„Nie dziwie się, że żona nie chce ze mną figlować, skoro rozbiera sie przed obcym typem. W wigilię prawda wyjdzie na jaw”

załamany mąż fot. iStock, Liubomyr Vorona
„Jestem 10 lat po ślubie. Mam żonę, jak pan Bóg przykazał. Ale właściwie to mam w domu... manekina. Moja żona co wieczór kładzie się do łóżka, podciąga kołdrę pod brodę i to by było na tyle łóżkowych rewelacji”.
/ 23.12.2023 21:15
załamany mąż fot. iStock, Liubomyr Vorona

Moja Joaśka od kilku miesięcy unika nocnych figli, a kiedyś robiła nawet striptiz. Specjalnie dla mnie. Zamówiłem jej więc w gwiazdkowym prezencie prześwitującą, czarną bieliznę. I albo to, albo żegnaj Żenia, świat się zmienia. Nie przewidziałem tylko jednego.

Przecież mamy już dzieci

Jestem 10 lat po ślubie. Mam żonę, jak pan Bóg przykazał. Ale właściwie to mam w domu... manekina. Moja żona co wieczór kładzie się do łóżka, podciąga kołdrę pod brodę i to by było na tyle łóżkowych rewelacji. Zwykle od razu zasypia i śpi do rana jak zabita.

Ma obecnie nie tylko zimne ciało, ale i zimne myśli:

– Przecież mamy już dzieci, więc do czego potrzebne nam te sprawy? – powiedziała trzy tygodnie temu.

– Ale... – zdołałem tylko wykrztusić, wbijając w nią zdziwione spojrzenie.

Ok, jeśli mam być uczciwy, to ta moja papierowa połowica – w przypływie chyba filantropijnego zrywu litości dla mojego niedopieszczonego libido – raz, góra dwa razy w miesiącu, kładzie się łaskawie na łóżku. Ostentacyjnie patrzy wtedy w sufit i mówi coś takiego:

– No, to chooodź, Jędrek... – minę ma taką, jakby jakaś królowa angielska musiała na chwilę zdjąć koronę i pofatygować się sama do kuchni zrobić sobie herbatę.

A mnie literalnie wszystko opada. Libido, wzwód i inne cuda na kiju. Chodzę zestresowany, przemęczony.

– Nie, wiesz, chyba dzięki – mówię i odwracam się na drugi bok.

– Jak chcesz, misiu. Miałam dobre intencje – mówi, ziewając.

Z tego wszystkiego zacząłem nawet rozmawiać ze swoim penisem:

– Wytrzymaj jeszcze trochę, stary, no wiem, że jest ciężko, ale coś wymyślę – pocieszam tego swojego osamotnionego wariata.

Aż mi siebie samego szkoda. Świruję.

Nie pragniesz mnie już?

Nie powiem, czasami Asia lubi romantyczną atmosferę. Wino. Świecę. Przytulenie. Ale to wszystko.

– Co ty robisz? – mówi, kiedy moja dłoń zsuwa się z jej pleców trochę niżej.

– Nie pragniesz mnie już?

– Na razie tak się tylko poprzytulajmy.

– A potem?

Potem zobaczymy.        

Kiedyś Joanna interesowała się seksem. Nawet bardzo. To nie tak, że od zawsze była Śpiącą Królową Lodu. Lubiła seks. Lubiła odwracać się do ściany i wypinać tyłek. A ten tyłeczek zawsze miała pociągający. Nie za gruby, nie za chudy, lecz lekko puszysty. Na początku tylko nieśmiało wypinała pupę, moszcząc ją w pobliżu tego mojego zakochanego wariata. Ale potem, oswoiwszy się nieco, szła już na całego:

– Weź mnie, misiu, proszę. – oddawała się tak słodko, że mógłbym się z nią kochać do czwartej nad ranem.

A wyobraźnię miała taką, że hoho. Siadała czasem na moich biodrach, zdejmując staniczek i poruszając piersiami nad moją twarzą w takt "You're My Heart, You're My Soul". Albo robiła striptiz, ściągając powabnie, powoli pończoszki. Majtki. Koszulkę. Niemal od razu stawałem na wysokości zadania.

– Ty moje kochanie najbardziej namiętne na świecie, wampiku ty mój – mówiłem do mojej Aśki.

Po wszystkim przeciągała się kusząco na pościeli.

– Kocham cię, moja gorąca księżniczko – całowałem ją czule.

Zasypialiśmy wtuleni w siebie

Kiedy sobie przypomnę te stare, dobre, nie tak odległe czasy, żal zawierusza mi się gdzieś po brzegach powiek, niczym ten żal w śniegu u Leśmiana. Tak, lubię sobie czasami poczytać wiersze do poduszki, ale popęd do figlowania mam niczym młody ogier napakowany testosteronem. Mógłbym nie tylko po misjonarsku, ale na stole, pod prysznicem, na podłodze.

Dzisiaj już pozostały mi tylko wspomnienia. Owszem, składałem do jej wysokości zażalenia:

– Mam dość. Potrzebuję tego. – Uderzałem pięścią w szafkę nocną.

–  Ty Don Juanie, ty lepiej weź się za odśnieżanie chodnika.

Don Juanie? Zaczynało się wtedy wyciąganie wszystkich innych problemów, tylko nie tego istotnego.

– To jest obowiązek żony! - Wymachiwałem rękoma.

To sobie ją zmień. Dureń!

Cwaniara.

– A może tak zrobię? - odgryzałem się.

Powoli dojrzewałem nawet do tej myśli, aby zarejestrować się na jakimś portalu randkowym. Innym razem proponowałem:

–  Może pójdziemy do poradni rodzinnej?

Albo:

–  Masz, może sobie poczytasz... – podsuwałem jej książki na temat seksu.

Nie powiem, nawet popatrzyła trochę zainteresowana, aby następnie iść w te swoje klimaty Królewny Śnieżki.

Może Aśka za dużo pracuje?

Znalazła kilka miesięcy jakąś dodatkową pracę. Coś z modą. Fotografia? - myślałem. Zawsze interesowała się ciuchami. Przyznaję, jest nam trochę fajniej finansowo. Ostatnio zmieniliśmy auto. I kupiła wypasiony ekspres personalizujący nawet temperaturę kawy. Lecz pomyślałem, że jeśli ma na tym cierpieć mój przyjaciel, a nasze życie miłosne ma lec w gruzach, to ja dziękuję za takie dodatkowe prace.

I tak doszedłem do momentu, w którym przyszedł mi do głowy ten pomysł. Który w efekcie wiele rozjaśnił mi, bo cóż, takiego obrotu sprawy to się nie spodziewałem. A było to jakieś dwa tygodnie temu.

Otóż postanowiłem kupić mojej księżnej Joannie fikuśny strój pod choinkę. I albo to, albo żegnaj, Żenia, świat się zmienia, weź sobie innego frajera do nocnego smęcenia. Wyruszyłem na poszukiwanie kuszącej bielizny. Wcześniej podpatrzyłem numer staników i majtek żonki. Elka. Miseczka D. Joanna zawsze była zgrabna. Czy zamienię ją w gorącą Aśkę?

Oglądając je miałem ochotę to zrobić

Otworzyłem laptopa. Po wpisaniu w Google grafika frazy „erotyczna bielizna” moim oczom ukazał się prawdziwy raj. I nie mam tutaj na myśli różnorodności majteczek i staniczków (chociaż to też), ale piękno kobiecych ciał, w tym krągłych piersi, apetycznych brzuszków i zgrabnych pup. A to wszystko wyeksponowane dzięki pociągającej powabnej bieliźnie – i jak tu wybrać jedną, jedyną?

Pociągające wydały mi się, a to koronkowe beże, a to innym razem zmysłowe czerwienie. Ach, i te eleganckie, błyszczące czernie. No i niewinne biele. Oglądając kobiece ciała spowite w kuse stringi, staniczki i pończoszki miałem ochotę od razu przejść do działania.

Oglądając tak różne kolory biustonoszy i majtek doszedłem do wniosku, że nie tyle kolor jest aż tak wyjątkowy, co... dziurki. Czyli gorące ażury, przez które praktycznie wszystko prześwituje. A przyglądając się skrupulatnie tym różnym ażurom, doszedłem do wniosku, że najlepiej prezentują się w czarnej wersji. Czarne krateczki opinające ponętne piersi wyglądają jak zaproszenie do zabawy, w co najmniej kotka i myszkę.

Gdzieś już widziałem to spojrzenie

Po kilku dniach miałem już mniej więcej wybrany model, fason i kolor bielizny. Ażurowa czarna bluzeczka i majteczki w komplecie szczególnie pociągająco prezentowały się na modelkach w rozmiarze M z porywem na L. Czyli apetycznie zaokrąglona brunetka. Lekko wystający brzuszek. Krągłe piersi. Puszysta pupa. Moją uwagę przyciągnęła dziewczyna o brązowych, lekko falowanych włosach ślicznie opadających za ramiona.

Stała tyłem. Na widok obleczonych czarną koronką pleców, zaczęło mi delikatnie bić serce. Co jest? Jakaś laska z internetu, w dodatku stojąca tyłem przyprawia mnie o palpitację serca? Kliknąłem w to zdjęcie. Widać było nagą, zgrabną linię talii. Oliwkową skóręKliknąłem znowu.

Otworzyła się strona jakiejś aukcji na portalu handlowym. Bielizna, top, figi i, no proszę, do tego kabaretki. Chciałem obejrzeć więcej zdjęć. Kliknąłem w strzałkę. Kolejne zdjęcie przedstawiało tę samą bieliznę, ale modelka była ustawiona delikatnie bokiem do obiektywu. Biodro wypięte i głowa przechylona w prawo. Zobaczyłem prosty, lekko zadarty nosek. Przymknięte powieki.

Intuicja szeptała mi, że moja żona idealnie wyglądałaby w tym czarnym topie. Ten delikatny zarys talii, przechodzący w krągłą linię bioder. Oliwkowa skóra. Moja żona ma identyczną. Zadziwiająco podobnie krągłe pośladki. Te włosy. Wystająca kość policzkowa. Zadziwiające podobieństwo.

Jakimś piątym zmysłem czułem, że nie powinienem klikać w kolejne zdjęcie. Kliknąłem. Serce mi waliło... Asia? Jak to?

Tak, na zdjęciu zobaczyłem twarz i sylwetkę mojej żony. To nie pomyłka. Znam przecież dokładnie tę twarz. Kiedyś, w czasach miodowych naszej znajomości nauczyłem się jej przecież na pamięć. Ale jak to? Moja stroniąca od łóżkowych zabaw żona daje się fotografować jakiemuś bydlakowi i w dodatku można ją znaleźć paradującą na niemal golasa w internecie?

Kim jest moja ukochana żona?

W końcu liczę dwa do dwóch, a nawet do... dwudziestu. Dodatkowa praca. Zmęczenie. Pieniądze. Moja żona dorabia jako fotomodelka? Cóż miałem zrobić. Zamówiłem ten zestaw fikuśnych ażurów. Ciekawe, jaką będzie miała minę, kiedy wręczę jej to na Gwiazdkę.

Jedno jest pewne, koniec z tym modelingiem. Nie będzie pół Polski oglądało mojej ślicznej żony. Już ja się z nią rozmówię. Super laska, bo super laska, ale dość już tych figli. Za odłożone pieniądze pojedziemy na długie wakacje. Żona sobie odpocznie i od razu pewnie przyjdzie jej ochota na wskoczenie do łóżka.

No, chyba że Aśka mnie już naprawdę nie kocha. Jeśli odmówi założenia tego swojego fikuśnego ciuszka specjalnie dla mnie, jeśli woli rozbierać się przed innymi, to trudno, pakuję się i odchodzę. Mam jednak nadzieje, że sprawy potoczą się po mojej myśli.

Czytaj także:
„Mąż pił od 18 lat, a ja wiedziałam, kiedy schodzić mu z drogi. Gdy poszedł na terapię, wstąpił w niego diabeł”
„Mój mąż to duże dziecko bawiące się zabawkami. Nie zna umiaru i się zatraca, więc po świętach muszę dać mu szlaban”
„Mąż na każdym kroku wytykał mi, że w nim płynie błękitna krew, a ja śmierdzę łajnem. Nie wiem, po co się ze mną żenił”

 

Redakcja poleca

REKLAMA