszyłam się. Swoją komórką zrobiłam zdjęcia, na których było widać wymianę zdań pomiędzy Jarkiem a tajemniczą kobietą. Instynkt samozachowawczy powstrzymał mnie od poinformowania męża o mym odkryciu. Zamiast tego poprosiłam Zuzę o pilne spotkanie. Wyszłam z założenia, że skoro jest prawniczką, to na pewno będzie wiedziała, co robić.

– Musisz to natychmiast zgłosić na policję – rzuciła krótko, jak zwykle była bardzo konkretna.

– Pójdziesz ze mną? – spanikowałam, potrzebowałam wsparcia kogoś bliskiego i zaufanego.

– Jasne – poklepała mnie po ramieniu.

Mąż okazał się naciągaczem

Nie zamierzałyśmy tracić czasu. To, czego się dowiedziałam od policjantów, zmroziło mi krew w żyłach. Jarek nie był tym, za kogo się podawał. Mundurowi ścigali go od paru lat, ale świetnie się ukrywał. Poddał się też operacjom plastycznym, najpewniej gdzieś w Turcji, ale nie było żadnych wątpliwości co do jego tożsamości. Miał na imię Dariusz i był oszustem oraz naciągaczem.

Nie byłam jego pierwszą żoną – przede mną było aż cztery! Wszystkie były zamożnymi kobietami, lecz nie tylko to je łączyło. Nie żyły, a okoliczności ich śmierci jedynie na pierwszy rzut oka nie wzbudzały podejrzeń. Wypadek samochodowy, utonięcie, ciężkie zatrucie alkoholem, przedawkowanie narkotyków, wypadek na nartach. Policjanci przypuszczali, że mąż wraz ze swoją wieloletnią wspólniczką był odpowiedzialny za śmierć tych kobiet. Wszystko wskazywało na to, że byłam następna w kolejce. Usłyszawszy te rewelacje, o mało co nie zemdlałam. 

– Miałaś rację – zapłakana wtuliłam się w ramiona przyjaciółki. – Jak mogłam być tak głupia?

– Kochanie, to nie twoja wina – pocieszała mnie Zuza. – Jesteś cała, a to najważniejsze.

Policja aresztowała Dariusza, którego ja poznałam jako Jarka. Musieli go trochę przycisnąć, żeby się przyznał. Chyba dotarło do niego, że jest na straconej pozycji i resztę życia spędzi za kratkami, a prawda prędzej czy później wyjdzie na jaw. Miałam być kluczowym świadkiem w jego sprawie. Zuza pomogła mi w formalnościach związanych z unieważnieniem małżeństwa – sąd na szczęście przychylił się do mojego wniosku.

Jest mi za siebie wstyd. Nie potrafię darować sobie, że tak łatwo dałam się nabrać. Gdyby nie czujność przyjaciółki, prawdopodobnie skończyłabym jak poprzednie żony Dariusza. Wiedziałam, że bez wsparcia solidnego terapeuty nie dam rady dalej funkcjonować. Mam nadzieję, że oszust i morderca dostanie to, na co zasłużył – grunt, że przez niego nie ucierpi już żadna kobieta.

Czytaj także: „Matka po śmierci ojca miała więcej adoratorów ode mnie. Zazdrościłam jej, aż wydarzyło się coś kompletnie nieoczekiwanego”
„Matka odchodziła od zmysłów, a synek balował z kolegami. Pan perfekcyjny w końcu zgubił swoją aureolę”
„Szwagier podniósł rękę na moją siostrę. Rodzina się ode mnie odwróciła, bo stanąłem w jej obronie”

 

Redakcja poleca

REKLAMA