Pochodzę z licznej rodziny. Mama ma troje rodzeństwa, ojciec czworo. Ja sama mam brata i siostrę. Rodzice zawsze bardzo poważnie traktowali rodzinne spotkania. Podczas świąt obowiązkowo musieliśmy odwiedzić wszystkie ciocie i wujków. Wstawaliśmy od jednego stołu, a za chwilę siedzieliśmy przy drugim.
Gdy byłam dzieckiem, nawet to lubiłam. Spotykałam swoich kuzynów, dostawałam prezenty, mogłam do woli objadać się słodyczami. Ale im byłam starsza, tym takie spotkania coraz bardziej mnie męczyły. Siedziałam na nich jak na szpilkach i modliłam się, żebyśmy wreszcie wrócili do domu. Mogłam wtedy zamknąć się w swoim pokoju, i po prostu poleniuchować.
Imprezki u ciotek bardzo mu się spodobały
Dopóki mieszkałam z rodzicami, musiałam się dostosować. Kiedy dorosłam i wyszłam za mąż, obiecałam sobie, że teraz to ja będę decydować o częstotliwości i długości spotkań.
Łatwo postanowić, trudniej zrealizować. Szybko przekonałam się, że nie jest to wcale takie proste. Od wspólnych świąt nie mogłam się wymigać. Gdybym powiedziała, że chcę spędzić je tylko z mężem, najbliżsi nigdy by mi tego nie darowali. Bo to przecież tradycja, bo trzeba pielęgnować rodzinne więzi. W sumie mają rację, więc święta jakoś bym przeżyła. Na nich się jednak nie kończy! Są jeszcze imieniny, urodziny, rocznice ślubu i wiele innych okazji. Rodzina zaprasza nas do siebie nieustannie.
Liczyłam na to, że Adam, podobnie jak ja, będzie się chciał jakoś wykręcić. Jest jedynakiem, nieraz opowiadał, że jego rodzice utrzymywali kontakty tylko z dziadkami. Nie był przyzwyczajony do takich „spędów”. Ale któregoś dnia, niedługo po ślubie, poszedł ze mną na imieniny do kuzyna Andrzeja. Było chyba ze 20 osób. Po godzinie miałam dość. A on? On był zachwycony!
– Dawno się tak nie bawiłem! Masz tylu krewnych, wszyscy się znają i widują. Ja swoje ciocie i wujków spotykałem tylko na weselach – mówił, gdy wreszcie wróciliśmy do domu.
– Daj spokój, czym się tu zachwycać… Dziki tłum, wrzawa, wiecznie te same tematy. Głowa mi pęka od tego wszystkiego. A tobie nie?
Popatrzył na mnie zdumiony.
– Zwariowałaś? To jest coś, czego nie miałem, a o czym zawsze marzyłem! Wspólne obiady, częste spotkania. Jak można tego nie kochać? – ekscytował się.
Od tamtej pory stał się prawdziwym fanem imprez w rodzinnym gronie. Moi najbliżsi chyba to wyczuli, i to do niego dzwonią z zaproszeniami. Zawsze z radością je przyjmuje. Co więcej, żyje takimi spotkaniami. Biega po sklepach w poszukiwaniu prezentów, pamięta o kwiatach, a potem pilnuje, żebyśmy się nie spóźnili.
Niech się goszczą, byle beze mnie!
Na początku miałam nadzieję, że szybko znudzą mu się te rodzinne zjazdy. W końcu – kto normalny chce spędzać prawie każdy weekend w towarzystwie rozplotkowanych ciotek? Albo po raz dziesiąty słuchać opowieści dziadka, jak to dawniej bywało? Nic z tego! Adama nie tylko nie męczą te historyjki, ale nawet aktywnie uczestniczy w dyskusji. Podpytuje ciotki, co tam słychać w rodzinie, a z dziadkiem przy każdej okazji roztrząsa zalety i wady życia w PRL-u. Nic więc dziwnego, że moi najbliżsi po prostu go uwielbiają.
Jest mi przykro, że Adam myśli tylko o sobie. Nie rozumie, że wolałabym inaczej spędzać wolny czas. Że po tygodniu pracy chciałabym odpocząć. Pójść do kina, poleżeć w łóżku, a nie siedzieć na imieninach u cioci albo sama organizować przyjęcie, bo Adam zaprasza gości także do nas. Ostatnio próbowałam rozmawiać z nim na ten temat. Prosiłam, żebyśmy chodzili tylko na niektóre przyjęcia, i sami nie zapraszali gości przy każdej okazji.
– Daj spokój! Przecież to twoja rodzina! Chyba nie chcesz sprawiać nikomu przykrości? – odparł.
Mam dość! Jeżeli rozmowa nie skutkuje, muszę zastosować drastyczne środki. Mam nawet pomysł! Zbliżają się moje urodziny. Adam myśli, że jak zwykle zorganizujemy w domu imprezę. Srodze się zawiedzie… Wykupiłam już weekend w spa. Posiedzę sobie w saunie, poleżę w wannie z bąbelkami, dam się wymasować. Odprężę się, odpocznę. A oni? Jak chcą się gościć, niech się goszczą. Ale tym razem beze mnie!
Czytaj także:
„Z Robertem udajemy parę na rodzinnych imprezach, by krewni dali nam spokój. Żadne z nas nie chce się wiązać na stałe”
„Zgodziłam się, by imprezę organizować wspólnie z kuzynką. Dorota zaprosiła 30 osób i w dodatku w niczym nie pomogła”
„Miałam dość rodzinnych spędów i festiwalu narzekania przy wigilijnym stole. Ciągle słyszałam tylko >>kiedy dzidziuś?<<”