Wspólnie z Martą odpowiadałyśmy już za kilka projektów i do tej pory na nic nie mogłam narzekać.
Doskonała okazja, aby pokazać, na co nas stać
Wszystko zaczęło się, gdy nasza firma otrzymała duże zlecenie od jednego z naszych najważniejszych klientów. Było to dla nas ogromne wyzwanie, ale jednocześnie doskonała okazja, aby pokazać, na co nas stać. Zadanie wymagało od nas miesięcy skrupulatnej pracy i doskonałej organizacji.
Marta zaproponowała, że będzie odpowiedzialna za koordynację projektu, a ja z radością zaakceptowałam tę propozycję.
— Zgadzam się na to. — Powiedziałam z pełnym przekonaniem: — Będziesz lepsza w tej roli, bo wiesz, że takie obowiązki są dla mnie stresujące. A nie chcę znowu leczyć bólu brzucha.
— Nie martw się, Anka, będzie w porządku. Będziesz odpowiadała za stronę wykonawczą i jesteśmy kwita. Zresztą... Mam nadzieję, że i tak za niedługo będę miała takich projektów więcej. — Mówiąc to, chyba lekko się speszyła.
— Jak to?
— No... — zaczęła się jąkać. — Coś tam szef przebąkiwał o nowych zadaniach dla mnie. Chce mnie przetestować w boju.
— Hm... Mnie niczego takiego nie proponował. Ale to on wie najlepiej, nie? Mi chyba jest dobrze tu, gdzie jestem — skłamałam.
Ufając jej i wierząc w naszą wspólną skuteczność, poświęciłam się nowemu zadaniu z całym zaangażowaniem. Liczyłam na to, że moje wysiłki zostaną w końcu dostrzeżone tak samo, jak było to w przypadku Marty.
Z biegiem czasu zaczęłam dostrzegać drobne nieprawidłowości
Pierwsze tygodnie przebiegały całkiem sprawnie. Marta wydawała się być perfekcyjnie zorganizowana i wszystko szło zgodnie z planem. Jednak z biegiem czasu zaczęłam dostrzegać drobne nieprawidłowości.
Terminy stawały się coraz bardziej napięte, a ja musiałam wypracowywać nadgodziny, aby dotrzymać obietnic i kończyć zadania, do których się zobowiązywałam.
Zaczęłam czuć się coraz bardziej zestresowana i zmęczona, ale nie chciałam zawieść ani klienta, ani mojego zespołu. Pewnego dnia przyznałam się Marcie do tego, jak mi ciężko:
— Trochę mnie ten projekt wykańcza, Marta. Będę szczera.
— Ej, weź nie narzekaj. Za niedługo się skończy, mu przytulimy dobrą sumkę i wszystko będzie cacy. Klient dzwonił ostatnio, że jest zadowolony.
— Tak, tylko... Ja nie do końca. Kosztuje mnie to wszystko sporo czasu i nerwów. Zarobionej kasy nawet nie mam gdzie wydać, bo non stop siedzę w biurze.
— Moja w tym głowa, żeby wszystko było dopięte i dowiezione na czas. Musimy to przetrwać, jeszcze chwila.
Czułam, że coś jest nie tak, że moja koleżanka nie mówi mi o wszystkim
Niechętnie uwierzyłam Marcie, po raz kolejny. Ale byłam coraz bardziej sceptycznie nastawiona do całego tego przedsięwzięcia. W głębi serca czułam, że coś jest nie tak, że moja koleżanka nie mówi mi o wszystkim.
W całym zespole dało się odczuć ogromne napięcie i jakoś ciężko było mi przystać na to, że klient był zadowolony. Postępy prac wskazywałyby raczej na to, że nie jest usatysfakcjonowany.
Panował spory chaos i nie tylko ja to dostrzegałam. Ale jeszcze postanowiłam przeczekać sytuację i zobaczyć rozwój wydarzeń. Nie powiem, było mi ciężko. Ale powtarzałam sobie w myślach, że jesteśmy już na półmetku i niebawem wszystko się wyklaruje.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom
Pewnego dnia, przeglądając dokumentację projektową, natknęłam się na coś, co zupełnie mnie zaskoczyło. Okazało się, że Marta celowo opóźniała dostarczenie niektórych kluczowych elementów projektu. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dlaczego zrobiła coś takiego? Jak mogła zdradzić nasze zaufanie i zagrażać sukcesowi całego przedsięwzięcia?
Widać było, że w środku biła się z własnymi myślami. Zdecydowałam się z nią skonfrontować.
— Marta, mogę z tobą porozmawiać? — zapytałam, łapiąc ją w pokoju socjalnym podczas przerwy na kawę.
— Oczywiście, Ania. Co się dzieje? — Kobieta uśmiechała się, jakby nic się nie działo, więc przez moment nawet uwierzyłam, że to wszystko jakaś fatalna pomyłka.
Ostrożnie zaczęłam, mierząc wzrokiem każdą jej drobną reakcję:
— Chciałabym zapytać, dlaczego celowo opóźniasz dostarczenie niektórych części projektu.
— Co?! — Marta prawie się zakrztusiła. — Skąd to wiesz? Znaczy... Skąd takie informacje?
— Widziałam w papierach. Słuchaj... Powiedz mi szczerze, o co chodzi, bo czuję, że ściemniasz.
Marta westchnęłam głośno. Widać było, że w środku biła się z własnymi myślami.
— Skoro już wiesz... Tak. To prawda. Ania, zrobiłam to celowo. Chciałam podkreślić swoją rolę, żeby widzieli, że nie da się mnie zastąpić. Chciałam, żeby zarząd widział mnie jako kluczową postać w tym projekcie.
— A mnie jako niekompetentną i bezużyteczną popychaczkę — dokończyłam cynicznie.
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Patrząc na nią wściekle, kontynuowałam:
— Czy naprawdę uważasz, że zagrażanie mojej reputacji i sabotowanie naszej pracy przyniesie ci korzyści? To jest nieuczciwe i, prawdę mówiąc, dość ohydne.
Marta tylko się uśmiechnęła i odparła:
— To tylko biznes, Ania, a ja robię to, co potrzebne, aby osiągnąć sukces. Taki okrutny jest ten nasz świat.
— Nigdy więcej się do mnie nie odzywaj, oszustko. Nienawidzę cię.
Czułam się wykorzystana i zdradzona
Nie sądziłam, że Marta, osoba, którą uważałam za przyjaciółkę, jest zdolna do takiej perfidii. Moje zaufanie do niej zostało bezpowrotnie utracone. Czułam się wykorzystana i zdradzona.
Praca, którą wkładałam w ten projekt, była wynikiem mojego zaangażowania i pasji, a teraz musiałam zmagać się z podwójnym stresem: tym związanym z samym projektem i jeszcze tym emocjonalnym, w związku z tymi koszmarnymi manipulacjami.
Przecież kiedyś byłyśmy bliskimi koleżankami
Zdecydowałam, że wyjdę ze swojej strefy komfortu i zacznę działać. Dla siebie i dla innych. Postanowiłam zgłosić całą sytuację zarządowi firmy.
Przekazałam szczegółowe informacje dotyczące działań Marty i przedstawiłam im, jak bardzo wpłynęły one na naszą pracę i wyniki projektu. Oczywiście, przedstawiłam do tego niezbędne formalne dowody.
Opowiedziałam o celowym opóźnianiu dostarczenia kluczowych elementów, które spowodowały duże napięcie, pracę nadgodzinową i niepotrzebny stres. Wyraziłam swoje rozczarowanie i zażądałam podjęcia odpowiednich działań w tej sprawie.
Zarząd był zdumiony i rozgniewany na Marty za jej postępowanie. Zrozumieli, jak poważne były konsekwencje jej działań dla projektu i dla mnie osobiście.
Podjęli natychmiastowe działania, przeprowadzając wewnętrzne śledztwo, aby zweryfikować moje zgłoszenie. Po przeanalizowaniu dostępnych dowodów i przeprowadzeniu rozmów z innymi członkami zespołu, zarząd podjął ostateczną decyzję.
Nie pozwoliłam, aby to doświadczenie całkowicie mnie złamało
Marta została zwolniona z pracy ze skutkiem natychmiastowym. Jak mi z tym było? Sama nie wiem. Z jednej strony odczuwałam ulgę, że nie będzie już miała możliwości szkodzenia innym. Z drugiej strony jednak było to dla mnie bolesne. Przecież kiedyś byłyśmy bliskimi koleżankami, a teraz musiałam patrzeć, jak nasza relacja zakończyła się w taki nieprzyjemny sposób.
Ostatecznie to ja przejęłam projekt i doprowadziłam go do końca. Szczęśliwie, wszystko przebiegło po mojej myśli, a ja... dostałam awans.
Choć Marta została usunięta z firmy, to wydarzenie poważnie naruszyło moje zaufanie do innych ludzi. Być może zbyt łatwo ufałam i otwierałam się na innych, ale teraz musiałam być bardziej ostrożna i z rezerwą podchodzić do relacji zawodowych. Przez pewien czas czułam się zraniona i nieco osamotniona w miejscu pracy. Jednak nie pozwoliłam, aby to doświadczenie całkowicie mnie złamało.
Czytaj także:
„Koleżanki z pracy zrobiły ze mnie kozła ofiarnego. No tak, co samotna rycząca czterdziestka ma do roboty wieczorami”
„Koleżanka z pracy kopała pode mną dołki i sama w nie wpadła. Obrzucała mnie mięsem w sieci, żeby wykurzyć mnie z pracy”
„Koleżanka z pracy wrobiła mnie w romans z szefem. Z zawiści wmówiła wszystkim, że awans zarobiłam przez łóżko”