„Własny ojciec mnie brzydził. Przy kolegach traktował mnie jak pudla na wystawie. Za późno pojęłam, że to oznaka miłości”

Kobieta, która tęskni za ojcem fot. Adobe Stock, FATIR29
„Pomodliliśmy się, a potem usiadłam na ławeczce i zamyśliłam się. Nagle w oczach urosły mi łzy. Wnuczek wstał, zapalił znicz. Spojrzał na mnie i aż go zatkało… Nie rozumiał, dlaczego po moich policzkach spływa mokry wielki groch. Usiadł obok i przytulił mnie czule. Tego potrzebowałam”.
/ 16.08.2022 15:15
Kobieta, która tęskni za ojcem fot. Adobe Stock, FATIR29

– Maciuś, wspaniale, że jesteś! Mam dla ciebie pyszne gołąbki! Rozbieraj się, umyj ręce i siadaj do stołu! – komenderuję.

Całe popołudnie na niego czekałam. Maciek ma 11 lat, jest moim jedynym wnukiem. Nic dziwnego, że go rozpieszczam. Nałożyłam na talerz cztery gołąbki i powiedziałam:

– Jedz i rośnij.

Zmierzwiłam jasne włosy wnuka. Poruszył głową, uciekając od moich pieszczot… Usiadłam obok i patrzyłam na rumianą buzię. Uśmiechał się, zmiatając z talerza kolejne gołąbki. „Ależ on urósł”, pomyślałam. „A jeszcze tak niedawno… nosiłam go w beciku. Przewijałam, śpiewałam kołysanki…” Wstyd się przyznać, ale czasami wydawało mi się, że kocham go bardziej niż własnego syna, Romka.

– Jak zjesz, wybierzemy się na cmentarz, na grób twojego dziadka, a mojego ojca – powiedziałam. – Dawno nie byłeś tam ze mną. Chyba nie śpieszysz się za bardzo do domu?

Uchyliłabym mu nieba

Wnuk skrzywił się. „Teraz pewnie rozpoczną się targi”, westchnęłam. A jeszcze kilka lat temu, brałam go za rękę i prowadziłam gdzie chciałam. Wraz z dojrzewaniem rósł w nim sprzeciw wobec świata dorosłych.

– Nie chce mi się, babciu. Jestem strasznie zmęczony.

– Pewnie cisną cię w szkole, a i po lekcjach z kolegami nie próżnujesz… Wiesz, że ja też kiedyś miałam tyle lat co ty?

Spojrzał bez wiary. Hm, pewnie uważał, że babcie zawsze były stare, a dzieci były i będą młode. Przytuliłam go i ponownie zmierzwiłam włosy. Pozwolił na te pieszczoty, ale tylko przez chwilę. Potem pochylił się, sięgając po tornister.

– Maciuś, zaczekaj. Pojedziemy na cmentarz autobusem, a potem odwiozę cię do domu taksówką.

– Dobrze, ale chodźmy już babciu – ponaglił mnie. – O siódmej przyjdzie Dawid, mój najlepszy kolega.

– Będziecie się uczyć?

– No coś ty, babciu? Będziemy grać. On ma super konsolę. Kosztuje kupę forsy. Mówiłem ojcu, żeby mi taką kupił, ale mnie zbył – wlepił we mnie te swoje nieco nachmurzone niebieskie oczy.

Rozumiałam co znaczył ten wstęp…

Coś za coś. Niestety, nie ma nic za darmo na tym świecie. Szkoda.

– Ile ci potrzeba? – zapytałam wprost.

Maciek wymienił sporą kwotę.

– Aż tyle? Co to za konsola?

– Do gier komputerowych, babciu.

– Ach, tak – westchnęłam. Musiało to być dla niego bardzo ważne.

Pojechaliśmy na cmentarz. Pomodliliśmy się, a potem usiadłam na ławeczce i zamyśliłam się. Nagle w oczach urosły mi łzy. Maciek wstał, zapalił znicz. Spojrzał na mnie i aż go zatkało…

– Co ty, babciu, płaczesz?

Westchnęłam, wytarłam oczy chusteczką i pokiwałam głową.

– Tak, i nie wstydzę się.

Wnukowi przestało się śpieszyć. Usiadł obok mnie i zapytał:

– Co się stało, babciu?

Łzy zniknęły, a na twarzy pojawił się rumieniec.

– Przypomniałam sobie odległe czasy…

Wnuk poprosił, abym opowiedziała. Nie śpiesząc się, przybliżyłam Maćkowi, jak 40 lat temu odwiedzałam w szpitalu ciężko chorego ojca… Miałam wtedy 18 lat. Ojciec leżał na wieloosobowej sali na oddziale kardiologii. Nie przejmował się pierwszym zawałem, który go dopadł w wieku 56 lat.

Palił dalej papierosy, nie przestrzegał diety. Lubił tłusto i sporo zjeść. Wśród leżących na sali mężczyzn był najgłośniejszy. Odwiedzałam go niemal codziennie. Mama zmarła dwa lata wcześniej na wylew. Ojciec mógł liczyć tylko na mnie. Ja jednak bardzo wstydziłam się go odwiedzać… A to z racji, w jaki sposób odnosił się do mnie przy obcych mężczyznach. Kiedy wchodziłam na salę, wołał do pacjentów:

– O! Panowie! Idzie moja łania! – i obejmował mnie mocno. Przesuwał dłońmi po moich ciemnych warkoczach, całował w czoło. – Patrzcie, panowie, jaką mam córę!!!

Bardzo się wtedy wstydziłam

Po cichu prosiłam ojca, abyśmy wyszli do świetlicy lub na korytarz. On jednak ani myślał opuszczać sali. Głośno wyrażał zachwyt swoją córką, wyrażając w ten sposób swoją miłość, a ja najchętniej zapadłabym się pod ziemię… Gdy tylko udało mi się go wyprowadzić z sali, mówiłam:

– Tato, tyle razy cię prosiłam, żebyś mi nie robił wstydu przy ludziach!

On dalej mnie obejmował po ojcowsku, a ja odpychałam się łokciami od schorowanego ojca, nie rozumiejąc, że nie ma w tym nic złego. Machałam łokciami tak zawzięcie, że aż tato powiedział:

– Oj, szturmoku, szturmoku. Zobaczysz, jak ja zamknę oczy, nikt już ci tak nie powie. Jesteś moją najcudowniejszą dziewczyną, moją łanią!

Nie chciałam, by nazywał mnie łanią, cudowną dziewczyną czy królewną. Byłam Hanką i oczekiwałam, że tak będzie się do mnie zwracał. Uważałam się już za dorosłą. Miałam chłopaka, który był przeciwieństwem mojego ojca.

Tadeusz nie należał do wylewnych, nie potrafił mówić o uczuciach. Powiedziałabym, że w tej kwestii był raczej oschły. Ojciec nie przejmował się moimi uwagami. I kiedy tylko zobaczył mnie w szpitalu, wołał:

– O! Jesteś nareszcie, moja księżniczko. Panowie, nikt nie ma takiej córy jak ja!

Pacjenci przyglądali mi się wnikliwie, a ja oblewałam się rumieńcem.

– Tato, chodźmy na korytarz – prosiłam. – Trochę tu duszno…

Otwierał na oścież okna i mówił:

– Dla mojej sarenki wszystko! Panowie, jak wyzdrowieję, kupię jej najdroższy płaszczyk w Modzie Polskiej.

Ojciec nie doczekał mojego wesela

Słyszałam śmiech mężczyzn. Szczerze gratulowali ojcu pięknej córki. Miałam dość, wychodziłam, a tato dreptał za mną. Na korytarzu znów robiłam mu wymówki:

– Tato, tyle razy cię prosiłam… Nie nazywaj mnie sarenką. Mam na imię Hanka.

– Hanka będzie mówił do ciebie twój mąż. Nigdy ci nie powie tak jak ja.

– I dobrze – odburknęłam nieładnie.

Ojciec usiadł na ławce. Lewą ręką chwycił się za serce.

– Co ci jest? – zapytałam z troską.

– Co mi jest? Ano nie potrafię żyć wedle zaleceń lekarzy. Gdybym porzucił te wszystkie moje złe przyzwyczajenia, papierosy i tak dalej… życie straciłoby dla mnie smak. Wolę żyć krótko, ale pełną piersią – otarł pot z czoła.

– A ja? Nie pomyślałeś o mnie? – usiadłam obok i, jak to miałam w zwyczaju, szturchnęłam ojca łokciem.

– Oj, szturmoku, szturmoku. Tobą zaopiekuje się Tadek. Chodzicie już ze sobą dwa lata. Najwyższy czas dać na zapowiedzi. Chcę jeszcze zatańczyć na waszym weselu!

– O czym ty mówisz, tato?! – zapytałam poważnie.

– Śpieszcie się. Nie zostało mi już wiele czasu.

Następnym razem przyszłam do szpitala z Tadeuszem. Ojciec rozmawiał z nim w cztery oczy. Nie wiedziałam o czym. Tłumaczyłam sobie, że to była męska rozmowa. Po latach dowiedziałam się, że ojciec zapytał Tadeusza, czy mnie kocha. Oczywiście przytaknął.

Czyżby historia, czegoś go nauczyła?

– To żeń się chłopie. Po mojej śmierci zamieszkasz z moją sarenką. A jeśli ją kiedykolwiek skrzywdzisz, poproszę Pana Boga o przepustkę i sprawię ci takie manto, że ruski miesiąc popamiętasz.

Tadeusz powtórzył mi tę rozmowę dopiero po 30 latach małżeństwa, tuż przed swoją śmiercią. Ojciec nie doczekał mojego wesela. Zmarł w szpitalu, we śnie… Uprosiłam, by pozwolono mi posiedzieć przy nim. Wiele bym wtedy dała, aby powiedział choć słowo. A całe złoto świata za to, by nazwał mnie sarenką.

Wychodząc z cmentarza, dostrzegłam, że wnuk ukradkiem ociera łzy. Udawałam, że tego nie widzę. Gdy wysiadał pod swoim blokiem z taksówki, pożegnał się, całując mnie w policzek. Dawno już tego nie robił. O dziwo, nie wstydził się kierowcy. Czyżby historia, którą mu opowiedziałam czegoś go nauczyła...?

– Powiedz ojcu, żeby do mnie zadzwonił. Złożymy się dla ciebie na tę, no…

– Konsolę, babciu. Byłoby super.

Wiem, że go rozpieszczam, ale to przecież mój wnuk. Mój promyczek szczęścia.

Czytaj także:
„Rodzice wzięli ślub, bo mama była w ciąży. W domu były ciągle awantury i latały talerze, ale byli razem dla mojego >>dobra<<”
„Przez zdradę męża, wrzuciłam wszystkich facetów do worka z napisem >>drań<<. Nie zasługiwali na miłość mojej córki”
„Szukając miłości, tata trafił na sanatoryjną pijawkę. Łasy na kasę babsztyl zarzucił wędkę na jego portfel i serce”

Redakcja poleca

REKLAMA