„Przespałam się z mężem kuzynki na ich weselu. Zrobiłam to z premedytacją, chciałam uszczknąć trochę tortu dla siebie”

Kobieta, która uwiodła męża kuzynki fot. Adobe Stock, deagreez
„Pragnęłam chwili, która będzie moim triumfem nad Julią, w której się przekonam, że ona w niczym nie jest ode mnie lepsza… Chciałam udowodnić, że to słodkie ciasto nie jest przeznaczone wyłącznie dla mojej kuzynki. I co? Nie musiałam się starać i mężulek wpadł w moje sidła”.
/ 30.12.2021 07:05
Kobieta, która uwiodła męża kuzynki fot. Adobe Stock, deagreez

Kiedy mając siedemnaście lat, rozpaczałam po pierwszej, nieudanej miłości, moja mama powiedziała:

– Bardzo dobrze, że tak się stało. Po pierwsze, ten chłopak to chłystek i na swoje szczęście szybko się o tym przekonałaś, a po drugie – nie ma nic lepszego niż taka szczepionka na miłość. Poboli, popłaczesz, ale się uodpornisz na następne wirusy. Nawet jak cię dopadną, przechorujesz to lżej i bez powikłań. Przekonasz się, że mam rację!

Wiele lat później mama przyznała mi się, że tak naprawdę nigdy nie kochała żadnego mężczyzny. Lubiła, darzyła sympatią, przyjaźniła się, niektórzy jej imponowali, ale ani jeden nie odebrał jej snu, apetytu i zdrowego rozsądku (według mamy to są objawy zakochania).

– Nawet mój tata? – pytałam, a ona odpowiadała, że tata miał wprawdzie wiele zalet i był całkiem miły, ale to wszystko znikało wobec jednej jego wady: patologicznej niewierności.

– Podobały mu się wszystkie kobiety i on się podobał prawie wszystkim, więc co rusz dowiadywałam się o nowym romansie. A że twój ojciec szczególnie się nie ukrywał, życie z nim przypominało chodzenie po folii bąbelkowej: zrobisz krok, a tu trzask, trzask… W końcu się przyzwyczajasz i przestajesz reagować, bo to niczym nie grozi. Idzie się po miękkim, a hałas nieduży. Można wytrzymać.

Niestety, mama nie wiedziała, że przyczyną rozstania z moim chłopakiem też była zdrada, ale nie jego, tylko moja. To ja byłam niewierna i on się o tym dowiedział. Najpierw próbowałam zaprzeczać, potem przepraszać, ale to nic nie dało, bo on okazał się nieustępliwy i nie chciał mnie znać. Moja mama widziała, jak cierpię, pocieszała mnie i tłumaczyła, że nie warto tak się przejmować. Tylko że ona nie miała pojęcia, co jest przyczyną tej rozpaczy, i że to głównie wyrzuty sumienia wyciskają mi łzy z oczu. Gdyby wiedziała, nie wieszałaby psów na niewinnym człowieku. Ale mamie nie przyszło do głowy, że jej ukochana córeczka traci przytomność na widok każdego przystojniaka i nie jest w stanie mu się oprzeć.

Przekonała się o tym w bolesny dla siebie sposób

Jej chrześnica, a moja siostra cioteczna, wychodziła za mąż. Szykowało się wielkie wesele, młodzi byli szczęśliwi i bardzo w sobie zakochani. Cała rodzina piała z zachwytu, jakie to szczęście ma Julia, bo nie tylko dostał się jej bardzo przystojny, ale i wykształcony oraz bogaty narzeczony. Słuchałam tego i rosło we mnie postanowienie, że warto by było sprawdzić, czy to złoto naprawdę świeci takim nieskalanym blaskiem… Julii nie lubiłam. Po pierwsze, byłam zazdrosna o uczucia mojej mamy, która traktowała ją jak rodzoną córkę i ciągle mi ją stawiała za wzór. Po drugie, uważałam, że to nie jest sprawiedliwe, aby jedna dziewczyna miała wszystko: dyplom uniwersytecki, urodę, dobrą pracę i jeszcze w dodatku supermęża!

Jeden kawałek z tego słodkiego tortu postanowiłam uszczknąć dla siebie. Jako najbliższa krewna miałam być świadkową Julii. Postarałam się wyglądać tak, żeby spojrzenia gości z panny młodej szybko przeskakiwały na mnie. To nie było szczególnie trudne, bo jestem ładna i zgrabna, więc stanowiłam konkurencję nawet dla ślicznej Julii. Postarałam się również szepnąć panu młodemu, że wbił mi nóż w serce.

– Naprawdę nie widziałeś, że za tobą szaleję? – zapytałam, kiedy na pół minuty zostaliśmy o pół kroku za innymi gośćmi i weselnikami. – Błagam cię tylko o chwilę rozmowy, może po pierwszym tańcu i toastach… Zgoda?

Oszołomiony skinął głową. To był całkiem porządny facet, ale według mnie nawet najporządniejszemu zaszumi w głowie, gdy atrakcyjna kobieta wyzna mu miłość, więc i on musiał poczuć coś w rodzaju dumy i satysfakcji. Niczego więcej nie potrzebowałam. Nie chciałam przecież na stałe odżywiać się wspomnianym wcześniej tortem, tylko go spróbować, żeby wiedzieć, jak smakuje. Chciałam też sobie samej udowodnić, że to słodkie ciasto nie jest przeznaczone wyłącznie dla Julki.

Nie miałam zamiaru rozwalać tego małżeństwa, zanim się jeszcze zaczęło. Nie było mi to do niczego potrzebne. Pragnęłam chwili, która będzie moim triumfem nad Julią, i w której się przekonam, że ona w niczym nie jest ode mnie lepsza… Być może mojemu ojcu notorycznie zdradzającemu mamę też tylko o to chodziło. Oczywiście dopięłam swego i jeszcze przed północą świeżo upieczony małżonek udowodnił, że kilka godzin wcześniej popełnił krzywoprzysięstwo, obiecując swej żonie wierność. O nic innego mi nie chodziło, bo muszę się przyznać, że należę do tych „zdrajców”, którzy wolą myśleć, że nie tylko sami są winni.

Grzech trudniej dźwigać w pojedynkę

Nic by się nie stało, gdyby nie pech, że zobaczyła nas moja mama! Akurat ona, ostatnia osoba na całym świecie, która powinna być wmieszana w moje ciemne sprawki. Stała tam i oczy jej się robiły coraz większe; widziałam, że jest zdumiona i zawstydzona zarazem. Za mnie się tak wstydziła i jak mi potem powiedziała, także za siebie, że wcześniej nie miała o niczym pojęcia, i że była taka naiwna. Ale już najbardziej rozpaczała z powodu mojego podobieństwa do ojca. Powiedziała, że kiedy się decydowała na rozwód i samotne macierzyństwo, była pewna, że uda się jej wychować córkę na porządną, uczciwą kobietę.

W ogóle nie brała pod uwagę faktu dziedziczenia genów, charakteru, wyglądu i tak dalej. Dla niej było oczywiste, że jeśli mnie odetnie od ojca, problem sam się rozwiąże. Zmusiła mnie do wcześniejszego powrotu z tego wesela. Udała, że się źle czuje, goście się świetnie bawili, więc nikt nas specjalnie nie zatrzymywał. A ja przy moich wadach mam jedną zaletę: nie piję alkoholu, więc wsiadłam do auta i pojechałyśmy. Od domu weselnego do naszego bloku była godzina, ale mama odezwała się dopiero, gdy zatrzymałam samochód na osiedlowym parkingu.

– Nie zapytam nawet, czemu to zrobiłaś, bo nie ma słów, które by mnie przekonały i coś wyjaśniały – powiedziała. – Zapytam tylko, czy ty masz sumienie? I wstyd? I jakąś uczciwość, bo mnie się wydaje, że nie masz. Więc jak to jest?

Co miałam jej powiedzieć? Że przesadza? Że dla mnie to całe wydarzenie nie ma znaczenia? Że od początku podejrzewałam młodego żonkosia o paskudny charakter i chciałam się przekonać, czy mam rację? Mogłam sobie gadać. I tak by do niej nic nie dotarło. Dlatego powiedziałam tylko, że zamiast niej, powinna wszystko zobaczyć Julia. Mama odwróciła się do mnie gwałtownie i krzyknęła:

– Aż tak jesteś podła? Chciałabyś jej zmarnować całe wesele? Dlaczego?

– Sama mówisz, że nie ma nic słuszniejszego niż szczepienia profilaktyczne, prawda? – zapytałam. – Więc dlaczego ty się nie uodporniłaś na wyskoki swego męża?! I nie zarzucaj mi podłości, bo podły to jest ten drań, który nie wahał się, żeby się ze mną zabawić. Czemu jemu nie urządzasz awantury? Daję ci słowo, że nie musiałam się bardzo starać, żeby go namówić do grzechu, był gotowy i chętny, więc oceń wszystko sprawiedliwie. Nic nie mów, skoro cię nie stać na sprawiedliwość albo przyznaj, że wina leży pośrodku.

Minęło trochę czasu od tamtej nocy, a my już nigdy nie wróciłyśmy do tego, co się wówczas wydarzyło. Z Julią i jej mężem prawie się nie widywałyśmy i nadal nie widujemy. Nie ma w tym nic szczególnie dziwnego, bo i wcześniej się nie przyjaźniłyśmy, więc nikt z rodziny tego nie komentuje. Mama wprawdzie dzwoni do swojej chrześnicy i jest dla niej bardzo miła, ale ja unikam wszelkich kontaktów. Nie dlatego, że czuję się winna, tylko dlatego, że nie lubię ani Julki, ani jej męża. Wydaje mi się, że z wzajemnością.

Mama przestała się wtrącać w moje życie

O nic nie pyta, niczego nie komentuje, nie wyciąga mnie na żadne zwierzenia. Nie wie nawet, że finalizuję sprawę pracy za granicą. Dowie się, kiedy to dopnę na ostatni guzik. Nie sądzę, żeby się sprzeciwiała, bo od czasu wesela patrzy na mnie tak, jakbym była obcym ciałem.

Od czasu do czasu miewam przelotne romanse. Nic poważnego, bo na razie nie chcę się z nikim wiązać. Czasami zrywam znajomość ja, czasami mój partner. Nie przeżywam z tego powodu dramatów i rozczarowań, jestem zaszczepiona, a to znacznie ogranicza wszelkie ryzyko wystąpienia gwałtownych objawów choroby. Uważam, że również w miłości najważniejsze są zdrowy rozsądek, ostrożność i profilaktyka. Polecam każdemu.

Czytaj także:
„Łudziłam się, że to ten jedyny. On wyśmiewał mnie i moje zasady, a w końcu dosypał mi pigułkę gwałtu i wykorzystał”
„Mąż zostawił mnie dla młodszej i ładniejszej. Nie mogłam się z tym pogodzić, więc udawałam samobójstwo żeby wrócił”
„Była żona umarła przeze mnie. Nigdy nie pogodziła się z rozwodem i do samego końca łudziła się, że do niej wrócę”

Redakcja poleca

REKLAMA