Całe życie ciężko pracuję, by moim dzieciom nic nie zabrakło. Jako samotna matka dawałam im wszystko, czego potrzebowali. A oni postanowili mnie perfidnie oszukać i okraść...
Wszystko podporządkowałam dzieciom
Pracuję w banku już od 25 lat. Każdego dnia wstaję o świcie, parzę sobie mocną kawę i wyciągam ubrania z szafy. O 7:00 wychodzę z domu, zamykam drzwi na dwa spusty i idę do pracy. Praca w banku to nie tylko liczby i paragrafy, ale przede wszystkim odpowiedzialność. To ja odpowiadam za to, by klienci czuli się pewnie, powierzając nam swoje pieniądze. To ja jestem tym głosem w słuchawce, który tłumaczy zawiłości kredytów i oprocentowań.
Monika ma 25 lat i studiuje medycynę. Jest moją dumą, choć widzę, jak trudne są jej codzienne zmagania z nauką. Seweryn, mój młodszy syn, ma 22 lata i pracuje dorywczo. Zawsze starałam się im zapewnić wszystko, co najlepsze, nawet jeśli oznaczało to pracę ponad siły i rezygnację z własnych marzeń. Całe życie podporządkowałam ich potrzebom. Dlatego zawsze ufałam im bezgranicznie. Wierzyłam, że wspólnie dbają o dom i o siebie nawzajem. Wiedziałam, że czasami potrzebują wsparcia finansowego, ale przecież to normalne, prawda? Rodzina powinna się wspierać.
Ostatnio jednak coś zaczęło mnie niepokoić. Moje konto bankowe regularnie obciążane było znacznymi sumami, których nie potrafiłam do końca wytłumaczyć. Monika i Seweryn zawsze mówili, że pieniądze idą na wspólne potrzeby domowe. Wierzyłam im. Bo co innego mogłam zrobić? Przecież to moje dzieci. Ale ten niepokój, to uczucie, że coś jest nie tak, nie dawało mi spokoju.
– Mamo, znowu się martwisz – powiedziała Monika pewnego wieczoru, widząc, jak przeglądam wyciągi bankowe.
– Nie, kochanie, wszystko w porządku – skłamałam, próbując się uśmiechnąć.
Monika uścisnęła mnie mocno, a Seweryn obiecał, że kupi nam coś słodkiego na poprawę humoru. Ale w środku czułam, że coś jest nie tak. Może to tylko moje przeczucie, może niepotrzebnie panikuję. W końcu, kto inny, jeśli nie własne dzieci, powinny dbać o siebie nawzajem?
Może mi to jakoś wyjaśni
– Monika, możemy porozmawiać? – zapytałam pewnego wieczoru, kiedy wróciła z uczelni. Byłam zmęczona i zmartwiona, ale musiałam się dowiedzieć, co się dzieje z moimi pieniędzmi.
Monika usiadła przy stole, patrząc na mnie z lekkim niepokojem.
– O co chodzi, mamo? – spytała, odstawiając na bok notatki.
– Zauważyłam, że z mojego konta znikają spore sumy pieniędzy – zaczęłam, próbując brzmieć spokojnie. – Możesz mi wyjaśnić, na co idą te pieniądze?
Monika westchnęła i uśmiechnęła się uspokajająco.
– Przecież to na wspólne potrzeby domowe. Opłaty, jedzenie, czasem coś do naprawy w domu. Wszystko jest pod kontrolą.
Patrzyłam na nią, starając się uwierzyć w każde jej słowo. Moja córka była zawsze taka odpowiedzialna. Chciałam jej wierzyć, naprawdę chciałam.
– Wiem, że martwisz się o nas – dodała Monika, chwytając mnie za rękę. – Ale wszystko jest w porządku. Seweryn i ja dbamy o dom, tak jak zawsze.
– Dobrze, kochanie – powiedziałam cicho. – Po prostu martwię się o was.
Monika uśmiechnęła się i przytuliła mnie mocno. Poczułam się trochę lepiej, ale niepokój nadal nie opuszczał mojego serca. Może rzeczywiście niepotrzebnie panikuję. Może moje dzieci naprawdę robią wszystko, żeby nam było dobrze.
Skąd mają na to pieniądze?
Ostatnio zaczęłam zauważać w domu rzeczy, które nie pasowały do naszego skromnego budżetu. Luksusowe kosmetyki, markowe ubrania, nowoczesny sprzęt elektroniczny. W głowie kołatało mi się pytanie, skąd się to wszystko bierze. Pewnego wieczoru, gdy Seweryn wrócił z pracy, postanowiłam z nim porozmawiać.
– Seweryn, skąd macie te wszystkie nowe rzeczy? – zapytałam, wskazując na nową konsolę do gier w salonie.
Seweryn spojrzał na mnie zaskoczony, a potem odwrócił wzrok.
– A, to… to drobiazgi, mamo – odpowiedział, wyraźnie unikając mojego spojrzenia. – Kupiłem to z oszczędności.
Zmarszczyłam brwi. Oszczędności? Przecież wiedziałam, że Seweryn zarabia niewiele i to, co dostaje, powinno iść na jego potrzeby.
– Oszczędności? – powtórzyłam, nie kryjąc wątpliwości.
– Tak, mamo – powiedział szybko, a jego głos drżał lekko.
Chciałam mu uwierzyć, ale jego zachowanie wzbudziło moje podejrzenia. W nocy długo nie mogłam zasnąć, zastanawiając się, czy moje dzieci naprawdę są ze mną szczere. Może rzeczywiście za bardzo się martwię. Może powinnam im zaufać. Ale coś w środku podpowiadało mi, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje.
Wzięłam pod lupę moje konto
Następnego dnia postanowiłam dokładniej przyjrzeć się swoim finansom. Zasiadłam przy stole, rozkładając przed sobą wyciągi bankowe z ostatnich kilku miesięcy. Serce zaczęło mi bić szybciej, gdy zobaczyłam, że z mojego konta zniknęło dużo więcej pieniędzy, niż myślałam. Kilka tysięcy złotych. Gdzie się podziały te pieniądze?
Wieczorem, gdy dzieci były zajęte swoimi sprawami, usłyszałam cichy szept z pokoju Seweryna. Podkradłam się do drzwi i zaczęłam nasłuchiwać.
– Nie możemy tego ciągle ukrywać – mówił Seweryn. – Mama prędzej czy później się zorientuje. Już teraz podejrzewa, że coś jest nie tak.
– Przestań się martwić – odpowiedziała Monika. – Mama niczego nie zauważy. A te pieniądze są nam potrzebne. Musimy sobie jakoś radzić.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Moje własne dzieci okłamywały mnie. Wydawały moje oszczędności na swoje przyjemności, podczas gdy ja pracowałam od świtu do nocy, żeby zapewnić im wszystko, czego potrzebują. Wpadłam do pokoju bez pukania, a Monika i Seweryn spojrzeli na mnie z przerażeniem.
– Co tu się dzieje? – zapytałam, starając się opanować gniew. – Gdzie są moje pieniądze? Na co je wydajecie?
Monika otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Seweryn spuścił głowę, unikając mojego spojrzenia.
– Czekam na wyjaśnienia! – krzyknęłam, nie mogąc już dłużej powstrzymać emocji.
– Mamo, przepraszamy – zaczęła Monika drżącym głosem. – Wydawaliśmy pieniądze na… Na przyjemności, na luksusy.
Poczułam, jak świat wali mi się na głowę. Jak mogły mi to zrobić? Jak mogły tak bezmyślnie marnować nasze oszczędności?
Jak mogli być tak bardzo bezmyślni?
Siedziałam na kanapie, starając się przetrawić to, co właśnie usłyszałam. Monika siedziała naprzeciwko mnie, wciąż z opuszczoną głową. Seweryn stał przy oknie, nie mogąc znieść mojego wzroku.
– Powiedz mi wszystko – powiedziałam cicho, patrząc na Monikę. – Chcę wiedzieć, na co dokładnie wydaliście te pieniądze.
Monika spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
– Mamo, to nie jest tak, że chcieliśmy cię oszukać – zaczęła drżącym głosem. – Po prostu... wszystko zaczęło się od małych rzeczy. Seweryn kupił nowy telefon, potem ja potrzebowałam nowego laptopa na studia. Wydawało się, że to tylko chwilowe.
Seweryn odwrócił się od okna i dołączył do rozmowy.
– Ale potem zaczęliśmy wydawać więcej. Na luksusowe ubrania, drogie kosmetyki, wyjścia do drogich restauracji – dodał Seweryn, starając się mówić spokojnie, choć jego głos drżał. – Straciliśmy nad tym kontrolę.
Łzy spływały mi po policzkach, nie potrafiłam ich powstrzymać.
– Jak mogliście mi to zrobić? – wyszeptałam, czując, jak łamie mi się głos. – Pracuję ciężko, żebyśmy mieli na życie, a wy...
– Mamo, naprawdę przepraszamy – przerwała Monika, również płacząc. – To była głupota. Zdajemy sobie sprawę, jak bardzo cię zawiedliśmy. Obiecujemy, że oddamy te pieniądze.
– Obiecujemy – dodał Seweryn, podchodząc bliżej.
Wstałam z kanapy, czując, że muszę być sama. Musiałam to wszystko przemyśleć, poukładać sobie w głowie. Bez słowa wyszłam z pokoju, a potem z domu. Przeszłam się po osiedlu, starając się złapać oddech.
Czułam się zdradzona, oszukana przez własne dzieci. Nie wiedziałam, jak poradzić sobie z tym bólem. Jedno było pewne – nic już nie będzie takie, jak przedtem.
Muszą ponieść jakąś karę
Kiedy wróciłam do domu, zastałam Monikę i Seweryna siedzących w salonie. Wyglądali na zmartwionych i zmęczonych. Przez chwilę stałam w progu, zastanawiając się, jak zacząć tę trudną rozmowę. W końcu usiadłam naprzeciwko nich.
– Długo nad tym myślałam – zaczęłam powoli. – Jestem zła i zraniona. Zawiedliście moje zaufanie. Ale... – przerwałam na moment, zbierając myśli – jesteście moimi dziećmi i kocham was. Chcę wierzyć, że zrozumieliście swój błąd i naprawdę chcecie to naprawić.
Monika odetchnęła z ulgą, a Seweryn spojrzał na mnie z wdzięcznością.
– Obiecujemy, że wszystko naprawimy. Znajdziemy sposób, żeby oddać te pieniądze – powiedział Seweryn.
– Tak, mamo – dodała Monika. – Zrobimy wszystko, żeby odbudować twoje zaufanie.
Przez kolejne tygodnie widziałam, jak Monika i Seweryn starają się z całych sił. Monika znalazła dodatkową pracę, a Seweryn oddał większość swoich luksusowych zakupów. Powoli, krok po kroku, zaczęliśmy odbudowywać nasze relacje.
Ale w głębi duszy wiedziałam, że nic już nie będzie takie, jak przedtem. Czułam, że ta rana, choć goi się powoli, zostawi trwały ślad. Ufałam, że z czasem nasza rodzina znów będzie silna, choć może już nie tak bezwarunkowa jak kiedyś.
Codziennie uczymy się na nowo, jak być razem, jak ufać i kochać. Wiem, że droga przed nami jest długa, ale jestem gotowa na nią wyruszyć. Bo rodzina to nie tylko miłość i zaufanie, ale także umiejętność wybaczania i dawania drugiej szansy. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech, czując, że mimo wszystko jesteśmy na dobrej drodze.
Jolanta, 49 lat
Czytaj także:
„Eksmałżonek przepadł jak kamień w wodę. Zostawił mi na głowie dzieci i swoją matkę. Zadbałam, by go zabolało"
„Po rozstaniu szalałam i skakałam z kwiatka na kwiatek. Plotki mnie nie obchodzą, bo w końcu zerwałam się ze smyczy”
„Jestem rodzinnym wyrzutkiem, bo nie poszłam na prawo. Nie chciałam, by rodzice zniszczyli mnie chorymi ambicjami”