„Mąż stracił na mnie ochotę, a w sypialni wiało chłodem. Myślałam, że ma romans, ale prawda była gorsza”

Kobieta, która martwi się o męża fot. Adobe Stock, Saksoni
„Dlaczego mój mąż, niegdyś tak pełen wigoru, nagle całkiem stracił zainteresowanie w sypialni? Zdradza mnie? A może przestałam mu się podobać? Gdy ubrałam kusą bieliznę, zamiast się na mnie rzucić, zapytał, czy nie zmarznę. Co jest z tym facetem?”.
/ 21.03.2022 06:23
Kobieta, która martwi się o męża fot. Adobe Stock, Saksoni

– Wszystko wymaga doprawienia – stwierdziła moja przyjaciółka. – Zwykła ogórkowa będzie nie do jedzenia, jeśli nad nią choć trochę nie popracujesz. A co dopiero miłość!

Po raz kolejny siedziałyśmy przy kawce, plotkując głównie o moim mężu. Musiały go piec uszy, bo od godziny rozkładałyśmy na czynniki pierwsze wszystko, co robi i mówi. Chodziło nam o to, żeby zrozumieć, czemu przestał się interesować seksem. I czy tylko seksem ze mną, czy w ogóle.

– Od kiedy tak jest? – spytała Marianna, a ja odparłam, że co najmniej od pół roku.

– Najpierw mówił, że jest zmęczony, nie wyzdrowiał po ostatniej grypie i musi pobrać witaminy, a wszystko wróci do normy.

– A norma jaka była? Zadowalająca?

– Lepiej. Było super! Pod każdym względem i bez żadnych zastrzeżeń. Tym bardziej się tym wszystkim martwię…

Marianna uchodzi za specjalistkę od facetów, bo miała dwóch mężów i parę związków nieformalnych. Poza tym studiowała psychologię. Wprawdzie poprzestała na dwóch latach, ale zawsze coś tam wie. Jeśli więc którejś z jej koleżanek przestaje się układać z partnerem, ta od razu leci do Marianny. Wiadomo, że ona coś poradzi.

Mnie doradziła, żebym się po pierwsze zainteresowała, czy mój Rafał nie ma jakiejś kochanki na boku, a po drugie, czy nie zmienił preferencji seksualnych.

– Wiesz, w tych zwariowanych czasach wszystko jest możliwe – uznała. – Przyjrzyj się jego kumplom. Może z którymś jest w zbyt bliskiej zażyłości?

– Zwariowałaś?! Co ty wygadujesz? – spojrzałam na nią zdumiona.

– Po prostu cię ostrzegam – wzruszyła ramionami. – Ostatnio koleżanka dowiedziała się, że jej mąż odchodzi, bo zakochał się w ich wspólnym znajomym. Tak bywa!

– No nie wiem… – mruknęłam.

– Poza tym zastanów się, czy wasze łóżko nie zamieniło się w starą chłodziarkę. To też może być przyczyną twoich problemów…

Zrobiłam to, co mi poradziła

Sprawdziłam komputer Rafała i jego komórkę, parę razy podzwoniłam tu i tam, a nawet zorganizowałam dla niego męskie przyjęcie z okazji jakiegoś ważnego meczu. Przyszli wszyscy kumple, lecz nie zauważyłam nic niezwykłego.

Jak zawsze wrzeszczeli przy kolejnych trafionych i nietrafionych bramkach, krytykowali sędziego, pili browary, gadali o sporcie i polityce. Wszyscy byli na bank stuprocentowymi hetero! 

Pozostawało zimne łóżko… Zaczęłam analizować, jak naprawdę wyglądają nasze noce, i doszłam do wniosku, że nie jest najlepiej. Kiedy ja przychodzę do sypialni, Rafał zazwyczaj już śpi. Jest szczelnie owinięty własną kołdrą i leży na lewym boku odwrócony plecami. Chrapie.

Wsuwam się na swoje miejsce i natychmiast zasypiam. Jestem na ogół skonana, kładę się koło dwudziestej czwartej, więc mam przed sobą pięć godzin snu. Chcę je wykorzystać do ostatniej minuty.

Rano często nie słyszę budzika i dopiero wibrująca komórka mnie budzi. Muszę mieć godzinę na dojazd do pracy, pół godziny na ogarnięcie się i pierwszą kawę, kwadrans na obudzenie dzieci i przygotowanie ich do szkoły i pięć minut na dojście do parkingu.

Rafał wstaje później, bo zaczyna pracę po mnie i ma firmę blisko domu. On też odprowadza dzieciaki… Wszystko mamy opracowane co do sekundy! Na przyjemność poprzytulania się zostaje weekend, ale nie piątek, bo wtedy padamy jeszcze bardziej zmęczeni po cotygodniowym praniu albo grubszym sprzątaniu, albo po zakupach w zatłoczonych marketach.

Przychodzi sobota, a my co? Oglądamy telewizję do późnej nocy, a czasami są u nas znajomi, więc też się wszystko przeciąga, i Rafał ma wtedy dobre wytłumaczenie: „Kochanie, wybacz... Trochę wypiłem. Dzisiaj nic z tego nie będzie...”.

Niedziela zaś kończy się jakąś marną podróbką dawnych nocy. I tak się toczy to nasze życie miłosne: nudno, według schematu i bez większych emocji. Do tej pory myślałam, że po tylu latach małżeństwa to normalne. W końcu nie jesteśmy już nastolatkami.

Jednak może nie powinno tak być?

– Masz odpowiedź – triumfowała Marianna, kiedy jej wszystko opowiedziałam. – Rosół bez kawałeczka włoskiej kapusty i pieprzu, to jest wasze współżycie! Dziwisz się Rafałowi, że mu nie smakuje?

W sumie nie dziwiłam się. Postanowiłam wszystko zmienić… Chyba zaczęłam za ostro, bo przestraszył się mojej nagłej aktywności. Nowa pościel, seksowna bielizna, perfumy, kadzidełko, świeże kwiaty… Zapach jak w perfumerii!

– Uchyl trochę okno – poprosił. – Strasznie tu duszno. I kręci w nosie. Daj mi inną poduszkę, bo nie zasnę!

W ogóle nie zauważył moich starań. Albo zauważył i mu się nie spodobały.

– Nie zmarzniesz? – zapytał tyko na widok mojej koronkowej, kusej koszulki na cieniutkich ramiączkach. – Lepiej się jakoś cieplej ubierz, bo znowu będziesz smarkała przez dwa tygodnie!

No i jak ja miałam mieć nastrój na seks?!

Faktycznie, za mocno wypachniłam cały dom, sama także nie mogłam przez to zasnąć. Poza tym było mi bardzo przykro, że moje starania nic nie dały. Leżałam w ciemności i robiłam się coraz bardziej wściekła. Rafał też się kręcił, wstawał do łazienki, przewracał z boku na bok, był niespokojny, więc jeszcze bardziej mnie tym wkurzał. Dopiero nad ranem zasnęliśmy…

– Noo, przedobrzyłaś – oceniła moje starania Marianna. – Ale wiesz co? Mam pomysł! Kup jedną, wspólną kołdrę. Taką dla dwojga. Może to zadziała?

Nie zadziałało. Ani szparagi na kolację, ani surówka z selerów, ani żadne afrodyzjaki na talerzu i w kieliszku. O selerze powiedział, że paskudztwo, po orzechach podobno bolał go żołądek, wątróbki się brzydzi, ciemny ryż mu nie smakuje, na samą myśl o ostrygach ma odruchy wymiotne… Miałam go poić czerwonym winem na głodnego? To dopiero byłaby klęska!

Odechciało mi się wszystkiego. Zniechęciłam się i powoli wszystko wróciło do normy: flanelowa piżama, wielka, sprana koszulka, późne chodzenie spać… Do czasu. Pewnego dnia zdałam sobie z czegoś sprawę… Mianowicie, że Rafał w nocy coraz częściej wstaje do toalety i coraz dłużej tam siedzi. To wydało mi się podejrzane.

– Masz coś z pęcherzem? – zapytałam, ale uspokoił mnie, że to drobiazg.

– Trochę się podziębiłem, jak zmieniałem koło w aucie – powiedział mi. – Przez to częściej chce mi się siku, ale to samo minie. Nie ma się czym przejmować.

Nie byłam przekonana… Przypomniałam sobie, jak kiedyś koleżanka z pracy opowiadała mi o początkach choroby swojego ojca. Mówiła, że często latał do ubikacji i to zaniepokoiło jej mamę.

– Siłą go zawlokła do lekarza i okazało się, że trzeba operować prostatę i to właściwie natychmiast. Ojciec tak wszystko zaniedbał, że o mało się nie przejechał na tamten świat – mówiła. – Wiesz, gdyby nie matka, to na tym świecie już by go nie było…

Natychmiast włączyłam komputer, żeby sprawdzić objawy choroby. Niestety, wiele z nich się zgadzało. Poczekałam do wieczora, ale tym razem poszłam do sypialni wcześniej niż zwykle. Udawałam, że śpię, kiedy wstał po raz pierwszy… Wrócił na palcach, ale zanim się położył, ja zapaliłam nocną lampkę.

– Czego mnie straszysz? – wyszeptał. – Chcesz, żebym dostał zawału?

– Zawał ci nie grozi – odpowiedziałam. – Ale całkiem zdrowy chyba nie jesteś? Od kiedy to masz? Przyznaj się.

– Co? – jeszcze próbował udawać, że nic się nie dzieje. – O czym ty mówisz?

– Dobrze wiesz, o czym! Gadaj jak na przesłuchaniu u prokuratora… Czekam.

– Nic nie powiem. To moja sprawa.

– Skoro tak uważasz, to rano zabieram dzieciaki i przeprowadzam się do rodziców. Skoro masz swoje sprawy, to nie widzę powodu, żebyśmy dalej byli razem!

– Czego się złościsz? Po prostu nie chcę cię martwić… – westchnął ciężko.

– Ty głupku! – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. – Kocham cię i będę się martwiła, czy tego chcesz, czy nie! A teraz mów całą prawdę. Właściwie domyślam się, co ci jest, ale rano umówię cię do doktora, zrobimy badania. To się leczy, więc będziesz się leczył, nawet gdybym miała cię związać
i zanieść tam na własnych plecach!

– Grozi mi operacja – wyznał w końcu. – Potem może być kiepsko z seksem…

– Teraz też nie jest super. To objaw choroby, więc po operacji gorzej nie będzie.

Gadaliśmy do rana. Zasnęliśmy ciasno do siebie przytuleni pod tą wielką, wspólną kołdrą. Czekały nas niełatwe dni i tygodnie, ale wiedzieliśmy, że wspólnie damy radę. Czasami, aby uwydatnić słodycz, potrzebne są ostre, piekące i gryzące przyprawy. Niektórzy twierdzą, że najlepsza jest czekolada z chilli! Alchemia miłości to największa tajemnica. My ją dopiero poznajemy. 

Czytaj także:
„Jestem w ciąży z synem mojej macochy, ale tylko ja znam prawdę. Będę kłamała, że to dziecko mojego narzeczonego”
„Sąsiad po śmierci żony codziennie miał inną kobietę. Udawał majętnego wdowca, więc leciały do niego jak ćmy do światła”
„Moje zaręczyny miały być jak z bajki, a tu dookoła ruiny, śmieci i chwasty. Jasiek mnie zawiódł jak nigdy dotąd”
 

Redakcja poleca

REKLAMA