„Nie umiem odejść od żony ani zrezygnować z kochanki. Jedna jest do łóżka, a druga do sprzątania i odchowywania dzieci”

Nie umiem zrezygnować z kochanki fot. Adobe Stock, guruXOX
„Nie utrzymywałem kontaktów towarzyskich z kolegami z pracy, Joasia nie znała żadnego z nich. Szanse, że moje kłamstwo wyjdzie na jaw, były więc minimalne. W piątek napisałem do Moniki, że mam wolny cały weekend, więc jak chce, mogę przyjechać już rano. Gdy odpisała, aż podskoczyłem z radości. Czułem się znowu jak nastolatek”.
/ 10.11.2022 10:30
Nie umiem zrezygnować z kochanki fot. Adobe Stock, guruXOX

Bardzo kocham moją żonę. I nasze dzieci. Mam wymarzoną rodzinę i za nic nie chcę jej stracić. Ale nie potrafię też zdusić fascynacji Moniką. Bo to nawet nie jest miłość. To nie jest pożądanie. To jest fascynacja. Monika jest inna niż jakakolwiek znana mi kobieta. Na pewno zupełnie inna niż moja żona.

Z Joasią znamy się jeszcze z liceum. Chodziliśmy ze sobą w maturalnej klasie, byliśmy razem na studniówce. Potem nasze drogi się rozeszły. Gdy spotkaliśmy się znowu, zrozumiałem, że chcę, by była matką moich dzieci.

Joasia jest niezwykle ciepłą i mądrą kobietą

Ma własne zdanie i jak trzeba, potrafi postawić na swoim. Ale bez awantur. Po prostu umie wszystkich dookoła, ze mną włącznie, przekonać do swojego punktu widzenia. Zawsze na koniec okazuje się, że miała rację. Nasi synowie dawno zrozumieli, że awanturą i krzykiem z mamą nic nie załatwią.  Przez piętnaście lat naszego małżeństwa nie zainteresowałem się żadną inną kobietą. Ale na Monikę nie mogłem nie zwrócić uwagi.

Poznałem ją w klubie szybowcowym. O lataniu marzyłem, odkąd byłem małym chłopcem. Do klubu zapisałem się jeszcze na studiach. I zostałem, choć wcześniej chciałem iść dalej i zrobić licencję pilota samolotowego. Monika dołączyła do klubu miesiąc temu. Wkroczyła do hangaru i natychmiast skupiła na sobie uwagę innych. Nie z powodu urody – choć jest naprawdę piękną kobietą. Biła z niej jakaś niezwykła energia i pewność siebie. Miała na sobie kombinezon, wysokie skórzane buty i czarną wełnianą czapkę. Przez kilka minut nie mogłem oderwać od niej wzroku. Gdy wróciłem ze swojego lotu, na tablicy ogłoszeń wisiała wielka kartka: „Zapraszam wszystkich na zapoznawcze ognisko w moim domu. Wasza nowa koleżanka Monika”.

Zobaczyłem, że wszyscy fotografują ogłoszenie. Impreza miała się odbyć za tydzień. Oczywiście pojechałem. Joasi nie powiedziałem całej prawdy – skłamałem, że ognisko urządza nowy kolega Bartek. Dom Moniki stał na wielkiej polanie pod lasem. Dookoła nie było innych zabudowań. Z daleka słychać było szczekanie psów. Okazało się, że Monika ma ich pięć. Kundle każdej wielkości i koloru. Ale wszystkie bardzo przyjazne. Po obejściu przechadzało się jeszcze kilka kotów. A na wygrodzonym kawałku łąki pasły się dwa gniade konie. Monika tym razem ubrana była w szarawary i poncho. Włosy miała spięte na głowie w luźny kok. Za domem już płonęło wielkie ognisko. Wokół siedziało kilku kolegów ze szklankami w rękach.

– Przemek? Dobrze pamiętam? – Monika pocałowała mnie w oba policzki.

Od jej perfum aż zakręciło mi się w głowie

– Drinka?

– Dziękuję, ale prowadzę.

– Bzdura. W tym wielkim domu znajdzie się miejsce do spania dla każdego.

Posłusznie skinąłem głową i podreptałem za gospodynią do stolika przy ognisku. Nalałem sobie solidną porcję whisky. Na stole po drugiej stronie leżały gotowe szpikulce z szaszłykami do pieczenia. Do tego sałatki, różne pasty, pieczywo. Prawdziwa uczta. Na kilkadziesiąt minut straciłem Monikę z oczu. Witała kolejnych gości, oprowadzała ich. Nagle wyrosła tuż za moimi plecami.

– Wszystko okej? – zapytała.

– Doskonale.

– Lubisz konie?

Na studiach przez rok jeździłem na zajęcia w stadninie. Ale nie żeby jeździectwo było jakąś moją pasją. Uznałem jednak, że skłamię i zobaczę, co z tego wyniknie.

– Bardzo.

– Przejedziemy się?

– Jasne.

W stajni Monika znalazła dla mnie buty. Poszliśmy na łąkę. Osiodłaliśmy konie i pojechaliśmy. Nad łąkami zachodziło słońce. Było naprawdę magicznie. Dłuższą chwilę jechaliśmy w milczeniu.

– Masz rodzinę? – zapytała nagle.

Tym razem powiedziałem prawdę. O Joasi, Szymku i Kubie.

– Ja nigdy nie chciałam mieć dzieci. Ani męża. Może dlatego, że moi rodzice przez lata tkwili w toksycznym związku. Podobno dla mojego dobra. Widziałam, jak ich to zatruwa, i obiecałam sobie, że zawsze będę wolna. I jestem.

Pokiwałem głową, bo nie wiedziałem, co powiedzieć. Że nie czuję się niewolnikiem mojej rodziny?

Głupio by to zabrzmiało

– Wracajmy, inni goście zaczną się niepokoić. Mam nadzieję, że kiedyś pojeździmy dłużej. Jest tu mnóstwo pięknych miejsc, które chciałabym ci pokazać.

Znaliśmy się od tygodnia, widzieliśmy drugi raz w życiu, rozmawialiśmy przez kilkanaście minut. A Monika już mówiła do mnie jak do dobrego znajomego. Jakby z góry zakładała, że jej się nie odmawia. A ja w ogóle nie czułem oburzenia ani zagrożenia. Na samą myśl o kolejnym spotkaniu zrobiło mi się ciepło na duszy. Gdzieś przed północą przypomniałem sobie, żeby napisać do Joasi, że zostaję u „Bartka” na noc. Wysłałem wiadomość i od razu wyłączyłem telefon. Wiedziałem, że Joasia zadzwoni, żeby zapytać się – co, dlaczego i o której dokładnie wrócę. Wielu moich kolegów też zdecydowało się zostać. Do miasta wróciło tylko dwóch największych nudziarzy.

Monika każdemu pokazywała łóżko, które może zająć. Większość dostała przydział w jednym z dwóch dużych pokoi na piętrze. Około czwartej nad ranem przy ognisku zostaliśmy już tylko we dwoje. Monika wstała, dorzuciła drewna do ognia, stanęła za mną i zaczęła mi masować kark. Poczułem błogość rozlewającą się po całym ciele. A po chwili jej wargi na mojej szyi.

– Nie bój się. Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciał – wyszeptała mi do ucha.

Potem bez słowa wzięła mnie za rękę i zaprowadziła do swojej sypialni na parterze. Pozwoliłem jej się rozebrać, położyłem się na łóżku. Monika zgasiła światło i wślizgnęła się pod kołdrę. Czułem, że jest zupełnie naga. Leżałem i czekałem na to, co się zdarzy. Ale ona tylko odwróciła się na bok i wtuliła we mnie plecami. Przywarłem do nich i zacząłem ją całować w ramię.

– Dobranoc – usłyszałem jej szept, a po chwili miarowy oddech.

Zrobiło się widno, a ja nie zmrużyłem oka

Świadomość, że ta zjawiskowa kobieta jest jednocześnie tak blisko i tak niedostępna, sparaliżowała mnie. W końcu zasnąłem. Gdy się obudziłem, Moniki nie było w sypialni. Ubrałem się i wyszedłem na korytarz. Cisza. Przez okno zobaczyłem, że wszyscy jedzą na dworze śniadanie. Po wczorajszym ognisku nie było już śladu. Kiedy ona zdążyła posprzątać? Wyszedłem, uśmiechnąłem się do obecnych, nalałem sobie kawy i nałożyłem jedzenie. Po śniadaniu wszyscy się zaczęli rozjeżdżać. Poszedłem do łazienki, pokręciłem się po domu. Chciałem być pewny, że zostanę z Moniką sam.

– Jesteś tu jeszcze. Miałam taką nadzieję. Bo chciałam cię zaprosić na konie. Może za dwa tygodnie?

Skwapliwie przytaknąłem, że na pewno. Monika podyktowała mi swój telefon. Zapisałem go pod hasłem: Bartek. Przez kolejne dwa tygodnie mało myślałem o Monice w ciągu dnia. Praca, chłopcy, sprawy domowe. Ale w nocy, gdy Joasia już spała koło mnie skulona w kłębek, zaczynałem sobie wyobrażać, co wydarzy się w sobotę. Wymyśliłem już nawet wymówkę na weekend. Wyjazd integracyjny.

– Wiesz, w zamian dostanę dwa dni wolnego w tygodniu, to może wtedy pomaluję mieszkanie – podkreśliłem.

Nie utrzymywałem kontaktów towarzyskich z kolegami z pracy, Joasia nie znała żadnego z nich. Szanse, że moje kłamstwo wyjdzie na jaw, były więc minimalne. W piątek napisałem do Moniki, że mam wolny cały weekend, więc jak chce, mogę przyjechać już rano. Odpisała po kilkunastu sekundach: „Zapraszam”. Aż podskoczyłem z radości.

Monika czekała na mnie ze śniadaniem

A potem pojechaliśmy na wycieczkę. Po kilku godzinach w siodle byłem bliski omdlenia, ale starałem się trzymać fason. Wierzyłem, że na końcu czeka mnie nagroda. Nie przeliczyłem się. Gdy wróciliśmy do domu, zorientowałem się, że nie muszę robić żadnych podchodów. Monika od razu dała mi do zrozumienia, że chce iść ze mną do łóżka. I nawet jej nie przyszło do głowy, że mogłaby napotkać na jakiś opór. Zjedliśmy kolację, wypiliśmy butelkę wina i w końcu Monika złapała mnie za rękę i zaprowadziła do sypialni. Z początku byłem bardzo spięty. Od kilkunastu lat nie byłem z inną kobietą niż Joasia. I nigdy z kimś takim jak Monika. Dlatego to ona przejęła inicjatywę.

Przez chwilę miałem wrażenie, że jestem nastolatkiem, którego kobieta wprowadza w tajniki sztuki miłosnej. Wtedy po raz pierwszy zacząłem się zastanawiać, ile Monika ma lat. Wydawało mi się, że jest ode mnie trochę starsza. Ale i tak nie miało to żadnego znaczenia. To była magiczna noc. Spać poszliśmy, gdy już świtało.

– Przemek, mam nadzieję, że wiesz. To, co jest między nami, w żaden sposób nie zagraża twojej rodzinie, prawda? – usłyszałem rano. – Nie mam zamiaru zastąpić twojej żony. Dlatego nie popełniaj takiego błędu, jaki popełnił mój poprzedni kochanek, i nie przyznawaj się do niczego. W tym wypadku szczerość byłaby głupotą.

Skinąłem głową. Byłem gotów powiedzieć wszystko, byle tylko Monika była zadowolona. Po obiedzie kochaliśmy się jeszcze raz. Obiecałem, że wkrótce znowu się zobaczymy, i wsiadłem do auta. Dopiero po drodze zacząłem znowu samodzielnie myśleć. I zdałem sobie sprawę z tego, na co się zgodziłem. Że teraz będę prowadził podwójne życie, oszukiwał żonę i synów. Ale jednocześnie zrozumiałem, że nie mam innego wyjścia. Nie umiałem zrezygnować z Moniki. Dla niej byłem gotów zaryzykować.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA