Musiałam zabrać Zuzię do przedszkola, a po powrocie do domu, jeszcze przed wyjściem do pracy, ogarnąć ten straszny syf, który zostawili po sobie Michał i Anita, gdy pakowali manatki, żeby w końcu wynieść się z naszego domu. Tyle roboty!
Liczyłam na to, że mój szanowny małżonek odniesie się do tej wyprowadzki przynajmniej zdawkowo lub da wyraz swojej aprobaty w jakiś inny sposób. Ale gdzie tam. On zaledwie niedbale uniósł barki. Już od dłuższego czasu chodził nadąsany i utyskiwał na mojego brata oraz jego partnerkę. A czy to ja odpowiadam za to, że po dwumiesięcznych zmaganiach z nianiami do naszej pociechy, w geście rozpaczy ściągnęłam do nas Michała? Po prostu nie miałam innego wyjścia...
Sama musiałam coś wymyślić
A zaczęło się od tego, że moja poprzednia opiekunka nagle przestała przychodzić, a wolne w pracy nie wchodziło w grę, więc skontaktowałam się... z bratem. Byłam świadoma tego, że aktualnie nigdzie nie jest zatrudniony. Jak co roku po sezonie letnim, kiedy skończyły się dorywcze prace.
– Bez problemu, siostrzyczko, oczywiście, że wpadnę! – wręcz się ucieszył, gdy zaproponowałam mu świeżą fuchę. – Mogę zjawić się nawet z samego rana, nic mnie tu nie zatrzymuje.
– Ekstra! – poczułam ulgę. – To kwestia paru dni, ale jestem w sytuacji podbramkowej.
– Pojmuję – brat sprawiał wrażenie, jakby się zawahał. – A twój mąż nie będzie miał nic przeciwko?
Słuszne miał obawy, bo tak to właśnie wyglądało – Adam miał Michała serdecznie dosyć.
Traktował go jak wyrzutka wśród krewnych, uważał za lenia, spryciarza i oszusta, dlatego ani słowem nie pisnęłam mężusiowi o tym, co wykombinowałam. Stwierdziłam, że lepiej go zaskoczyć, kiedy będzie już po wszystkim – to znaczy kiedy mój brat się wprowadzi. Poza tym doszłam do wniosku, że całe to zamieszanie z brakiem opiekunki to moja broszka, bo koniec końców, nasza córeczka wylądowała na lodzie z przedszkolem tylko przez Adama.
Gdy otwarto nabór, mój Adaś złożył papiery. Problem w tym, że zapomniał wpłacić zaliczkę. A potem jeszcze śmiał twierdzić, że przecież nikt go o tym nie poinformował. W efekcie na liście przyjętych dzieci zabrakło miejsca dla naszej córeczki.
Przyznaję, że cały gniew skierowałam na mojego wybranka. Wygarnęłam mu, że jest niezaradnym i niepoważnym gamoniem, a on jak zawsze się obraził i zaczął mnie ignorować. Takie sceny były coraz częstszym widokiem w naszych czterech kątach.
Adam utrzymywał, że ciągle mam do niego pretensje, często bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Zarzucał mi, że ciągle się go czepiam o jakieś drobiazgi i wytykam mu najmniejsze wpadki, jakbym ja sama nigdy nie popełniała błędów.
– Uważasz, że nieprzyjęcie Zuzi do przedszkola z powodu twojego zapominalstwa w kwestii opłat to tylko mała wpadka?! – wkurzyłam się nie na żarty.
– Znajdziemy jakąś nianię – machnął lekceważąco ręką. – Czy to w ogóle problem?
Był to problem, bo owszem, znalazłam pewną studentkę, ale gdy rok akademicki ruszył pełną parą, coraz częściej byłam zmuszona prosić sąsiadkę, aby doraźnie zaopiekowała się małą. Rzecz jasna, przy każdej takiej okazji nie omieszkałam wypomnieć Adamowi, że to wszystko przez jego olewactwo.
Kiedy zostałam w końcu zmuszona sięgnąć po wsparcie mojego brata, Adam totalnie oszalał.
– Tobie zupełnie odbiło! – darł się wniebogłosy. – Ściągasz tutaj tego lenia, żeby opiekował się naszą córką? I nawet nie raczyłaś mi o tym wspomnieć?!
– No przecież ci teraz mówię – odrzekłam.
– A gdzie on się zatrzyma? – dopytywał.
– No jak to gdzie, u nas, w pokoju chłopaków, rozłoży sobie materac i już – oznajmiłam opanowanym tonem, choć zdawałam sobie sprawę, że akurat ta wiadomość spotka się z jego największym sprzeciwem.
Jego twarz najpierw przybrała blady odcień, by za chwilę oblać się szkarłatem. Spojrzenie, jakie mi posłał, było przepełnione wściekłością.
– Ach tak, całkiem wyleciało mi z głowy, że mieszkamy w twoim lokum, więc nie musiałaś pytać mnie o zdanie – rzucił z przekąsem i opuścił pomieszczenie, nie szczędząc drzwiom głośnego trzaśnięcia.
Kiedy rodzice przekazali nam fundusze na zakup tego gniazdka, zastrzegając, że w akcie notarialnym widnieć będzie wyłącznie moje nazwisko, nawet przez myśl mi nie przeszło, iż może to urazić męską dumę mojego partnera. I że przy każdej nadarzającej się sposobności będzie mi to wytykał. Teraz również nie omieszkał tego zrobić.
Zazwyczaj nie skupiałam się na takich sprawach
Ucieszyłam się, gdy dowiedziałam się o planowanej wizycie Michała, bo dzięki temu mogłam bez przeszkód udać się do pracy. Zapomniałam jednak wziąć pod uwagę jedną rzecz – że mój kochany brat zabierze ze sobą swoją sympatię. Kiedy ujrzałam ich razem w drzwiach naszego mieszkania, zaniemówiłam z wrażenia.
– Cześć siostrzyczko, już jesteśmy – na twarzy Michała pojawił się uśmiech od ucha do ucha. – Poznaj proszę Anitę.
No i jak miałam postąpić? Za moment trzeba było lecieć do roboty, a przecież ktoś musiał objaśnić bratu, co i jak w domu. Adasiek wymigał się od całej sprawy. Chodził po chałupie nabuzowany i obrażony, patrzył krzywo na brata, a mi wkurzony szepnął, że przez jakąś nieznaną laskę czuje się u siebie jak u obcych.
– No ale co miał zrobić, zostawić ją samopas? Znasz dzisiejszą młodzież – próbowałam bronić Michała, choć sama też nie byłam szczęśliwa z takiego obrotu spraw.
– Jasne, dla ciebie wszyscy są ważniejsi niż ja! – burknął wściekle Adam.
Muszę przyznać, że nastrój w mieszkaniu stał się nie do zniesienia. Siedem osób upchniętych w dwóch pokojach, zero intymności i totalny rozgardiasz. Zaczęło mnie wkurzać, że po naszych czterech kątach, po naszej, jak dotąd, cichej przystani, non stop szwenda się jakaś obca dziewczyna.
Na dokładkę byłam zmuszona kupować kosmiczne ilości żarcia i przyrządzać gigantyczne posiłki, co pochłaniało masę czasu i kasy. Jakby tego było mało, doszły jeszcze porządki, mycie naczyń i robienie prania.
Młodzi ludzie nie czuli potrzeby wypełniania jakichkolwiek zobowiązań, a małżonek ostentacyjnie odcinał się od tej kwestii. Pewnego poranka, po nerwowej atmosferze i kłótni z ukochanym, stawiłam się w pracy z zapłakanymi oczami. Dostrzegła to moja kumpelka, Basia, a ja, kompletnie przybita, straciłam panowanie nad emocjami. Ponownie zalałam się łzami i zaczęłam relacjonować całą sytuację.
– Cóż, wcale nie jestem zdziwiona postawą twojego Adama, że chodzi nadąsany – stwierdziła, gdy zakończyłam opowieść. – Podejmujesz tak istotne postanowienia bez konsultacji z nim, stawiasz go przed dokonanymi faktami. Zdajesz sobie sprawę, jak strasznie musiał się z tym czuć?
– Ale to jego wina z tym przedszkolem! – zareagowałam impulsywnie. – Zaniedbał tę sprawę, a potem dąsał się jak małe dziecko!
– Nigdy nie zdarza ci się popełnić jakiegoś błędu? – Basia popatrzyła mi prosto w oczy. – Nie możesz ciągle zrzucać na niego całej winy.
– Może powinnam go jeszcze pochwalić za to wszystko? – wtrąciłam się jej w pół słowa.
– Mężczyźni oczekują od kobiet, że te będą nimi zafascynowane, że będą rozumieć ich i akceptować – wyjaśniała mi Basia ze śmiechem. Nie powinno się ciągle wypominać facetom głupot, które zrobili.
Przykre było to, co usłyszałam, ale pomyślałam, że moja przyjaciółka może mieć rację – w końcu jej małżeństwo trwa już blisko trzy dekady. Potem westchnęła:
– Zdecydowanie przesadziłaś z tym swoim bratem. Moja bratanica całkiem niedawno założyła własne przedszkole, podpytam ją czy ma jakieś wolne miejsca. Czemu nie wspomniałaś mi o tym problemie wcześniej?
Basia przekazała mi świetną nowinę przez telefon
Moja przyjaciółka zadzwoniła i powiedziała, że jest miejsce dla mojej córeczki. Zasugerowała, aby jak najszybciej pozbyć się z domu brata wraz z jego dziewczyną. Kłopot tkwił w tym, że mój brat nie spieszył się z opuszczeniem naszego lokum. Stwierdził, że jest mu u nas całkiem przyjemnie, a stolica przypadła mu do gustu, dlatego planował zostać w Warszawie…
– Słuchajcie, załatwcie sobie jakieś lokum – oznajmiłam stanowczo. – Czas wziąć się do roboty! Nie oczekujcie, że będziemy was dożywotnio sponsorować.
– Problem w tym, że jesteśmy spłukani – odrzekł z niewzruszoną miną mój brat. – Żeby ruszyć z kopyta, przydałoby się z dwa koła na początek. Skołujesz nam tę sumkę?
– Zwariowałeś?! Skąd ja ci wytrzasnę taką górę szmalu?! – Zaczęłam tracić cierpliwość. – My również nie śpimy na pieniądzach. Utrzymanie domu i dzieci to nie przelewki.
– W takim razie nie mamy wyjścia i musimy tu pomieszkać trochę dłużej – skwitował Michał, niedbale wzruszając ramionami.
Kompletnie nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Kiedy przekazałam mojej drugiej połówce, że udało mi się znaleźć przedszkole dla naszej córeczki, on tylko rzucił pytaniem o termin wyprowadzki mojego brata. Próbowałam mu wytłumaczyć, że oni nie mają dokąd pójść, że w końcu to mój brat i nie mogę ot tak wystawić go za drzwi. Mąż tylko spojrzał na mnie chłodno, ale nie odezwał się ani słowem.
To jego milczenie budziło we mnie największy niepokój. Czułam, że jeśli sprawy będą się dalej tak toczyć, to cała ta sytuacja nie zakończy się dla nas dobrze.
Znowu uratowała mnie przyjaciółka – słysząc o wszystkim, pokiwała głową i westchnęła głęboko.
– Pożyczę ci kasę dla brata – zaoferowała. – Będziesz mi oddawać w ratach, ale niech ta dwójka się od was wyniesie, bo wasze małżeństwo jest już mocno nadszarpnięte.
Anita i Michał opuścili dom kolejnego dnia pod wieczór.
Adam jednak nadal milczał jak zaklęty, krążył po mieszkaniu z kwaśną miną i nawet na obiad nie miał ochoty. Jednym słowem, przemilczał fakt wyprowadzki młodych. Byłam na niego zła – mógłby okazać mi choć odrobinę wdzięczności!
Postanowiłam siedzieć cicho, dając mu do zrozumienia, że jestem urażona. Rankiem następnego dnia rzucił tylko, że rozbolał go ząb, chyba z powodu zapalenia nerwu i musi iść do dentysty. Po czym po prostu wyszedł.
Przyszło mi do głowy, że przecież mógł dać mi znać o problemie z zębem. Bez wahania zaoferowałabym mu szałwię, żeby mógł przepłukać usta. Ale cóż, jeśli tak bardzo zależy mu na zachowaniu honoru, to nie będę się narzucać z pomocą. Ogarnęłam chłopaków do szkoły, podrzuciłam małą do przedszkola i z powrotem zabrałam się za porządki w domu. Na koniec wysłałam jeszcze wiadomość do Adama.
Powiedziałam mu, że dziś wieczór musimy odbyć poważną rozmowę, bo sytuacja już dłużej nie może tak wyglądać. Planowałam powiedzieć mężowi, co myślę o jego zachowaniu i dać mu solidny ochrzan. Będąc w pracy, wspomniałam o tym Basi.
– Według mnie to kiepski pomysł – stwierdziła kumpela. – To jedynie bardziej zagmatwa sprawy. Adam znów odbierze to jako lekceważenie i odrzucenie z twojej strony.
– No to jak uważasz, co powinnam zrobić? – popatrzyłam na nią z bezradnością.
– Coś zupełnie przeciwnego – jej usta rozciągnęły się w uśmiechu.
– On pewnie spodziewa się po tym smsie, że będziesz mieć do niego pretensje, a ty zaskocz go zainteresowaniem – spytaj, czy bolało u dentysty, zrób jakieś ziółka. Po prostu bądź dla niego miła. Sama zobaczysz jak to rozładuje napięcie.
Pomyślałam sobie, że chyba postradała zmysły
Dlaczego miałabym być dla niego miła? Przecież to on narozrabiał! Po chwili zastanowienia doszłam jednak do wniosku, że sama też chyba nie byłam bez winy. Może faktycznie powinnam inaczej podejść do rozmowy z Adamem, niż początkowo zamierzałam. Ostatecznie przyznałam Basi rację.
Kiedy tylko mąż przekroczył próg mieszkania, od razu poszłam do przedpokoju.
– Chyba już cię nie boli, co? – zagadnęłam, składając delikatnego całusa na jego policzku. – Ale na wszelki wypadek przygotowałam ci napar z szałwii, gdybyś jednak potrzebował przepłukać buzię.
Adam spojrzał na mnie zaskoczony, jakby próbował odgadnąć, czy żartuję.
– Za moment mój misio dostanie jedzonko, upiekłam kurczaka, tak jak lubisz – wycofałam się do kuchni, a mąż ruszył moim śladem.
– Wysłałaś mi wiadomość, że chcesz pogadać na poważnie – odparł. – No to zamieniam się w słuch: co tym razem mi wytkniesz?
Biedak, chyba nie uwierzył jeszcze w moją odmianę!
– Wytknę? – moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. – Najwyżej to, że nie wspomniałeś mi o swoim zębie, coś bym pewnie wymyśliła... Dobrze, że ten horror dobiegł końca. Cieszę się, że wróciłeś i że mogę cię znów przytulić.
Przez moment się zawahał, ale po chwili jego ramię mnie objęło. Poczułam dotyk jego warg na moich włosach i na szyi. I wszystko byłoby super, gdyby potem nagle nie odwrócił się i... nie opuścił mieszkania.
Naprawdę oniemiałam
Kompletnie nie miałam pojęcia, co się właśnie wydarzyło – czym go tym razem zirytowałam? Stałam jak wryta, gapiąc się na drzwi, kiedy nagle Adam... wrócił. Ku mojemu zaskoczeniu w dłoni trzymał długą, szkarłatną różę.
– Chciałem cię przeprosić za to, jak się zachowałem – odezwał się, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. – Ale doszedłem do wniosku, że tylko się ośmieszę, bo i tak mnie zjedziesz, więc zostawiłem ją w aucie.
– Jest cudowna, dzięki – wyszeptałam i wtuliłam się w niego. – Ja też przepraszam...
Tęskniłam za dotykiem dłoni ukochanego, za jego obecnością... Ostatnio tak rzadko mieliśmy dla siebie czas! Wśród czułych pocałunków przyszło mi do głowy, że czeka mnie wyprawa do notariusza, żeby uporządkować sprawy związane z własnością naszego lokum. W końcu to nie tylko moje cztery kąty. To miejsce, które razem nazywamy domem.
Czytaj także:
„Wstydziłam się, że mąż mnie zostawił, a nie powinnam. W końcu to on nie potrafił być wierny”
„Od lat żyłam pod dyktando zaborczej matki. Kiedy próbowała mnie zeswatać z synem sąsiadki, powiedziałam dość"
„Odeszłam od narzeczonego miesiąc przed ślubem, bo okazało się, że miał kochankę. Była nią moja siostra”