Festiwal wstydu i upodlenia trwał dobrych kilka lat. Moja mama upijała się na rodzinnych imprezach, na bankietach i na wakacjach. Piła, żeby zasnąć i żeby wstać z łóżka.
Nic tak nie rusza dzieciaka, jak widok pijanego w sztok rodzica, zwłaszcza matki... Słuchałam piątej symfonii Mahlera i malowałam sobie pazury u stóp. Barbarzyńskie połączenie? Ja tak mam. Kiedyś wyrzucono mnie z muzeum, bo oglądając obrazy wielkich mistrzów, pląsałam jak dziecko i wykrzykiwałam coś, co nie spodobało się obsłudze.
Mogła być to prawda, jak mam słuchawki na uszach, a muzyka jest rytmiczna, to nie mogę się powstrzymać...
Tym razem nic mi nie groziło
Byłam sama w domu i mogłam bezpiecznie profanować uznane dzieło. Machałam kulasami, żeby lakier wysechł. Dzwonek telefonu spowodował, że machnęłam nogą gwałtowniej i trafiłam w filiżankę z kawą. Przez moment nie wiedziałam, czy mam ratować moje najnowsze szkice, czy odebrać. Dzwonił ojciec. Odebrałam.
– Kasia?
– A kogo się spodziewałeś?
– Usiądź.
Mój ojciec to emerytowany wojskowy i uwielbia wydawać proste i zrozumiałe komendy. Tak było zawsze i to między innymi spowodowało, że jeszcze jako nastolatka wyrwałam się z domu przy pierwszej nadarzającej się okazji.
– Siedzę.
– Zofia nie żyje.
Zatkało mnie.
Zofia to moja mama
Ojciec nie mówił o niej inaczej, zwłaszcza po tym, jak uciekła z jakimś podejrzanym malarzem.
– Jak to „nie żyje”?
– No umarła. Ludziom takie rzeczy się przytrafiają. Tym razem padło na nią.
– Jesteś pewien?
– Dzwonił ten jej kudłaty przydupas.
– Kurde, a mówił, co się stało?
– Kręcił. Myślę, że się ubzdryngolili i nie wytrzymało serce albo coś w tym rodzaju.
Mama piła, odkąd pamiętam. Na zdjęciu w rodzinnym albumie jedną ręką przyciska mnie do cyca, a w drugiej trzyma papierosa. Kompozycję uzupełnia opróżniona do połowy butelka ginu, stojąca na stole.
Myślę, że przesadzała z wódą, bo nie podobało jej się życie z ojcem. Piła, żeby go kompromitować i upokarzać. Nigdy nie zapomnę jego spojrzenia, gdy jako kilkulatka obudziłam się i przestraszona snem pobiegłam do ich sypialni, a on w samych gaciach wycierał jej wymiociny.
Na mój widok mama coś zabełkotała i znów puściła pawia, tym razem na pościel. Ojciec rzucił śmierdzącą szmatę na podłogę i odprowadził mnie do pokoju.
– Zofia jest chora. Śpij.
– Boję się...
– Nie ma czego – rzucił, gasząc światło i zostawiając mnie samą.
Widok pijanych rodziców to dla wielu dzieci szok
Szczególnie gdy ci, widząc u latorośli zażenowanie, zaczynają pijackim bełkotem udowadniać, że są trzeźwi.
– Co się tak patrzysz? Myślisz, że mama znów pije? Ja wcale nie jestem napruta! No spójrz, czy ja jestem pijana? Nie zataczam się, zobacz. Co ty tam możesz zrozumieć z dorosłego życia. Nic nie rozumiesz! A mama ma przesrane… I co mam zrobić? Może mi powiesz, jak jesteś taka mądra? Co? No, chodź tu do mnie!
– Zofio, zostaw dzieciaka. A ty do siebie! Marsz!
Musiałam opiekować się młodszym o dwa lata bratem. Czułam, że muszę go przed naszym domem chronić. Miałam dziesięć lat i byłam jego zastępczą mamą. Odwracałam jego uwagę od tego, co działo się w naszej rodzinie, organizowałam mu czas, stworzyłam cały alternatywny świat.
Tylko dla nas. Opowiadałam mu książki, które przeczytałam i wymyślałam własne historie. Robert wierzył we wszystko, co powiedziałam. Ale potem nasze relacje całkiem się posypały. Po ucieczce mamy, która pewnego dnia po prostu wyszła i nigdy więcej nie wróciła, Robert zaczął patrzeć w ojca, jak w obrazek.
Tak jakby obawiał się, że on też ucieknie i próbował go za wszelką cenę zatrzymać. Stawał się chłopakiem i moja opieka nie była mu już potrzebna. Ojciec po pierwszym szoku odżył. Baba z wozu – koniom lżej. Okazało się, że łatwiej znosił rolę porzuconego faceta niż opiekuna alkoholiczki.
Całą swoją energię skierował na to, by wychować syna na twardziela.
– U nas w jednostce nie ma mowy, żeby ktoś się spóźniał na posiłek! Jeśli nie pojawisz cię o wyznaczonej godzinie, to obiadu nie dostaniesz.
– Przecież jestem.
– Mówię profilaktycznie, na wszelki wypadek. Zapisałeś się do harcerstwa?
– Tak, ale potrzebuję mundur.
– To mów od razu. Powiedz: tato, potrzebuję umundurowanie!
– Tato, potrzebuję umundurowanie.
– Załatwione.
Tak sobie gawędzili przy stole o mundurach, broni i honorze. Mnie w to nie włączali, byłam dziewczyną, a na dodatek krnąbrną i zbuntowaną.
Naprawdę taka byłam
Czułam, że nie mam domu, że moja więź z bratem znika i szukałam dla siebie nowego punktu odniesienia.
– Nie znasz się, jesteś baba! – mawiał do mnie brat.
– Nie dokuczaj jej. To nie jej wina! Kobiety też są potrzebne – strofował go ojciec, ale dobrze wiedziałam, co myślał.
Jak to się stało, że nie zwariowałam? Pomógł mi Marcin i jego paczka. Byłam w liceum, a oni już na studiach. No oprócz Rocha, który twierdził, że szkoła ogłupia. Ten oryginał na co dzień wynajmował się do dorywczych prac, a wolny czas spędzał z nami albo w bibliotece. Nosiło nas. Wymyśliliśmy teatr, pisywaliśmy wiersze, Marcin grał na gitarze, a ja zaczęłam malować.
Trochę piliśmy i paliliśmy blanty. Nie za wiele, akurat tyle, ile trzeba, żeby się twórczo ożywić. Zaczęliśmy z Marcinem być regularną parą. Był pierwszym facetem, z którym się przespałam i mam nadzieję, że będzie też ostatnim. Nigdy nie miałam ochoty na skok w bok, choć okazji nie brakowało.
Dobrze nam razem
Od kilku lat mieszkamy u mamy Marcina. Pokochałam ją od razu. Patrzyłam z zazdrością na jej mądrość, odwagę i radość życia. Zdarzało mi się płakać z tej zazdrości. W końcu stała się też moją mamą i to bez żadnych deklaracji i warunków.
Moja prawdziwa mama dzwoniła do mnie od czasu do czasu, przeważnie pijana, płacząc i prosząc o wybaczenie albo złorzecząc. Nie chciałam jej widzieć na oczy. Przestałam odbierać telefony i odsłuchiwać wiadomości od niej.
– Masz być na pogrzebie. W poniedziałek o jedenastej na cmentarzu przy grobowcu dziadków.
– Tak…
– Będziesz? – naciskał ojciec.
– Nie wiem jeszcze – nie droczyłam się z nim, naprawdę nie byłam pewna.
– To twoja matka, masz taki obowiązek.
– Pomyślę.
Co poczułam na wieść o jej śmierci? Nic szczególnego. Dla mnie ona umarła już dawno temu. Po południu powiedziałam Marcinowi i jego mamie, co się stało.
– Idź tam, dziecko. Nie dla niej, bo jej to już nie dotyczy, ale dla siebie. Może kiedyś zatęsknisz, coś ci się przypomni i będziesz żałować, że nie byłaś z nią wtedy.
– Pójdę z tobą – zaproponował Marcin.
– Nie. Chcę być sama. To są dwa różne światy i bardzo mi zależy, żeby się ze sobą nie stykały. Dobrze?
– Jak chcesz – nie naciskał.
W nocy nie mogłam zasnąć. Myślałam o mamie i jej nieszczęśliwym życiu. Co ją pchnęło w alkohol? Mój ojciec? Trauma z dzieciństwa? Uświadomiłam sobie, że nie wiem o niej nic. Pamiętam, jaka była wobec mnie, ale nie mam pojęcia, co się w niej kotłowało.
Popłakałam się z żalu nad nią i nad sobą
Nic już nie będzie można naprawić. Stało się. Na cmentarzu było kilkadziesiąt osób. Kilkoro przyjaciół rodziców z dawnych lat, ojciec i Robert, ja i sporo ludzi, których nie znałam – znajomi mamy z ostatnich lat jej życia.
Już chciałam uciec, gdy facet, dla którego nas zostawiła, dostrzegł mnie, smutno się uśmiechnął i podszedł.
– Kasia?
– Tak.
– Poznałem cię, bo twoje fotografie wisiały u nas na ścianie. Wiem, że możesz być rozżalona na mamę...
– Nie jestem – skłamałam. – Tak się zdarza w życiu, prawda?
Przyjrzał mi się uważnie.
– Kasiu, proszę cię, nie oceniaj matki pochopnie. Zosia nie była szczęśliwa. Ona cały czas się łudziła, że między wami się ułoży. Jednak nie umiała... a ja nie wiedziałem, jak jej pomóc.
– Czego nie umiała? Nie pić?
– Tego też, ale przede wszystkim okazać, jak bardzo was, ciebie i Roberta, kocha. Bez alkoholu się bała, a po wypiciu sama wiesz, jak to wyglądało.
– Ale dlaczego ona piła? Dlaczego w ogóle zaczęła pić? Dlaczego nie przestała, kiedy ja się urodziłam?
– Nie wiem, Kasiu. Nie umiem odpowiedzieć na te pytania. Gdybym znał odpowiedź, to pewnie mógłbym jej pomóc. Może spróbuj pogadać z twoim tatą.
Odruchowo rozejrzałam się po cmentarzu. Ojciec prowadził Roberta w kierunku bramy. Szli równym, miarowym krokiem. Jak na defiladzie. Uświadomiłam sobie, jak wiele jeszcze mam do zrobienia.
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”