„Nie potrafiłem przestać pić dla żony, ale dla kochanki już tak. Ona nie piała mi do ucha, gdy sięgałem po kielicha”

mężczyzna zerwał z nałogiem fot. Adobe Stock, Rido
„Patrzyłem na nią kochającym wzrokiem i przysięgałem sam sobie, że nigdy nie wezmę do ust nawet kropelki przeklętej trucizny. Tylko że to nie było takie proste… Trzymałem się jednak dzielnie. Nie szukałem okazji, a to było najważniejsze. Tylko że okazja znalazła mnie”.
/ 02.01.2023 13:15
mężczyzna zerwał z nałogiem fot. Adobe Stock, Rido

Patrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby chciała mnie spopielić. Na jej ustach zastygł grymas niechęci, a nawet gorzej – nienawiści. Czy mogłem mieć do niej pretensje? Na pewno nie. Zawiodłem ją tyle razy, że nie powinienem był spodziewać się niczego lepszego.

– Przysięgam, nic nie piłem – powiedziałem, ale nie uwierzyła.

I miała rację. A potem wskazała palcem drzwi. Nie odezwała się ani wtedy, ani potem. Nawet na sprawie rozwodowej mówiła tylko jej adwokat. Ten obraz zagościł w mojej głowie, kiedy patrzyłem na kieliszek wypełniony czystą wódką. Czułem ślinę napływającą do ust i to przyjemne drapanie w gardle, kiedy organizm spodziewa się, że za chwilę otrzyma upragnioną dawkę palącego płynu.

– Pij, Zygmunt! – zachęcił mnie Robert i klepnął w plecy. – Ze starym przyjacielem trzeba się napić.

Cholera, że też zgodziłem się pójść z nim do restauracji. Obiecywałem sobie, że zamówię tylko kawę, zjem może jakieś ciastko, i tyle. Uprzedzałem znajomego, że nie piję, i wydawało mi się, że to do niego dotarło. A jednak nie. Z miejsca zamówił całą butelkę alkoholu, a teraz kusił mnie niczym diabeł zbłąkaną duszę.

Oblizałem nerwowo wargi, zupełnie odruchowo sięgnąłem po trunek. Uniosłem kieliszek do do góry i poczułem oszałamiający zapach wysokoprocentowego płynu. Taki znajomy, a od niezmiernie długiego czasu zupełnie obcy. Ile nie piłem? Ponad rok już minął na pewno. Ale teraz moja wola zaczynała się łamać.

– Jeden nie zaszkodzi – mówił tymczasem dawny kolega. – Nawet jak nie pijesz, przecież po jednym nic się nie stanie. Twoje zdrowie!

Przechylił kieliszek, wprawnie wlał zawartość w gardło, przełknął i przymknął oczy z rozkoszą.

– Idealna – zamruczał. – Prosto z lodóweczki… Mówię ci, stary.

Poznałem ją, gdy szedłem się napić

Poczułem zawrót głowy. Już chciałem pójść w jego ślady, ale zamarłem. Poczułem, jakby ręka odmówiła mi posłuszeństwa, ale wiedziałem, że to tkwi głębiej. Jeszcze te kilkanaście miesięcy temu, nawet będąc po odwyku, pewnie bym się nie wahał, tylko przyjął lufę „na klatę” i – jak to się mówi – poszedł w tango.

Jednak zbyt wiele się zmieniło. Dlatego zastygłem z kieliszkiem w ręce, a Robert przyglądał mi się z ciekawością, ale też pewnym zmieszaniem. Spotkałem ją, kiedy staczałem się właśnie, żeby osiągnąć kolejne dno, być może głębsze niż poprzednie. Nie myślałem o tym zresztą w ten sposób. Kiedy człowieka porzuci żona, z którą przeżył ponad ćwierć wieku, a sam ma na karku już prawie szósty krzyżyk, nie ma wielkiej motywacji, żeby zmieniać swoje życie.

Dzieci też się ode mnie odwróciły, nie dane mi było widzieć nawet własnych wnuków. Czy mogłem mieć do nich żal? Na pewno nie – tak samo jak nie miałem prawa skarżyć się, kiedy Anka wywaliła mnie z domu.

Tamtego dnia szedłem właśnie ulicą, zastanawiając się, gdzie by tu pójść urżnąć się w trupa. W pracy miałem fatalny dzień, jakiś cholerny audyt, nie mogłem nawet wychylić tej ulubionej setuchny, którą zawsze nosiłem w teczce i spożywałem w kabinie biurowej ubikacji.
Tak, jestem alkoholikiem. Wprawdzie nie z tych, którzy leżą pod płotem albo chodzą po przystankach, żebrząc o jakiś datek od tak zwanych kierowników. Nie, nigdy jeszcze nie musiałem tego robić.

Okazało się jednak, że przez wódę mam sporo zaległości w robocie. Nic dziwnego. Po tej mojej ulubionej „secie” przez jakąś godzinę, dwie nie mogłem normalnie pracować. Organizm reagował już nawet na tak niewielkie dawki. Dowiedziałem się, że jestem na wylocie… Nic tylko się napić, a potem zapomnieć o wszystkim. Najwyżej jutro nie pójdę do pracy. Co mi tam! Nic dobrego już mnie w życiu nie spotka. Wtedy ją zauważyłem.

Szła naprzeciwko mnie szczupła, zgrabna, wręcz wiotka. Zawsze pociągały mnie ciemnowłose kobiety o jasnych oczach, a ta wydała mi się wręcz ideałem. Do tego stopnia, że stanąłem i zagapiłem się na nią, a kiedy ruszyłem wreszcie, wpadłem na słupek przed sklepem i wyłożyłem się jak długi.

– Boże, nic się panu nie stało?

Przysięgam, dla ciebie się zmienię

Podbiegła do mnie.

– Że też stawiają takie przeszkody na ulicy, można się połamać!

Zbierałem się z podłoża, nie spuszczając z niej wzroku. Wiedziałem, że mam stłuczone kolano i łokieć, ale nie docierało to do mnie jeszcze.

– Przecież to nie przez ten słupek – mruknąłem, zanim zdążyłem pomyśleć. – To przez panią…

Przeraziłem się. „Człowieku, masz już tak przepalony wódą mózg, że nie wiesz, co gadasz!” – pomyślałem. Ale ona nie obraziła się. Na pewno zauważyła mój cielęcy zachwyt. Sam nie wiem, jak to się stało, że wymieniliśmy numery telefonów. Ona śpieszyła się na jakieś spotkanie, a ja… Ja wprawdzie nie miałem nic do roboty, ale też udawałem zaganianego. A potem poszedłem się urżnąć. Ostatni raz, jak sobie obiecałem. Ostatni!

– No, pijże wreszcie, jak rany! – zniecierpliwił się Robert. – Będziesz się modlił nad tą gołdą?

Drgnąłem i przysunąłem kieliszek bliżej warg. Zapach gorzały kusił coraz mocniej, ale wciąż miałem przed oczami twarz Anki, która zamieniała się powoli w piękne oblicze Marioli… Przecież jeśli wrócę pijany, to będzie koniec! Ale czy jeden kieliszek naprawdę zdoła mi zaszkodzić? Wprawdzie podczas odwyków i spotkań grupy AA powtarzano nam do znudzenia, że choćby kropla alkoholu spowoduje nawrót choroby, jednak nie chcieliśmy w to wierzyć.
Nie chcieliśmy, nawet jeśli samemu się doświadczyło bolesnych skutków braku abstynencji…

– Pijesz czy nie?

Kolega nalał sobie następną kolejkę. A potem zapytał drwiąco:

– Może baby się boisz?

Cholera mnie wzięła. Pewnie, co się będę bał? Trzasnę jednego i z głowy. Następnie napiję się spokojnie kawy, pogadamy sobie z Robercikiem o dawnych czasach… Doskonale wiedziałem, jak to się skończy – nie na jednym wcale. Wypijemy tę półlitrówkę, potem następną, a potem… niech diabli wezmą wszystko!

Powąchałem trunek. Ależ mi tego brakowało!

Niczego nie ukrywałem przed Mariolą. Powiedziałem jej, że jestem alkoholikiem. Skłamałem tylko, że od dawna niepijącym, chociaż od tamtego pamiętnego dnia rzeczywiście powstrzymywałem się od alkoholu, zacząłem chodzić na grupę wsparcia. Musiałem zmienić swoje życie. Co więcej, bardzo chciałem to zrobić. Właśnie dla niej.

– Jeżeli wrócisz do nałogu, natychmiast odchodzę – uprzedziła.

Miała już doświadczenia z pijącym partnerem, wiedziała, jak z tym jest.

– Nie wrócę – zapewniłem gorliwie. – Dla ciebie zrobię wszystko, mogę zrezygnować nie tylko z alkoholu, ale nawet jedzenia!

– To drugie nie będzie potrzebne – roześmiała się, a potem spoważniała. – Masz być trzeźwy. Zawsze i wszędzie.

Patrzyłem na nią kochającym wzrokiem i przysięgałem sam sobie, że nigdy nie wezmę do ust nawet kropelki przeklętej trucizny. Tylko że to nie było takie proste… Trzymałem się jednak dzielnie. Nie szukałem okazji, a to było najważniejsze. Tylko że okazja znalazła mnie.
Do domu wróciłem późno. Po spotkaniu z dawnym znajomym musiałem pójść na spacer, odparować.

Podobnie postępowałem dawniej, kiedy nie chciałem, żeby Anka zorientowała się, że byłem w knajpie. Co prawda trudno ją było oszukać, ale jeśli wracałem przynajmniej lekko przetrzeźwiały, miałem szanse uniknąć awantury.

– Gdzie byłeś? – zapytała Mariola.

– A… wiesz, spotkałem starego znajomego – odparłem.

Widziałem, że znieruchomiała, nawet zesztywniała. No cóż, w moich ustach określenie „stary znajomy” powinno być uzupełnione słowami „od kieliszka”. Ale nie zamierzałem kłamać. Nakłamałem się już dosyć w zrujnowanym małżeństwie.

– I co? – spytała powoli. – Pewnie poszliście gdzieś posiedzieć…

– Poszliśmy – potwierdziłem.

Zacisnęła wargi w wąską kreskę. Moja była żona kazałaby mi już chuchnąć, ale Mariola była inna, uznałaby podobne zachowanie za uwłaczające.

– Miło było? – zapytała sztywno.

– Tak sobie – westchnąłem. – Z kolegi zrobił się straszny nudziarz, jak się przyczepi do jednego tematu, trudno sobie z nim poradzić.

Dla ciebie zrobię wszystko 

Tak, Anka już dawno stałaby blisko i gdybym nie chciał chuchnąć, obwąchiwałaby mnie. Mariola trzymała się na dystans. Tyle że widziałem jej niepokój i irytację. Uznałem, że wystarczy tej szopki. Podszedłem do niej i niespodziewanie pocałowałem ją w usta. Wtedy zobaczyłem, jak z niej schodzi napięcie. Nie wyczuła ode mnie alkoholu, a przecież przy tak bliskim kontakcie nic się nie ukryje.

„Dla ciebie zrobię wszystko – pomyślałem. – Dla ciebie jestem gotów na każde poświęcenie”.
Nie powiedziałem tego głośno. Nie chciałem, żeby wiedziała, ile mnie ten dzisiejszy wieczór kosztował. Kiedy odstawiłem pełen kieliszek, rozchlapując zawartość, Robert prychnął z pogardą.

– Myślałem, że jesteś facet z jajami – oznajmił. – Ale z ciebie się zrobiły zwykłe kalesony.
Miałem ochotę dać mu w mordę, jednak powstrzymałem się.

Nie chciałem kłopotów.

– Wiesz co? – powiedziałem tylko z krzywym uśmieszkiem i powoli podniosłem się z krzesła. – Są ważniejsze rzeczy na świecie niż twoja cenna opinia. Twoją opinię na mój temat to ja w dupie mam.

Czytaj także:
„Starszy pan uświadomił mi, że jestem okropnym mężem. Choć mam pieniądze, nie stać mnie nawet na kwiaty dla żony”
„Dla żony byłem >>bezpłciowy<< jak kij od szczotki. Dlatego, gdy zdradziłem ją z dziewczyną syna, zbierała szczękę z podłogi”
„Dla żony byłem tylko ojcem jej dzieci, nie widziała we mnie kochanka To ona wepchnęła mnie w ramiona koleżanki z pracy”

Redakcja poleca

REKLAMA