Ledwo odłożyłam telefon, usłyszałam moją Izunię:
– Mamo, z kim rozmawiałaś?
Miałam wiele szczęścia, że w ogóle udało mi się pogadać z Krzysztofem bez udziału zaciekawionej córeczki. A stało się tak dlatego, że u dziecka gościł akurat Radek, mój były mąż. Oboje bawili się klockami, budując na środku pokoju wieżowiec z podziemnym wielokondygnacyjnym garażem, i bez żenady podsłuchiwali, nie miałam co do tego wątpliwości. Jedynym intymnym pomieszczeniem w mieszkaniu jest łazienka, ale jeszcze tak nisko nie upadłam, żeby się tam zamykać. Moje rozmowy nie powinny nikogo obchodzić.
– Kim jest ten pan? – drążyła Iza, udając zainteresowanie tym, co robił jej tata. Radek przezornie zachowywał milczenie.
– To znajomy – zbyłam córeczkę.
– Jesteś pewna? – Radek przymrużył złośliwie oko, starannie wybierając kolejny klocek.
– Ty też jesteś zainteresowany moim życiem towarzysko-uczuciowym? – odparowałam.
– Jeśli ma ono wpłynąć na rozwój mojej córki, to owszem – nadął się Radek.
Zamierzałam mu wypomnieć, że nie miałby szans na podsłuchiwanie moich rozmów, gdyby mógł zabierać Izę do siebie. Niestety, jego obecna partnerka, czy też, nazwijmy sprawy po imieniu, kochanka, nie lubiła dzieci. A szczególnie córeczki Radka, zresztą z wzajemnością. Po kilku nieudanych próbach, obie kobiety życia mojego eks zgodnie zaprotestowały przeciwko wspólnemu spędzaniu czasu.
Zaproponowałam wtedy, by kochanka opuszczała mieszkanie na czas pobytu dziecka, ale Radek nazwał mnie złośliwą babą i nie skorzystał z rady. Zaczął przychodzić do nas, a ja, widząc radość Izy, nie miałam serca go pogonić. W ten sposób stworzyliśmy dziwną rodzinę, rozwiedzioną, ale wciąż trzymającą się razem.
A gdybym chciała zaprosić Krzysztofa?
Od czasu rozwodu z Radkiem byłam samotna. Nie szukałam nikogo, miałam serdecznie dość związków, kłamiących facetów i niepewności. Musiałam dojść do siebie, na nowo wszystko sobie poukładać, odzyskać wiarę w ludzi. Dopiero Krzysztof poruszył we mnie czułą strunę, sprawił że zaczęłam myśleć o sobie jak o kobiecie. Na nowo odkryłam, że mogę się podobać, poczułam, jak fajnie być w centrum uwagi sympatycznego faceta. Niestety, szybko okazało się, że nie wszyscy są z tego zadowoleni.
Córeczka bezbłędnie wyczuła zmianę, jaka we mnie zaszła, i nie przepuszczała okazji, żeby brać mnie w krzyżowy ogień pytań. Gdzie byłam, z kim, i dlaczego tak długo, pytała naburmuszona, okazując dziecięcą zazdrość o uczucia mamy. Powinnam z nią porozmawiać, ale nie wiedziałam jak.
Co mogłabym powiedzieć sześciolatce o rodzącej się między mną i Krzysztofem delikatnej nici sympatii? Nasza znajomość była bardzo świeżej daty, nie wiedziałam, w jakim kierunku się potoczy, trudno było cokolwiek planować. A tym bardziej mieszać dziecku w głowie, przedstawiając kolegę mamy. Nawet gdyby on tego chciał.
Jestem matką, ale to nie znaczy, że nie mam prawa się zakochać – myślałam zbuntowana, obserwując bawiącą się Izunię. I jeszcze Radek – wyprowadził się, jednym ruchem zburzył nasze małżeństwo, po czym niefrasobliwie wrócił, bo tak mu było wygodnie. I co mogę zrobić? Nic, nie podejmę żadnych kroków, które miałyby unieszczęśliwić Izunię.
Czuję się jak nastolatka...
Mała kocha ojca, dla niej to dobrze, że Radek nie wylicza godzin spędzonych z córką. Naprawdę się nią zajmuje, nie jest weekendowym tatusiem. Często odbiera małą z zerówki, spędza z nią czas, oczywiście w naszym domu. Wszyscy są zadowoleni, tylko ja znalazłam się w dziwnej sytuacji. Jak nastolatka, która musi ukrywać chłopaka przed rodziną, uważającą, że miłość jest nie dla niej. Jeszcze, bo jest zbyt młoda, a w moim przypadku już, bo…
Właściwie, bo co? Rozzłościłam się. Bo mam dziecko i męża w domu? Byłego, dodajmy. Ale przesiaduje u nas, jest ciągle obecny w moim życiu. A gdybym chciała zaprosić na obiad Krzysztofa? O co zakład, że by się spotkali?
– Z czego się śmiejesz, mamo? – spytała Iza, wyraźnie znudzona układaniem klocków.
– Wyobraziłam sobie, że robię coś dziwnego – wytłumaczyłam oględnie. – Jesteś głodna? Zrobię kolację. Co powiesz na tosty z serem?
– Tata, chcesz tosty? – spytała natychmiast córka, jak zwykle włączając ojca w domowe sprawy.
„Spójrz, jak twoje dziecko walczy, żeby mieć cię z powrotem, a ty tak łatwo zburzyłeś jej świat. I mój” – pomyślałam, patrząc niechętnie na Radka.
– Nie wiem, czy jest tyle tostów, żebym mógł zostać – Radek spojrzał na mnie.
Chętnie skorzystałabym z okazji i pożegnała go, ale wiedziałam dobrze, co będzie dalej.
– To ja ci oddam swoje, nie idź jeszcze – Iza tak prosiła, że aż krajało się serce. Jak w tej sytuacji mogłam pozbyć się eks?
Machnęłam przyzwalająco i poszłam do kuchni. Za mną podreptała córeczka, ciągnąc za rękę ojca.
Nie chcę się nikomu spowiadać
– Zupełnie jak za dawnych czasów – ucieszył się bezmyślnie Radek i usadowił na stołku.
Wziął dziecko na kolana, żebym i ja mogła się zmieścić w ciasnym pomieszczeniu.
– Nie przeginaj, bo oberwiesz ścierką – nie wytrzymałam.
Izunia zachichotała.
– Mama tylko żartuje, prawda, mamo?
– Oczywiście, kochanie. Jeśli nie zabiłam twojego ojca do tej pory, to już raczej nic z mojej strony mu nie grozi. Czuję się całkiem ubezwłasnowolniona.
– A to z jakiego powodu? – udał głupiego Radek.
– Ja też chcę wiedzieć! – Izunia stuknęła widelcem w stół.
No i po buncie. Przecież nie powiem na głos, że potrzebuję trochę prywatności, żeby dać szansę rodzącemu się uczuciu. Czy można poczuć motyle w brzuchu, będąc stale pod obserwacją niechętnych związkowi oczu? Nigdy nie przypuszczałam, że będę miała tego typu problemy.
Po kolacji Radek szybko sprawdził godzinę.
– Muszę lecieć, skarbie, mama poczyta ci przed snem. Jutro się nie zobaczymy, ale w czwartek odbiorę cię i spędzimy razem wieczór. Co ty na to?
Córeczka zarzuciła mu raczki na szyję. Mnie nie pytał o zdanie, wiadomo było, że i tak się zgodzę.
– Wobec tego nie czekajcie na mnie w czwartek, przyjdę później – postanowiłam skorzystać z obecności Radka i umówić się z Krzysztofem.
Dwie pary oczu wbiły we mnie pytające spojrzenie. Czy ja muszę się tłumaczyć? Od dawna jestem dorosła.
Nie wiem, jak w tej sytuacji postąpić
– Ale mamo, powiedz, gdzie idziesz – jęczała Iza.
– Dziecko powinno wiedzieć, gdzie podziewa się matka, to ważne dla poczucia bezpieczeństwa – wymądrzał się Radek, a ja poczułam się winna przyszłych problemów emocjonalnych Izuni, ale nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała:
– Masz rację, to dotyczy obojga rodziców. Może opowiedz nam trochę o sobie. Ja na razie spróbuję być tajemnicza.
Tak to wyglądało za każdym razem, koniecznie chcieli wszystko o mnie wiedzieć. O ile zamierzałam wprowadzić córkę w ewentualne wydarzenia, o tyle chciałam uniknąć spowiadania się Radkowi z życia uczuciowego.
Na randce z Krzysztofem nie byłam w dobrym nastroju. Przemyślałam wszystko i wyszło mi, że zupełnie nie wiem, jak w tej sytuacji postąpić. Niczego nie byłam pewna. Ani tego, czy Krzysztof chciałby wejść w moje życie, poznając Izunię, ani reakcji dziecka. No i nie zapominajmy o wiecznie obecnym Radku.
– Czym się trujesz? Nie zaprzeczaj, przecież widzę – dopytywał Krzysztof.
W końcu nie wytrzymałam i opowiedziałam o targających mną rozterkach. Sama z tego nie wybrnę, muszę wiedzieć, na czym stoję.
– Poczekaj, bo nie zrozumiałem. Wymknęłaś się na spotkanie ze mną i teraz żałujesz? – Krzysztof był zdezorientowany.
– Wymknęłam się, ale nie żałuję. Tylko nie wiem, jak przedstawić cię córce.
– Normalnie, możemy to zrobić zaraz, o ile mała jeszcze nie śpi.
– Jak to? Tak po prostu tam wejdziemy? A Radek?
– Co, Radek? Będzie dziwnie, ale interesująco. Słuchaj, kochanie, chciałbym cię częściej widywać, a nie wiem, jak to zrobić, jeśli nie wprowadzisz mnie do rodziny.
– O matko! – złapałam się za głowę.
– Będzie dobrze – przytulił mnie Krzysztof.
Wzięłam ich z zaskoczenia
Umierałam z tremy, otwierając drzwi i wprowadzając go do przedpokoju. Hałas zwabił Izunię i jej ojca. Stali bez ruchu, wpatrując się w Krzysztofa jednakowym, nieprzychylnym spojrzeniem. Byli w tym momencie bardzo do siebie podobni. Pierwszy ocknął się Radek, dobre wychowanie wzięło górę.
– Radosław – przedstawił się.
Dokończyłam prezentacji, licząc, że Radek się opamięta i w końcu nas opuści.
– A to nasza córeczka Iza – powtórzył po mnie.
Myślałby kto, że nadal jesteśmy szczęśliwym małżeństwem.
– Mama mi o tobie dużo opowiadała, same dobre rzeczy – Krzysztof przykucnął przed Izą i potrząsał z powagą jej rączką.
– Ty jesteś tym ulubionym kolegą? – mała prawidłowo skojarzyła.
– Mam nadzieję, że tak – uśmiechnął się Krzysztof.
Spojrzałam na Radka wzrokiem bazyliszka.
– To ja już pójdę – zrozumiał.
Przeszliśmy we trójkę do pokoju, Krzysztof opowiadał coś zaciekawionej Izuni. Nabrałam nadziei, że wszystko jeszcze się jakoś ułoży.
Czytaj także:
„Szefowa była jędzą, zamiast pochwał, słyszałam wieczne połajanki. Wyświadczyła mi przysługę, dzięki niej jestem na swoim”
„W pociągu zagadał do mnie facet piękny niczym Apollo. Zapomniałam języka w gębie, choć zawsze marzyłam o przystojniaku”
„Studenci codziennie urządzali nocne imprezy, obrażali nas i pyskowali. Doprowadzili jednego z lokatorów do zawału”