„Nie mogła zdecydować, którego z braci woli, więc zatrzymała sobie obydwu. Oni nie wiedzieli, że dzielą się narzeczoną”

Sprytna kobieta fot. olly
„Jestem ładna i zgrabna. Moja uroda jest takim samym towarem jak jabłko na straganie. Dlaczego mam nie znaleźć dla siebie najlepszego klienta? Tak, ona wybrała mojego brata z dwóch powodów. Po pierwsze, zawsze trzymały się go pieniądze, no i była pewna, że prócz męża będzie miała jeszcze mnie, parobka na podorędziu. To prawda, że za najdrobniejszy uśmiech byłem gotowy zaspokoić każdy jej kaprys”.
/ 11.06.2023 11:15
Sprytna kobieta fot. olly

Jesteś, bracie, mrówką, jedną z miliarda podobnych mrówek. Wychodzisz codziennie każdego ranka, pracujesz na poczcie przez osiem godzin. Raz bardziej, raz mniej przykładasz się do roboty, i za wszystko kasujesz dwa sześćset. Do tego licha pensja żony. Starcza na opłaty i jedzenie, do kolejnego pierwszego, dla ciebie, żony i synka. I jeszcze dwie stówy odkładacie do banku. Ale ani ty, ani twoja żona nie narzekacie. Zgodziliście się z losem, który w chwili waszego urodzenia wskazał wam przyszłe miejsce w mrowisku. Przecież mogło być gorzej, więc dziękujecie za to, co macie.

Tak codziennie sobie myślałem, kiedy szedłem do pracy. Fakt, może i była to filozofia minimalisty… Kiedyś kolega, z którym przepracowałem trzy lata biurko w biurko, w złości powiedział do mnie:

– Ty, Franek, to jesteś jakiś dziwoląg. Dziękujesz losowi już tylko za to, że nie dostałeś od niego kopniaka w cztery litery. Facet, nie masz żadnych marzeń?

Wzruszyłem ramionami. Kolega pokręcił głową nad moją głupotą. Godzinę później nawrzucał kierownikowi, że jest świnią, i że wyciska z zastraszanych pracowników ostatnie soki. Potem trzasnął drzwiami i nigdy więcej go nie zobaczyłem.

Może właśnie spełnił swoje marzenie…

Fakt, nigdy nie miałem marzeń, a jeśli już, to takie minimalistyczne, żebym na przykład mógł mojej Krysi kupić piękne buciki na obcasie, do których zalśniły się jej oczy, gdy pewnego dnia zobaczyła je na sklepowej wystawie. Ale oboje wiedzieliśmy, że nas na nie nie stać. Cóż, taki los.

Jednak warto marzyć, bo czasem los spełnia marzenia nawet małej mrówki. Okazuje się bowiem, że każdy człowiek, nawet ten, który jest najdrobniejszym trybikiem w mechanizmie życia, ma do spełnienia jakąś rolę. I ona właśnie naszemu istnieniu nadaje głęboki sens.

To było kilka miesięcy temu. Jak zwykle po przyjściu do pracy podpisałem listę, zaparzyłem sobie kawę, po czym zabrałem się za sortowanie listów.

„Może i jestem mało ważny – niekiedy myślałem w czasie wkładania ich do właściwych przegródek dla listonoszy – ale w sumie dzięki mojej pracy ktoś dostaje przekaz, powiadomienie, wezwanie albo kartkę z życzeniami. Wszystkie one są bardzo istotne w życiu każdego człowieka”.

Dawniej ludzie pisali jeszcze do siebie listy, ale teraz jest ich coraz mniej i mniej. Może właśnie dlatego moją uwagę zwróciła tamta koperta. Były na niej starannie wykaligrafowane imię i nazwisko adresatki, kod, miasto i ulica. Na kopercie widniała też adnotacja, że adresat już nie mieszka pod tym adresem, i list zostaje cofnięty do nadawcy. Okazało się jednak, że nadawca również nie wyjął go ze skrzynki. W efekcie, niczym zaczepiony na gumce, list wrócił do naszego urzędu. Co było robić, zgodnie z procedurami skierowałem go powtórnie do przekazania nadawcy.

Jakież było moje zdziwienie..

Gdy trzy tygodnie później list ponownie trzymałem w swojej dłoni. Nadawca dwukrotnie go nie odebrał, adresat zaś nie mieszkał już pod widniejącym na kopercie adresem…

Ponieważ koperta w kilku miejscach była już przetarta, postanowiłem przełożyć list do innej, ofrankować ją pieczątką, że przesyłka została już wcześniej stosownie opłacona. Niestety, okazało się, że w kopercie jest kilka kartek i cały list nie zmieściłby się do małej koperty, a większej nie mogłem dać. Takie przepisy. Wyjąłem więc zapisane kartki, żeby przełożyć je do nowej. I wtedy mimo woli przeczytałem początek listu.

„Kochana mamo, musisz wreszcie przyjąć do wiadomości, że twój syn jest przestępcą…” – napisał ktoś czarnym długopisem.

Wystraszony słowem „przestępca”, niemal wypuściłem kartkę z dłoni. Chwilę później szybko zapakowałem list do nowej koperty, zakleiłem ją i wypisałem adres nadawcy. A jednak nie mogłem zdecydować się na wysyłkę i cały dzień koperta przeleżała na moim biurku.

Stale przyciągała mój wzrok i nie dawała spokoju

To był chyba najdłuższy dzień w moim życiu. Chciałem jak najszybciej skończyć pracę i zabrać list do domu. Postanowiłem bowiem, że go przeczytam. Musiałem go przeczytać!
Że list nie był do mnie i nie powinienem? Czułem się rozgrzeszony, gdyż nikt go przecież nie chciał, nikt nie odbierał… Wiedziałem, że sam siebie oszukuję, że to tylko pretekst i wybieg do przeczytania zawartości, ale nic nie poradzę – jestem tylko mrówką o bardzo słabej woli.
Wieczorem w domu po kolacji siadłem przy lampie, żeby przeczytać list.

„Kochana mamo, musisz wreszcie przyjąć do wiadomości, że twój syn jest przestępcą. Zawsze mówiłaś, że masz przeczucia, kiedy dzieje się coś złego. Może dlatego nie odbierasz już trzeciego listu, który do ciebie wysyłam, gdyż czujesz, że nie znajdziesz w nim dobrych wiadomości? Ale mimo to chcę ci powiedzieć, dlaczego to zrobiłem. Jest w tym wiele twojej winy, wiele winy mojego brata i Oleczki. Ona powinna zostać moją żoną, a nie iść za Henryka, tego twojego ukochanego pupilka, syneczka, dziubaska. Niech go jasna cholera!
Przepraszam, już więcej nie będę się unosił. Masz rację, jeśli teraz myślisz o mnie z naganą. Ale mam ku temu powód. W końcu zawsze kochałaś Henia bardziej niż mnie. Dla niego zawsze miałaś kawał serca, gdy mnie miał wystarczyć tylko kawałek. Tycie, tyci, takie nic!”.

No i co mam teraz zrobić?

Zakleić kopertę i list wysłać? Przerwałem, sprawdziłem, czy nikt nie zagląda mi przez ramię

„Pamiętasz ten dzień, kiedy jako pierwszy przyprowadziłem do naszego domu moją narzeczoną? – czytałem dalej. – Oleczka nie chciała przyjść, opierała się, czego nie rozumiałem, ale w końcu ją przekonałem, że powinna cię poznać. Widziałem wtedy na jej twarzy rezygnację, ale nie rozumiałem powodu, i zlekceważyłem to. Kiedy tylko na siebie spojrzałyście, wiedziałem, że wydarzyło się coś złego. Oleczka zrobiła w tył zwrot i ruszyła biegiem po schodach do wyjścia. Pobiegłem za nią, pytając, o co chodzi. Dopiero mój brat wyjaśnił, że Oleczka jest jego dziewczyną i jest z nim w ciąży. I że on był już z nią u ciebie na kolacji, ale ty mi o niej nie powiedziałaś! Okazała się sprzedajną dzi*** i kiedy prawda wyszła na jaw, kompletnie się z tym przede mną nie kryła. Miałam prawo wybierać! – usłyszałem od niej, gdy wreszcie dopadłem ją na jej ślubie z Heniem. – Jestem ładna i zgrabna. Moja uroda jest takim samym towarem jak jabłko na straganie. Dlaczego mam nie znaleźć dla siebie najlepszego klienta?

Tak, ona wybrała mojego brata z dwóch powodów. Po pierwsze, zawsze trzymały się go pieniądze, no i była pewna, że prócz męża będzie miała jeszcze mnie, swojego niewolnika na podorędziu. To prawda, że za najdrobniejszy uśmiech byłem gotowy zaspokoić każdy jej kaprys. Zwariowałem na punkcie tej źd****. Ale ty nie widziałaś mojego nieszczęścia, tylko szczęście swojego najstarszego syneczka!

Kiedy znudziłem się Oleczce, a ty nie chciałaś wysłuchać moich skarg, pomyślałem, że czas z tym skończyć. Pomógł mi los, gdyż Henio zaczął podejrzewać, jaką żmiję wpuścił do naszego domu. Zaczęły się pyskówki… Pamiętasz, że wiele razy interweniowała policja, kiedy oboje skakali sobie do oczu. No i pewnego dnia pchnąłem ją ze schodów. Spadła, a wina spadła na Henia, tak! Wszystko to piszę z taką dokładnością, żebyś wiedziała, że to przeze mnie Henio dostał piętnaście lat odsiadki. A kiedy wreszcie wyjdzie, postaram się, żeby jak najszybciej dołączył do kobiety, którą mi ukradł.

No i jak, kochana mamusiu, nadal chcesz się na mnie gniewać, czy też wreszcie odpiszesz? W końcu został ci tylko jeden syn, bo ten drugi, jak wyjdzie za mur… No wiesz, już teraz może uważać się za aniołka…”.

Następnego dnia rano pobiegłem z listem do komisariatu policji. Zostałem przesłuchany przez prokuratora… I na tym cała sprawa, jak przypuszczałem, dla mnie się skończyła.
Trzy miesiące później nieoczekiwanie dostałem od dyrektora poczty zaproszenie. Wręczono mi ekstrapremię za pomoc w odnalezieniu obłąkanego człowieka!

Wcześniej nie było na jego winy żadnych dowodów! Wydawał się normalnym, zrozpaczonym mężczyzną, którego los ciężko doświadczył. Wszyscy mu współczuli. A on napisał ten list... I ruszył w Polskę, gnany niepokojem. Stąd ta nieodebrana poczta. Teraz Cezary K. czeka na wyrok.

Okazuje się zatem, że nawet zwykła mrówka może zaznaczyć swoje istnienie w skomplikowanym kołowrocie życia.

Jeśli chodzi o mnie, to najbardziej ucieszyłem się z premii. Dzięki niej zobaczyłem uśmiech radości na twarzy mojej żony, gdy zaprosiłem ją do salonu obuwniczego. To był prezent na piątą rocznicę naszego ślubu. Może i niewielki, ale najważniejsze, że radość mojej Krysi była ogromna.

Czytaj także:
„Myślałem, że mamy szansę na wspólną przyszłość, ale ona wykorzystała mnie, by odegrać się na swoim chłopaku”
„Nakryłam męża w łóżku z nianią naszych córek. Zostawił mnie z dziećmi, bo nie byłam dla niego prawdziwą kobietą”
„Syn narzeka, że go kontroluję. Mam do tego prawo, bo całe życie od ust sobie odejmowałam, by jemu nic nie zabrakło”
„Związałem się z alkoholiczką. Co tydzień obiecywała mi, że przestanie pić. Ja wciąż wierzę, że się zmieni”

Redakcja poleca

REKLAMA