„Nie miałam pomysłu, kogo zabrać ze sobą na rodzinny wyjazd na kajaki, aż w końcu padło na byłego męża. No i się zaczęło”

kobieta po rozwodzie z byłym mężem fot. Adobe Stock, peopleimages.com
„Tak jak się spodziewałam podczas spływu, Witek stanął na wysokości zadania, a chłopaki pękały z dumy, że mają takiego wysportowanego tatę. Na postronnych obserwatorach, czyli innych uczestnikach tego spływu, robiliśmy pewnie wrażenie zgranej i kochającej się rodzinki. Okazało się, że ciągle nieźle się dogadujemy”.
/ 06.06.2023 22:30
kobieta po rozwodzie z byłym mężem fot. Adobe Stock, peopleimages.com

Moi chłopcy, Tomek i Darek, od dawna namawiali mnie na kilkudniowy wypad na kajaki.

– Pogoda jest niepewna – szukałam jakiejś wymówki.

Oni jednak nie dawali za wygraną i co rusz napomykali o takim wyjeździe.

– Kłopot w tym, że kajaki są dwuosobowe, a nas jest trójka. Bezpieczniej byłoby, gdyby z każdym z was płynął jakiś dorosły – powiedziałam pewnego dnia.

– Możesz wziąć ciocię Sabinę – na poczekaniu wymyślił mój młodszy syn.

To faktycznie byłoby jakieś rozwiązanie

Ale doskonale wiedziałam, że opiekująca się matką po udarze Sabina nie będzie miała z kim zostawić na te parę dni staruszki, więc nawet nie zapytałam, co ona na to. Musiałam wymyślić inne rozwiązanie, bo byłam pewna, że chłopaki tak długo będą drążyć temat, aż w końcu ulegnę. No i wymyśliłam...

Sięgnęłam po telefon i chowając swoją kobiecą dumę do kieszeni, wykręciłam numer Witka, mojego byłego męża. „Raz kozie śmierć” – pomyślałam, czekając aż odbierze.

O nic nie pytał, tylko od razu się zgodził. Obiecał, że bez problemu załatwi sobie urlop. To był cały on. Nigdy nie widział kłopotu.

– Chłopaki już wiedzą, że pojadę z wami? – zapytał tylko, a kiedy powiedziałam, że póki co trzymałam to w tajemnicy, poprosił, żebyśmy powiedzieli im razem. – Na pewno się ucieszą – zauważył, bo w końcu dobrze znał swoich synów.

Tomek i Darek faktycznie aż podskoczyli z radości

– Prawdziwy spływ kajakowy i to już w te wakacje i w dodatku z tatą? – dopytywali z niedowierzaniem.
Od kiedy mieszkali tylko ze mną, nie mogli liczyć na żadne większe atrakcje, poza wyjściem do kina, parku czy przejażdżką na rowerze.

Dla dzieci w ich wieku, pełnych energii, to wszystko było zbyt statyczne i nudne. A ja ostatnio nie byłam ani w dobrym nastroju, ani w dobrej kondycji. W dodatku nigdy nie byłam typem sportowca, a rozwód nie zmobilizował mnie w żaden sposób do aktywności. Wręcz przeciwnie – sprawił, że najchętniej spędzałabym czas na kanapie, biernie poddając się losowi.

Kiedy było mi smutno, brałam paczkę ptasiego mleczka i sięgałam po jakieś babskie gazety. Synowie  nie mieli ze mnie pożytku, bo byłam kiepskim kompanem do wspólnych zabaw.

Tak jak się spodziewałam podczas spływu, Witek stanął na wysokości zadania, a chłopaki pękały z dumy, że mają takiego wysportowanego tatę. Na postronnych obserwatorach, czyli innych uczestnikach tego spływu, robiliśmy pewnie wrażenie zgranej i kochającej się rodzinki. Podejrzeń chyba nie wzbudzał nawet fakt, że spaliśmy z Witkiem oddzielnie (ja z młodszym synem, a mąż ze starszym), bo namioty były małe, zaledwie na dwie osoby.

Okazało się, że ciągle nieźle się dogadujemy

Podczas tego wyjazdu lata spędzone razem z Witkiem bardzo procentowały. Kiedy on kroił chleb, ja przygotowywałam kiełbaski na grilla, a kiedy pomagał Tomkowi się myć w prowizorycznej łazience na polu namiotowym, ja układałam do snu młodszego syna. Działaliśmy niczym świetnie zorganizowana drużyna. Każdy wiedział, za co odpowiada.

Kiedy z boku przyglądałam się naszej skomplikowanej bądź co bądź relacji, nie miałam ani sobie, ani jemu niczego do zarzucenia. Oboje zachowywaliśmy się normalnie, nie było spięć, pretensji. Pomimo tego, czego doświadczyliśmy, odnosiliśmy się do siebie po przyjacielsku.

Patrząc na nas teraz, z perspektywy kilku niezbyt udanych lat, czułam, że chyba coś zepsuliśmy i być może zbyt łatwo i za szybko zdecydowaliśmy się na rozwód.

Witek wtedy był chyba nawet mądrzejszy ode mnie, chociaż to on mnie zranił. Przyznał się do skoku w bok, ale mówił, że żałuje. Ja widziałam tylko jedno rozwiązanie i szybko wprowadziłam je w życie.

– Nie przekreślaj wszystkiego tylko z powodu jednej sytuacji. Aniu, błagam, byłem wtedy pijany – skamlał jak zbity pies. – To był jeden jedyny, bardzo głupi epizod, który już nigdy się nie powtórzy – przekonywał.

Ja jednak byłam nieugięta

Nie miałam zamiaru spędzać reszty życia z człowiekiem, któremu nie mogę ufać. Dość napatrzyłam się na nieudane małżeństwo mojej matki, która przez wiele lat godziła się na niewierność ojca. Nie chciałam być, jak ona: zgorzkniała i smutna.

Postawiłam wszystko na jedną kartę. Rozwód orzeczono już na pierwszej rozprawie. Rozstaliśmy się kulturalnie i bez prania rodzinnych brudów w sądzie. Witek jednak ciągle liczył, że pewnego dnia wszystko wróci do normy, wybaczę mu i kiedyś znowu będziemy razem.

– Nasze małżeństwo jest skończone. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym puścić to, co zrobiłeś, w niepamięć – rozwiewałam jego nadzieje.

Teraz jednak już nie byłam taka pewna, że to naprawdę koniec. Znowu mieliśmy okazję pobyć razem, jak za dawnych dobrych lat. No i nasi chłopcy byli tacy szczęśliwi…

Po kilku dniach wróciliśmy do miasta: ja z synami do Katowic, Witek do Chorzowa, gdzie od rozwodu wynajmował mieszkanie. Niby wszystko wróciło do normy, ale... czułam, że od tamtego spływu relacja między mną a Witkiem bardzo się zmieniła. Nabrała innych barw i nowego wymiaru. Widać, ten wspólnie spędzony tydzień przypomniał nam obojgu miłe, chwile sprzed lat i to wszystko, co nas do siebie zbliżało.

Witek, który nadal tak samo jak wcześniej regularnie przychodził do chłopaków, teraz często, wychodząc z ich pokoju, nie mówił już pośpiesznie do widzenia i nie zbiegał szybko po schodach, tylko siadał w kuchni i sprytnie wciągał mnie w rozmowę. Wypytywał o to, czym zawsze się interesowałam. Pamiętał doskonale, co lubię i tę wiedzę wykorzystywał.

A ja chętnie dawałam się wciągnąć w rozmowę

Nie udawałam, że nie mam czasu albo że śpieszę się na spotkanie z koleżanką. Częstowałam go herbatą, a nieraz nawet, wiedząc, że przyjdzie, piekłam jego ulubione kruche ciasteczka.

W dodatku, co bardzo łechtało moje kobiece ego, Witek znowu patrzył na mnie z ciekawością i uznaniem – komplementował nową fryzurę, chwalił sukienkę, moją piękną opaleniznę…

– Pewnie ma na coś nadzieję – mówiła kąśliwie moja przyjaciółka, której zwierzałam się ze swoich odczuć.

Rozmowa z Kaśką sprawiła, że głębiej się zastanowiłam nad tym, co ostatnio dzieje się w moim życiu. Czułam, że Witek nie tylko chyba zupełnie poważnie miał ochotę na powrót do domu, ale też, że bardzo ostatnio się zmienił.

– Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, pamiętaj o tym – ostrzegała przyjaciółka, kiedy zapytałam, czy jej zdaniem powinnam zrobić taki skok na główkę i zaryzykować z nim jeszcze raz.

– Wiesz, że nigdy tak do końca nie wyleczyłam się z tej miłości – powiedziałam nieśmiało.
Ona tylko z niedowierzaniem pokręciła głową.

Rozwodząc się, nienawidziłam Witka

Myślałam nawet, że wszyscy faceci zdradzają swoje żony, i tylko niektórym udaje się zachować to w tajemnicy. Długo nie myślałam o szukaniu innego partnera, z czasem jednak zaczęło mi po prostu brakować mężczyzny. Kiedy postanowiłam go poszukać, szybko okazało się, że nie jestem dla nikogo atrakcyjna.

Nie chodziło o to, że byłam brzydka, stara czy zaniedbana – nie! Wiedziałam, że się podobam facetom. Każdy jednak, który się mną bliżej interesował, znikał bez śladu, kiedy tylko dowiadywał się, że mam dwóch synów i to jeszcze zupełnie małych. Każdy chciałby fajnej kobiety u swojego boku, jednak nie każdy był gotowy na związek z kobietą obarczoną dziećmi.

Czas wyleczył również mnie z nienawiści do byłego męża, a wspólny wyjazd przypomniał, jak wiele nas łączyło.

Kiedy pewnego dnia Witek zasiedział się u chłopaków, zgodziłam się, żeby został na noc. Pościeliłam mu w dużym pokoju, w duchu jednak liczyłam, że w nocy przyjdzie do mnie, do sypialni…

To była chwila, na którą czekaliśmy oboje

Nad ranem, mój były mąż poprosił, abym przyjęła go znowu pod wspólny dach i obiecał, że już nigdy nie da mi powodu do rozstania.

Zgodziłam się i dzisiaj nie żałuję tej decyzji. Choć oboje popełnialiśmy błędy, nigdy nie przestaliśmy się kochać.

Czytaj także:
„Kumple myśleli, że skoro wstąpiłem do policji, to po znajomości wyciągnę ich cztery litery z tarapatów. Co za tupet”
„Siostra nie słuchała, gdy odradzałam jej romans z żonatym. Teraz błaga o pomoc, bo zaszła w ciążę, a facet wrócił do żony”
„Byłem pewien, że żona romansuje z małolatem, żeby się na mnie zemścić. Prawda okazała się być jeszcze bardziej bolesna”

Redakcja poleca

REKLAMA