„Nie dość, że mnie okradał i złamał mi serce, to jeszcze zrobił ze mnie wariatkę. Nieźle jak na narzeczonego, prawda?”

Okradziona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes
„Napisałam też na Facebooku, że na naszym osiedlu grasują złodzieje, i wtedy ktoś poradził mi poszukać rzeczy w lombardzie. Wiedziałam, że jest za wcześnie, by złodzieje zdążyli spieniężyć łup, jednak czułam, że spacer mi się przyda. A kiedy stanęłam przed najbliższym lombardem, serce niemal mi stanęło”.
/ 03.10.2022 11:15
Okradziona kobieta fot. Adobe Stock, fizkes

– Widziałeś moje kolczyki? – zawołałam, przeszukując kuferek z biżuterią. W przypływie frustracji wszystko wysypałam na podłogę. Brakowało jedynie tych kolczyków. Tych najcenniejszych, złotych, które dostałam od babci na komunię.

– Nie! – odkrzyknął Janek, mój narzeczony. – A co, nie ma ich?

– Nie ma, sprawdzałam wszędzie – jęknęłam przez łzy.

– Mogłaś zgubić na basenie. Gdyby tu były, znalazłyby się już dawno – skwitował i przytulił mnie czule. – Nie martw się, kupię ci nowe. A może te niedługo się znajdą?

– Niby jak, skoro zgubiłam na basenie?

– Nie powiedziałem, że na pewno zgubiłaś. Mogłaś – wyjaśnił. – Może za kilka dni się odnajdą.

Niestety, kolczyki się nie znalazły

Nie miałam jednak czasu roztrząsać ich straty, bo zaczęły znikać inne moje cenne rzeczy. Niemal odchodziłam od zmysłów, gdy zliczałam straty. Zegarek, pierścionek, naszyjnik z rubinem, a nawet smartfon!

– Tego na pewno nie wyniosłam z domu – tłumaczyłam Jankowi. Denerwowało mnie, że jest tak dziwnie spokojny w tej sytuacji. Moje rzeczy znikały jak kamfora, a on wydawał się tym w ogóle nie przejmować. Ciągle tylko powtarzał, że znajdą się za jakiś czas, bo jestem roztrzepana i zostawiam je w różnych miejscach.

– Jesteś zbyt zdenerwowana na te poszukiwania. Rozejrzysz się znowu, gdy będziesz spokojniejsza – uspokajał mnie.

Dwa dni po tej rozmowie położył przede mną mojego smartfona.

– Widzisz? Miałem rację. Był na samym dnie szuflady. Musiałaś go tam wcisnąć, gdy czegoś szukałaś.

– Niemożliwe – pokręciłam głową. – Gdy go szukałam, wyjęłam szufladę i dokładnie sprawdziłam.

– Widocznie nie tak dokładnie, jak ci się zdaje, skoro znalazłem telefon – stwierdził. Ciężko było się z nim nie zgodzić. Dowód leżał przede mną. Mimo to ani trochę się nie cieszyłam, że jedna ze zgub do mnie wróciła.

– Strasznie to wszystko dziwne – upierałam się. – Nie podoba mi się to.

– Co jest dziwne? Nie odkładasz rzeczy na miejsce i tyle. Przecież nie ja ci to wszystko chowam!

– Nie mówię, że ty – zapewniłam pojednawczo. – Po prostu martwię się o siebie. Czytałam, że alzheimer zaczyna się w coraz młodszym wieku…

– Daj spokój, to na pewno nie to – pocieszał mnie. – Jesteś po prostu zestresowana. Denerwujesz się ślubem, przeprowadzką…

Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić

Trochę się uspokoiłam się, ale postanowiłam, że jeżeli jeszcze raz coś zgubię, zapiszę się na  badania. Pewnego dnia, gdy wróciłam z pracy, drzwi wejściowe do naszego mieszkania były otwarte. Kiedy wbiegłam do środka okazało się, że laptop, telewizor, mikrofalówka i sprzęt grający zniknęły. Roztrzęsiona zadzwoniłam do Janka.

– Okradli nas! – krzyknęłam, zanosząc się płaczem. – Wszystko zabrali! Twój portfel z zaskórniakami na wesele też. Przyjeżdżaj szybko, ja dzwonię na policję.

– Po co na policję?! To znaczy… – zająknął się. – Po co dzwonić? Jestem blisko komisariatu, załatwię to.

Aby uniknąć siedzenia w ciszy, zaczęłam wypytywać sąsiadów, czy może przypadkiem nie słyszeli czegoś albo nie widzieli podejrzanie wyglądających ludzi. Nikt jednak nie umiał mi pomóc.

Napisałam też na Facebooku, że na naszym osiedlu grasują złodzieje, i wtedy ktoś poradził mi poszukać rzeczy w lombardzie. Wiedziałam, że jest za wcześnie, by złodzieje zdążyli spieniężyć łup, jednak czułam, że spacer mi się przyda. A kiedy stanęłam przed najbliższym lombardem, serce niemal mi stanęło. W witrynie były wystawione moje kolczyki! Te, które zginęły jako pierwsze.

Czyli złodzieje od kilku tygodni wchodzili do mojego mieszkania jak do siebie i brali, co im się żywnie podobało!

– Proszę mi natychmiast oddać te kolczyki! – krzyknęłam, wchodząc do środka.

Okazało się, że właścicielem lombardu jest mój stary znajomy z klasy, Andrzej.

– Ewelina, ale te kolczyki nie zostały ukradzione – powiedział spokojnie, gdy wyjaśniłam mu, o co chodzi.

– Jak to nie?! Jestem na celowniku włamywaczy! Dzisiaj poszli na całość i zabrali wszystkie sprzęty, a wcześniej wchodzili do domu i kradli tylko moją biżuterię. Myślałam, że zwariowałam, gdy wszystko zaczęło znikać! Musisz mi pokazać nagranie z monitoringu, posłuży jako dowód w sprawie…

Janek ma skłonności do hazardu?

– Kolczyki przyniósł Janek – przerwał mi Andrzej i pokazał dokumenty, na których rozpoznałam podpis narzeczonego.

– Nic nie rozumiem… – wyjąkałam.

– Mówił, że potrzebuje pieniędzy na wesele – wyjaśnił. – I że to kolczyki jego babci.

Już nic nie mówiłam. Wróciłam do domu, wciąż nie wierząc, że to się wydarzyło.

– Po prostu powiedz, dlaczego – zażądałam. – Co ci strzeliło do głowy?

– Niepotrzebnie tam poszłaś. Wszystko odkupię, gdy tylko się odkuję.

Kiedy się poznaliśmy, słyszałam, że Janek ma skłonności do hazardu, ale nigdy nie było to nic poważnego.

– To jakiś żart! – nie mieściło mi się w głowie, że upozorował włamanie. – Przegrałeś moją własność. Przegrałeś nasze pieniądze. A teraz wszystko, co mieliśmy!

– Nie przegrałem! – bronił się. – To tylko chwilowa zła passa. Obiecuję ci, że następnym razem pójdzie mi lepiej. Wiem już, jak grać. Mam sprawdzony sposób.

– Masz problem. I to poważny.

– Wcale nie! Gram od paru tygodni, mogę przestać, kiedy chcę. Znajomy zaprosił mnie na automaty. Pomyślałem, że dobrze będzie coś wygrać na miesiąc miodowy. Odkuję się, słowo! – przyrzekał.

– Musisz iść na terapię. To mój warunek – zażądałam. – Wykupisz te rzeczy uczciwie pracując. Inaczej koniec z nami.

Musiałam go zaszantażować. Mój ojciec też był uzależniony – wprawdzie nie od hazardu, jednak matka postąpiła dokładnie tak samo. Moim rodzicom się udało, może i my sobie poradzimy.

Czytaj także:
„Straciłem pracę, auto i dom. Okradłem matkę i brata, a moja rodzina wyląduje przeze mnie na bruku. Wszystko przez nałóg”
„Szef latami wodził mnie za nos. Pracowałem na śmieciowej umowie i nie mogłem zostać ojcem, a on kupił sobie willę pod miastem”
„Chciałam być uczciwa i oddać znaleziony portfel pełen kasy. Właściciel zamiast mi podziękować, zrobił ze mnie złodziejkę”

Redakcja poleca

REKLAMA