„Nie dość, że teść rozkradał nasze ślubne koperty, to jeszcze wciskał mi łapówkę za milczenie. Co to jest za rodzinka?”

Kobieta, którą okradał teść fot. Adobe Stock, wavebreak3
„Człowiek, którego tak lubiłam, darzyłam zaufaniem i do którego od dziś miałam mówić >>tato<<, najzwyczajniej w świecie mnie okradał! ewidentnie wyciągał z grubszych kopert pieniądze – w przekonaniu, że nikt się nie zorientuje. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie potraktował!”.
/ 27.03.2022 06:20
Kobieta, którą okradał teść fot. Adobe Stock, wavebreak3

Zasady zostały jasno ustalone już w dzień zaręczyn. Wesele w karnawale zorganizują nam moi rodzice
i przyszli teściowie. Sami to wymyślili. Moja mama wręcz powiedziała, że nie wyobraża sobie przychodzenia na wesele swojej jedynaczki w charakterze gościa, nawet honorowego.

– Jesteśmy z ojcem od tego, żeby przyjmować zaproszonych jako gospodarze – oznajmiła mi. – Zresztą odkąd skończyłaś 18 lat, specjalnie odkładałam kilka tysięcy w roku z myślą o twoim weselu – przyznała się. – Weselne przyjęcie to jest prezent ode mnie i od ojca i proszę nie wymyślaj żadnych nowoczesnych głupot w stylu organizowania wesela przez młodych. To się i tak skończy wzięciem przez was kredytu i niepotrzebnym obciążeniem na start. A przecież każdy grosz na początku wspólnej drogi jest ważny. Możesz być spokojna, nic wam nie będziemy narzucać, zorganizujemy tę imprezę według waszego pomysłu.

Wierzyłam jej i o pomysły moich rodziców byłam spokojna – zawsze mogłam się z nimi dogadać. Jednak bałam się trochę, co wymyślą rodzice Bartka. Oni wprawdzie nie byli podekscytowani tym ślubem tak jak moi, lecz charakterek mojej przyszłej teściowej wróżył kłopoty. Ma ona opinię osoby despotycznej i konfliktowej. Czułam, że jeśli da pieniądze na wesele, to będzie się wtrącać i decydować o wszystkim, począwszy od menu, a skończywszy na wyborze sukni ślubnej.

– Nie martw się – pocieszał mnie Bartek.  – Matka jest kłótliwa, ale tylko w pracy i wśród koleżanek. Ojciec ma na nią zbawienny wpływ. Zawsze ją uspokaja i ustawia do pionu. Już z nim rozmawiałem. Obiecał mi, że szybko spacyfikuje mamę, jak będzie się za bardzo szarogęsić – żartował mój narzeczony.

Od pierwszego dnia chciałam postawić ojcu Bartka pomnik dziękczynny. Gdy przyszło do rezerwowania sali weselnej, teściowa aprobowała każdy mój pomysł i wszystkie uwagi. Decyzję o menu i dekoracji kościoła też zostawiła mnie i mojej mamie.

– Ja nie mam do takich rzeczy głowy. Ufam wam, dziewczyny – powiedziała i w zasadzie wycofała się z przygotowań: dała pieniądze i zostawiła nam wolną rękę.

Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy!

To już bardziej moi rodzice krzywili się na nasze pomysły. Nie podobało im się za bardzo, że chcieliśmy zaprosić wszystkich przyjaciół ze studiów i mniej więcej od godziny dwunastej w nocy zrobić wesele w dyskotekowym stylu. Rodzice Bartka powiedzieli, że na weselu głównie bawią się młodzi, więc to jest dobry pomysł.

Z samego ślubu i początku wesela niewiele pamiętam. Byłam tak przejęta, zestresowana i wzruszona jednocześnie, że patrzyłam tylko na Bartka, żeby mnie trema nie zjadła. Nie panowałam ani nad tym, gdzie lądują prezenty, które wręczali nam goście pod kościołem, ani gdzie podziewają się koperty z pieniędzmi. Miałam nadzieję, że wszystko z grubsza ogarnia Bartek i pomaga mu mój teść.

Wyluzowałam się dopiero w połowie imprezy, gdy już wypiłam kilka drinków i miałam za sobą oficjalne zdjęcia, pierwszy taniec i życzenia dla rodziców. Około pierwszej w nocy zaczęli zbierać się do wyjścia pierwsi goście. Niektórzy z nich nie dali nam prezentu pod kościołem, zaraz po ślubie, tylko właśnie przy pożegnaniu.

Dostałam kilka kopert z pieniędzmi i paczki z prezentami. Dlatego powiedziałam Bartkowi, żeby pomógł mojej mamie rozdawać gościom słodycze, a ja poszłam na górę do naszego małżeńskiego pokoju zostawić prezenty. Dźwigając paczki, szłam po kręconych, dość stromych schodach i nagle poczułam, że kręci mi się w głowie.

„Chyba za dużo wypiłam” – z tą myślą oparłam się o poręcz, żeby nie przewrócić się o długą suknię. Na ostatnich nogach dotarłam do pokoju. Drzwi był uchylone.

Zdziwiło mnie to, bo przecież Bartek został na dole, ale ucieszyłam się, bo nie musiałam szukać klucza, mając na ręku cały ten bagaż. Władowałam się do środka i… stanęłam jak wryta. Tyłem do drzwi, przy komodzie stał mój teść i przeglądał koperty z pieniędzmi od gości. Nie usłyszał, że weszłam. Zaglądał kolejno do kopert, z niektórych wyciągał pojedyncze banknoty, chował je do kieszeni i odkładał koperty na bok.

Stałam tam, patrzyłam i nie mogłam w to uwierzyć!

Człowiek, którego tak lubiłam, darzyłam zaufaniem i do którego od dziś miałam mówić „tato”, najzwyczajniej w świecie mnie okradał! Przecież on sam z teściową tysiąc razy nas zapewniali, że pieniądze od gości weselnych są prezentem dla mnie i Bartka przeznaczonym na wkład własny na zakup mieszkania. Czyżby nagle zmienił zdanie? Chyba tak, bo ewidentnie wyciągał z grubszych kopert pieniądze – w przekonaniu, że nikt się nie zorientuje.

– Co ty, do cholery, robisz?! – krzyknęłam.

Odwrócił się speszony.

– Aaaa, ehm... nic takiego – zaczął się jąkać. – Bartek dał mi koperty i prosił, żebym złożył je w waszym pokoju w bezpiecznym miejscu – teść zrobił się czerwony jak burak. 

– Skoro kazał ci je tu zostawić, to dlaczego zaglądasz do środka i wyjmujesz z nich pieniądze?! – wrzasnęłam. – Nie rób ze mnie idiotki, przecież widzę, że kradniesz!

Nie wiem, czy to przez kilka drinków, które wypiłam podczas wesela, czy przez emocje, ale krzyczałam na faceta w wieku mojego ojca, jakby był małym chłopcem.

– Jaaa? – teść próbował grać zdziwionego, choć wiedział, że został przyłapany na gorącym uczynku. – Co ty mówisz, dziecko?! Ja tylko sprawdzałem, czy ludzie nie dawali pustych kopert – szedł w zaparte. – Nie wiem, czy ci Bartek opowiadał, ale na weselu jego kuzyna Olka niektórzy goście byli tak bezczelni, że dawali puste koperty.

– Co za tupet, to żenujące! – prychnęłam. – Zresztą to nie ma znaczenia, nie zmieniaj tematu. Zostaw te pieniądze i wyjdź stąd! – zażądałam.

Usiadłam na łóżku i rozpłakałam się. Nie tak wyobrażałam sobie wejście do nowej rodziny. Nie wiedziałam, co robić. Czy psuć wesele Bartkowi i mówić mu o wszystkim? Czy mówić komukolwiek, moim rodzicom, teściowej?

Wiedziałam, że wybuchnie afera. „Może teść był po prostu pijany, nie wiedział, co robi... „ – w końcu sama zaczęłam go usprawiedliwiać. Nie było mi na rękę sianie fermentu, zwłaszcza w takim ważnym dniu. Schowałam pieniądze do sejfu w pokoju i wróciłam do gości.

Następnego dnia na poprawinach usiadłam jak najdalej od teścia. Unikałam jego wzroku, schodziłam mu z drogi. Doszłam do wniosku, że nie powinnam demonizować tej sytuacji. Może rzeczywiście facet miał dobre intencje – chciał sprawdzić hojność gości, a że był podpity, to wziął sobie kilka stówek. Może akurat potrzebował tych pieniędzy na weselu, żeby coś opłacić, i zamierzał oddać następnego dnia...

– Słuchaj, chciałbym z tobą zamienić słowo – teść złapał mnie jakoś pod koniec imprezy, gdy szłam do toalety.

– Nie ma o czym mówić – odburknęłam, bo naprawdę nie chciałam rozmawiać.

– Przeciwnie, jest – odparł chłodno. – Nie chcę, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym, co wczoraj zobaczyłaś – powiedział, wciskając mi w rękę jakieś pieniądze.

– Co to jest? – zdziwiłam się.

– Weź, to dwa razy tyle niż wyjąłem z waszych kopert. Kup sobie, co chcesz, jakiś modny ciuch, albo idź zaszalej z koleżankami czy z Bartkiem. Po prostu zapomnijmy o tym, co się stało, i trzymaj język za zębami. Nie możesz zniszczyć mojego małżeństwa i naszej rodziny.

Zamurowało mnie. Byłam bliska płaczu

Łapówka teścia wypadła mi z rąk. Odwróciłam się i pobiegłam do toalety. Przeryczałam tam z pół godziny. Jeszcze nikt nigdy mnie tak nie potraktował! Jak głupią, sprzedajną dziewuszkę, która poleci na kilkaset złotych! Miarka się przebrała. Wieczorem powiedziałam o wszystkim Bartkowi. Wyznał, że od dawna podejrzewał, że ojciec wciągnął się w hazard.

– Gra w karty na pieniądze i narobił sobie długów – powiedział Bartek. – Przecież koszty weselne przypadające na moich rodziców pokryła prawie w całości mama, bo ojciec twierdził, że ma zastój w firmie i zamrożone pieniądze – wyjaśnił mi i podziękował, że mu szczerze o wszystkim opowiedziałam.   –  Nie powiem o tym mamie, bo nie chcę jej przysparzać kolejnych zmartwień – postanowił. – Ale jutro idę poważnie pogadać z ojcem. Albo zacznie się leczyć z nałogu, albo straci nas wszystkich.

Czytaj także:
„Ojciec gardził mną za to, że pomagam żonie w wychowaniu córki. Uważał, że praca przy dziecku, to >>babska powinność<<”
„Mąż stracił na mnie ochotę, a w sypialni wiało chłodem. Myślałam, że ma romans, ale prawda była gorsza”
„Bezgranicznie poświęciłam się pracy, przez co straciłam męża i córkę. Dopiero teraz po latach, powoli odkupuję swoje winy”
 

Redakcja poleca

REKLAMA