„Nie mogę się doczekać emerytury. Nic mnie tak nie denerwuje, jak koleżanki z pracy”

kobieta, która ma dość pracy fot. iStock by Getty Images, Westend61
„– Powiedziała, że urodziny to prywatne święto, i ona nie uważa, by biuro było miejscem, gdzie się powinno je celebrować. Celebrować, też coś! – prychnęła Teresa. – Smarkata ledwo przyszła, a już chce swoje porządki wprowadzać. Ja jej tutaj kariery nie wróżę”.
/ 24.08.2023 19:45
kobieta, która ma dość pracy fot. iStock by Getty Images, Westend61

Wychodziłyśmy już, gdy Tereska dała znak, żebym na nią zaczekała na parkingu.

– Co tam, dziewczyno?– zapytałam. Nie mogłaś pogadać w biurze? Zaraz Tadek po mnie przyjedzie.

– Mogłam – wzruszyła ramionami.

– Ale się jakoś nie złożyło. Kochana, możesz mi powiedzieć, kiedy ta nowa ma urodziny? Chciałam ją wpisać do harmonogramu.

Niby zawsze tak robiłyśmy i nie było problemu, ale tym razem krążyły słuchy, że nowa to siostrzenica burmistrza, i ogarnęły mnie wątpliwości.

– Wiesz, Tereska – zacukałam się. – To są w sumie dane wrażliwe, mogę mieć nieprzyjemności. Najlepiej sama ją jutro zapytaj.

Spojrzała zdziwiona.

– Nie przesadzasz z tą ostrożnością?

– Nie wiem – przyznałam. – Ale mam tylko pół roku do emerytury. Na co mi kłopoty? Po prostu daj dziewczynie kalendarz i poproś, żeby się wpisała. To jej pierwsza praca, jest na stażu… Uczymy ją życia, więc róbmy wszystko, jak należy. O, Tadek już jest! – zobaczyłam naszego nissana zjeżdżającego z szosy. – Do jutra!

Kiedy ten czas zleciał – myślałam, gdy wracaliśmy z mężem do domu. Tego sklepu nie było, gdy zaczynałam pracę, tu stała wielka kamienica, w której na dole były skup butelek i repasacja pończoch… I autobusem się jeździło, kto tam auto miał! Jeszcze niedawno byłam jak ta nasza Martynka na stażu – młoda, pełna sił, ciekawa, co życie przyniesie. A teraz emerytura za pasem. Czy będę jak moja sąsiadka polegiwać całymi dniami na jaśku wyłożonym na parapet?

Już chce swoje porządki wprowadzać

Gdy nazajutrz poszłam do pracy, po raz pierwszy spojrzałam na nasze biuro jak na miejsce, z którym wkrótce trzeba się będzie pożegnać. Tyle historii, których byłam częścią… Choćby wprowadzenie komputerów – jakaż to wydawała się kiedyś rewolucja! Nie do pojęcia, że wszystkie się nauczyłyśmy obsługi czegoś, co wydawało się tak nieludzko skomplikowane; mało tego, dziś to tylko kolejny sprzęt jak krzesło czy czajnik bezprzewodowy. Nawiasem mówiąc, taki czajnik też kiedyś był nowinką. Pamiętam, jak stałyśmy gremialnie w kuchence i  sprawdzały z zegarkami w ręce, jak szybko zagotuje wodę.

– Aleś się rozmarzyła, Aniela – Tereska zjawiła się niczym diabeł z pudełka. – Jakbym cię nie znała, pomyślałabym, że się znowu zadurzyłaś w jakimś kurierze!

– Cicho! – syknęłam.

Ta to ma pamięć jak słoń.

– Chyba mnie z kimś mylisz, dziewczyno – szybciutko doszłam do siebie. – Ja mam męża.

– Zapomniał wół, jak cielęciem był – stwierdziła, wzruszając ramionami. – Mamy kłopot.

Bo to jeden? Życie to jeden wielki kłopot i w dodatku kończy się śmiercią.

– Ale na razie żyjemy – żachnęła się. – Smarkula nie chce podać daty urodzenia. Wiesz, co mi powiedziała? Wiesz?!

– A wyglądam na jasnowidzącą?

Powiedziała, że urodziny to prywatne święto, i ona nie uważa, by biuro było miejscem, gdzie się powinno je celebrować. Celebrować, też coś!

– I co jej powiedziałaś?

– A nic, poszłam sobie czym prędzej, żeby jej w łeb nie zdzielić. Jasna cholera, ledwo przyszła, a już chce swoje porządki wprowadzać. Ja jej tutaj kariery nie wróżę!

Taka sama z Teresy wróżka jak ze mnie jasnowidząca. Jeśli Martyna faktycznie jest spokrewniona z burmistrzem, żadna siła jej nie ruszy z urzędu gminy, póki sama nie zechce odejść. Taka prawda.

Nikogo nie będę na siłę uszczęśliwiać

– No i co ja mam zrobić? – Teresa nie dawała za wygraną. – Przecież to ja zawsze organizuję wszystko. Rozwala mi cały schemat!

Powiedziałam, żeby zostawiła smarkatą i już. Nikt nie będzie siłą dziewczyny uszczęśliwiał.

– Ale za miesiąc Adrianna ma urodziny – przypomniała. – Będzie składka i co wtedy?

– Nie wiem, zapytaj nową – poradziłam. – Zamiast się wściekać, po prostu ustal, co i jak.

– Na razie nie mam nerwów– sapnęła. – Pogadam z resztą dziewczyn, może będą bardziej pomocne niż ty.

Przełknęłam aluzję i kiwnęłam głową.

Co ustalą, wezmę na klatę. I  tak wkrótce mnie tu nie będzie.

Miła rzecz, takie urodziny w pracy. Niby sprawa prywatna, tu Martyna ma rację, ale czy my tutaj nie jesteśmy ze sobą także emocjonalnie związane? Doba ma dwadzieścia cztery godziny, osiem z nich spędzam w pracy, osiem śpię. To biuro to jedna trzecia mojego życia, niewykluczone, że teraz najbardziej aktywna. Ale nie wymagam od małolaty, by też tak myślała, na głowę nie upadłam…

Zajęłam się dokumentami i dopiero pod koniec dniówki zorientowałam się, że coś się dzieje. Wstałam i podeszłam do biurka Martyny, gdzie najwyraźniej znajdowało się epicentrum zdarzeń.

– Mnie nikt nie pytał o zdanie – Aldona wyzywająco zaparła się pod boki.

Pięknie, zaraz zacznie dociekać, skąd znałyśmy datę jej urodzin.

– To znaczy, że nie chcesz z nami CELEBROWAĆ swojego prywatnego święta? – spytała Tereska tonem, który zmroziłby wodę w czajniku.

– To taki komunistyczny relikt – obudziła się nagle Magda ze swoimi mądrościami. – Mnie nie zależy.

– A mnie się podoba – stwierdziła Julka z księgowości. – Jestem samotna i przynajmniej wiem, że ktoś będzie o mnie pamiętał. To miłe. Niech pani Aniela zdecyduje – spojrzała na mnie. – To ona jest p.o., dopóki kierowniczka nie wróci z urlopu.

Że niby co? Dlaczego ja?!

Czemu one mają pretensje do mnie?

– To może zagłosujmy? – zaproponowałam pojednawczym tonem. – Kto za urodzinami, ręka w górę.

Zgłosiły się trzy osoby.

No to mamy pół na pół – wzruszyłam bezradnie ramionami.

– A ty? – skoczyła do mnie Teresa.

– Ja idę na emeryturę, mnie to już przecież nie dotyczy.

„Cokolwiek zdecydujemy, połowa pracownic i tak będzie czuła się przymuszona” – pomyślałam.

– Cholernie mi miło, że moje wieloletnie próby zintegrowania zespołu nazwano komunistycznym reliktem! – wycedziła Teresa i wyszła, trzaskając drzwiami.

A Martyna zaczęła łazić i przepraszać – przecież ona nie chciała tylko swoich urodzin, cudze jej wcale nie przeszkadzają. A najlepsze, że wszyscy najwyraźniej najbardziej są obrażeni na mnie – bardzo jestem ciekawa, jak niby miałam uniknąć kwasu? Coś mi się wydaje, że na tę emeryturę odejdę bez żalu.

Czytaj także:
„Koleżanki wyleciały z pracy przez własną głupotę, ale to ja straciłam w oczach pracowników. Zostałam czarną owcą i kablem”
„Koleżanki z pracy zrobiły ze mnie kozła ofiarnego. No tak, co samotna rycząca czterdziestka ma do roboty wieczorami”
„Nigdy więcej przyjaźni w pracy. Z Marty była taka wielka koleżanka, a specjalnie opóźniała projekt, żeby mnie pogrążyć”

Redakcja poleca

REKLAMA