„Nie miałam szczęścia do mężów, jeden był gorszy od drugiego. to tam, gdzie miłość umiera, trafiła mnie strzała amora”

szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, mimagephotos
„Wszyscy faceci, z którymi byłam do tej pory, to życiowe niedojdy i popaprańcy. Więc nikogo nie powinno dziwić, że chciałabym spotkać kogoś z charakterem, który ma w życiu jakiś cel i jest zdecydowany. No i przede wszystkim takiego, co o swoją kobietę by zadbał i starał się, żeby jej niczego nie brakowało”.
/ 10.01.2025 22:00
szczęśliwa kobieta fot. Adobe Stock, mimagephotos

Tamtej zimy zdecydowałam się wyjechać na urlop nad morze. Podobno w okresie sztormowym nad morzem panują idealne warunki dla układu oddechowego, gdyż w atmosferze krąży wtedy największa ilość jodu. Akurat zmagałam się z chorobą oskrzeli. Do wczasów brakowało zaledwie 2 dni, a ja ciągle zastanawiałam się, czy powinnam wyruszyć na tę wyprawę, czy może lepiej z niej zrezygnować.

Przez ostatnie tygodnie doskwierała mi samotność. Czułam, że brakuje mi towarzystwa drugiej osoby. Zaczęłam coraz częściej wychodzić na zewnątrz, próbując uciec od wspomnień, które wypełniały moje mieszkanie. Niestety, nie przynosiło to oczekiwanych rezultatów. Prędzej czy później musiałam znów przekroczyć próg domu i zmierzyć się z kolejnym samotnym wieczorem.

Miałam złe wspomnienia

Moje gniazdko dawało mi radość jedynie przez krótki czas tuż po ślubie. Niedługo po nim mój mąż zaczął preferować przebywanie ze swoimi kumplami zamiast spędzać czas ze mną. Gdy na początku wracał do mieszkania na rauszu, kolejnego dnia przysięgał, że to się już więcej nie powtórzy, że to zły wpływ kolegów i takie tam gadanie...

Chyba każda z nas zna takie tłumaczenia, prawda? Początkowo dawałam temu wiarę i liczyłam, że nadejdą lepsze czasy. Ale potem mąż przestał przepraszać, a zaczął się oburzać, że śmiem mu wypominać życie towarzyskie. A przecież nie miałam nic przeciwko samym wyjściom, tylko temu, co wtedy robił. A pił jak smok.

Sytuacja stawała się coraz gorsza. Nie mam ochoty wdawać się w szczegóły tego, co się wtedy wydarzyło. Mówiąc krótko – było kiepsko. W rezultacie wylali go z firmy z hukiem, gdy przez cztery tygodnie w ogóle nie pojawiał się w pracy, bo ciągnął pijacki maraton. Sama nie wiem, czemu wciąż łudziłam się, że kiedyś nadejdzie dzień, gdy los się odmieni… Nic bardziej mylnego.

Pewnej nocy mój mąż nie pojawił się w mieszkaniu. Kolejnego poranka odnaleziono go śmietniku, w którym zasnął i zmarł z wychłodzenia. Jego strata była dla mnie ogromnym ciosem, tym bardziej że właśnie byłam w pierwszym trymestrze ciąży. Planowaliśmy to dziecko.

Pomogli mi rodzice

Zdaję sobie sprawę, że zachowałam się jak kretynka, ale podobnie jak mnóstwo kobiet przede mną i po mnie naiwnie wierzyłam, że pojawienie się dziecka wpłynie na niego pozytywnie i podejmie terapię. Kiedy tylko znajdzie się przyczyna, dla której będzie chciał rzucić picie, to na pewno to zrobi.

Rodzice bardzo mi pomogli w życiu, bez nich byłoby mi naprawdę ciężko. W zasadzie to babcia z dziadkiem zajmowali się moją córeczką, gdy dorastała. Często tak się zdarza, że starsze pokolenie ponosi konsekwencje za bezmyślne zachowania swojego lekkomyślnego potomstwa. Wciąż tyrali, chociaż powinni delektować się seniorskim wiekiem i czerpać z niego radość. A to wszystko przez fanaberie latorośli, jej widzimisię, nadzieje i marzenia. Teraz mam do siebie wielki żal. Rodzice już odeszli z tego świata, a ja nie miałam okazji wyrazić im wdzięczności za wsparcie, którego mi udzielili.

Znów pechowo wyszłam za mąż

Zanim powiedziałam "tak" na ślubnym kobiercu, po cichu rozpytałam tu i ówdzie, czy mój przyszły mąż przypadkiem nie ma słabości do alkoholu. Odpowiedzi były jednoznaczne – nie pije ani kropli! I faktycznie, mój nowy wybranek stronił od procentów. Natomiast miał inną pasję – płeć piękną. Gdyby mógł, romansowałby z każdą napotkaną kobietą, niezależnie od metryki...

Trafił mi się więc erotoman. Nie zwlekałam z rozstaniem. Pogoniłam go z domu, kiedy pewnego razu Małgosia poskarżyła mi się, że dobierał się nawet do niej.

Zostałam sama

Po latach moja córka, mając 24 lata, wzięła ślub z Brytyjczykiem, którego poznała niedługo po tym, jak wyjechała za chlebem do Anglii. I tak zostałam sama

Córka co miesiąc przelewa mi trochę grosza, bo moje wynagrodzenie nie powala na kolana. Jak twierdzi, 200 funtów to dla niej żadne wielkie pieniądze, a dla mnie to dodatkowe złotówki do budżetu. Skoro wspomaga mnie finansowo, to uważa, że może mi też wytykać moje życiowe potknięcia i wpadki.

Tak naprawdę sama jej to zasugerowałam, kiedy zaczęłam narzekać na to, że jestem sama i że moje życie jest nudne i przygnębiające. W pewnym mailu od Małgorzaty przeczytałam, że jestem życiową ciamajdą, która non stop zrzędzi i ciągle ma jakieś urojenia.

Córka była szczera do bólu

"Co ty gadasz? Żyj tym, co jest tu i teraz, a nie jakimiś mrzonkami. Nie jesteś już małolatą, więc daj sobie spokój z łowieniem przystojniaków. Poszukaj raczej faceta po pięćdziesiątce z domem, który postawi cię na nogi finansowo. Najłatwiej trafisz na takiego w jakimś sanatorium."

Dobra, może mała mówiła z sensem, ale, szczerze powiedziawszy, jej słowa trochę mnie ubodły. Chociaż tak sobie pomyślałam, że ten pomysł z wyjazdem do sanatorium na podryw to wcale nie jest taki głupi. W końcu miałam dopiero pięćdziesiątkę na karku.

Faceci nadal rzucali na mnie okiem, gdy szłam ulicą. Moja figura robiła na nich wrażenie.

Marzyłam o kimś takim

Co skłoniło mnie do wyjazdu nad morze? Otóż obejrzałam film o facecie, który był marynarzem, a w zasadzie pływał na zlecenie samej królowej Anglii, Elżbiety I. Byłam pod wrażeniem również samego bohatera. Chyba właśnie o kimś takim śniłam przez całe swoje dotychczasowe życie. O facecie, który jest śmiały, ale jednocześnie rozsądny. Zuchwały, a mimo to szarmancki. Dowcipny, ale potrafi być poważny kiedy sytuacja tego wymaga.

A co jeśli nie uda mi się spotkać kogoś takiego wśród tych wszystkich zramolałych facetów? Obejrzałam ten film chyba z 5 razy. Już od samego początku miałam wrażenie, że doskonale znam tego marynarza. 

Szczerze mówiąc, czułam się po prostu bardzo osamotniona i pragnęłam zaznać prawdziwej miłości... Mimo że ciężko mi było to przyznać przed samą sobą, w głębi duszy marzyłam o tym, żeby mieć jeszcze u swojego boku życiowego towarzysza.

Wszyscy faceci, z którymi byłam do tej pory, to życiowe niedojdy i popaprańcy. Więc nikogo nie powinno dziwić, że chciałabym spotkać kogoś z charakterem, który ma w życiu jakiś cel i jest zdecydowany. No i przede wszystkim takiego, co o swoją kobietę by zadbał i starał się, żeby jej niczego nie brakowało do szczęścia… Ten film tylko jeszcze bardziej mnie zaintrygował, więc zaczęłam szukać jakichś książek o tym sławnym Brytyjczyku po różnych antykwariatach i w bibliotekach.

Trochę się nudziłam

Wyjazd był już wykupiony, a moja córka nie wybaczyłaby mi, gdybym odwołała wyjazd z tak błahej przyczyny. Postanowiłam, że podczas pobytu nad Bałtykiem wyrzucę z głowy myśli o moim korsarzu. Jego podobiznę, którą wcześniej uwieczniłam aparatem, wyszperałam w jednym ze starych woluminów. Zdjęcie oprawiłam i ustawiłam na toaletce w moim pokoju.

Czas w sanatorium wlókł się niemiłosiernie wolno. Uczęszczałam na różne kuracje, robiłam sobie długie przechadzki, oddawałam się lekturze i regenerowałam siły, jednak głównie wałęsałam się bez sensu po całym obiekcie. Mówiąc szczerze, umierałam z nudów. Okropnie tęskniłam za jakimś towarzystwem.

Sam stanął w moich drzwiach

Gdy obudziłam się tamtego poranka, zdałam sobie sprawę, że po raz kolejny przegapiłam porę śniadaniową. Nagle usłyszałam ciche stukanie dochodzące zza drzwi. Zarzuciłam na siebie podomkę i ruszyłam, by sprawdzić, kto to może być. W progu stał kelner.

Widzę, że znów nie dotarła pani na stołówkę – rzekł z uśmiechem – Jeśli będzie pani kontynuować tę passę, to całkiem pani nam wychudnie.

Bez zwłoki przekroczył próg i postawił tacę z posiłkiem na blacie. Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana, mając wrażenie, że lada moment... zemdleję. Wystarczyłoby dorzucić perukę i zarost, a mielibyśmy tu istnego pirata z krwi i kości!

Zrobiłam krok w jego kierunku, ale w tym momencie moja stopa zaplątała się w dywan i straciłam równowagę. Nie zaliczyłam jednak upadku, ponieważ mój "korsarz" zareagował niczym gepard, przytrzymując mnie w ostatniej chwili. W jego objęciach ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa.

Wiecie, nie od razu zdałam sobie z tego sprawę, ale Franciszek już od samego początku mnie polubił. Niestety, brakowało mu odwagi, żeby do mnie zagadać. W końcu jego koledzy wpadli na pomysł i namówili go, aby przyniósł mi śniadanie. To był świetny sposób na przełamanie pierwszych lodów.

Od dnia, w którym powiedzieliśmy sobie sakramentalne "tak", minęły już dwa lata. Pomimo tego, że dzieli nas 9 lat i on jest młodszy, jakoś nigdy nie stanowiło to dla nas problemu. W swoim mężczyźnie odnalazłam to wszystko, o czym marzyłam od dawna. Franek to facet, który nie boi się wyzwań, ale jednocześnie zawsze kieruje się rozwagą. Bywa bezczelny, ale nigdy nie zapomina o zasadach dobrego wychowania. Potrafi rozbawić towarzystwo, ale kiedy sytuacja tego wymaga, zamienia się we wcielenie powagi. Gdy ostatnio wpadła do nas w odwiedziny moja córka, zauważyła, że wyglądam o kilka lat młodziej.

Wiktoria, 56 lat

Czytaj także: „Niewierność to dla mnie bułka z masłem. Mąż myśli, że chodzę na fitness, a ja spalam kalorie inaczej”
„Mąż próbował mnie ustawiać do pionu, ale mu nie wyszło. Teraz jest na każde moje zawołanie, bo to ja rządzę w domu”
„Brat przyjechał z drogimi prezentami i udawał panisko. Czułam się upokorzona, bo nam się nie przelewa”

 

Redakcja poleca

REKLAMA