„Nie miałam pojęcia, skąd babcia miała tyle pieniędzy. Prawdę poznałam, gdy dostałam w spadku jej długi”

zmartwiona kobieta fot. Getty Images, Jamie Grill
„Jestem pewna, że babcia miała dobre intencje. Sądziła, że da radę pozałatwiać sprawy finansowe sama. Niestety, zabrakło jej czasu... Z każdym dniem sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Za mieszkanie nie płaciłam już od trzech miesięcy, do tego doszły zaległości w rachunkach za prąd”.
/ 14.04.2024 21:15
zmartwiona kobieta fot. Getty Images, Jamie Grill

Od urodzenia nie miałam szczęścia w życiu. Byłam pewna, że los nie będzie mnie oszczędzać. Najpierw, gdy byłam jeszcze dzieckiem, nasz dom opuścił tata. Początkowo mama starała się to ukryć i grała twardą. Odrzucała wsparcie finansowe, które ojciec usiłował nam przekazywać.

Pewnego razu podsłuchałam, jak zwierzała się babci Zosi, swojej rodzicielce:

Nie chcę od niego żadnych ochłapów.

Potem mama popadła w depresję i zaczęła nadużywać alkoholu. Babcia postanowiła mnie przygarnąć. Dzięki temu każdego dnia mogłam liczyć chociaż na ciepły posiłek. Od czasu do czasu wpadała do nas pani mieszkająca obok mamy.

Babcia zastępowała mi mamę

– Babciu Zosiu, u niej to istny koszmar – zwierzała się starszej pani. – Wasza córka upija się z największymi obibokami z osiedla. Parę razy zmuszeni byliśmy wezwać policję. A kiedyś praktycznie bez ubrania zasnęła pod schodami.

Gdy to usłyszałam, poczułam, jak jeżą mi się włoski na karku.  Tego wieczora przez długi czas szlochałam wtulona w poduszkę. W końcu nadeszła ta chwila: moja mama odeszła z tego świata.

Decyzją sądu moja babcia została moją rodziną zastępczą. Gdy mój tata nagle się pojawił, nie miałam w ogóle ochoty nawet na niego patrzeć. Zamieszkałyśmy w bloku, w którym kiedyś żyłam z mamą. Babcia zaciągnęła pożyczkę w zakładzie pracy i wyremontowała zrujnowane przez mamę mieszkanie. Gdy dorosłam, zaczęłam pracować. Nie zarabiałam wiele, ale wystarczało mi na rachunki i wyżywienie. Babcia dodatkowo dawała pieniądze na moje ubrania i kosmetyki. Nigdy mi nie żałowała kasy, choć o nic nie prosiłam.

Mieszkała ze mną, gdy była już na emeryturze, ale umiała świetnie zarządzać naszymi pieniędzmi, a przynajmniej takie odnosiłam wrażenie...

Myślałam, że jest oszczędna

Nie narzekałyśmy na brak czegokolwiek – w naszym mieszkaniu stały porządne meble, miałyśmy telewizor i odtwarzacz wideo. Byłam pewna, że babcia umiejętnie oszczędza.

– Pamiętaj, skarbie, że jak już coś kupujesz, to lepiej zainwestować w dobrą jakość, żeby posłużyło na długo. Wiesz, jak mówią: biednego nie stać na tanie rzeczy – przypominała mi regularnie.

Pewnego razu przyszłam do niej zapłakana.

– Babciu, moja kumpela zaprasza mnie na swój ślub, a ja nie mam się w co ubrać...

– Nie przejmuj się, Jolu, akurat mam parę groszy odłożonych. Tyle powinno ci wystarczyć – to mówiąc, wcisnęła mi do ręki trzy stówki. 

– Jesteś cudowna! – rzuciłam jej się na szyję.

Kilka razy pożyczyła mi kasę

Po moim ślubie parę razy poprosiłam babcię o pożyczkę. Za każdym razem się zgadzała.

– Babciu, jesteś niewiarygodna – powiedziałam pewnego dnia. – Opłacasz rachunki, robisz zakupy spożywcze, kupujesz ubrania. A do tego masz jeszcze oszczędności na czarną godzinę. Szkoda, że ja nie potrafię tak zarządzać pieniędzmi... – zamyśliłam się.

To wcale nie jest takie trudne, jak ci się wydaje. Sekret tkwi w silnej motywacji – oznajmiła babcia tajemniczo i pogłaskała mnie czule po głowie.

Przez moment zastanawiałam się, o co jej chodzi, ale szybko wyrzuciłam tę myśl z głowy. Doszłam do wniosku, że te świadczenia dla seniorów nie mogą być tak niskie, jak wszyscy trąbią w mediach. Kto wie, może babcia trzyma gdzieś w ukryciu jakieś oszczędności z przeszłości?

Babcia nagle zmarła

Parę tygodni później, gdy byłam w pracy, poproszono mnie do telefonu.

– Zosi już nie ma... – dobiegł mnie z aparatu głos sąsiadki, pani Kowalik.

Momentalnie pognałam do mieszkania. Okazało się, że sąsiadka, pani Kowalik, wpadła do babci, aby pożyczyć trochę soli. Pukała, ale nikt nie reagował, więc nacisnęła klamkę i przekroczyła próg. Babcia leżała bez życia w przedpokoju, zaraz przy małym stoliku, na którym stał telefon.

Najwyraźniej próbowała zadzwonić po pomoc. To sąsiadka zadzwoniła po pogotowie ale karetka dotarła na miejsce zbyt późno. Medyk zdiagnozował atak serca. Nie byłam zbyt skupiona, gdy wsłuchiwałam się w tę historię opowiadaną przez sąsiadkę, gdyż niewiele do mnie dochodziło.

Zaczęły się kłopoty

Zastanawiałam się, jak poradzę sobie z życiem w pojedynkę. Ta myśl nieustannie krążyła mi po głowie. Nie miałam pojęcia, że najcięższe chwile dopiero nadejdą... Parę dni po ceremonii pochówku przyszła do mnie jakaś pani.

– Proszę przyjąć moje kondolencje, tylko... – przerwała nagle.

– Tylko co? – dociekałam.

Następnie sięgnęła do swojej torby i wyjęła z niej kilka kartek papieru, po czym podała mi jedną z nich.

"Potwierdzam odbiór sumy 10 000 złotych. Zobowiązuję się do spłaty tego długu wraz z należnymi odsetkami w miesięcznych ratach, każda po 500 zł" – przeczytałam ze zdumieniem. Nie było wątpliwości, że oświadczenie napisała babcia własnoręcznie.

– Ale jak to? – zdziwiłam się.

– Chyba nie myśli pani, że kupiła to wszystko za swoją emeryturę – kobieta uśmiechnęła się z przekąsem, rozglądając się po mieszkaniu. – Przez lata zaciągała u mnie długi.

Byłam w szoku

Matko jedyna! A ja, naiwna, sądziłam, że babuleńka Zosia tak świetnie sobie radzi.

– Z pustego i Salomon nie naleje – starsza pani zupełnie jakby wiedziała, co mi chodzi po głowie. – Ja tu nie prowadzę fundacji dobroczynnej, więc przyszłam pani wyjaśnić, jak to wszystko wygląda.

W szoku słuchałam, jak mówi, że kasę muszę oddawać w terminie, do którego zobowiązała się babcia.

– Liczymy procent za każdy spóźniony dzień. Ostrzegam, że jest spory – mówiła groźnie.

– Ale... – chciałam się wtrącić.

– Mam w nosie, kto pożyczał. Fajnie się pani żyje w tym mieszkaniu? To proszę uregulować ratę. Za tydzień wpadnę po pieniądze – oświadczyła i się zmyła.

Pół nocy spędziłam na przewracaniu się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Zachowanie babci było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Myśl o tym, że co miesiąc będę musiała oddawać po 500 złotych przez najbliższe lata, przeraziła mnie.

Nie wiedziałam, co robić

– Jeśli babcia pożyczyła kasę bez twojej zgody, to nie powinnaś czuć się zobowiązana do spłacania tego długu! – powiedziała stanowczo Ela, moja przyjaciółka.

Gdyby tylko wiedziała, kto dał babci tę gotówkę, nie mówiłaby takich rzeczy.

– A więc nie chcesz oddać kasy? No to lepiej uważaj, bo niedługo skończysz jak twoja babka – syknęła z furią moja wierzycielka, kiedy przyszła po swoje, a ja nie miałam nawet złotówki.

Oznajmiła mi, że wyjątkowo da mi jeszcze siedem dni na załatwienie sprawy, ale później...

Nie widziałam żadnych przesłanek, by podejrzewać ją o kłamstwo. Zauważyłam, że jakiś obrzydliwy typek podrzucał ją autem pod moje mieszkanie... Zapewne takich jak ja straszyła nim na okrągło.

I co teraz? Sprzedawać wszystko po kolei? Przecież nikt mi tyle nie da, ile domowe sprzęty są realnie warte. Gliny? Nim oni ruszą tyłek w tej kwestii, to już mną zajmie się napakowany dryblasek.

Nie radziłam sobie

Oszczędzałam, jak mogłam i próbowałam oddać długi, które miała moja babcia. Niestety dość szybko dotarło do mnie, że nie podołam temu zadaniu, ponieważ ledwo starczało mi na podstawowe potrzeby. Zdarzały się takie dni, kiedy moim jedynym posiłkiem był jogurt i bułka, które nabywałam w swoim miejscu pracy – w sklepie...

Jestem pewna, że babcia miała dobre intencje. Sądziła, że da radę pozałatwiać sprawy finansowe sama. Niestety, zabrakło jej czasu... Z każdym dniem sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Za mieszkanie nie płaciłam już od trzech miesięcy, do tego doszły zaległości w rachunkach za energię elektryczną.

– Nie dam rady. To mnie przerasta – rozpłakałam się, gdy z wizytą wpadła Elżbieta.

– Daj spokój, na pewno coś poradzimy – Elżbieta objęła mnie pocieszająco. – Słuchaj... A może byś tak rozważyła opcję zamiany mieszkania? – zasugerowała.

– O co ci chodzi? – zaciekawiłam się.

– W obecnej chwili mieszkasz sama. Nie masz męża, ani dzieci. Powinno ci starczyć mieszkanie jednopokojowe – zaczęła wyjaśniać swój pomysł.

Przeniosłam się do mniejszego mieszkania

Całkiem niezły był ten pomysł, który wpadł nam do głowy. Moja kumpela Elka od razu wzięła sprawy w swoje ręce. Niewiele czasu minęło, a już się dowiedziała, że jej cioteczna siostra zastanawia się nad przeprowadzką do większego mieszkania

– Opatrzność mi panią zesłała – przywitałam kobietę, gdy tylko zjawiła się w progu, żeby zerknąć na mieszkanko.

Wspólnie zadecydowałyśmy, że Katarzyna wraz z ukochanym i dziećmi pojawi się u mnie za czternaście dni. Kolejnego poranka udałyśmy się do notariusza, gdzie podpisałyśmy stosowny dokument, a ja otrzymałam kwotę, która umożliwiła mi uporanie się z priorytetową dla mnie kwestią. Pozostała część należności miała do mnie trafić w przeciągu trzydziestu dni.

Wierzycielka była zdziwiona

Parę dni po tym zdarzeniu, wizytę złożyła mi ta straszna kobieta, która udzielała lichwy. Nie byłam w stanie się opanować. Na początku odliczyłam należność za ratę, a potem... jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dorzuciłam pozostałą sumę. Jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki ze zdumienia. Zapewne głowiła się nad tym, skąd wzięłam nagle tyle forsy...

Mam nadzieję, że to nasze ostatnie spotkanie – rzuciłam przesłodzonym tonem.

Z kamienną twarzą policzyła pieniądze i wrzuciła je do swojej torebuni. Dopiero po tej czynności wręczyła mi ten przeklęty dokument podpisany przez moją babcię.

– Proszę jeszcze tu dopisać potwierdzenie, że dostała pani pełną sumę – grzecznie podsunęłam jej świstek papieru, wyrwany z mojego notesu.

Gdy tylko opuściła pokój, zaczęłam się szybko zbierać...

Wprowadziłam się do małego, lecz przytulnego mieszkanka. Na całe szczęście udało mi się tam upchnąć całe wyposażenie z poprzedniego lokum. Postanowiłam sobie wtedy coś ważnego – za żadne skarby nie wezmę od nikogo nawet grosza pożyczki. Lepiej prowadzić proste życie, dostosowane do realnych możliwości finansowych, niż popaść w długi. Wiem, że babunia chciała dobrze i nie miała świadomości, w co się pakuje, ale ja jej błędów nie popełnię.

Czytaj także: „Wstydzę się chciwego męża. Ojciec dał mu kasę na odnowienie grobu, a on chciał ją przehulać”
„Przez męża gamonia cały dom był na mojej głowie. Wygarnęłam mu błędy, a ten niedojda jeszcze się obraził”
„Córka męża myśli, że jestem z nim dla kasy. Nie wierzy, że nie jestem pazerna jak jej matka”

Redakcja poleca

REKLAMA