„Kochałam go, dopóki mieszkał daleko. Gdy wrócił z zagranicy, zaczęłam mieć go dość”

kobieta którą irytuje ukochany fot. Adobe Stock
Nikt nie pachniał tak jak mój Maciek, żaden facet. Więc dlaczego pozwoliłam mu odejść?
/ 13.04.2021 15:49
kobieta którą irytuje ukochany fot. Adobe Stock

Ten aromat potrafiłam wyczuć z kilkunastu metrów. Słodkawo-anyżkowy, z cierpko-chłodną nutą. Zagadkowy. Pamiętam dzień, gdy Maciek z dwiema wielkimi walizkami wylądował w Warszawie po rocznym kontrakcie w Australii. Myślałam, że zemdleję na jego widok. A jednak tego nie zrobiłam – po prostu utonęłam w jego ramionach i chłonęłam ten zapach, czując ciepło, bezpieczeństwo.
–  W końcu! – wyszeptał mi do ucha.
–  Nigdy więcej mnie nie zostawiaj!
–  To jasne! –  odparł gorąco. –  Już nigdy!

Pachniał czymś niezwykłym. Jakby wszedł do tajemniczego ogrodu, skradł eliksir szczęścia, a potem się w nim wykąpał. Gdy dotarliśmy do domu, wskoczyliśmy na pół dnia do łóżka. A potem nie było końca opowieściom i oglądaniu prezentów. Zapach, który mnie tak fascynował, miał też damską wersję. Nie była jednak tak udana, jak ta, która idealnie stapiała się ze skórą Maćka.
– Fajny – spryskałam nadgarstek australijskim prezentem. – Ale twój to kamień filozoficzny w płynie. Idealny. Boski.
Przez dwa miesiące nie mogliśmy się sobą nasycić. I pojąć, że rozstaliśmy się na tak długo. Nareszcie mogliśmy pomyśleć o dziecku.
–  Córeczka – oznajmił mi któregoś wieczoru. – Jak jej damy na imię?

Ale potem coś się zaczęło psuć. Czepiałam się o drobiazgi. Wkurzało mnie, że nie zmywa po sobie. Spleśniałego chleba nie wyjął z chlebaka. Zostawiał niedokręcony dżem. Kiedyś cały słoik roztrzaskał mi się o podłogę. Myślałam, że mnie weźmie cholera! No i wciąż wtrącał angielskie słówka, jakby zapomniał polskiego. A potem poszło lawinowo.

W czasie przyjęcia gwiazdkowego w firmie poznałam Bartka, młodego prawnika. Zakręcił mną, zamotał. Dałam się zwieść jego opowieściom o pracy charytatywnej w dwóch schroniskach i w organizacji społecznej. Nie dociekałam, skąd ma porsche i luksusowy apartament. Bo przecież nie z pracy charytatywnej. Ale to zrozumiałam dużo później. Już wtedy, kiedy wyniosłam wszystkie rzeczy od Maćka i wprowadziłam się na dziesiąte piętro do Bartka. Od początku nie czułam się tam dobrze. Wszystko na wysoki połysk, kino domowe wielkości łazienki. Może inna by się cieszyła, ale mnie to szybko zaczęło mierzić.
– Ten nóż nie powinien tu leżeć –  wycedził, gdy pewnego poranka piłam kawę. Zamyślona pod powiekami miałam poczciwe spojrzenie Maćka. Wczoraj Wiolka powiedziała mi okropną nowinę: znów wyjechał do Australii.
–  Nie tutaj. Już raz ci to mówiłem. Więcej nie powtórzę, tylko…
– Tylko co? –  przerwałam mu. –  Uderzysz mnie? Ukarzesz?  

Zmroził mnie wzrokiem. Boże, gdzie ja miałam rozum? Gdy wyszedł do firmy, spakowałam się i pojechałam do domu. Mama trochę się zdziwiła na mój widok. 
–  Chodź – powiedziała nieco szyderczo. –  Twój panieński pokoik stoi pusty.
Wciąż nie mogła mi darować, że tak potraktowałam Maćka. Uwielbiała go.

Życie biegło dalej. Zdobyłam mail do niego. Pisałam, przepraszałam, błagałam, żeby wrócił. W końcu dostałam odpowiedź, że już się ze wszystkim pogodził. Kogoś poznał, chce sobie ułożyć życie. I mnie życzy tego samego. Trzy lata później związałam się z Krzysiem, kolegą, który kręcił się koło mnie od przedszkola. Zdawało mi się, że zapomniałam o Maćku. A jednak pewnego wieczoru, kiedy porządkowałam stare pudła, znalazłam nasze zdjęcie zrobione na stoku w Szczyrku. Roześmiani, młodzi, uroczy. Przepłakałam cały wieczór. Wciąż go kochałam. Rozstałam się z Krzysiem i już nie chciałam z nikim być. Minął kolejny rok.

Aż któregoś jesiennego dnia, kiedy stałam przed wystawą z porcelaną, poczułam tamten zapach. Przeszedł mnie dreszcz. Odwróciłam się. Serce mi waliło. Jak pies gończy pobiegłam w stronę, skąd ciągnęła się smuga tylko mnie znanej woni. W końcu go zobaczyłam. I on w tej chwili zobaczył mnie. Minutę później tuliliśmy się do siebie jak wtedy na lotnisku.
– Wróciłem –  wyszeptał. –  Nie mogłem bez ciebie żyć.
– A ja bez ciebie – całowałam jego twarz. – Wybacz mi. Wybacz.
– Już dawno to zrobiłem. Jak mnie znalazłaś?
Zaśmiałam się nieco diabelsko.
–  Jak to jak? – zanurzyłam nos w miękkim szaliku. – Po zapachu.

Więcej prawdziwych historii:
„Zamiast chodzić do sklepu chodzę na… śmietnik. Nawet nie wiecie, ile jedzenia można tam znaleźć. I ile zaoszczędzić”
„Powiedziała mi, że jestem super facetem i wielka szkoda, że jestem gejem. Problem w tym, że… nie jestem”
„Prawie straciłam miłość, ale zyskałam przyjaciela na całe życie. I wiecie co? Nigdy tego nie żałowałam”

Redakcja poleca

REKLAMA